Głębokie, kameralne światy

Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu odwiedził znakomity Meccore String Quartet w składzie: Jarosław Nadrzycki – skrzypce, Wojciech Koprowski – skrzypce, Michał Bryła – altówka, Karol Marianowski – wiolonczela. Było to w czwartek, 27 kwietnia 2017 roku, w momencie kiedy nabierająca rozpędu wiosna znów zatrzymała się w szarych deszczowych godzinach.

 

 

Nie zdziwiłem się zatem, że muzycy zmienili trochę program i zaczęli od końca, czyli od Claude'a Debussiego (1862–1918) i jego Kwartetu  smyczkowego g-moll op. 10. Dzieło to muzyczny impresjonista stworzył rok przed orkiestrowym Popołudniem Fauna, które ostatecznie przyniosło mu zasłużoną sławę. Mówiąc o muzyce Debussiego jako o muzycznym impresjonizmie narażamy się czasem na gwałtowny spór z innymi miłośnikami muzyki. Nie ma tu bowiem żadnego bezpośredniego przełożenia. Debussy zafascynował się muzyką gamelanową z Indonezji, która wprowadziła go w świat niezwykłych rytmów i skal modalnych, które dekady później w muzyce francuskiej rozwijał wspaniale Messiaen.  Tu zatem można by łatwiej znaleźć analogię z secesją, która też zapatrzyła się w egzotykę i w inny sposób budowania tektoniki obrazu. Z kolei tytuły niektórych dzieł Debussiego nawiązują do mitologii, albo do żywiołów natury, ale raczej w sposób symbolistyczny. Zatem mielibyśmy tu analogię z symbolizmem w malarstwie. Mimo to ulotność muzyki Debussiego i jej zmienne ciągle stany, przypominające falowanie morskich fal lub podmuchy wiatru (co też odnajdujemy w tytułach jego dzieł) przypominają studia impresjonistów nad naturą, nad tym co jest i co jest ciągle zmienne. Zaś modalność i koloryzm kompozycji francuskiego mistrza zapewniają jego dziełom niezwykłą świeżość, która była też celem impresjonistów, którzy dokładali wszelkich starań, aby ich obrazy zawierały żywe, dzienne światło.

 

 

Meccore String Quartet zagrał ten wspaniały utwór niesamowicie. Byłem pod ogromnym wrażeniem precyzji, ekspresji i wysmakowanej barwności odczytania muzyki Debussiego. Słychać też było jakby przestrzenność tej kompozycji – dźwięki tworzyły rzeczywiste pejzaże, pojawiając się w pozornej dali lub na pierwszym planie. Było to bez wątpienia jedno z najlepszych wykonań tego utworu, jakie słyszałem.

Jeśli chodzi o nastrój tego wykonania, nie był to Debussy tęskny i nostalgiczny, co często się zdarza. Był tajemniczy, tak jak trzeba, ale ta tajemnica utkwiła w pełnych żywych barw gęstwinach. Dzięki kwartetowi Meccore Debussy zbliżył się jeszcze bardziej do impresjonistycznego malarstwa niż większości innych wykonań.

Następnym utworem był I Kwartet smyczkowy „Métamorphoses nocturnes” Györgiego Ligetiego (1923–2006). Podobnie jak w przypadku Debussiego, był to dla węgierskiego geniusza utwór wczesny, należący do okresu, gdy działał on (albo próbował działać) w swoich ojczystych Węgrzech. Oczywiście socrealistyczne nakazy wobec kompozytorów nie pozwalały rozwinąć skrzydeł śmiałej indywidualności Ligetiego.  Tym niemniej słychać już było w tym należącym do jego „stylistycznej prehistorii” dziele elementy charakterystyczne dla jego dojrzałego stylu – skłonność do śmiałych eksperymentów i zaskakującą mechaniczność kontrastującą z czystym liryzmem. W imię tej mechaniczności Ligeti konstruował zresztą wygrywające niepokojącą i nieco wręcz groźną muzykę pianole. To połączenie inżynieryjnej nowoczesności z poetyckim zapatrzeniem się w rzeczywistość przywodzi mi nieodparcie najlepsze dzieła Stanisława Lema, futurysty i racjonalisty, ale jednak na swój sposób romantyka. Nic dziwnego, że muzyka Ligetiegio pojawiła się także w sławnej Odysei Kosmicznej 2001.

 

 

W dziele Ligetiego dało się też odczuć silny wpływ Bartoka (co zresztą nie podobało się ówczesnym komunistycznym cenzorom węgierskiej kultury). W tym echu Bartoka zmieściły się też specyficznie odczuwane inspiracje niezwykłą ludową muzyką Węgrów, a także bardzo daleki ślad inspiracji Debussim, co stworzyło ciekawy estetyczny most pomiędzy jednym i drugim dziełem zaprezentowanym w pierwszej połowie koncertu.

Wykonanie kwartetu Meccore było równie świetne jak w przypadku Debussiego, choć oczywiście inne stylistycznie i wyrazowo. Urzekł mnie bez reszty pełen pasji witalizm tej interpretacji, a momentami jej celowa brutalność. To ogromne napięcie muzycy uzyskali bardzo wyrafinowanymi środkami – wielką wzajemną precyzją i bardzo staranną rytmiką. Ja sam zaś zadumałem się nad tym, jak ogromne wrażenie wywiera na mnie wszystko, co stworzył Ligeti, jeśli jest dobrze wykonane. To był bez wątpienia jeden z największych kompozytorów drugiej połowy XX wieku.

Po przerwie przenieśliśmy się do świata bardzo późnego romantyzmu, czyli do muzyki Jeana Sibeliusa (1865–1957). Artyści wykonali jego Kwartet smyczkowy d-moll op. 56 „Voces intimae”. Sibelius stał się sławny dzięki potężnym dziełom symfonicznym. Kameralistyka była u niego zdecydowanie w cieniu masywnych symfonii czy poematów symfonicznych. Również jego kwartet szybko przemienił się w potężną, epicką opowieść snutą potężnym brzmieniem, tak że co chwilę musiałem sprawdzać, czy członkowie Meccore String Quartet nie przywołali przypadkiem ze stu kolegów z jakiejś orkiestry symfonicznej.

Choć wytyka się do dziś Sibeliusowi ogromne zapóźnienie stylistyczne, jak zwykle byłem urzeczony bogatą i mimo wszystko bardzo oryginalną wyobraźnią kompozytora. Mimo sporej dozy liryzmu i intymności Sibelius nie zrezygnował w swoim dziele z epickiego mroku i niezwykłych eksperymentów związanych z piętrzeniem na sobie złożonych melodii. Momentami gęstwiny tej kompozytorskiej erudycji wydawały się wręcz nierealne.

Kwartet Meccore odnalazł się w tym wszystkim bezbłędnie. Cienisty nastrój tej muzyki i jej kunsztowna złożoność zdawały się być czymś absolutnie naturalnym. Zadziwiający był finał, zagrany w zapierającym dech w piersiach tempie, a jednak pasujący do skandynawskich niespiesznych dłużyzn pozostałych części utworu.

Muzycy Meccore String Quartet grali na stojąco za wyjątkiem wiolonczelisty, który za to dysponował specjalnym podestem pozwalającym mu na szybką komunikację z pozostałymi członkami zespołu. Ich sposób grania był na tyle ekspresyjny, że rzeczywiście pozycja siedząca mogła tu tylko przeszkadzać. Publiczność NFM była tym razem godna tej wspaniałej muzyki. Nie było żadnych rozbijających utwory oklasków, a w trakcie gry cicho było jak makiem zasiał.  

Po koncercie część słuchaczy rzuciła się na nowe płyty Meccore String Quartet i udała się do muzyków w celu pozyskania autografów. Ja również dokonałem takiego zabiegu, choć wiem, że krytykowi muzycznemu nie wypada. Tym niemniej nagrana w tym roku przez Meccore String Quartet dla niemieckiej firmy MDG płyta z kwartetami Griega brzmi jeszcze lepiej z autografami tych znakomitych artystów. Do tego książeczka ma też notkę po polsku, no i format SACD, znacznie lepszy od CD (wbrew antymitowi, że „nie słychać różnicy” – zapewne zwolennicy woskowych wałków Edisona też długo „nie słyszeli różnicy” z płytami gramofonowymi).

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *