Imigracja, banany i ci straszni torysi

W kampanii przed referendum w sprawie dalszego członkostwa Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej zwraca uwagę znaczna liczba debat, podczas których przedstawiciele obozów REMAIN i LEAVE mogą na równych prawach zaprezentować swoje racje i ścierać się na argumenty. We wtorek 14 czerwca odbyła się półtoragodzinna debata organizowana przez „The Telegraph” we współpracy z „Huffington Post”.

Obóz zwolenników pozostania w UE reprezentowali w niej były lider Szkockiej Partii Narodowej Alex Salmond oraz posłanka Partii Pracy, w zeszłym roku bezskutecznie aspirująca do przywództwa w niej, Liz Kendall. Poglądy optujące za wyjściem z Unii prezentowali były burmistrz Londynu Boris Johnson oraz minister ds. zatrudnienia Priti Patel – obydwoje z Partii Konserwatywnej. Ciekawostką jest fakt, że Kendall i Patel to dawne koleżanki ze szkoły dla dziewcząt w Watford. Formuła debaty opierała się na odpowiedziach na pytania od publiczności, dyskusję moderowała Aasmah Mir.

Pierwszym z tematów była kwestia dopuszczalnych ich zdaniem rozmiarów imigracji do Wielkiej Brytanii. Boris Johnson, jeszcze kilka miesięcy temu uchodzący za polityka bardzo proimigracyjnego, przyznał, że obecny napływ ludności do UK jest jego zdaniem zbyt wysoki, uchylił się jednak od podania konkretnej liczby ludności napływowej, na jaką można by przystać, podkreślając że powinna być taka, by poradziła sobie z nią brytyjska gospodarka. Johnson zadeklarował się jako zwolennik implementacji systemu kontroli imigracji wzorowanego na australijskim. Podkreślił jednak, że imigracja nie jest zła sama w sobie, przywołując swojego tureckiego dziadka.

Liz Kendall stwierdziła, że osoby, które przyjechały do Wielkiej Brytanii powinny odpowiednio zasilić podatkami budżet państwa zanim wyciągną rękę po finansowane z niego świadczenia. Zastrzegła jednak, że nie powinno się mówić o imigracji jak o „zarazie” ponieważ większość imigrantów więcej pieniędzy do budżetu wpłaca niż z niego pobiera.

Alex Salmond stanowczo przeciwstawił się przedstawianiu imigrantów w negatywnym świetle, podkreślając ich pracowitość i wkład w budowę brytyjskiego społeczeństwa.

Kolejne pytanie, zadane przez youtubera Jamala Edwardsa dotyczyło ewentualnego wpływu Brexitu na sytuację małych przedsiębiorstw. Liz Kendall uznała lęk przed brukselską biurokracją za nieuzasadniony. Jej zdaniem nacisk kłaść należy raczej na to jak obecność w Unii pozytywnie wpływa na wzrost liczby miejsce pracy i możliwości działania w biznesie. Stwierdziła, że to dzięki UE Brytyjczycy mogą korzystać z dobrodziejstw urlopów macierzyńskich i ojcierzyńskich. Priti Patel odpowiedziała, że przedsiębiorcy nie chcą być ograniczeni nadmiernymi regulacjami. Boris Johnson dodał, że regulacje nie mają zwykle nic wspólnego z prawami pracowniczymi.

Następne pytanie dotyczyło tego, czy zagrożona jest stabilność gospodarcza. Minister ds. zatrudnienia odpowiedziała, że to właśnie z uwagi na gospodarkę Wielka Brytania powinna wyjść z Unii. Brexit pozwoliłby rozwijać brytyjski potencjał ekonomiczny w kierunkach, które obecnie z uwagi na członkostwo w UE są niemożliwe (zasugerowała partnerstwo z Chinami). Patel zwróciła też uwagę na niski wzrost gospodarczy w Europie. Były włodarz Londynu z kolei powołał się na przedstawicieli odnoszących sukcesy firm, którzy optują za Brexitem. Stwierdził, że państwa spoza UE wcale nie mają utrudnionego dostępu do unijnego wspólnego rynku. Alex Salmond próbował skierować dyskusję na inne tory – zasugerował że udział Johnsona w kampanii LEAVE jest podporządkowany jego ambicjom ukierunkowanym na przywództwo w Partii Konserwatywnej. Torys nie dał się jednak łatwo sprowokować.

Peter Dominiczak z „The Telegraph” zadał pytanie o zaufanie – stwierdzając, że liderzy kampanii na rzecz pozostania w Unii cieszą się mniejszym zaufaniem społecznym niż zwolennicy wyjścia ze wspólnoty. Temat ten nie został jednak podjęty, zaś wszyscy dyskutanci rozpoczęli tyrady bardzo od niego dalekie.

Paul Waugh z „Huffington Post” spytał, czy nieznaczna przewaga jednej z opcji poskutkuje kolejnym referendum. Patel stwierdziła, że referendum to okazja do wypowiedzenia się „once in a generation”, a Kendall skwitowała krótko „a win is a win”. Również Johnson stwierdził, że referendum będzie „ostateczne”.

Na pytanie publiczności o to, co stanie się z finansowaniem uniwersytetów, na które duża część środów pochodzi z UE, Priti Patel odparła, że pieniądze wydawane na Unię będzie można przeznaczyć na uniwersytety. Następne pytanie dotyczyło tego, jak demokratyczna jest Unia Europejska. Boris Johnson wezwał do wymienia „pięciu prezydentów” UE. Wyzwanie podjęła Liz Kendall podając trzy nazwiska (w tym Donalda Tuska).

Blogerka Louise Pentland spytała o wpływ Brexitu na środowisko naturalne. Alex Johnson pozytywnie ocenił działania Unii w tym obszarze, jednak Boris Johnson przywołał niedawną aferę dieslową, odpowiedzialnością za którą obarczył UE. Liz Kendall stwierdziła, że jest dumna, że Wielka Brytania zrobiła wiele w ramach Unii Europejskiej na rzecz ochrony środowiska, zaś sama Unia przoduje w tej dziedzinie w skali świata.

Następnie doszło do gwałtownej wymiany zdań pomiędzy Johnsonem i Salmondem o to, jak wiele istnieje unijnych regulacji dotyczących bananów. Były burmistrz Londynu mówił też o swoim ojcu Stanleyu Johnsonie i jego prounijnych poglądach. Stwierdził, że i on sam ceniłby Unię taką jaka była ona w przeszłości, jednak obecnie przekształca się ona jego zdaniem w Stany Zjednoczone Europy.

Kolejne pytania dotyczyły budownictwa, perspektywy członkostwa Turcji w UE oraz spraw bezpieczeństwa. Zdaniem Priti Patel, fakt że podróżówanie po Unia nie wymaga paszortów sprawia, że nie można w niej czuć się bezpiecznie. Zdaniem Liz Kendall jest wręcz odwrotnie, bo można kontrolować kto kupuje bilety lotniczy i w razie czego szybko deportować niepożądane jednostki. Patel argumentowała, że w brytyjskich wiezieniach przebywają tysiące obywateli innych państw UE. Salmond chwalił europejski nakaz aresztowania.

 eu-x-debate-1170x400

Osoba z publiczności spytała, kto po wyjściu z Unii „obroni nas przed torysami”. Patel odpowiedziała, że rząd nie ma zamiaru ograniczać gwarantowanych ustawowo praw pracowniczych. Nie zgodził się z tym Salmond, którego zdaniem większość mieszkańców nie będzie zadowolona z tego, co zacznie robić „najbardziej prawicowy rząd od czasów Thatcher” pozbawiony unijnych hamulców.

Debata była prowadzona w bardzo dobry sposób, panowała – mimo ostrych różnic zdań – pozytywna i sympatyczna atmosfera, jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu pewnego chaosu. Być może niepotrzebnie zaproszono aż czworo gości, niektórzy z nich nie mieli czasem szansy wypowiedzieć się pewnych tematach. Uważam, ze gdyby w debacie wzięło udział jedynie dwoje polityków, przebiegałaby ona w bardziej uporządkowany sposób. Tym niemniej obie strony przedstawiły dość spójne i radykalnie przeciwstawne wizje. Patel i Johnson prezentowali Unię Europejską jako czynnik ograniczający – przede wszystkim gospodarczy – rozwój Wielkiej Brytanii. Kendall i Salmond przedstawiali korzyści jakie odnosi gospodarka brytyjska oraz zwykli ludzie z członkostwa we wspólnocie oraz oskarżali rząd o chęć radykalnego ograniczenia praw pracowniczych i innych zdobyczy socjalnych, których minimalny standard UE członkostwo w UE wymusza. Najlepiej wypadł chyba Boris Johnson, co nie może dziwić – w końcu jest urodzonym showmanem. Na mnie bardzo dobre wrażenie zrobiła Liz Kendall, która była opanowana i przekonująca – można tylko zastanawiać się, jak wyglądałyby dziś słupki sondażowe, gdyby to ona została liderką Labour. Również komentatorzy chwalili Kendall, jednak dość zgodnie palmę pierwszeństwa przyznali Johnsonowi. Najgorętszym momentem wieczoru była kłótnia Salmonda i Johnsona o banany, którą jeszcze długo będą wspominać miłośnicy politycznych debat.

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu UKpolitics po polsku

O autorze wpisu:

Historyk i politolog, student prawa. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

3 Odpowiedzi na “Imigracja, banany i ci straszni torysi”

  1. Jednym z problemow UE podkreslanym przez zwolennikow Leave jest fakt ze prezydenci i inni
    wysokiej rangi dygnitarze nie sa wybieralni i konsekwentnie przed nikim odpowiedzialni.
    Ekstremalni krytycy uwazaja ze UE przypomina bardziej Soviet Union niz USA .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *