Chick Corea otwiera Jazztopad

 

Jak co roku w listopadzie rozpoczęło się wielkie wrocławskie święto jazzu. Melomani przybyli tłumnie do Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki. Po drodze mogli nabyć płyty jednej z największych legend jazzu – Chicka Corei. Ciężkie, audiofilskie analogi czekały na melomanów kusząc solidną, zapewniającą mniejsze zniekształcenia wagą – 180 gram.

 

Chick Corea, na czym zależało też organizatorom festiwalu, zaprezentował program solowy – tylko on I fortepian. Taki typ jazzowego grania zachęca wielu muzyków do wyprawy w stronę muzyki klasycznej i tak też było z Chickiem – zasadniczą część koncertu wypełnił program From Mozart to Monk to Corea.

 

Chick Corea / fot. Aaron Meekombs

 

Chick Corea nawiązał w różny sposób do muzyki klasycznej. Mozarta zacytował niemal wiernie, oplatając go jazzowymi impresjami. Chopin wspaniale się rozpłynął w muzyce zupełnie odmiennej od jego romantycznego świata. Mazurek wyłaniał się i zanurzał w oceanie amerykańskiego brzmienia, nie było już w jego pejzażach wierzb, lecz bagniste półtropikalne uroczyska Luizjany. Jednocześnie parafrazy i zderzenia estetyczne Corei nie były płytkie, lekkie czy efekciarskie. Było coś nieziemskiego w tym zlewaniu się światów.

 

Wagę improwizacjom (prekompozycjom?) Corei nadawała śmiałość harmoniczna jego języka. Rzadko opierał się na prostym rytmie, raczej malował nie wahając się sięgać po akordy atonalne, zainspirowane europejskim modernizmem. Tylko niezwykły talent weterana jazzowych rewolucji sprawiał, że śmiałość, chropowatość muzycznej retoryki rozpływała się w bezpretensjonalnej muzykalności, w jasnym brzmieniu, w inteligentnych muzycznych żartach, mrugnięciach okiem, nie będących nigdy muzycznym rechotem. Dominował jednakże żywioł liryczny – recital Corei był recitalem poety, jednak nie melancholijnego, a stosunkowo pogodnego. Może nawet nie tyle pogodnego, co witalnego. Urodzony w 1941 roku muzyk wyglądał na 50 lat, zaś jego muzyka była jeszcze młodsza. Chyba tylko swej improwizowanej naturze jazz zawdzięcza tak trwałą młodość.

 

Świetnie były też w półklasycznej części koncertu nawiązania do Skriabina i Scarlattiego. Skriabin pozwolił Corei na więcej jeszcze śmiałości. Do teraz jednak zastanawiam się, jak tak odważna parafraza mogła nie mieć nieco cierpkiego, dysonansowego smaku. Natomiast Scarlatti nie był motoryczną maszynką, jak zapewne potraktowałaby go większość innych jazzmanów. Corea wydobył z jego muzyki malarskość nie zaś klawesynowe zapętlenie pędzących bez tchu gęstych muzycznych faktur.

 

W drugiej części koncertu Corea namalował dwa portrety muzyczne osobom z publiczności. Zastanawiam się, czy Corea, będą jednym z najczęściej nagrywanych muzyków świata, pomyślał o wyrażeniu tego muzycznego portretowania na BluRay lub DVD. W każdym razie portrety były ogromnie realistyczne – można by odgadnąć po nich bezbłędnie wygląd, a zwłaszcza ekspresję portretowanych. Wprawdzie jeden z nich po koncercie stwierdził, że postrzega się zupełnie inaczej, choć cieszy się z przyczynienia się do tej małej kreacji, to ja jednak sądzę, że portreciści wiedzą o nas więcej niż my sami. Czasem dostrzegają to, co chcielibyśmy ukryć, albo i ukryliśmy z powodzeniem przed samymi sobą. Innym razem portrecista może uchwycić element naszej persony, który my sami w sobie odnajdziemy wiele lat po jego odkryciu.

 

Chick Corea zaprosił też dwie osoby z publiczności do wspólnego grania I wyszło świetnie, gdyż zgłosili się młodzi pianiści I jazzmani. Spodobała mi się skromność wielkiego jazzmana, który wobec osób improwizujących przy nim chętnie podejmował służebną rolę, dopowiadając coś lekko, bez dużej ilości dźwięków, pomagając rozwijać pomysł partnera.

 

W drugiej części koncertu zauroczyły mnie przede wszystkim inspiracje iberyjskie, między innymi jedna dedykowana Paco de Lucii, lub druga oparta na melodiach Concierto de Aranjuez Rodrigo. Chick Corea świadomie wrócił w swoich hiszpańskich improwizacjach do Andaluzji, do wpływów orientalnych. Słychać było w jego muzyce duende, głęboką znajomość literackiego ducha Hiszpanii, zobrazowaną jednak całkowicie jazzowo i amerykańsko.

 

Zastanowiła mnie natomiast wyzywająca wręcz prostota cyklu Album z dzieciństwa, którego zapowiedź fani powitali z ogromnym „hurrrrra!”. Na cykl można spojrzeć dwojako – z jednej strony proste repetytywne figuracje w lewej ręce połączone z bezkompleksową kantyleną ręki prawej i tak z utworu na utwór, z drugiej strony jednak był w tym jakiś wiążący całość cyklu w coś większego podskórny nastrój, ukryte napięcie, więc kto wie, może entuzjastyczni fani mieli rację?

 

Ja jednakże pozostałem przy odcieniach muzyki klasycznej. Corea skojarzył mi się tu z Lisztem, uwielbianym przeze mnie kompozytorem. Parafrazy Liszta są często arcydziełami, frapujący jest zaś ich stosunek do źródeł inspiracji. Liszt czasem u Schuberta czy Verdiego zmieniał kilka nutek w swojej transkrypcji, czasem zaś budował całe poematy na jednej pożyczonej frazie. Jednym razem przeplatał swoje i nie swoje, innym razem pokazywał temat inspiracji i budował na nim po jego wybrzmieniu. Coś podobnego było też w muzycznych podróżach Corei w stronę klasyki i wywarło to na mnie wielkie wrażenie.

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *