Beethoven i trio Staiera

 

Tak dobrze to już dawno nie było. Skończył się sezon Wrocławskich Filharmoników, zaczyna się lato, a NFM rozpieszcza nas, melomanów, dwoma doskonałymi koncertami z udziałem prawdziwych gwiazd. Po środowym koncercie tria złożonego ze skrzypka Daniela Sepeca, wiolonczelisty Roela Dieltiensa i pianisty Andreasa Staiera, ta sama trójka, z towarzyszeniem Wrocławskiej Orkiestry Barokowej pod batutą Jarosława Thiela, zagrała Koncert potrójny C-dur na skrzypce, wiolonczelę i fortepian op. 56 Ludwiga van Beethovena. Później mieliśmy jeszcze (i aż!)  III Symfonię „Eroica” już z samym WOB.

 

Na środowy koncert, gdzie wykonano tria Haydna, Mozarta oraz Schuberta, przyciągnął mnie głównie Andreas Staier. Tymczasem biegnąc w sobotę do Sali Głównej NFM wymieniłem w locie kilka uwag z przesympatyczną melomanką pracującą w NFM, którą do koncertu najbardziej przyciągnął wiolonczelista Roel Dieltiens. „Rzeczywiście” – pomyślałem moszcząc się w NFM-owym krześle – „na środowym koncercie cała trójka kameralistów była siebie godna, wszyscy grali wspaniale i wszyscy są wielkimi gwiazdami wykonań historycznie poinformowanych”.

 

Jedną z nowszych płyt Roela Dieltiensa jest trio Schuberta op. 100, tak doskonale i wstrząsająco zagrane w środę we Wrocławiu. Płyta jest nagrana również ze Staierem i Sepeciem. Jeszcze nowszy fonogram artysty zawiera muzykę Boccheriniego, zaś XXI wiek oferuje nam wiele nagradzanych płyt Dieltiensa z muzyką Vivaldiego, ale też z Dvořakiem, Mendelssohnem, Mozartem i Haydnem. Dyskografia Daniela Sepeca nie jest tak obfita jak jego dwóch kolegów i większość z niej to owoce współpracy tria, poszerzonego czasem do większego składu. Głównie Beethoven i jeden Haydn. Wyjątkiem są nagrane między innymi z Behringerem i Lee Santaną Sonaty Różokrzyżowe Bibera, oraz płyty z koncertami, Cztery Pory Roku Vivaldiego i twórczość Kalliwody i Touchemoulina.  Środowy koncert pokazał ogromne indywidualności całej trójki muzyków, niebywałą wręcz precyzję i subtelność wiolonczelisty, jak i unikalny sonoryzm skrzypka, który wciąż bazując na praktykach historycznego wykonawstwa wprowadzał różne nowatorskie wielobarwne brzmienia.

 

Jako, że nie można znaleźć dobrych zdjęć Staiera w sieci co do których prawa autorskie nie są zastrzeżone, daję tu okładkę jednej z jego Beethovenowskich płyt, zaś ikonka artykułu pochodzi z jego fanpejdżu na Facebooku

 

W Koncercie potrójnym Beethovena siłą rzeczy zmieniła się perspektywa słyszenia muzyki. O ile tria są obrazem widzianym z bardzo bliskiej perspektywy, w którym jest się w środku muzyki, o tyle roztańczony Koncert potrójny stanowi fresk, który oglądamy z oddali. Tu Beethoven, największy architekt wśród kompozytorów, może wznosić swoje przestrzenie, zaś solowe instrumenty podporządkowane są jego demiurgicznym wizjom.

 

Koncert potrójny nie jest typowy jak na Beethovena. Fortepian jest w nim tylko fundamentem, prym wiedzie wiolonczela, której służą skrzypce. Orkiestra jest przeniesiona na dalszy plan, nie jest pełnoprawną partnerką, choć nie jest też zupełnie zmarginalizowana, jak w wielu innych koncertach początku XIX wieku. Przez taki a nie inny układ sił wykonawczych Beethoven nie mierzy aż tak wysoko, jak w swoim genialnym koncercie skrzypcowym czy trzech ostatnich koncertach fortepianowych. Dzieło opiera się na pięknych melodiach, wśród nich mamy też wspaniałego, choć kontrowersyjnego dla znawców gatunki, poloneza. Beethoven – architekt wznosił najbardziej niezwykłe budowle prawie rezygnując z melodii na rzecz prostych motywów bazowych, jak ma to miejsce w V i VII symfoniach. Tym niemniej i w Koncercie potrójnym, będącym swego rodzaju domkiem letniskowym przy innych Beethovenowych dworcach i katedrach, pojawiają się nagłe spiętrzenia przestrzeni, nagłe zmiany oświetlenia czy tajemnicze, zmieniające swym blaskiem fakturę akordowych ścian witraże. Andreas Staier miał tu zatem rolę najprostszą, ale pełnił ją z tak niezwykłą poetyckością i wyczuciem najdrobniejszego detalu, że wciąż słyszę uszami wyobraźni i pamięci jego wspaniałą grę. Dieltiens wiódł prym wśród solistów i czynił to świetnie, choć na wysokich tonach jego instrument, walczący z ogromnym wnętrzem NFM i grającą jak najciszej, ale jednak – orkiestrą, miał pewne wahnięcia intonacyjne. Sepec był świetny, czasem tylko jego zwinne jak secesyjny ornament skrzypce zgrzytały lekko na wysokich tonach. Te drobiazgi były nieuniknionym kompromisem wynikającym z pogodzenia siły brzmienia, której miarą była cichutka historycznie poinformowana wiolonczela z wielkim wnętrzem i prawie dwutysięczną publicznością. Koncert był transmitowany na żywo przez internet, możliwe zatem, że mikrofony inaczej ukazały internautom proporcje brzmieniowe. Na sali solowa dla trzech instrumentów koncepcja Beethovena (nie było to trio fortepianowe plus orkiestra) stanowiła spore akustyczne wyzwanie dla muzyków. Tym niemniej drobne mankamenty intonacyjne i konieczność wyciszenia orkiestry w piano do stanów prawie niesłyszalnych (mimo genialnej akustyki Sali Głównej), nie przesłoniły doskonałej i mądrej interpretacji. Było tu i szlacheckie szaleństwo poloneza (niezbyt ortodoksyjnego u Beethovena) i zagadkowe przestrzenie wyrastające z pozornie lekkiej formy. Sploty wiolonczeli i skrzypiec brzmiały zupełnie fantastycznie, przenosząc nas w zupełnie inny wymiar. Ostatnie dźwięki koncertu pozostawiły wszystkich w stanie uniesienia, choć nie było całkowicie zasłużonej stojącej owacji. Zapewne część publiczności oczekiwała jednak większego wolumenu dźwięku. Dialogi instrumentów orkiestry z solistami zagrane zostały bardzo dobrze, jak i cały akompaniament. Wstępne motywy orkiestry otwierające koncert przypominały wręcz tarantelę w swoim rytmicznym zapamiętaniu.

 

Przed koncertem rozmawiałem z moim przyjacielem – melomanem, który wyraził wątpliwość, czy Wrocławska Orkiestra Barokowa da sobie radę z Eroicą, tym Taj Mahalem muzyki symfonicznej. Doskonałe interpretacje symfonii Haydna nie dają wszakże pewnej wizy do kraju targanego Beethovenowską rewolucją. Eroica, jak i III Koncert fortepianowy to sam środek rewolucji Beethovena i trzeba włożyć wiele energii aby wrócić stamtąd z godnym uwagi muzycznym reportażem. Później jest już inaczej, Beethoven buduje nowy ład – V, VI. VII symfonie, po czym zaczyna odkrywać nowe planety i je kolonizować – VIII, IX symfonie, późne sonaty, późne kwartety, Missae Solemnis etc. Pierwsza część symfonii została wykonana poprawnie. Druga, ze sławnym marszem pogrzebowym zwieńczonym fugą już zaiskrzyła. Jarosław Thiel pokazał wiele ciekawych rzeczy, zwłaszcza w przetworzeniach, orkiestra dopięła swoje brzmienie i skupiła się mocno na narracji. Trzecia część była zagrana jeszcze lepiej – Scherzo było pełne energii, niosło Beethovonowskich rewolucjonistów prosto na rzucające w popłochu broń na ziemię odziały ancien regime. Wreszcie czwarta część – Finale: Allegro molto została zagrana po prostu genialnie i śmiało można by ją postawić obok interpretacji na historycznych instrumentach Gardinera czy Savalla. Wspaniała architektura Beethovena otwarła się przed nami tysiącami detali, zworników, matematyką umykających kątów i bram. Na bis Jarosław Thiel powtórzył jeszcze sam finał finału. Andreas Staier został na sali, widziałem go na wprost siebie i odniosłem wrażenie, że też dał się porwać tak świetnie zagranemu zwieńczeniu heroicznej symfonii.

 

To był piękny, bardzo Beethovenowski wieczór.  

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

2 Odpowiedzi na “Beethoven i trio Staiera”

  1. I publiczność była chyba bardziej "wyrobiona" – nikt nie bił brawa po części utworu myśląc, że skończył się cały utwór.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *