Czy pokój na Bliskim Wschodzie jest kiedykolwiek możliwy?

Jak to już bywa z Opinią Publiczną, nie mam żadnego zdania. Zaobserwowałam natomiast ostatnio ciekawe komentarze dotyczące tytułowej kwestii. Nie zabrakło w nich emocji, ale te emocje pominę, gdyż nie są mi do niczego potrzebne. Dla mnie liczą się tylko opinie. Żywię się nimi. A wnioski wyciągnijcie sami…

Temat Bliskiego Wschodu przywołała inna debata, dotycząca Mein Kampf i końca zakazu na to dzieło w Niemczech. Mnie jednak tym razem interesuje pojawiający się przy okazji tego tematu wątek dotyczący Izraela i Palestyny.

Piotr Napierała w jednym ze swoich artykułów zwrócił uwagę na nadmierne, jego zdaniem, zainteresowanie Izraelem u redaktora Listów z naszego sadu, Andrzeja Koraszewskiego. Uznał też, że brak zaangażowania w pomoc Izraelowi ze strony europejskiej nie wynika z antysemityzmu, lecz ze zmęczenia konfliktem i z chęci zamknięcia tego tematu za wszelką cenę. Piotr Napierała przedstawił tezę, iż bez względu na ustępstwa lub brak ustępstw wobec Palestyńczyków ze strony Izraela, naciski (również na tle siłowym i terrorystycznym) ze strony arabskich sąsiadów nadal będą miały miejsce. Piotr wymienił dwie drogi, raczej niemożliwe w realizacji – budowanie państwa żydowskiego w innym miejscu świata, lub próbę kolonizacji państw arabskich. Do żadnej z tych rzeczy nie ma, jak zauważył Piotr, woli politycznej, ani przyzwolenia opinii publicznej (mojej kuzynki, nawiasem mówiąc).

Andrzej Koraszewski odpisał:

[…] Izrael to kraik wielkości połowy województwa wielkopolskiego, w tym kraiku amerykański Sekretarz Stanu był w ubiegłym roku wiele razy częściej niż w jakimkolwiek innym, Rada Bezpieczeństwa ONZ w ubiegłym roku poświęciła czas „Palestynie” 17 razy, Syrii, w której w tym czasie zabito ponad 75 tysięcy osób – 13 razy, Irakowi, gdzie ma miejsce systematyczne ludobójstwo 5 razy, Rosji, która zagarnęła Krym i jest w trakcie anektowania dalszych terytoriów Ukrainy – 0. […] To nie Koraszewski robi z Izraela pępek świata, to świat odwraca oczy od wszystkiego innego i zajmuje się niemal wyłącznie Izraelem. […]

 

Jacek Tabisz zwrócił się do Andrzeja Koraszewskiego popierając pytanie Piotra:

[…] Piotr w swoich artykułach zadał bardzo ważne pytanie – co należy zrobić, aby zapewnić rzeczywiste bezpieczeństwo mieszkańcom Izraela. Stwierdził, że rekolonizacja państw arabskich jest niewykonalna z uwagi na opinię publiczną i osłabienie na innych frontach państwa, które podjęłoby się takiej próby. Zauważył, że bez względu na próby rozwiązania konfliktu agresja ze strony islamistów będzie trwała nadal. Izrael cały czas będzie zagrożony i będą ginąć ludzie. Więc co zrobić? […]

Jednocześnie Jacek Tabisz poparł też perspektywę o której wspomniał Andrzej Koraszewski:

Ja się zgadzam – to jest dziwaczne, że wielu studentów organizuje akcje typu „wyzwolić Palestynę”, a nie „skończyć z czystkami wyznaniowymi w Pakistanie”, czy „nie ucinać rąk złodziejom w Arabii Saudyjskiej”. Zgadzam się z Tobą Andrzeju, że za nadmierną uwagą części Zachodniej inteligencji stoi antysemityzm.

 

Piotr Napierała odniósł się do Andrzeja, nadal przypisując mu zbyt mocne kładzenie nacisku na Izrael:

Dlaczego nie broni pan np. muzułmanów przesladowanych w Birmie, albo hinduistów w Pakistanie? Bo pana obchodzi tylko 7 mln Judejczyków. […] Po wstąpieniu do NATO Turcja i Grecja wymieniły się 5 mln mieszkańców, jak Bibi N się nie dogada z islamistami, najlepszym wyjściem będzie przenieść wioskę i wreszcie będzie spokój. […] Nie odpowiedział Pan na pytanie co ma Zachód robić; kolonizować Bliski Wschód, czy nie? […] Andrzej boi się wzrastającego antysemityzmu. Ja też. Uważa, że świat za bardzo się czepia Izraela. Ja też. On nie ma pomysłu jak rozwiązać sprawę zagrożenia Izraela przez islam. Ja mam nawet dwa  […]

 

Do rozmowy włączyła się Małgorzata Koraszewska, również redaktorka Listów z naszego sadu, podejmując próbę odpowiedzi na pytanie Piotra.

Problem: co zrobić z Izraelem. Przede wszystkim, to zostawić w spokoju. Wycofać stamtąd na stałe stacjonowanych ponad 800 zagranicznych dziennikarzy (100 dodatkowych dojechało na wybory). Żaden inny kraj na świecie nie jest tak oglądany przez lupę. Wycofać setki finansowanych z Zachodu NGO, które – jeśli nie widać żadnych zbrodni izraelskich, to je wymyślą, bo inaczej przestaną dostawać pieniądze. Przestać nagradzać terrorystów. Przestać nieustannie omawiać Izrael w ONZ. Zlikwidować UNRWA i przeznaczyć te pieniądze na osiedlenie tych nieszczęsnych ludzi tam, gdzie się urodzili i oni, i ich rodzice (choć może nie wszyscy dziadkowie). Chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości, że gdyby Niemcy wygnani po II wojnie byli trzymani do dziś w obozach dla uchodźców, a politycy, media, przywódcy religijni i świeccy nieustannie mówiliby o ciężkiej doli tych wygnanych i o polskim okupancie, to nasza granica zachodnia przypominałaby granice izraelskie. To samo dotyczy Cypru – Grecy cypryjscy wcale nie pogodzili się z wygnaniem i utratą połowy swojej wyspy, ale jakoś nikt ich nie popiera i zwyczajnie nie mają szans przeciwko silniejszej Turcji. Takie samo zrozumienie jest możliwe na Bliskim Wschodzie. Gdyby Palestyńczycy, Liga Arabska itd. nie mieli wsparcia całego świata i nadziei, że da się ten Izrael wykończyć, dawny byłoby po konflikcie. A jeśli nie byłoby – to Izrael ma silną armię i potrafi się obronić. Izrael jest tam, gdzie jest, i żadne zachodnie marzenia o przeniesieniu go w inne miejsce (co wydatnie zwiększa agresję arabską) tu nie pomogą. Problemem jest, że ludzie Zachodu nie akceptują, iż czegoś nie da się rozwiązać. Ano, konfliktu arabsko-izraelskiego nie da się rozwiązać. Może jeszcze przez 50 lat, a może przez 200. Kiedyś, w przyszłości się da, kiedy coraz więcej Palestyńczyków i Arabów zrozumie, że Izraela nie zgniotą, a życie ma do zaoferowania coś więcej niż nienawiść do Żydów. Już jest takich całkiem sporo i wielu z nich publikujemy w „Listach”.  „Pomoc” Zachodu przedłuża cierpienia i Palestyńczyków, i Izraelczyków.

Piotr Napierała odniósł się do wpisu Małgorzaty w ten oto sposób.

To fikcja. Tu problemem nie jest Zachód. Bo Zachód chce tylko spokoju i próbuje zrozumieć. Arabowie zawsze będą próbowali
można ostatecznie tylko neokolonizowac lub przenieść te 6-7 mln. Większa by była chyba wola przeniesienia niż neokolonializacji.

Do wpisu Małgorzaty odniósł się także Heisenberg, poruszając między innymi nowy wątek wzrostu technologicznego państw muzułmańskich. Opinia Publiczna musi przyznać, że od wozów z wołami do ruchu samochodowego wzrost w XXI wieku idzie szybko, gdy jednak się jest już rozwiniętym, ciężko jakoś rewolucyjnie wyprzedzić inne państwa rozwinięte.

 

Zastanawiajace tak w ogole, bo przeciez konflikt „arabsko-izraelski” ( powinnismy mowic, ze raczej muzulmansko ) nie jest obecnie najwazniejszym konfliktem na Bliskim Wschodzie, a wrecz jest na marginesie.

” Kiedyś, w przyszłości się da, kiedy coraz więcej Palestyńczyków i Arabów zrozumie, że Izraela nie zgniotą”

No wlasnie, w Izraelu demograficznie ida w gore, z roku na rok coraz wiecej muzulmanow ekstremistow – ostatnio dzialaczy Panstwa Islamskiego. Izrael to malutkie panstwo, technologicznie muzulmanie dookola ida w gore. Czy aby na pewno nie zgniota tego Izraela? Nie mozemy przewidziec przyszlosci. Lepiej jest to po prostu obserwowac, a do pokoju to zachod niekoniecznie sie przyczynil, ludzie pokroju Kaddafiego, Assada, Sisiego sa nam tam potrzebni, a zachod ich nie chce. Kaddafiego juz nie ma i widzimy czym to sie skonczylo. Assad stracil kontrole nad polowa panstwa i widzimy czym to sie skonczylo – Panstwem Islamskim.

Jako Opinia Publiczna jak zwykle czekam na dalsze głosy w tej sprawie i śledzę uważnie każdy z nich. To zawsze mnie wzmacnia…

Po kilkunastu godzinach stwierdzam, że dyskusja toczy się dalej w najlepsze, ale aby moje obserwacje były strawne dla osoby, która wejdzie tu po latach, przygotowałam ostatnią turę odpowiedzi, mając nadzieję, że moi czytelnicy coś na tym skorzystają.

Małgorzata Koraszewska odpowiedziała na ostatnie uwagi Piotra:

[…] Kiedyś można było równie zasadnie powiedzieć „Niemcy zawsze będą próbowali”. Poza tym przy niechęci świata i agresjach arabskich Izrael przetrwał już 67 lat i życzyłabym wielu krajom takiego rozwoju ekonomicznego, społecznego i kulturalnego, jakiego dokonał: przy wojnach, przy nieustannym zagrożeniu, przy przyjęciu uchodźców ocalonych po Holocauście z Europy i wygnanych z krajów arabskich. Bez „neokolonizacji” i bez przenoszenia milionów na inne miejsce na globie. A na jakie miejsce? I kogo? Czy także Bahajów, prześladowanych w świecie arabskim, których tysiące uciekło do Izraela? Czy całą wioskę beduińską All Naim, gdzie 77% głosowało wczoraj na Likud? Czy chrześcijan, którzy na całym Bliskim Wschodzie tylko w Izraelu są równymi obywatelami i nie są prześladowani? Proszę zauważyć, że krew lała się w Izraelu za każdym razem, kiedy Zachód wymuszał „proces pokojowy”. To Zachód wymusił wycofanie się Izraela z Gazy. To Zachód wymusił dopuszczenie Hamasu do udziału w wyborach. To Zachód nie dopuszcza do rozgromienia Hamasu. To Zachód dopuścił do gigantycznego wzrostu siły Hezbollahu. Jeśli tylko Europa i USA (za prezydenta Obamy) „odpuszczą sobie” dalsze wtrącanie się, wytrwają jeszcze wiele dziesięcioleci. A może w tym czasie coś się jednak zmieni w krajach arabskich. Słyszałam już wypowiedzi wielu Syryjczyków: uczono nas od dziecka, że Izrael jest naszym wrogiem, a Assad przyjacielem i obrońcą. Teraz Assad nas zabija, a Izrael leczy naszych rannych. Okłamywano nas”.

Piotr Napierała odniósł się do powyższej wypowiedzi Małgorzaty krótko.

Zachód nie dopuszcza? A atak na Liban to co? Wątpię by islamiści kiedykolwiek zmądrzeli. Lepsza kolonizacja lub pakowanie waliz

Do wypowiedzi Piotra i Małgorzaty odniósł się też Jacek Tabisz:

Andrzej i Małgosia mają moim zdanie rację, że pomysł szukania innej żydowskiej ojczyzny jest nierealny. W Izraelu mają Żydzi mandat historyczny. Nawet, gdyby jakimś cudem ktoś chciał oddać im kawałek USA, czy Australii, to bazując na własnej historii Żydzi mogą się obawiać, że kilkadziesiąt lat później nastąpiłaby rewizja takiej hipotetycznej hojności zakończona nowymi pogromami.

Gdy Opinia Publiczna ma zawroty głowy, jest to spektakularne zjawisko, bo mamy wiele głów… Czy arabscy sąsiedzi Izraela sami z siebie zmądrzeją? Czy, jeśli nie, Izrael utrzyma nad nimi przewagę technologiczną? Czy Zachód miałby szansę na zostawienie Izraela i jego sąsiadów w spokoju i czy ten spokój poprawiłby sytuację? Nie wiemy, ale widzimy że wielu, może nawet podejrzanie wielu ludzi się nad Izraelem i Palestyną zastanawia. Mamy zatem nadzieję, że nasz nieskory do wyciągania wniosków przegląd na coś się przyda moim licznym siostrom i kuzynkom, czyli Opiniom Publicznym mieszkającym w wielu miejscach planety Ziemia.

O autorze wpisu:

Celem Opinii Publicznej jest przedstawianie co jakiś czas najciekawszych debat toczących się w komentarzach na RacjonalistaTV. Opinia Publiczna ma przy okazji nadzieję, że coraz więcej osób zechce się włączyć w te ciekawe dyskusje. Tak poza tym, Opinia Publiczna nie pokazuje swej twarzy, ani nie udziela wywiadów. Jak powiada: "Jestem dość anonimowa, i bezstronna, bo złożona z wielu stron i twarzy..."/

  1. Zastanawiajace tak w ogole, bo przeciez konflikt „arabsko-izraelski” ( powinnismy mowic, ze raczej muzulmansko )

    ” Kiedyś, w przyszłości się da, kiedy coraz więcej Palestyńczyków i Arabów zrozumie, że Izraela nie zgniotą”

    No wlasnie, w Izraelu demograficznie ida w gore, z roku na rok coraz wiecej muzulmanow ekstremistow – ostatnio dzialaczy Panstwa Islamskiego. Izrael to malutkie panstwo, technologicznie muzulmanie dookola ida w gore. Czy aby na pewno nie zgniota tego Izraela? Nie mozemy przewidziec przyszlosci. Lepiej jest to po prostu obserwowac, a do pokoju to zachod niekoniecznie sie przyczynil, ludzie pokroju Kaddafiego, Assada, Sisiego sa nam tam potrzebni, a zachod ich nie chce. Kaddafiego juz nie ma i widzimy czym to sie skonczylo. Assad stracil kontrole nad polowa panstwa i widzimy czym to sie skonczylo – Panstwem Islamskim.

    1. Zastanawiajace tak w ogole, bo przeciez konflikt „arabsko-izraelski” ( powinnismy mowic, ze raczej muzulmansko ) nie jest obecnie najwazniejszym konfliktem na Bliskim Wschodzie, a wrecz jest na marginesie.

      1. „czy „nie ucinać rąk złodziejom w Arabii Saudyjskiej”” Panie Jacku, nie wiem dlaczego ucinanie rak zlodziejom ma byc takie straszne. Co prawda jest to nieefektywne i ekonomicznie, ale dla mnie chyba gorsze sa kary za apostazje, nawolywania wielkiego muftiego do wyburzenia wszystkich kosicolow na polwyspie, traktowanie kobiet, nowoczesne niewolnictwo i takie rozne bzdury. Chociaz zamysl oczywiscie rozumiem, ale przyklad strasznie w stylu lewackim, na przyszlosc lepsze byloby cos w stylu tego co wymienilem.

  2. Moja odpowiedz Małgorzacie Koraszewskiej: „…To fikcja. Tu problemem nie jest zachod. Bo zachód chce tylko spokoju i próbuj zrozumieć. Arabowie zawsze będą próbowali
    można ostatecznie tylko neokolonizowac lub przenieść te 6-7 mln…”

  3. Podejrzewam, że ma Pan rację i „świat” byłby chętny do przenoszenia tych Żydów (oczywiście zostawiając Bahajów, chrześcijan, Arabów izraelskich, a także potomków uchodźców wietnamskich na pastwę Hamasu i Fatahu). Tak w końcu świat robił przez dwa tysiące lat: tu wyganiając Żydów z danego terytorium (tak w Europie, jak na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej), tam znowu mordując ich na najrozmaitsze sposoby. Było to łatwe i przyjemne, bo Żydzi nie mieli państwa ani armii, która by ich broniła. W którymś ze swoich komentarzy wspomniał pan, że powinni „pakować walizki”. Ostatni raz o pakowaniu walizek przez Żydów słyszałam w 1968 r., kiedy to niezmiernie popularny był w Polsce dwuwiersz „Koniec wasz bliski, pakujcie walizki”. Tylko że wtedy chciano, by razem z tymi walizkami Żydzi wynieśli się do Izraela, a dzisiaj Pan chce, by się z tego Izraela wynieśli. Jest tylko jeden poważny szkopuł: tym razem, po raz pierwszy od dwóch tysięcy lat, Żydzi mają w tej sprawie coś do powiedzenia: mają własne państwo i mają armię, która zupełnie nieźle tego państwa broni.

  4. Żydzi nawet w Ameryce nie będą bezpieczni, nie w przyszłości. Islam dosięgnie amerykańskiego kontynentu, o to się nie martwię, może powinno wybrać się do Żydowskiego Obwodu Autonomicznego, albo do pobliskich … Chin.

      1. Chodzi mi o to, że islam dotrze do Ameryki Północnej i będzie tak samo jak w Europie, bo na razie jakiś islam tam jest, ale mało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *