Bóg a nowoczesność. Część 3, czyli Head&Shoulders i Golgota Picnic

Head & Shoulders (H&S) to marka  szamponu przeciw-łupieżowego (produkowanego od 1961 roku przez amerykańską firmę Procter & Gamble), reklamującego się jako „dwa w jednym”: czyli środek do mycia i pielęgnacji włosów oraz medykament niezbędny dla kuracji anty-łupieżowej. W polskiej wersji reklamy tego produktu brał wielokrotnie udział celebryta Krzysztof Ibisz.
Bóg to jest coś co się was nie boi
i da wam do wiwatu, że aż zgłupiejecie.
Dobry  Wojak  Szwejk
    Z bogiem fundamentalistów i purytańskich teistów jest jak z szamponem Head & Shoulders. W tym pojęciu, przez nich prezentowanym z nieskrywanym i aroganckim przekonaniem o absolutnej prawdzie swych wyobrażeń o swoim bogu,  zawiera się bowiem to co doskonale opisuje we wstępie reklama wspomnianego produktu: „dwa w jednym” (dwa, a może i więcej). Dwa (a może więcej) chciejstwa tych ludzi. Dwie (tu tylko i aż dwie), dychotomicznie funkcjonujące wizje świata: nasz świat dobra, szlachetności, człowieczeństwa i wartości prawdziwych – bo nasz bóg jest z nami, on dał nam ten świat do zagospodarowania i zlecił misję panowania nad nim, ujednolicenia go wg jego/naszych recept („Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” – Pismo św. Starego i Nowego Testamentu, Ks. Rdz. 1/9, 1-3) i świat Innego, świat zła, porubstwa, cywilizacji śmierci, sodoma i gomora, świat do nawrócenia (lub do zniszczenia).
     Tak jak szampon Head & Shoulders sprawia, iż włosy po umyciu są piękne, puszyste, lśnią i mienią się swą wesołością i szczęśliwością, a odpowiednie amalgamaty niszczą, eliminują, rugują z włosów łupież tak funkcjonować ma świat boga fundamentalistów, purytanów i ortodoksów religijnych.  Ta wizja świata, świata misji, dogmatu, bieli i czerni oraz zero-jedynkowych opinii (bezwzględnie religijnej, judeochrześcijańskiej proweniencji) zakaziła swym nietolerancyjnym oddechem kulturę hellenistyczna, a potem przeniesiona została wraz z nauką (i władzą) Kościoła rzymskiego – na zasadzie indoktrynacji – do cywilizacji Europy i Zachodu.
     Obserwując ataki coraz to agresywniejszego ciemnogrodu, fundamentalizmu, nietolerancji, obskuranctwa i bigoterii w polskiej przestrzeni publicznej (już nie tylko werbalne i retoryczne, ale będące zagrożeniem dla zdrowia – a przy dalszej eskalacji manifestacji owej siły zapewne i życia Innego), bo argumenty używane przez ideologów i animatorów tych zachowań i postaw – takich jak Terlikowski, Cejrowski, Pawłowicz, Pospieszalski, poseł Artur Górski (ten od rasistowskiego kupletu po wyborze Baracka Obamy), senator Kazimierz Jaworski,  samozwańczy „szeryf” Nowak (ten od walki z wszelkim sekciarstwem, zboczeniami i prymitywnie pojmowaną innością), środowisko Radia Maryja czy znaczna część Episkopatu Polski – warto zastanowić się nad wizerunkiem boga jaki tkwi w świadomości religijnej większości polskich katolików. Jest to, tak można domniemać, wizja wybitnie teistyczna, tradycjonalistyczno-konserwatywna, feudalno-średniowieczna i zdecydowanie anty-modernistyczna (cokolwiek pod tym pojęciem rozumieć można). Oto, zdawać się może, wg przeciętnego (niezwykle głośnego, agresywnego i totalitarnego w swym oglądzie świata) Polaka-katolika że gdzieś w niebiosach, może na chmurze, może na Marsie czy jakiejś gwieździe, siedzi okrakiem dobrotliwy – z wyglądu (jak na obrazach Michała Anioła) – z siwą brodą i laską w ręku, Bóg-Ojciec, Patriarcha, Pan i władca, zarządzający „tym światem” niczym Georg Soros, Bill Gates, Rothschild bądź inny Rockefeller – czyli: inny Pan (w Polsce może to być np. ziemianin, magnat gdyż z takim mitem mamy w Polsce nadal do czynienia) – swoimi interesami, swoimi dobrami, swoim majątkiem.
     Potwierdzeniem tego mitu, tak skrojonej wizji świata, funkcjonującego po dziś dzień w Polsce (sic !)– gdzie ludność identyfikuje się „ze swoim Panem”, potrzebuje tego Pana i władcy, korzy się przed władzą (bo pochodzi ona od boga), a jest to właśnie echo feudalnego i średniowiecznego systemu społeczno-politycznego kodowanego także za pomocą religii chrześcijańskiej i przekazu idącego ze strony polskiego Kościoła powszechnego – niech będzie fakt przytoczony w książce pt. Onegdaj w Krakowie przez Berenikę Kluczykowską-Sienkiewicz (żonę Bartłomieja Sienkiewicza, prawnuka Henryka Sienkiewicza). Otóż jeszcze początku lat 70-siątych czyli „za głębokiej komuny” – a wcześniej były: II wojna światowa, dwudziestolecie międzywojenne, zawierucha 1914-1921, a jeszcze drzewiej: zniesienia pańszczyzny i uwłaszczenie chłopstwa – „stare kobiety ze wsi” świętokrzyskich, podczas pobytu kilkunastoletniego Bartłomieja S. (rocznik 1961)  na kielecczyźnie, w Oblęgorku – czyli gnieździe sienkiewiczowskim i ich dawnych włościach – „zwracają się do niego paniczu”.
     Te (i podobne) fantomy tkwią nadal w świadomości Polaka-katolika, w jego mentalności i sposobie patrzenia na świat (oraz interpretacji zjawisk w nim zachodzących).
     Widzimy wyraźnie, że istnieje wielka potrzeba istnienia w nadwiślańskim społecznym imaginarium: Pana, opiekuna, władcy, wymuszająca jednoczesne ukorzenie się, ugięcie, wyzbycie krytycyzmu i własnego Ja przed tak skonstruowanym Autorytetem, nadziemskiego pochodzenia i proweniencji. O tych procesach, immanentnych społeczeństwom, wspólnotom czy grupom ludzi muśniętych jedynie modernizmem, konserwatywnych i nieoświeconych piszą tak różni twórcy czy myśliciele jak  Erich Fromm ([w]: Ucieczka od wolności), Daniel de Beavois  ([w]: Mit Kresów wschodnich i Polacy w oczach Francuzów w latach 1793-1914), Harriete B. Stowe ([w]: Chata Wuja Toma), Ludwik Stomma ([w]: Polskie złudzenia narodowe)  jak i zaświadczają życiem oraz dorobkiem np. Fredrick Douglass (wybitny abolicjonista amerykański). Stąd też, z takiej potrzeby rodzi się określona wizja boga. Stwórcy, pana wszechświata i wszechrzeczy , bytu porządkującego wszystkie zagadnienia wszystkie sprawy. Bytu będącego utożsamianego z miłosierdziem i sprawiedliwością (często bezwzględną) – co jest niemożliwe w życiu potocznym (John S. Mill: „Albo Bóg jest wszechmocny, a wtedy nie jest dobrotliwy, albo jest dobrotliwy, a wtedy nie jest wszechmocny”) – sędzią, prokuratorem i katem, synonimem dobra i zemsty (tu widać że bóg Polaków jest bardziej bóstwem Żydów ze Starego Testamentu, mściwym bożkiem plemiennym stosującym w praktyce zasadę „oko za oko” Chaldejczyka Hammurabiego niż Najwyższym Bytem europejskiego – pluralistycznego i tolerancyjnego – chowu). Bardziej zakazującym, karzącym, mszczącym się, zabijającym, stosującym przemoc i agresję – właśnie poprzez swoich gorących wyznawców i zwolenników. Bo im dał władzę do opinii i oceny wszystkiego co tu na tej ziemi istnieje. Bo ich uczynił nowym narodem wybranym.
     Coraz częstsze napady na dzieła sztuki, na ludzi związanych z innym niźli światopogląd religijny (w wersji watykańskiego rygoryzmu), nie wpisujących się w polsko-katolicką i nacjonalistyczno-ksenofobiczną tożsamość, nie przystające wg sądów lub nie tolerowane przez środowiska fundamentalistycznych religiantów są tego najlepszą egzemplifikacją. Zniszczenie w 2000 roku postaci Jana Pawła II przygniecionego głazem (dzieło Mauricio Cattelona pt. La Nona Ora) stanowiącej eksponat wystawy w warszawskiej Zachęcie przez posła Witolda Tomczaka – była to określona (w  warunkach polskiego, czołobitnego choć bezrefleksyjnego, uwielbienia Papieża) prowokacja artystyczna mająca dać asumpt do refleksji, także owym religiantom – czy ataki na kompozycje Katarzyny Kozyry, teatralne spektakle Jana Klaty itd. są tych zjawisk adekwatną egzemplifikacją. Takich działań cenzorsko-inkwizytorskich (mimo zapewnień o wolności, swobodzie tworzenia i artykulacji myśli ze strony władz i konstytucyjnych zapisów) w dzisiejszej Polsce liczyć można rokrocznie w dziesiątki i setki.
    Ostatnio, i to też warto przypomnieć w tym kontekście, że zaplanowany na 27 i 28 czerwca w ramach Festiwalu Malta w  Poznaniu spektakl Golgota Picnic Rodrigo Gracii został odwołany. Z „….. powodu bardzo dużego zagrożenia zamieszkami, których skala i forma mogłyby być niebezpieczne dla naszych widzów, aktorów, postronnych osób, a także mogłyby prowadzić do dewastacji obiektów użyteczności publicznej miasta Poznania zmuszeni jesteśmy do odwołania przedstawienia Golgota Picnic” – uzasadnienie takiej decyzji znaleźć możemy w oświadczeniu dyrektora festiwalu Michała Merczyńskiego. Zapadła ona po kilku tygodniach protestów ze strony m.in. abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego i przewodniczącego polskiego Episkopatu, który uznał ten spektakl za  bluźnierczy i obrazoburczy. Oburzenie hierarchy było zdecydowane i jak widać – skuteczne. Poparł je gorąco również Prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Udział w planowanych zamieszkach i ulicznych protestach w chwili inscenizacji Golgota Picnic zapowiadały środowiska chuliganów-kiboli kilku klubów futbolowych z całego kraju. Zaiste przednia to koalicja na rzecz bonum communae ……
     Rzecz w demokratycznym, nowoczesnym, XXI-wiecznym kraju, państwie-członku ekskluzywnego (tak zapewniają rządzące elity) związku jakim jest Unia Europejska, niebywała, niesłychana, kompromitująca. Porównanie z fatwą (i wyrokiem śmierci) rzuconą na Salmana Rushdiego przez ajatollaha Chomeiniego po opublikowaniu Szatańskich wersetów ciśnie się sama na usta (tylko reakcja elit Wielkiej Brytanii i rządu JKM była diametralnie inna niźli ma to miejsce w Polsce).
     O odwołaniu wspomnianego spektaklu argentyński reżyser Rodrigo Garcia mówi krótko: „To cenzura”.
    Jeśli więc w taki sposób można „obrazić boga”, byt najwyższy i absolutny to czymże tak na prawdę on jest ? Jak należy go traktować i czym jest sacrum ? Jak można zmaterializować ową obrazę czegoś co jest – ponoć – Bytem Najwyższym i Absolutem ? Czy nie jest to pokłosie owego, wspomnianego „wybrania” – jakie czują w sobie religianci różnej maści (bo muzułmanie w kwestii karykatur Mahometa w duńskim piśmie satyrycznym zareagowali podobnie jak polsko-katoliccy fundamentaliści w kwestii Golgota Picnic) – i w posiadaniu przez to na zasadzie plenipotencji prawa do egzekucji Boskich Prawd Absolutnych ? Czy nie jest to klasyczny totalitaryzm (religianci uważają, że „czynią dobro” i są jego uosobieniem, ale podobno „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”)  ?
     Znakomity psycholog amerykański Philip Zimbardo zauważył, że współczesna kultura charakteryzuje się myśleniem w kategorii JA, redukując do minimum kategorię MY (i immanentny takiemu myśleniu pluralizm). Sądzę, że w opisywanym przypadku jednostkowe JA (silnie pobudzone i egotyczne) zastępuje się zbiorowym JA-MY (tak samo pobudzonym i egotycznym), ale traktowanym jako jedność, homogeniczność, niedopuszczającą do egzystencji Innego JA-MY. Nasza personalna świadomość, nasze przekonania (w tym wiara religijna) są zglajchszaltowane z grupą, ze wspólnotą, z klanem, z plemieniem czy … narodem. Im słabsza psychicznie i mentalnie jednostka tym większej potrzebuje identyfikacji z grupą, w tym większej przestrzeni ona musi nastąpić, tym radykalniejsze są zachowania takiej jednostki, bo atak na podstawowe tzw. wartości identyfikacyjne grupy (np. w przedmiocie wierzeń religijnych) odbiera jako atak na siebie.
     Cytowana w części I cyklu pt. Bóg a nowoczesność Karen Armstrong mówi: „… Wszyscy się dziwią, gdy im mówię że nie można nazywać Boga Najwyższym Bytem bo wcale nie jest bytem i tak naprawdę nie bardzo wiemy, co mamy na myśli, kiedy mówimy Bóg jest dobry, mądry czy roztropny”. Antropomorfizacja bóstw następowała zawsze w procesach religio-twórczych. Miało to miejsce w czasach prehistorycznych, w Antyku, w średniowiecznej Europie, w Ameryce czy Polinezji (opisali to dokładnie i wyczerpująco m.in. Malinowski, Frazer czy Freud). Popularność (czy raczej – nawrót) i szeroki zasięg tego typu zachowań i postaw świadczyć może jedynie o zagrożeniu nazywanym umownie: Powrotem Średniowiecza.

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *