Harlem według Tomasza Zalewskiego.

Tomasz Zalewski zabawnie opowiada o strachu znajomych, gdy dowiedzieli się, że zamierza zamieszkać na Harlemie. W 1990 mieliby rację, wtedy się do Harlemu nie jeździło, natomiast w 2013 Harlem jest znów porządnym bezpiecznym miejscem (s. 8). Dla Europejczyka H to niemal zadupie natomiast w realu leży on po prostu na północnej części Manhattanu. Znów pełno w nim białych turystów i mieszkańców. Red Rooster to jeden z najlepszych lokalów na H, ulubiona to knajpa Clintonów (s. 11). Harlem odróżnia się od M wolniejszym tempem życia, poza tym trudno zauważyć granicę 125 ulicy. Clinton wiele zrobił dla H, gdy zamknął swoje biuro w H w 2001 rozczarowanie było spore (s. 14). To Bill Clinton był przynajmniej dla mieszkańców H pierwszym czarnym prezydentem. Mieszkańcu Harlemu często wprost deklarują niechęć do białych. Oczywiście dla liberalnych liderów robią wyjątek, np. toczek w stylu Jacqueline Kennedy jest bardzo popularny.

Przy obecnej 140 ulicy stoli The Grange – dom Alexandra Hamiltona, w innym miejscu Jumel Mansion (1766), kwatera Washingtona w czasie wojny z Brytyjczykami (s. 21). W 1904-1906 czarna fala przybyszów z Południa, której nie zatrzymała ustawa segregacyjna z 1896, uległa zatrzymaniu wskutek kryzysu (s. 23), wtedy jednak Harlem był już czarny, wcześniej był rejonem bogaczy żydowskiego, anglosaskiego i niemieckiego pochodzenia. Czarnym wynajmowano domy za cenę o 1/3 wyższą niż innym, bo nigdzie indziej ich nie chciano. Firma AARC stanowiła zagrożenie, dla tych, którzy chcieli utrzymać białym. Jak się to nie powiodło, biali zaczęli odchodzić. W 1917 Du Bois jeden z czarnych liderów był przeciw I wojnie jako wojnie białych rasistów (s. 25). 369 pułk ostatecznie wykonywał tylko pomocnicze zadania, w końcu wcielono go do armii francuskiej, gdzie zaczęli walczyć, Niemcy bali się „blutlustige schwarze Maenner” (s. 25). Wracając orkiestra pułku w 1919 na dolnym Manhattanie grała marsze, ale na Harlemie, gdzie byli już u siebie: here Comes My Daddy (s. 26).

harlem-b-iext26763653

W czasie prohibicji Harlem był miejscem od niej wytchnienia. Było tam więcej speakeasies niż gdzie indziej. Madame C. J. Walker zbiła wtedy majątek (córka farmera z Luizjany), grali tam Duke Ellington, bywał Scott Fitzgerald, Faulkner (zwł. Na Jungle Alley) a Orson Welles wystawiał Makbeta 91936) w Lafayette Theatre (s. 33). Bill Saxton, żałuje, że młodzi jazzmani już nie grają z życia lecz z konwersatorium, czyli jak.. Europejczycy (s. 37). – Jeśli ma na myśli jak Niemcy w 1937 czy 1940 to jeszcze bardzo dobrze:

Niemcy w ogóle ratują honor Europy co do jazzu, ale pewnie ma na myśli coś zupełnie innego…

W 1925 roku lider Afroamerykanów Alain Locke pierwszy pisał o dumie czarnych (s. 47), był niezbyt zachwycony, że czarni na Harlemie służą jako umilający czas bogatym białym (Mae Dix, Duke Ellington, jazz był synonimem nowoczesności, ale też autentyczności, dla pisarzy pomstujących na wtórność i sztuczność kulturową USA (s. 50). Po 11 września 2001 wielu białych nowojorczyków woli mieszkać na Harlemie bo wśród różnych ras czują się bezpieczniej (s. 57), teraz więc z kolej czarni pomstują na odczarnianie dzielnicy. Marcu Garvey rozumiał ludzi z KKK, bo i on i oni chcieli żyć wśród sowich (s. 61). W Jazz Museum of Harlem wśród dyrekcji nie ma czarnych, to skandal piekli się Zevilla, rozmówczyni Zelewskiego (s. 63). W 1929 kryzys uderzył najpierw w zwalniane czarne pokojówki (s. 65). W 1932 roku Lagston Hughes współpracował nawet z propagandą CCCP (s. 66). Joe Louis i 1935 i starcie ras (Max Schmelling), choć MS miał żydowskiego menadżera i nie był członkiem NSDAP (s. 68). W czasie WWII, dowództwo zakazało wizyt w H ze względu na choroby weneryczne (s. 70). W 1943 były zamieszki z udziałem szer. Roberta Bandy i Jamesa Collinsa, policjanta. Ellesworth Bumby Johnson był pierwszym czarnym gangsterem, który nie zajmował się tylko loterią (s. 76). W 1971 roku czarni i latynoscy bosses dogadali się by uniezależni się od białej mafii (s. 79). W czasie wojny wietnamskiej czarni Gis przemycali heroinę z Wietnamu. Bepop to manifest buntu młodego pokolenia, bródka i beret zamiast ubrania a la biali (s. 88). Czarni z Nation of Islam werbują w pace (s. 107).

W 1994 roku Clinton uznał H za jedną z empowerment zones, wtedy H zaczął się podnosić z ruin (s. 112). Giselle z Kanady narzeka na to, że czarni skarżą się za niewolnictwo, a przecież w Afryce sami sprzedawali swoi na handel (s. 116). Aaron Burr, prawdziwy mieszkaniec H, abolicjonista. Europejczycy są dla wielu czarnych rasistów ok, bo nie mieli przodków-właścicieli niewolników (s 118). Jazz powinien łączyć się z tańcem, a nie jak w Europie z jedzeniem (s. 159). Kiedyś śmierć była wybawieniem od niewoli, wiec do dziś Harlemowe pogrzeby są radosne (s. 163), mimo oburzenia białych…

POLECAM LEKTURĘ!

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. Dzięki za świetny tekst. Harlem ma wiele odcieni i nie da się o nim pisać jako całości. Okolice MLK Blvd (125 th) to wersja light, ale są tam takie, w których biali się nie pokazują (z dumą odnotowuję fakt, że bywałem w miejscach, do których wpuszczono i wypuszczono mnie tylko dlatego, że moi czarni przyjaciele poświadczyli, że jestem z nimi – prawdziwie hardcorowe doświadczenie). Generalnie zachodnia strona „zmienia skórę” na północ w mniejszym stopniu niż wschodnia, którą rozpoczyna Spanish Harlem. Pomimo że to ciekawe opracowanie to mam duże wątpliwości co do znajomości tematu Tomasza Zalewskiego w kwestiach mentalności czarnych Amerykanów. I trudno się dziwić, bo praca korespondenta nie daje takich możliwości. Dlatego prostuję jedną, nieprawdziwą tezę – chociaż nie istnieje jedna obiegowa opinia, to bardzo wielu czarnych Amerykanów kojarzy Europę jako źródło niewolnictwa oraz miejsce, z którego przypłynęły pierwsze problemy Ameryki. Wielu uważa nawet, że wojna secesyjna to był wczesnej „europejskości” Ameryki. Nie wchodząc bynajmniej w dyskusję na temat słuszności tych twierdzeń, przekazuję to, co jest dość powszechnie tutaj znane.

      1. Ja natomiast myślę, że tych rozmów nie było, albo było niewiele. Czarna Ameryka pomimo rozmiarów, nie jest wcale łatwa do poznania dla non-black citizen. Ew. czani koledzy z redakcji się tu nie liczą. Oni też najczęściej nie mają odwagi żeby swobodnie eksplorować Harlem. BTW – Harlem i Bronx to IMO trochę obiegowe stereotypy. Jedne z gorszych części w mieście są na Brooklynie, co oczywiście nie znaczy że takie jest całe borough – np. Brooklyn Heights to lustro Village.

        1. było sporo są szczegóły rozmów, tyle ze rozmówcy w niczym się nie zgadzali. Myślę, ze Zalewski jest solidny choc oczywiscie moze niektore rzeczy widziec niedokladnie, to jednak dosc dobry autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *