Chopin był genialnym kompozytorem, ale czy był dobrym pisarzem?

 

chopin 2

 

Wybitna pozycja Chopina wśród kompozytorów klasycznej muzyki cywilizacji euroamerykańskiej nie ulega kwestii. Mistrz z Żelazowej Woli stworzył swój własny styl muzyki fortepianowej, przypisany epoce romantyzmu, choć odrębny i wyjątkowy.

 

Oczywiście każdy wielki kompozytor ma swój styl. Nie można odebrać miana indywidualistów Mendelssohnowi czy Szubertowi, jednakże łatwo również zauważyć silne zakorzenienie ich stylistyki w dziełach Beethovena, uważanego za ojca romantyzmu (a de facto lwiej części stylistyki muzyki XIX i pierwszej połowy XX wieku). Chopin ma niewiele w sobie Beethovena, jego inspiracji można szukać w twórcach znacznie mniejszego niż on, czy Beethoven kalibru, wystarczy wymienić Fielda i jego nokturny. Z tymi drobnymi inspiracjami obszedł się Chopin bez sentymentu i stworzył estetykę zupełnie niezależną, jedyną w swoim rodzaju. Do tego stał się nowatorem, tworząc nowoczesne harmonie które znaleźć można później dopiero w dojrzałych dziełach Ryszarda Wagnera (do czego Wagner najpewniej doszedł zupełnie samodzielnie).

 

Tym niemniej zdziwiłem się słuchając w Radiowej Dwójce audycji o Skriabinie. Audycja wzięła się stąd, iż obecnie przypada setna rocznica śmierci Skriabina, kompozytora niezwykłego, łamiącego konwencje swojej epoki, uznawanego za hedonistę i satanistę. Skriabin z pewnością miał bardzo mistyczny stosunek do swojej muzyki, chcąc powiązać ją z barwami światła i zapachami, a także wznieść dla niej świątynię/salę koncertową w Indiach. Muzyka Skriabina jest bardzo trudna zarówno dla wykonawcy, jak i dla słuchacza. Sam mam szczęście mieć jedne z jej lepszych nagrań, czyli interpretacje Ogdona i Sofronickiego.

scriabin

O Skriabinie wspominam w tym miejscu dlatego, że wraz z Rachmaninowem (z którym zresztą był współuczniem w konserwatorium muzycznym) należeli oni do nielicznego grona rzeczywiście utalentowanych naśladowców estetyki chopinowskiej. Muzykę Rachmaninowa przez jakiś czas darzyłem pewną pogardą, gdyż nie mogłem zaakceptować tego, że w 1940 roku ktoś pisał tak, jak pisano w 1840 roku. Obecnie przestało mnie obchodzić to, czy ktoś był artystyczną awangardą, czy wręcz przeciwnie i cenię dzieła Rachmaninowa za ich wysoce nostalgiczny wyraz i pianistyczne piękno. Ta nostalgia miała dość oczywisty powód – Rachmaninow był arystokratą rosyjskim i po rewolucji bolszewickiej żył na wygnaniu w USA, uchodząc tam przede wszystkim za lwa klawiatury, którym zresztą był.

 

Skriabin był inny. W przeciwieństwie do Rachmaninowa należał do modernistycznej awangardy, nie bał się śmiałych eksperymentów, w których pomagała mu jego osobista religia i filozofia. Choć pewne nawiązania do języka Chopina są ewidentne w dziełach Skriabina ze wszystkich okresów jego życia, z programu dowiedziałem się, że Skriabin w pewnym momencie mocno odciął się od podziwianego przez siebie w młodości Chopina. Nie wiedziałem o tym wcześniej, w ogóle niewiele się zazwyczaj pisze i mówi o trudnym świecie dźwiękowym Skriabina, zatem zanotowałem ów fakt skrzętnie w mojej pamięci.

 

Jednakże redaktorzy Radiowej Dwójki na tym nie poprzestali. Przytoczyli uwagę Skriabina dotyczącą tego, iż Chopin miał genialny warsztat, ale nie miał nic wspólnego z filozofią twórczości, z uduchowieniem, z zadawaniem sobie pytań o rzeczywistość. I to Skriabinowi, przesadzającemu raczej w drugą stronę, przeszkodziło uznać w pełni geniusz podziwianego za szkolnych dni Chopina. Na tę opinię redaktorzy Dwójki wręcz się żachnęli, bo przecież „jak to możliwe, mamy przecież listy Chopina, które ukazują nam bardzo inteligentnego obserwatora życia”…

liszt-stamp-monaco-1986

Cóż, Chopin był tak genialny w swojej muzyce, że nie tylko polscy melomani mają ochotę czynić wspaniałym wszystko, czego Chopin się tknął. Jednakże w listach Chopina nie ma prawie nic o dziełach innych, mu współczesnych artystów, których polski kompozytor bardzo często widywał – zarówno Liszta, jak i Delacroix, czy jego wieloletnią kochankę, George Sand. Oraz wielu, wielu innych. O ile Liszt i Schuman angażowali się w promowanie wybitnych dzieł Polaka, o tyle on o ich sztuce nie wspomniał nawet słowem. W trakcie koncertów celowo nie grał Liszta, tylko słabszych kompozytorów (jeśli nie grał siebie), co można wyjaśnić chyba tylko i wyłącznie zawiścią o konkurencję. Liszt i Schumann grywali za to Chopina chętnie i przedstawiali jego dzieła wpływowym ludziom. Odwzajemniona miłość do George Sand była głównym okresem w życiu Chopina, to wtedy powstała większość jego dzieł i dzieła najwybitniejsze. Jednakże w swoich listach do przyjaciół i rodziny ani razu Chopin nie wspomniał o powieści ukochanej. Wzmianka pojawiła się dopiero wtedy, gdy Sand i Chopin zerwali z uwagi na to, że oboje byli mocno zaangażowani w wychowanie dzieci Sand z jej niefunkcjonującego małżeństwa. Rozwścieczona Sand napisała wtedy powieść – paszkwil, której główni bohaterowie ilustrowali związek Chopina i Sand z wypaczonej gniewem i żalem perspektywy. Być może jednak, gdyby po zerwaniu z Sand Chopin pożył jeszcze choć kilka lat, kochankowie wróciliby do siebie. Ja sądzę że tak, gdyż towarzystwo Sand i jej wiejski dom w Nohant sprzyjały twórczym mocom geniusza z Polski.

sand

O swojej twórczości Chopin też nic w listach do przyjaciół i rodziny nie pisał. A część z jego przyjaciół to też byli artyści, więc taki temat z pewnością by ich nie zanudził. Nie pisał też Chopin prawie nic (może dwa – trzy zdawkowe zdania w całej zachowanej puli listów) o mistrzach przeszłości, nie będących jego potencjalnymi rywalami tak jak Liszt. A jak już pisał, były to opinie skrajnie zdawkowe i powierzchowne, nie mówiące zupełnie nic. Ktoś tam śpiewał ładnie Rossiniego – tyle o Włochu, który stanowił inspirację dla melodyki niektórych chopinowskich utworów.

 

W piśmiennictwie Chopina nie ma też wiele opisów wrażeń, krajobrazów, nastrojów. Jest tylko proza życia, skrajnie zdawkowa. „Ktoś mi coś przyniósł, ktoś mi coś odniósł, B się śmiał przy stole, a ja się nie śmiałem, kiedy przyjedziesz, fajnie, że przyjechałeś…”. Dopiero w ostatnich listach, pisanych tuż przed śmiercią, pojawia się kilka zdań na temat Szkocji. Też prawie nic w nich nie ma, ale wykraczają trochę poza stwierdzenie typu: „zmoczył mnie deszcz”.

 

Jestem przekonany, że wielbiciele prozy listów Chopina są po prostu wielbicielami jego muzyki, przekładającymi ten podziw na wszystko, czego Chopin się tknął. Gdyby te same listy pisał ktoś bez talentu w innej dziedzinie ludzkiej aktywności, nikt by na owe „dzieła” nie zwrócił uwagi. Są bowiem prozaiczne, przyziemne i dość egotyczne, bo jak choćby można być 10 lat z pisarką i nawet nie beknąć dwóch zdań o jakiejś jej książce? Jak można mieć oddanego, życzliwego przyjaciela Liszta i nawet słowem nie wspomnieć o jego kompozycjach? Jak można niemal codziennie widywać Delacroix i nie mruknąć nic o malarstwie?

 

Liszt napisał książkę o Chopinie. Oczywiście Chopin nie musiał pisać książek o innych muzykach, ale dlaczego nie napisał o sztuce innych artystów choć dwóch zdań swoim przyjaciołom i rodzinie? Dlaczego nie opisywał żadnych swoich inspiracji, przemyśleń, przygód wyższego rzędu niż otrzymywanie paczek etc.?

 

Oczywiście zdarzali się wielcy muzycy, którzy raczej nie mieli nic do powiedzenia werbalnie. Taki w pewnym stopniu był Mozart, całkowity brak umiejętności wypowiedzi wręcz bawił współczesnych Brucknera. Muzyk nie musi mieć poetyckich wrażeń, nie musi zgrabnie się wysławiać, może myśleć po prostu muzyką, bez słów. Sądzę, że Mozart, Bruckner i Chopin tak właśnie myśleli, dźwiękami a nie słowami. W dźwiękach byli genialni, w słowach nieporadni, może nawet upośledzeni. Tu dodam na wszelki wypadek, że nie stawiam Brucknera na tym samym olimpijskim podium co Chopina i Mozarta, to byłaby przesada, choć muzyka Brucknera jest znakomita i warta słuchania. Choć uprzedzam, że osoba nie przyzwyczajona do muzyki klasycznej raczej jej nie zniesie zbyt dobrze,  jest niezwykle wprost monumentalna i dość obsesyjna.

bruckner

Wróćmy jednak do Skriabina i redaktorów z Dwójki. Ja rozumiem rozczarowanie Skriabina. Dla kompozytora opierającego na muzyce całą wielką, barwną filozofię, listy Chopina musiały się jawić jak jakiś koszmar. Co przy tych wszystkich wielkich, wstrząsająco pięknych mazurkach, balladach, preludiach mają znaczyć te zapiski osoby ślepej na innych twórców, na pytania wobec świata, na zachwyt naturą? Choć w sumie nie można powiedzieć, że ślepej… Raczej osoby niemej, bo przecież bez wielkiej wrażliwości Chopin nie byłby w stanie tworzyć, cóż dopiero TAK tworzyć…

 

Zamiast czynić relikwiami listy o bardzo średniej wartości (nawet biograf Chopina może poczuć się źle z tymi listami, bo przecież biografia nie może opierać się tylko na tym, że ktoś jadł obiad, czy dostał paczkę), należy się zastanowić, jak to jest myśleć muzyką? Jak to jest nie nazywać swoich wrażeń, myśli, odkryć, ale je tylko i wyłącznie „udźwięczniać”…?

Ps.: Właśnie się zaczął Konkurs Chopinowski, a okazja to niezwykła, bo przypada on raz na 5 lat. Tu jest jego strona, na której możemy już oglądać początek eliminacji. Na stronie są też do pobrania aplikacje na Android i iOS

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Zastanawiam się czy przypisywanie lubianym przez siebie postacią, wybitności w innych dziedzinach, niż swoja własna, nie jest jakąś polską cechą narodową. Taki najbardziej jaskrawy przykład to Jan Paweł II, zdaniem wielu: wybitny nie tylko duchowny, ale i poeta, dramaturg, filozof, pedagog, teolog, narciarz, bramkarz, kajakarz, dyplomata, polityk i tylko jeden nieistniejący bóg wie kto jeszcze.

    1. Wychodzi na to, że tak. Że genialny kompozytor musi być świetny we wszystkim. Polacy mają skłonność do tworzenia swoistej hagiografii wybitnych rodaków.

        1. Nie można oceniać wielkości kompozytora tylko po tym, że imał się różnych składów instrumentalnych. Oczywiście – wszystkie dzieła Chopina opierają się na fortepianie, a z 90% to są utwory na fortepian solo. Ale wyjątkowo dojrzały język i doskonałość poszczególnych kompozycji skłaniają mnie do tego, aby umieścić Chopina wśród największych. Wielu kompozytorów pisało na wszystkie możliwe instrumenty, muzykę solową i symfoniczną, a także chóralną, mimo to nie osiągnęli poziomu Chopina. Mendelssohn jest obecnie trochę niedoceniany, ja go bardzo lubię, znam większość jego utworów, w tym na przykład muzykę organową, oratoria, muzykę kameralną, pieśni (rzeczy nie takie łatwe do usłyszenia). Tym niemniej uważam, że Mendelssohn nie był aż tak oryginalny i doskonały w swoich kompozycjach, jak Chopin w swoich największych dziełach. Chopin to ścisła czołówka – doskonałością osiągnął poziom Bacha, Haendla, Beethovena, Monteverdiego, Wagnera, Palestriny, Strawińskiego, Rameau, Mozarta, krótko mówiąc – tych absolutnie największych.

          1. Tu się calkowicie nie zgadzam. Mendelssohn umiał komponować jak Chopin weźmy choćby wspaniałą Jagdlied na fortepian a Chopin nigdy by nie dal rady skomponować Np symfonii szkockiej czy włoskiej nie mówiąc już o snie nocy letniej. Poza polską nikt nie stawia Ch ponad M. Chopin byl wirtuozem jak Paganini w życiu jednak kompozytorem tej miary co Bach, Haendel, Rameau Mozart czy Mendelssohn

          2. Moim zdaniem większość ludzi na świecie, zainteresowanych w temacie, stawia Chopina ponad Mendelssohnem. Pisałeś książkę o Chinach i Japonii, zwróć uwagę na ogromną popularność Chopina u nich, co świadczy o uniwersalizmie tej muzyki. Chopin całkowicie przewyższał Paganiniego, to jest opinia oderwana od rzetelnej oceny materii dźwiękowej. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, ale zdanie „poza Polską nikt nie stawia Chopina ponad Mendelssohnem” łatwo zweryfikować, choćby za pomocą sieci.

          3. Mendelssohn, podobnie jak Chopin, nie skomponował żadnej opery. Sen nocy letniej bywa wykonywany jako balet, podobnie Giselle oparta na muzyce Chopina. Dwa koncerty fortepianowe Chopina są popularniejsze i częściej wykonywane od koncertów Mendelssohna. Mendelssohn skomponował całkiem pokaźną ilość koncertów, ale bardzo popularny jest tylko jego skrzypcowy koncert. Popularnych koncertów skrzypcowych jest mniej niż fortepianowych. To w sumie kilkanaście dzieł – Beethoven, Brahms, Czajkowski, Bruch, Mendelssohn, Mozart, Szostakowicz, Sibelius, Berg, Prokofiew. Popularnych koncertów fortepianowych jest znacznie więcej. Sam Mozart skomponował ich kilkadziesiąt, a popularnych kilkanaście. Do tego masz pięć Beethovena, dwa Brahmsa, dwa Liszta, Czajkowskiego, Haydna, Griega, Saint Saensa, Prokofiewa, Szostakowicza, Rachmaninowa, Schumanna, oczywiście Chopina. A mimo to koncerty Chopina są częściej grywane niż koncerty Mendelssohna. Uważam, że są słabsze od chopinowskich, ale słaba grywalność koncertów Mendelssohna poza skrzypcowym jest niesprawiedliwa. Jednocześnie koncerty Chopina pochodzą z wczesnego okresu jego twórczości i nie są aż tak znakomite jak jego największe utwory, choć są znakomite. Z koncertów fortepianowych najbardziej cenię czwarty i piąty Beethovena. Oczywiście koncertów klawesynowych (JS BACH) nie wliczam w poczet koncertów fortepianowych, choć gra się je i na fortepianie. Ale i tak 4 i 5 Beethovena cenię najbardziej, podobnie jak uważam jedyny koncert skrzypcowy Beethovena za dzieło nie do pobicia!

          4. Muzyka klasyczna i sztuka w ogóle, to nie jest zupełna wolna amerykanka, istnieje coś takiego jak analiza przetworzeń muzycznych, jakości prowadzenia melodii, tematów etc. Masz prawo do swoich sądów, ale równie dobrze mógłbyś napisać, że katedra Notre Dame w Paryżu jest na poziomie budownictwa mieszczańskiego w Toruniu z XIV wieku. Schumann na przykład, którego bardzo lubię i którego znam nie tylko z utworów fortepianowych (on rzeczywiście, w przeciwieństwie do Mendelssohna, próbował swoich sił w operze), ma bardzo częsty brak spójności w swoich utworach, brak logiki przebiegu utworów etc. Chopin właśnie to ma. Również u Szuberta, w dziełach fortepianowych, zdarzają się elementy zupełnie pozbawione znaczenia, co w 70% utworów Chopina nie ma miejsca. Wczesny Liszt to rzeczywiście czasami wirtuozeria dla wirtuozerii, późne dzieła pianistyczne Liszta są równie dobre jak te Chopina, czyli absolutnie genialne i wcale nie wirtuozowskie. Dzieła na fortepian solo Brahmsa są świetne i niedoceniane, ale nie dorównują najlepszym utworom Liszta i Chopina. Jeśli miałbym wymienić mistrzów niemieckiego romantyzmu komponujących równie dobrze jak Chopin, to nie licząc Beethovena, który był romantykiem podobnie jak Goethe, czyli niejako z nadania innych, to byliby to Szubert w pieśniach, Wagner w operach dojrzałego okresu, Brahms w koncertach i muzyce kameralnej, Schumann w części symfonii, Liszt w dziełach organowych i późnych utworach na fortepian solo , Mendelssohn w Śnie nocy letniej i być może kilku dziełach kameralnych (5% twórczości Mendelssohna). Jeśli chodzi o symfonie, to Chopin ich nie pisał, ale żadne tego typu utwory romantyków nie dorównują symfoniom Beethovena, Mozarta czy Haydna. Część symfonii Mendelssohna jest uznawana za jego utwory mniej dojrzałe, ale Włoska i Szkocka ustępują, moim zdaniem, symfoniom Schumanna, Brahmsa, poematom symfonicznym Liszta, późnym symfoniom Dworaka i Czajkowskiego, najlepszym symfoniom Brucknera (na przykład Dziewiątej). Chopin oczywiście nie pisał symfonii ani poematów symfonicznych, ani nawet uwertur.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *