Bóg a nowoczesność, Część XII [2] – IV wyprawa krzyżowa – garsć refleksji

Łupy okazały się oszałamiające. Nikt w zasadzie nie wie dokładnie ile złota, srebra, naczyń i klejnotów skradziono wówczas w Konstantynopolu. Grabiono zarówno relikwie jak i dobra kultury świeckiej: rzeźby, marmury, kolumny, księgi, ikony, obrazy itp. Podziału tych trofeów dokonano w następujący sposób: po 3/8 zdobyczy przypadło krzyżowcom i Wenecjanom, ¼ zachowano dla przyszłego łacińskiego cesarza Konstantynopola. To efemeryczne królestwo powstałe w wyniku tego haniebnego i kompromitującego do reszty istotę krucjat czynu zachodniego rycerstwa, nad Bosforem przetrwało jedynie do 15.08.1261 r. Wtedy to prawowity cesarz bizantyjski – Michał VIII Paleolog – zasiadł ponownie na tronie w Konstantynopolu przepędzając Łacinników z Grecji. Ale był to tylko smętny cień dawnej potęgi, dawnego splendoru i dawnej sławy i takiego też znaczenia.

Nie ma prawa zakazującego chrześcijanom
walczyć mieczem. Ewangelia zaleca żołnierzom
umiar i sprawiedliwość, ale nie mówi im: porzućcie
oręż i wyrzeknijcie się żołnierki. Natomiast zaka-
zana jest wojna niesprawiedliwa, a zwłaszcza
wojna między chrześcijanami.

św. Bernard z Clairvaux

Rozproszeniu uległy – po całej Europie – relikwie najprzeróżniejszych świętych Kościoła, mające ogromne znaczenie dla kultu religijnego i pobożności ludu (poszczególni królowie i książęta, nie wyłączając cesarzy i papieży, wyrywali je sobie przez lata w sposób niegodny i poniżający). Wtedy trafiły na Zachód m.in. cierniowa korona, włócznia przeznaczenia i całun turyński. Eksperci uważają, że 70-75 % wszystkich tego typu obiektów religijnego kultu i czci w Europie Zach. rozsianych po niezliczonych katedrach, kościołach, bazylikach i klasztorach do dziś, pochodzi właśnie z rabunku i późniejszego importu relikwii ze zdobytego Konstantynopola.
Kupczenie i pospolity handel tymi rekwizytami sacrum – relikwie w X-XII w. były przedmiotem wybujałego kultu religijnego i żarliwej społecznie admiracji – niesłychanie obniżyły rangę i autorytet wszelkiej świętości (dlatego m.in. zakaz obrotu relikwiami wprowadził Sobór Laterański IV – 1215 r. – ale praktyka pozostała absolutnie inną). Z drugiej jednak strony na kanwie udzielania odpustów (i korzyści z tego procederu płynących) oraz pospolitego handlu z tym związanego, poczęła kwitnąć tak popularna do wystąpienia Marcina Lutra symonia. Praktyka udzielania rozgrzeszenia za udział w wyprawie krzyżowej, zwłaszcza w perspektywie zdobycia Konstantynopola, a później za udział w krucjacie przeciwko albigensom – skompromitowały sakralność i doktrynalną czystość (przynajmniej w teorii) tej idei. Czerpanie korzyści ze sprzedaży odpustów przyczyni się w efekcie do kolejnego rozłamu w Kościele – Reformacji i powstania purytańskich w tym względzie wyznań protestanckich.
Jakie znaczenie ma dla dzisiejszego Europejczyka to oddalone o ponad 800 lat wydarzenie ? Wielu znawców tematu uważa IV krucjatę za jedną z największych zbrodni przeciwko ludzkości. Zadała ostateczny cios wspaniałej cywilizacji, wywiedzionej bezpośrednio z tradycji rzymskiej (późniejsza egzystencja – po odrodzeniu w 1261 r. – Cesarstwa Wschodniego była nędzną imitacją świetności tej bogatej, znamienitej i wysublimowanej kultury). Skarby przeszłości gromadzone z pietyzmem nad Bosforem zostały rozproszone lub zniszczone. Unicestwiając Bizancjum Zachód odsłonił się przed potęgą islamu – państwo Turków Osmańskich (zdobywcy Konstantynopola w 1453 r.) na stulecia poczęło zagrażać Europie. Bizancjum stanowiło w tej mierze wyraźnego i niezwykle istotnego sojusznika. W perspektywie siły cywilizacyjnej, wymiany idei i kultury materialnej (która istniała mimo konfliktów między Bizancjum, a państwami tureckimi w Azji Mniejszej cały czas) można domniemać, że Turcy Seldżuccy, później Osmanowie, zostaliby zasymilowani lub przynajmniej częściowo zhellenizowani. Staliby się kolejnym impulsem dla odrodzenia chylącego się Imperium. Żywotność tej kultury, jej blask, wysoki poziom intelektualno-duchowy i świetność materialna pozwalają tak sądzić. Analogie z Alanami, Gotami, Pieczyngami, Rusami, Słowianami czy Bułgarami na Bałkanach nasuwają się same.
Dziś analogie ze zniszczeniem satrapii Kadafiego (Libia) i Husajna (Irak) w imię zaprowadzenia tam demokracji w stylu zachodnim, osłaniających de facto Europę przed falą nielegalnych emigrantów (to dot. zwłaszcza Libii) czy eliminujących brutalnie (co trzeba przyznać) faktycznych (bądź domniemanych) terrorystów i islamistów nasuwają się same.
Rok 1204 stanowi również niezwykłą cezurę w percepcji ludów wyznających prawosławie – głównie Greków, ale też i Słowian bałkańskich, Rusinów i Rosjan – wobec tego co zwiemy Zachodem. Tu mimo wszystkich kontrowersji, wahań i oburzenia Innocentego, zbitka interesów papiestwa, rycerzy krzyżowych i Wenecjan jest kojarzona jednoznacznie. To nie schizmy kościelne z minionych wieków (nawet obopólne rzucenie klątw w 1054 r. przez Leona IX i Michała Cerulariusza) były takim wyznacznikiem – oba wyznania żyły razem, konfliktów na poziomie wiernych nie było, ani w Konstantynopolu ani w pd. Italii. Dopiero bestialstwo i świętokradztwo dokonane na tzw. braciach w wierze wykopało głęboki rów niechęci, uprzedzeń, nawet nienawiści w stosunkach obu wspólnot, obu wyznań, obu kościołów, obu cywilizacji. Doszło do tego, że w przeddzień upadku Konstantynopola oblężonego przez Turków w 1453 r. chrześcijanie wschodni „woleli sułtański turban od papieskiej tiary” ([w]: G.Lerner, KRUCJATY – TYSIAC LAT NIENAWIŚCI). Echa tych fobii, odrazy, wzajemnego braku zrozumienia i podejrzliwości możemy doszukać się nawet w konfliktach rozgrywanych na terenie Bałkanów i we wschodniej Europie w XIX, XX i XXI wieku.
O namiętnościach i afektach w tej płaszczyźnie istniejących po dziś dzień we wspólnocie ortodoksów chrześcijańskich może świadczyć też fragment oświadczenia Świętego Synodu Prawosławnego Kościoła Greckiego (wspartego opinią mnichów z Góry Athos – to głos niezwykle ważny dla całego prawosławia) z dn. 6.09.1999 przed przybyciem Jana Pawła II do Grecji, a przywołany przez cytowanego już Gada Lernera w jego materiale o krucjatach: „Nie zgodzimy się abyś przybył do Aten jako głowa Kościoła katolickiego, jeśli najpierw nie poprosisz o przebaczenie i nie odpokutujesz za ataki skierowane przeciwko światu prawosławnemu od czasu krucjat do dziś”. Jak widać te rany wynikające z historii mają istotne znaczenie jeszcze współcześnie. Taka jest siła mitu, narosłych wokół niego legend i iluzji (czyli mitologii), przykrawanych przez wieki do bieżących potrzeb polityki, zagadnień wyznaniowych, społecznych czy kulturowych. Lecz to jest stan faktyczny, to jest realizm, który trzeba brać pod uwagę podejmując decyzje – brzemienne często – polityczne.
Efektem nieszczęsnej IV krucjaty stał się też schyłek i ostateczny upadek łacińskich państewek w Outremer (upadek Akki – 19.05.1291). Zdobycie Konstantynopola i ustanowienie tam łacińskiego Cesarstwa odwróciło na tych kilka dekad XIII wieku potok ludzi i kierunki handlu morskiego we wschodniej części Morza Śródziemnego. Beneficja, bogactwa, stanowiska i łupy znajdowały się teraz nad Bosforem i Dardanelami. Bez dopływu osadnictwa, rycerstwa, funduszy, bez połączeń morskich (droga lądowa przez Anatolię została utracona wraz z upadkiem Konstantynopola – opanowały ją ostatecznie państwa tureckie rosnące stale w siłę) z Europą Zach. byt krzyżowców w Palestynie był przesądzony. Ostracyzm i wzajemna niechęć osadników i rycerzy zachodnich wobec miejscowej ludności – prawosławnej i muzułmańskiej – przerodziły się obecnie w nienawiść i zupełną izolację. Bez wsparcia miejscowych ortodoksów trwalsza obecność kultury chrześcijańskiej (czyli Zachodu) na tym terenie była niemożliwa. Późniejsze wypadki potwierdzają ową tezę w zupełności.
Papież Innocenty III był władcą absolutnym – duchowym i doczesnym – całej ówczesnej Europy. Rozdawał bezceremonialnie beneficja, udzielał rozgrzeszeń, nakładał interdykty na całe królestwa i państwa, rzucał licznymi anatemami i potępieniami. Ogłaszał krucjaty, tępił bezwzględnie herezje (to on m.in. powołał do życia zakon św. Dominika celem likwidacji wpływów katarskich na pd. Francji), usankcjonował i zorganizował św. Inkwizycję oddając ją w ręce dominikanów. Był władcą prawdziwie absolutnym, a Kościół którym kierował zdawał się obejmować w europejskim orbis terrarum wszelkie przestrzenie życia. Mimo zastrzeżeń co do intencji zdobycia i złupienia Konstantynopola – chrześcijańskiego bądź co bądź miasta (choć zamieszkałego przez schizmatyków jak wówczas określano wyznawców ortodoksyjnego chrześcijaństwa) – ostatecznie doprowadzono do połączenia (przynajmniej formalnie i siłą) obu kościołów. Ideowy krach tego przedsięwzięcia – krucjata wg intencji Innocentego miała zdobyć Jerozolimę i rozszerzyć panowanie krzyża w Ziemi Świętej – i wspominanych zastrzeżeń natury etycznej wobec wizji wytępienia schizmy wschodniej i przywiedzenia Greków pod jurysdykcję Rzymu była propozycją kuszącą. Paryż zawsze wart jest mszy…….
Okazało się jednak to wszystko pyrrusowym zwycięstwem, a w całej strukturze niebywałych osiągnięć ówczesnego Kościoła i totalnego opanowania przestrzeni życiowej Zachodu, leżały już źródła klęsk oraz niepowodzeń w przyszłych dekadach i wiekach.
Dziś próbuje się przedstawiać krucjaty jako romantyczne wydarzenie, idealistycznie stymulowaną przygodą, wzniosły epizod w dziejach chrześcijaństwa. Udział w nich i efekty są wg takich kryteriów egzemplifikacją żaru religijnego jaki opanował ówczesnych Europejczyków. Miałyby nimi kierować wyłącznie marzycielskie, religijne, samarytańskie uczucia. Taka wizja krzyżowego szału jest ahistoryczna i nie uwzględnia czynnika społeczno-kulturowego immanentnego każdemu religijnemu wyznaniu, zanurzonemu w określoną przestrzeń historyczną, polityczną, cywilizacyjną. Widać to wyraźnie na przykładzie opisywanych tu zdarzeń. „Jeśli na płaszczyźnie czysto politycznej czwarta krucjata zaspokoiła pragnienia uczestniczących w niej osób to w pozostałych kwestiach była wielką katastrofą” ([za]: B.Frale, TEMPLARIUSZE). To militarne przedsięwzięcie, zrodzone z czystego utylitaryzmu i makiawelizmu, oddaje w pełni sens, cele i ideowe pobudki kierujące większością uczestników ruchu krucjatowego. Wymiar zawsze pozostawał ziemski, doczesny, materialny – nadbudowa mogła pochodzić ze strefy nadnaturalnej, mistycznej, transcendentalnej.
A jak wczoraj i dziś toczyły się i toczą relacje Wschodu i Zachodu ? Czy analogii i w tym względzie doszukać się nie można ?

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

  1. To że nie wszędzie udaje się wprowadzić demokrację nie znaczy że trzeba takich prób zaniechać i pozostawić miliony ludzi na pastwę dyktatorów. Przecież nie uda się nigdy wyłapać wszystkich złodziei samochodów, a jednak policja takich złodziei łapie.

  2. Ale licha realizacja tego przedsiezięcia (licha pod każdym względem) kompromituje samą ideę demokracji in situ. Nie wiem czy dziś Libijczycy czy Irakijczycy ze względu na warunki w jakich bytują i chaos jaki ich otacza nie tęsknia „po cichu” za ww dyktatorami (nie z miłości czy sympatii do nich, ale z poczucia braku stabilizacji, zagrożen codziennie na nich czyhających etc.). Zostawienie tych ludzi dziś na pastwę islamistów – bo w chaosie jaki tam stworzono (w całym regionie) tylko islamisci sa realną siłą mogąca zapewnić ludziom stabilizację (wiadomo jaką – ale nękana jak np. w Libii 3 rokiem wojny domowej społeczność chce spokoju albo ucieka do Europy przez M.Śródziemne). Ponadto „zapanowanie” demokracji jest iluzoryczne w tamtej kulturze i cywilizacyjnym poziomie rozwojowym (dla mnie to „chciejstwo” i nierealistyczne podejście do tematu). A poza tym – decyzje polityczne (i militarne) jakie podjeto w tych obu wypadkach muszą oznaczać się konsekwencją i ostatecznością. Nie zrobiono nawet 15 % aby tamtym społecznościom zapewnić stabilizację (pobyt wojsk USA przez dekadę w Iraku udowonił co i czym to jest, z czym to się wiąże, jakie są tego koszty etc.).

  3. To była podobna katastrofa jak upadek siostrzanego Cesarstwa Zachodniego w 476 r. , mimo że Cesarstwo Bizantyjskie było tylko cieniem dawnego politeistycznego Imperium Romanum.

  4. W 1945 roku też zapewne mówiono że demokracja w Niemczech i Japonii to chciejstwo, po tym jak rządzili tam krwawi dyktatorzy. A jednak się udało.

    Trudno skazywać ludzi na rządy tyranów tylko dlatego że uważa się że „nie dorośli” do demokracji.

  5. Demokracja jest jedynym ustrojem racjonalnym, dlatego prawdziwy racjonalista powinien dążyć do wprowadzenia demokracji na całym świecie,a nie tylko w wybranych krajach, a reszta świata niech żyje pod butem tyranów typu Putin, Saddam czy Kadafi.

    1. Demokracja ma jedną poważną wadę . W tym systemie menel spod budki z piwem ma jeden głos i Albert Einstein też ma tylko jeden głos. Sprawiedliwiej gdyby menel miał 1 głos , a Einstein np. 10 głosów. Im bardziej wykształcona osoba tym mniej podatna jest na propagandę wyborczą . Podejmuje częściej rozsądne i racjonalne decyzje. Uważam że powinny rządzić osoby posiadające jak największą wiedze i poziom etyczny. Wszyscy by na tym skorzystali.

  6. Ale „lud” widzi nie ideę, ale metody, bo one go dotykają bezpośrednio. Uczone dywagacje prowadzone w ciszy gabinetów uczelnianych czy na konferencjach naukowych nie przekładają się na praktykę – praktykę polityczną dziejącą się „tu i teraz”: a jak powiedziałem niegdyś, vox populi – vox dei (karty do urn wyborczych – żeby tylko, inaczej ludzie „są na ulicach”). Pisze AW że trudno skazywać ludzi na rządy tyranów – kontr-pytanie: a efektem interwencji NATO w Iraku jest dzisiejsza sytuacja z ISIS (po kilkunastu latach od obalenia Husajna czy sytuacja jest dla zwykłych ludzi lepsza ? bardziej komfortowa ? mają wieksze poczucie bezpieczeństwa ?). Polityka dzieje sie „tu i teraz” i tak te metody i działania odbiera popularnie zwany „lud” !

  7. Azazel – Nie (jakiś błąd). Ten „kod” M57W – to pomyłka, „literówka”, stąd to wziąłeś !?

  8. NO a gdyby ktoś powiedział – niech tak w Polsce rządzi Korwin czy jakiś idiota, po co Polsce demokracja? To co?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *