Andreas Staier i tria wszechczasów

 

W tropikalną środę (19.06.19), gdy na niebie zaczęły się piętrzyć popołudniowe, spóźnione chmury, Andreas Staier i związani z nim kameraliści, zagrali pierwsze dźwięki tria Haydna. Ale zacznę od początku. Andreas Staier to bez wątpienia jeden z najważniejszych artystów na przestrzeni kilku ostatnich dekad. Chyba nikt tak jak on nie przyczynił się do rozpropagowania gry na fortepianach historycznych. Jednocześnie, niemal od samego początku, krytycy zauważali, że Staier nie ma zamiaru okopywać się w dźwiękowym muzeum. Na pianoforte zawsze grał śmiało, pełnym brzmieniem, nie starając się ewokować klimatu z myszką, jak to się zdarzało innym pionierom historycznego fortepianu.

 

Obok pełnej ekspresji cechą Staiera jest także intelektualizm, odnajdywanie muzycznych znaczeń, smaczków i detali. Intelektualizm sprzyja także sięganiu po mniej znanych, albo zupełnie nieznanych twórców, którzy nagle okazują się genialni. Największą rewolucją było chyba odkrycie przez Andreasa Staiera twórczości Johanna Ladislausa Dusseka, którego dzieła pianistyczne można stawiać śmiało obok innych wielkich twórców muzyki klawiszowej przełomu XVIII i XIX wieku. Użyłem słowa „klawiszowej” bowiem w tych czasach klawesyn nie oddał jeszcze pola swojemu młodszemu bratu i wszyscy klasycy wiedeńscy zdawali sobie dobrze sprawę z jego istnienia. Staier na klawesynach też gra fascynująco.

 

Tym razem jednak nie słuchaliśmy ani klawesynu, ani nieznanych twórców. Koncert składał się z dzieł Haydna, Mozarta i Schuberta. Andreas Staier jest siłą bazową katalogu francuskiej Harmonii Mundi. Za sprawą bardzo dawnej już secesji jej niemieckiego labelu jego nagrania zajmują istotną niszę w katalogu Sony. W kameralistyce Andreas Staier od ponad dekady eksploruje muzykę klasycyzmu i romantyzmu w gronie sprawdzonych, muzycznych przyjaciół. Razem z Danielem Sepeciem  grającym na skrzypcach i Roelem Dieltiensem  grającym na wiolonczeli artyści tworzą jedno z najciekawszych triów XXI wieku. Cały koncert pokazywał, że ta trójka artystów jest zgrana ze sobą muzycznie i intelektualnie w sposób trudny do uwierzenia. Rozwijanie melodii to jedno, ale wspólne rozwijanie myśli, zadum i filozoficznych pytań – to rzecz o której nie śniło się nie-muzycznym filozofom.

 

Roel Dieltiens / fot. Beluga

 

Koncert zaczął się od Józefa Haydna i jego Tria fortepianowego Es-dur Hob. XV:29. To dość późne dzieło pierwszego z klasyków, pełne jednak ulotnej niewinności i jakiejś samoograniczającej się filozoficznej naiwności. Obok pięknych melodii z wieńczącym utwór tańcem niemieckim, utwór przepełniony jest lapidarną i przemyślaną grą formą. To dzieło jest pełne mistrzowskich aforyzmów. Muzycy oddali tę formę i jej nastrój w sposób rewelacyjny. Gra Andreasa Staiera stwarzała jakiś nowy rodzaj impresjonizmu, odrębny od tego zaproponowanego przez Debussy’ego. Frazy płynęły lekko w powietrzu, celowo niedopowiedziane, eteryczne jak wolne od deszczu chmury. Smyczkowcy jeszcze mocniej zanurzali nas w dźwiękowym koloryzmie, nie tak częstym w innych wykonaniach muzyki Haydna. Drezdeński fortepian W. Wiecka brzmiał delikatnie, barwnie, niemal jak harfa, cienie i poblaski brzmień na poszczególnych strunach stanowiły wielobarwny pejzaż. Byłem zachwycony, choć bałem się, czy tak łagodny instrument uniesie Schuberta. Myliłem się oczywiście, Schubert zabrzmiał świetnie, zaś to chyba dla Haydna Staier musiał mocniej zmodyfikować naturalne brzmienie tego instrumentu powstałego zapewne bliżej czasów późnego Schuberta niż dojrzałego Haydna.

 

Trio fortepianowe C-dur KV 548 Mozarta rozdźwięczało się jak doskonały wszechświat wszystkoogarniającej melodii. Brzmienie zespołu było tu zupełnie inne niż w przypadku Haydna. Koloryzm został zastąpiony żywiołem rzeźbiarskim i ekspresjonistycznym. Nagłe zrywy emocji Mozarta porywały wyobraźnię do lotu. Uświadomiłem sobie też, że choć mam w domu dziesiątki nagrań Staiera solo i w zespołach kameralnych, nigdy nie słyszałem go jeszcze w tak doskonałej akustyce, jaką daje Sala Główna NFM. W wielokształtności i wielotematyczności tria C-dur odnalazłem, dzięki wykonawcom, wyraźną zapowiedź Mahlera, tak jakby Mozart przeskakiwał cały romantyzm swoją wielką muzyką.

 

Koncert wieńczyło potężne, 45 minutowe Trio fortepianowe Es-dur op. 100, D 929 Franza Schuberta. W tym późnym utworze kompozytor spoglądał już na bramę śmierci i potężne emocje piętrzące się na granicy istnienia i nieistnienia zostały przez muzyków wyrażone z wielką mocą. Pod koniec części wolnej tria poczułem autentyczną grozę. W końcu też jestem śmiertelny i też umrę. Już i tak żyję znacznie dłużej niż nieszczęsny Schubert. Lecz u Schuberta zarówno groza, jak i nadzieja, a raczej zabawa przez łzy u granic cienia – to wszystko było niewymiernie piękne. Muzycy tria oddawali całą tę wielkość i bezkompromisową szczerość odchodzącego Schuberta tak jakby należeli do grona jego przyjaciół urządzających ostatnią Schubertiadę. Drezdeński fortepian zabrzmiał potężnie i bardzo romantycznie, aż ciężko uwierzyć, że Staier mógł grać na nim swojego Haydna w tak zupełnie odmienny sposób. Na bis muzycy przypomnieli nam zresztą o Haydnie, który po ich Schubercie wydał się nam kompozytorem z zupełnie innej planety, choć też ciekawej.

 

Ten koncert bez wątpienia należał do najlepszych, jaki słyszały ściany NFM i takim na zawsze zostanie. A już w sobotę znów usłyszymy trio Staiera, tym razem jako solistów w koncercie potrójnym Beethovena, wielkiego Nieobecnego środowego koncertu.

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

4 Odpowiedzi na “Andreas Staier i tria wszechczasów”

  1. O, bylem na tym koncercie. Czyli nie myliła mnie intuicja, że miałem do czynienia z wielkim artystą 😀

    Z perspektywy miłośnika muzyki, ale uważającego się za dyletanta, bardzo panu dziękuję. Wspaniale było spojrzeć na ten koncert z nowej perspektywy.

    1. Bardzo mi miło! To byli wielcy artyści. Polecam Panu posłuchanie większej ilości nagrań Staiera, są wszędzie dostępne. Na przykład YouTube czy Spotify. Bardzo lubię jego Haydna solo, Dusseka, Bacha i jego synów. 

      1. Posłucham z przyjemnością, chociaż przyznam, że najbardziej mi się podobał w jego wykonaniu Schubert. Tym niemniej dziękuję ;).

        PS. Przepraszam, że tutaj pytam, ale czy wrocławski PSR jeszcze żyje? Śledzę stronę, ale od dawna nie widziałem, by coś było.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *