Inercja – najpotężniejsza choć ukryta siła

Ludzie martwią się PiSem, dyktaturą. Mają tez niezmiernie małą cierpliwość wobec głoszenia innych poglądów, odmiennych od własnych, ponieważ widzą krótkie przełożenie między głoszeniem a działaniem. W takim ujęciu to, że nie ma ciągle jakiejś rewolucji wynika wyłącznie z równowagi między dwoma lub więcej zdeterminowanymi tłumami o przeciwnych wektorach ideowych. Tymczasem, przecież tak się nie dzieje. Ludzie żyją sobie spokojnie, przeczą sami sobie, nie chce im się walczyć o swoje, są wygodni, konformistyczni, i przedkładają soczystego grilla nad aktywizm, co zresztą wcale mnie nie dziwi. Tak samo jak ciemna materia jest większością materii w kosmosie, tak i wśród ludzi nie widzimy na co dzień wielkich pokładów marazmu, wygodnictwa (nie mówię tego jako wróg wygodnictwa wcale a proposito!), widzimy tylko „aktywizm”, dlaczego – bo jest widoczny. Im bardziej się ludziom nic nie chce, co normalne po porażkach tylu ideologii, tym bardziej ich się szczuje by coś robili; wolontariat, kreatywizm, aktywizm, ruchy społecznosciowe, ruchy miejskie, gry miejskie, aż do parcours włącznie…

Dlaczego ludzie poparli PiS? By pokazać środkowy palec postępowcom, wrogom lustracji, liberałom, socjalistom nienarodowym i tak dalej, ale czy faktycznie chcą dokonywać jakiejś strasznej rewolucji? No może niektórzy z 30.000 Pisowców. Ilu? 500? 1000? Czy my jako aktywiści i edukatorzy (sam się uważam za edukatora nie aktywistę) nie transponujemy własnych warunków psychologicznych na innych? Czy nie boimy się własnych chimer? Takie pytanie zawsze warto sobie zadawać co jakiś czas.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. Konformizm to nie tylko ucieczka w radość z soczystego kotleta. To również konformizm postaw dominujących społecznych, ulegania im bez większego zastanawiania się nad bezpośrednią korzyścią ani ewentualnym zagrożeniem. Dopiero co na tym portalu rozpętała się dyskusja o „nielegalności” hakowania stron rządowych w celu publikacji wyroku TK. Konformizm „niemieszania się” w pozornie groźną dyskusję był przecież jednym z głosów. Kilka tygodni wcześniej jednak zabrakło takiego ulgowego potraktowania konformizmu wobec agenta Bolka. Albo konformizm „żart z umierającego Dudy” nie jest śmieszny. Konformizm to wyraz konserwatyzmu.
    Swoją drogą kampania PIS z jego dominującą narracją „kraj w ruinie” z wielkim sukcesem zachwiał zadowolenie z ciepłej wody w kranie. PIS przekonał wiele osób że ciepła woda się należy jak miska ryżu. Do tego stopnia, że ta ciepła woda to wręcz wynik „zdrady, sprzedaży interesów”. Ciepła woda zaczęła wielu ludziom uwierać.

  2. Fajny punkt widzenia. Nie mogę się z nim w 100% zgodzić, ale warto zawsze mieć na uwadze taką perspektywę, bo ona oczywiście istnieje. Pytanie tylko, jak jest szeroka i czy nie warto jej czasem zmieniać. Polacy są wyjątkowo nieaktywni społecznie, co jednak nie jest zdrowe dla ich interesów. Przykładem jest choćby znikoma frekwencja w wyborach samorządowych, choć samorządy mają często większy wpływ na nasze codzienne życie niż rząd krajowy. Garstka ludzi może wybrać kogoś, kto dwukrotnie podwyższy czynsze (jak w Jeleniej Górze), może wybrać kogoś, kto zaora ulubiony park, lub przeciwnie, zamiast zrobić konieczną dla komfortu wszystkich drogę, strzeli kolejny basen olimpijski. Dlatego nikłe zaangażowanie społeczne Polaków to patologia, która nam szkodzi. Później wini się za brak drogi jakieś mityczne postaci, wybiera się ostrych populistów i wraca mentalnie do PRL.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *