Jose Saramago: "Ensaio sobre a Lucidez" – pomnik lewackich lęków

Przeczytałem z dużym zainteresowaniem książkę portugalskiego pisarza noblisty (1998) Jose Saramago: Ensaio sobre a Lucidez, portugalskiego nie znam ale na wakacjach w Hiszpanii wpadła mi w ręce hiszpańska wersja pod analogicznym tytułem: Ensayo sobre la Lucidez. Książka ta z tego co wiem nie została przetłumaczona na język polski a szkoda bo stanowi bardzo ciekawy przykład na lewicowe paranoiczne a nawet wywrotowe spojrzenie na społeczeństwa dzisiejszego Zachodu.
Nie ma sprecyzowanego miejsca akcji. W pewnym kraju w dzień wyborów większość obywateli wrzuca białe kartki do urn czyli oddaje głosy nieważne. Jest to więc political fiction dotycząca tego co by się stało w takiej sytuacji. Najpierw władza powtarza wybory zrzucając zły wynik na leniwą aurę, jednak to nie pomaga. Nie może rząd i burmistrzowie pojąć tego buntu, który dotyczy wszystkich partii politycznych i wydaje się być sprzeciwem wobec demokracji. Rząd uznaje ten spontaniczny ruch społeczny za rodzaj zamachu stanu i wprowadza stan wojenny usiłując wymusić wybory.
Paranoja autora polega na tym, że po pierwsze nie jest możliwy taki spontaniczny a masowy ruch społeczny. To romantyczne iluzje autora socjalisty pełnego wiary w nurty historii które nie są kształtowane przez ludzi a kształtują ich pokolenia po pokoleniach. Po drugie widać tu to samo co przejawia Slavoy Zizek który uważa demokracja liberalna to ściema, prawdziwe rządy ludu to są jakieś leninowskie komitety. Saramago znany jest z podejrzliwości wobec WTO i globalnego wolnego rynku i może słusznie w końcu do WTO przyjęto Chiny, ale postrzeganie demokracji jako oszustwa jest groźne. To objaw politycznego nihilizmu i autokratycznych ciągot.
Najgorsze że książka teoretycznie wolna jest od idologii. Niestety nic nie jest wolne od ideologii czasem bardzo niefajnej. Demokracja ma sporo wad ale na pewno nie jest to tak opresyjny system jak myślą Zizek i myślał Saramago którzy oddawali się marzeniom o neostalinizmie co widać po tym że nawet demokracja w ich wizjach ma stalinowskie cechy.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. „Paranoja autora polega na tym, że po pierwsze nie jest możliwy taki spontaniczny a masowy ruch społeczny”
    A to nie jest czasem książka fikcji?

      1. Nawet dzieła polityczne powinno się oceniać również w oderwaniu od swoich poglądów, czy poczucia moralności. O wyobraźni chyba dobrze świadczy przytoczenie przykładu, który nie istnieje w rzeczywistości. Przyznam, że nie czytałam nic tego autora, a literatury pięknej staram się czytać dużo, ale Pańska recenzja paradoksalnie mnie do tego zachęciła. Ponadto przytoczoną przez Pana sytuację z wyborami uważam za ciekawy eksperyment myślowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *