Karol II Habsburg i wyimaginowana głupota niektórych władców

Resumé

Głupota władców to temat bardzo atrakcyjny literacko. Tak bardzo, że częstokroć dopasowywano wydarzenia historii powszechnej do wymagań owego stereotypu. Bardzo często przekonanie o  rzekomej głupocie jakiegoś historycznego władcy, było jedynie wynikiem propagandy antymonarchistycznej uprawianej przez Wigów, liberałów, demokratów lub socjalistów przez całe stulecia. Często cień na  panującego rzucał aparat propagandowy innego państwa i innego władcy. Do dziś oceniamy np. Wettynów według stereotypu skonstruowanego przez propagandę pruską. W wielu przypadkach  źródłem przekonania o głupocie jakiegoś władcy były  różnice ustrojowe. Tak, jak Tobias Smollett i Henry Fielding podkpiwali sobie z francuskiej monarchii, tak Denis Diderot czynił dowcipne aluzje na temat do brytyjskiego parlamentaryzmu. Zdarzali się, rzecz jasna, nierozsądni władcy, jednak ich zapędy hamowali zwykle ministrowie lub przynajmniej próbowali to robić. Warto więc postawić sobie pytanie: Co czyni króla potencjalnie śmiesznym? Wydaje się, że jest to fakt, że władza królewska to władza prywatna, a więc władza, która ma głęboko ludzki wymiar. Gdy piszemy o jakiejś „królewskiej” epoce, nasza uwagę przyciągają w ogromnej mierze ludzkie słabostki i śmiesznostki władców, gdy tymczasem  parlament jawi się zawsze jako poważny, wielogłowy i ponadludzki twór. Nieskuteczny i niekompetentny parlament jawi się większości jako zbyt poważny, by go po prostu wyśmiać. Można jedynie go skrytykować.

 

250px-Charles_II_(1670-80)

 

 

Karol II Habsburg i wyimaginowana głupota niektórych władców

 

Trudno o temat atrakcyjniejszy literacko:  głupi władca nie panujący nad tym, co dzieje się w jego państwie. Oszukiwany przez ministrów, a jako człowiek przesądny, również przez wróżów, lub inaczej: król-szaleniec lub władca oddany tylko zbytkom, lekkomyślny, abstrakcyjnie oddalony od potrzeb poddanych, zupełnie jakby dzisiejsi demokratyczni politycy byli mentalnie bliżej potrzeb obywateli. W co można wątpić, pamiętając opinię słynnego francuskiego historyka Pierre’a Gaxotte’a, o tym, że władca absolutny Ludwik XIV był łatwiej dostępny zwykłym ludziom niż dzisiejsi prezydenci[1]. Wersal bywał „otwierany” czy też udostępniany odwiedzającym nawet jeśli znajdował się w nim król. Z drugiej strony, niemal wszyscy obecni kandydaci na najwyższy urząd w Rzeczypospolitej są tzw. „zawodowymi politykami” nie pamiętającymi już zwykłej pracy i codziennych trosk obywateli.

Warto przyjrzeć się jak powstawały mity o głupocie kilku konkretnych władców. Jako badacz XVIII wieku, skupiłem się na władcach panujących w tej epoce, co ma tę zaletę, że były to czasy, gdy rozmaite liberalne idee zmieniały charakter ówczesnych monarchii, a proto-demokratyczne osłabiały ich autorytet. W takich warunkach łatwo było o powstanie mitów o kiepskich władcach, często zupełnie przez nich niezasłużonych.

Temat króla zniedołężniałego, ograniczonego czy głuchego na potrzeby poddanych, pozostaje jednak bardzo atrakcyjny. Montesquieu porównywał Ludwika XIV w Listach perskich (1721) do okrutnych władców Wschodu[2]. Ten zwolennik podziału władz na Koronę i arystokrację wiedział, że sułtani kojarzyli się we współczesnej Francji z obskurantyzmem, okrucieństwem i brakiem poczucia bezpieczeństwa (arbitralne wyroki, przewroty pałacowe, podstępni wezyrowie). Wszak, jak sam pisał potem w swym dzieleO duchu praw (1748) w despocji spoidłem państwa jest strach[3]. Montesquieu chciał wykazać jak łatwo może europejski absolutyzm, oparty na poszanowaniu przez króla prawa tworzonego przez poprzedników, przeistoczyć się w despocję. W rzeczywistości jedynym takim przypadkiem mogłyby być Prusy Fryderyka Wielkiego, a i tu sprawa byłaby dyskusyjna. Fryderyk miał bowiem zwyczaj zasięgać opinii ekspertów mieszczańskiego pochodzenia przed każdą ważniejszą decyzją, więc ciężko tu mówić o niekontrolowanej samowoli[4]. Montesquieu nie był obiektywny.

Podobną metodę jak Montesquieu, stosował czasem Diderot, który w roku 1748 opublikował powieść Niedyskretne klejnoty (Les bijoux indiscrets), w której w dowcipny sposób i w modnej orientalnej otoczce, przemycał swoje spostrzeżenia dotyczące społecznych przywar:

„(…) Mangogul znużony próżną dysputą ministrów i lamentami wdów, wpadł na pomysł, którego od dawna szukano.

– Panowie – rzekł swojej radzie – zdaje mi się, że nim przyznamy renty, winniśmy zbadać, czy sprawiedliwie się należą…

– Takie badanie – odpowiedział wielki seneszal – to ogromne przedsięwzięcie wymagające długotrwałych badań. A tymczasem jakże się oprzeć niewieścim płaczom i naleganiom, które Ciebie pierwszego Panie tak irytują (…)”[5].

 

Celna to uwaga do dworskich nadużyć jego czasó. Diderot poniekąd sam sobie tu odpowiada – nikt nie zapanuje nad biurokracją, ani król, ani lud. Ona po prostu żyje własnym życiem.

Pełno jest postaci złych władców w literaturze dziecięcej i młodzieżowej. Co ciekawe, nie znajdziemy ich w bajkach żyjącego w absolutystycznej Francji, Jeana de La Fontaine (1621-1695), ale już bez trudu możemy wskazać na XIX-wieczną Wielką Brytanię i Williama Thackeraya, a także na jego bajkę Pierścień i Róża.

Brytyjczycy wychowani na parlamentaryzmie często kpili z monarchii już w wieku XVIII, kiedy na przykład drwili z kiepsko mówiących po angielsku Hanowerczyków zasiadających na tronie brytyjskim od 1714 roku. Podróżujący w tych czasach na kontynent Anglicy byli wyczuleni na przejawy arbitralnej władzy monarszej. Na brytyjskich podróżników czekała we Francji burbońska biurokracja. Celnicy może i byli, jak pisał Smollett, milsi od angielskich, ale zwykli zatrzymywać „podejrzane” książki. Ztego powodu pisarz musiał spędzić znacznie dłuższy czas w Boulogne-sur-Mere niż zamierzał.  Zaprowadziło to jego umysł ku refleksjom, którym, jak pamiętamy nieco miejsca poświęcił Locke, że gdyby umarł we Francji, to mimo, iż jest Anglikiem, a więc cudzoziemcem, cały jego dobytek przypadłby Ludwikowi XV („napuszonej lali” – stuffed doll, jak nazywa króla w innym miejscu). Swe książki odzyskał dzięki interwencji ambasadora (i zapewne jego sekretarza – Hume’a)[6].

O tym, jak w „wolnym” świecie anglosaskim postrzegano hiszpański absolutyzm, wiele mogą mówić opinie amerykańskiego dyplomaty Johna Jaya, który porównywał hiszpańskiego króla absolutnego, Karola III, do „złego czarodzieja”, który całkowicie zmienia stan rzeczy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Fakt, że akurat ten monarcha był władcą łagodnym i oświeconym (w przeciwieństwie, na przykład, do jego poprzednika, fanatycznego katolika Ferdynanda VI), nie zmieniało krytycznej opinii o nim, co jest symptomatyczne. Samo Królestwo Hiszpanii widziane było przez Anglosasów jako kraj o średniowiecznych elitach i równie przedpotopowej gospodarce[7].

Z parlamentu brytyjskiego kpili z kolei Francuzi, nawet jeśli częściowo podziwiali entuzjazm Voltaire’a dla angielskiej tolerancji religijnej. Polityka brytyjska i parlamentaryzm były widziane jako skomplikowane i pozbawione godności. Jedynie z rzadka zdarzali się podróżni autentycznie zorientowani w brytyjskiej polityce wewnętrznej jak Włosi – śpiewak Farinelli czy pisarz Baretti[8].

Na fali anglomanii przełomu lat trzydziestych i czterdziestych, języka angielskiego nauczył się m.in. Diderot[9], choć nieco potem (1748) w Niedyskretnych klejnotach nieco naigrawał się z angielskiego parlamentaryzmu. W powieści wymyślony podróżnik i zdobywca niewieścich serc uderza w te słowa:

„(…) Angielki, to kobiety na pozór zimne i wyniosłe (…) Zawojowałem żonę pewnego baroneta podczas gdy on walczył w parlamencie o interesy narodu przeciw zakusom dworu (…)”[10]..

 

Wzajemne ośmieszanie się państw o różnych ustrojach, jest czymś normalnym i powszechnym w dziejach.Jak jednak było w rzeczywistości? Czy zdarzali się władcy autentycznie głupi i nie mający kontaktu z otoczeniem?

Przykładem władcy ułomnego mógłby być Karol II Habsburg (pan. 1665-1700), którego rządy, według historyków, doprowadziły Hiszpanię do upadku. Rzeczywiście w 1700 roku nie miała ona właściwie ani floty ani armii, gospodarka kulała, a sąsiedzi gotowali się do podziału hiszpańskiego imperium, ponieważułomny król nie posiadał męskiego potomka. Hiszpanii groziła dezintegracja, ponieważ nie było wiadomo kto ma dziedziczyć po Karolu: Burbonowie francuscy czy Habsburgowie austriaccy. Sytuacja groziła też zakłóceniem równowagi sił w Europie.

Dnia 11 października 1698 roku doszło w Hadze do podpisania pierwszego układu podziałowego, o którym główny zainteresowany, Karol II, nic nie wiedział. Poseł francuski w Hadze (w latach 1697-1699), François d’Usson, markiz de Bonrepaus (1654-1719)[11], omówił sprawy z Holendrami, a marszałek Camille de la Baume, (1652-1728)[12] z angielskim ministerium.  Anglicy i Holendrzy wiedzieli, że cesarz Leopold I (pan. 1658-1705), raczej nie zgodzi się na podział hiszpańskich dominiów, a już na pewno nie na ewentualne wykrojone z nich nabytki angielsko-holenderskie. Ludwik XIV zaś wiedział, że nie może nic zdziałać bez porozumienia ze swym długoletnim wrogiem Wilhelmem III i że Holendrzy muszą uzyskać gwarancję, że Niderlandy Hiszpańskie (Belgia) nie wpadną w ręce francuskie.    Karol II miał wiele problemów ze zdrowiem fizycznym i psychicznym, dlatego dworzanie nazywali go delikatnie „zaczarowanym” (el Hechizado). Jego kontakt z rzeczywistością był jednak na tyle dobry, że gdy tylko dowiedział się, pod koniec 1698 roku, o krojeniu skóry na hiszpańskim niedźwiedziu, oburzony przekazał w testamencie całe swe imperium najmłodszemu synowi z pierwszego małżeństwa elektora bawarskiego Maksymiliana II Emanuela Wittelsbacha (pan. 1679-1726), Józefowi Ferdynandowi (1692-1699), co zaaprobowały Anglia i Holandia (pod władztwem tego samego monarchy Wilhelma III Orańskiego, króla Anglii od 1688 r.  i stadhoudera Niderlandów od 1672 r.) i Dania. Chłopiec zmarł jednak 6 lutego 1699 roku, co spowodowało potrzebę ułożenia kolejnego traktatu podziałowego.

Aby zaszantażować politycznie swych przeciwników 23 października Ludwik XIV wysłał marszałka Henri d’Harcourta (1654-1718)[13] by przygotował swe oddziały w Bayonne do ewentualnej walki i obsadził granicę z Hiszpanią[14]. Cesarz Leopold nie mógł nic zrobić, jego oddziały były zbyt daleko. Do Mediolanu król Francji wysłał 60 batalionów, a do Tulonu 50[15].

1 listopada 1700 Karol II zmarł w Eskurialu. Zmarł, mimo, iż koło jego łoża ustawiono wiele relikwii – znaki męki Chrystusa, zmumifikowane ciała Św. Izydora i Św. Alkali – oraz wiele specyficznych lekarstw – świeżo zabite gołębie, ułożonye na jego głowie i dymiące jeszcze wnętrzności zwierząt ułożone na jego brzuchu[16]. Widzimy tu także „głupotę” rozumianą jako zabobonność i zacofanie, a przecież mówimy o czasach triumfu oświecenia i nauki.

O śmierci hiszpańskiego władcy Ludwik XIV został poinformowany 9 listopada[17] w Fontainebleau przez ministra wojny Louisa le Tellier, markiza de Barbezieux (1668-1701) i po obiedzie  odwołał wszystkie planowane rozrywki i ogłosił żałobę[18]. Król francuski stanął wobec dwóch możliwości -dalszego forsowania planu podziału dominiów hiszpańskich lub przyjęcia w imieniu swego wnuka spadku, co ściągnąć mogło na Francję agresję austriacką, a być może także sprzeciw Anglii i Holandii. Ostatecznie zdecydował się spróbować przejęcia całości dominiów hiszpańskich dla swego wnuka, co oznaczało wojnę z cesarzem, Anglią i Holandią.

Karol II, człowiek mocno upośledzony, walczył jak lew o zachowanie jedności imperium. Należy docenić, że nie uginał się przed naciskami (silna flota francuska z Tulonu szachowała mała flotę hiszpańską) i groźbami nienasyconego Ludwika XIV. Karol, choć ciężko chory i niezdolny do kontrolowania w pełni własnej administracji, co było jednym z powodów nadużyć i niedomagania tejże, był świadomy swych powinności jako król. Walczył jak mógł – prosił u papieża o poparcie Habsburgów na tronie hiszpańskim – i jak długo żył, jego opór niweczył nadzieje potężnych Burbonów. Dlaczego wiec zapamiętano go tylko jako ułomnego?

Czasami mamy do czynienia z przeinaczaniem mniej spontanicznym i nastawionym na konkretny efekt, a wiec z propagandą. Tak będzie w przypadku władcy uważanego powszechnie za głupiego, tj. za lekkoducha i lenia.

W Polsce mamy do czynienia z powieściowo-filmowym, trudnym do przezwyciężenia, mitem pochodzenia pruskiego, dotyczącym rzekomej słabości rządów saskiej dynastii Wettinów i równie rzekomego upadku Rzeczpospolitej w latach 1697-1763. Człowiekiem, który przyczynił się do tego stanu rzeczy był Józef Ignacy Kraszewski, który (w powieściach: Hrabina Cosel, Brühl, Z siedmioletniej wojny), ośmieszał wygórowane, jego zdaniem, ambicje Wettinów. Stąd w naszej wyobraźni utrwalony jest obraz Augusta II jako nierozsądnego lowelasa, kupczącego polską ziemią i prymitywnego, głupawego Augusta III, którego interesuje jedynie, czy jego minister, Heinrich von Brühl  (1700-1763), główny saski minister od 1738 roku, ma pieniądze (sakramentalne pytanie zadawane podobno co rano przez władcę, który skądinąd ponoć nie lubił zajmować się sprawami państwowymi: Habe Ich noch Geld Brühl?). Ten negatywny stereotyp utrwaliły w Polsce: ekranizacja powieści Hrabina Cosel (1968) i nakręcone w NRD trzy filmy z serii: Sachsens Glanz Und Preußens GloriaGräffin Cosel (1983), Brühl (1985) i Aus Dem Siebenjahrigen Krieg (1987) – Hansa-Joachima Kasprzika.

Jako pierwszy, wyłom w micie nieudolnych Wettinów, uczynił Jacek Staszewski[19], największy dziś badacz epoki saskiej w Polsce. Niedawno zaś jego śladem poszli Sławomir Suchodolski i Dariusz Ostapowicz[20]. Okazuje się, że August II nie tylko nie handlował polska ziemią, ale zabezpieczył ziemie odzyskane od Turków (1699), czego nie potrafił uczynić, mimo wiktorii wiedeńskiej, „bohater” Jan III Sobieski. August  obronił też Elbląg przed zakusami Prus wysyłając tam swe saskie wojska. Chwilami można mieć wrażenie, że pomagał Polsce i walczył o jej interesy wbrew woli, nie umiejących myśleć racjonalnie, Polaków. W ten sposób dotrzymał, znów w odróżnieniu od Sobieskiego, zobowiązań elekcyjnych. August II musiał być znakomitym politykiem, skoro obmyślił koalicję anty-szwedzką[21]. Sam przydomek „Mocny” nadali Augustowi XIX-wieczni historycy sascy broniąc się przed wpływami propagandy fryderycjańskiej i historiografii pruskiej, które przedstawiały Wettinów jako kiepskich polityków. Król Prus Fryderyk II (pan. 1740-1786) czynił to z całą premedytacją, fałszując treść przechwyconych w zdobytym (1757) Dreźnie dokumentów głównego dostojnika państwowego,  Brühla i publikując anonimowy paszkwil pt: Życie i natura hrabiego B[22]. Stąd właśnie wzięła się opinia o owym ministrze jako o chciwcu i karierowiczu, który opętał nieudolnego Augusta III Sasa. Historia pruska i Kraszewski, darzący niechęcią wszystkich Niemców, (wszak były to czasy zaborów), w tym Bogu ducha winnych Sasów, nadali propagandzie pozory prawdy. Suchodolski i Ostapowicz udowadniają, że każdego dnia,  od 3:00 rano do 12:00, August III zajmował się sprawami Polski i Saksonii[23] i  bynajmniej nie był miłośnikiem prymitywnych rozrywek, lecz  koneserem sztuki i zwolennikiem Oświecenia. Nie dawał też  Brühlowi tak wielkiej władzy, jak przedstawiał to Kraszewski. Bardzo ważnym doradcą monarchy był hrabia Joseph von Wackerbarth-Salmour (1685-1761), z którym August konsultował się codziennie miedzy 7:00 a 8:00. Reformy Augusta III w Polsce z trzeciego dziesięciolecia jego panowania wróżyły dobrze. Propaganda pruska, wsparta powieściami Kraszewskiego i ich ekranizacjami jest jednak trudna do wykorzenienia.

Suchodolski i Ostapowicz pokazują także przypadek przeciwny, czyli króla, którego historycy i pisarze uczynili bohaterem, choć on sam był właśnie karierowiczem i wielokrotnym zdrajcą. Już Henryk Sienkiewicz maskował jego zdradę w czasach potopu szwedzkiego, wspominając jedynie o zdradzie starosty jaworowskiego. A kimże był ten starosta? Był to właśnie Sobieski, którego imienia Sienkiewicz nie chciał kalać, a zdrady tej magnat niewątpliwie się dopuścił. Niestety później zdradzał też Rzeczpospolitą będąc (dosłownie) na jurgielcie Francji i forsując w Polsce, nielegalnymi metodami, kandydatury niepopularnych francuskich kandydatów. Zaś, będąc już u władzy pokazał, że interesuje go nie tyle dobro Rzeczpospolitej, ile własna legenda pogromcy Turków, których fanatycznie i irracjonalnie nienawidził[24]. Dlatego m.in. poszedł pod sam Wiedeń (1683), choć rozsądniej, ze strategicznego punktu widzenia, byłoby atakować Turków na innym odcinku, by doprowadzić do podziału ich sił, czego oni sami panicznie się obawiali. Niektórzy historycy dokonywali i niestety nadal dokonują nieprawdopodobnych słownych wygibasów by wybielać Sobieskiego (bo Polak) i oczerniać Sasów (bo obcy, a co gorsza Niemcy), mimo, iż za czasu panowania Wettinów Polska podniosła się ekonomicznie i cywilizacyjnie. Jak powiedział, cytowany przez Suchodolskiego i Ostapowicza, Norman Davies: „Można wybaczyć człowiekowi, który pomyśli, że mity bywają potężniejsze od historii”. Można jedynie wyrazić nadzieję, że wysiłki Staszewskiego, Suchodolskiego i Ostapowicza nie pójdą na marne. Na razie, jedyne, o co twórcy filmowi odważyli się zaczepić Sobieskiego, to jego pantoflarstwo względem małżonki Marii (Ojciec Królowej (1979)),  podczas gdy na Sasów posypały się niezasłużone gromy.

Manipulacja pisarzy i reżyserów jest trudna do wyprostowania, gdyż w powieściach i filmach stosuje się liczne zabiegi zakłócające perspektywę odbioru bohaterów, np.; jeśli przedstawi się monarchę z punktu widzenia skrzywdzonego bohatera pomyślanego jako bohater pozytywny. By pozostać jeszcze w tematyce saskiej można stwierdzić, że z takim przypadkiem mamy do czynienia w powieści  Hrabina Cosel.

Konwencja „skrzywdzonego Kopciuszka”, jaką Kraszewski przyjął w Hrabinie Cosel, również obciąża władcę. Pisarz uczynił z Anny Konstancji Hoym (1680-1765), niemieckiej poddanej króla Duńskiego, niemal polską patriotkę, co prawdopodobnie wiąże się z tym, że wyraziła kiedyś pogląd, że unia z Polska jest szkodliwa dla Saksonii, a Polacy powinni mieć króla-Polaka[25].  ale jaką pełniła ona rolę w państwie, by jej słowo miało mieć jakieś znaczenie. Kraszewski po prostu wybrał ja na swą bohaterkę pozytywną i jednocześnie na narratora, który krytykuje domniemane zepsucie swych czasów. Cosel uchodząca za jedną z najpiękniejszych i najinteligentniejszych kobiet XVIII-tego stulecia świetnie się do tej roli literackiej nadawała, lecz nie ma to nic wspólnego z historyczną prawdą. Cosel do śmierci Augusta była w nim zakochana, lecz musiała odejść z dworu, ponieważ minister Jacob Heinrich von Fleming (1667-1728), nie tolerował jej wtrącania się do polityki, którego nie przewidział przedstawiając ją królowi w 1704 roku. Pod wpływem Fleminga, August II poprosił ją o zwrot kontraktu ślubnego. By uczynić  zadość tym „prośbom”, Cosel pojechała m.in. do Berlina (1713). W Wittenberdze została pojmana jako zdrajczyni. W 1716 osadzono ją na zamku w Stolpen, gdzie przebywała do śmierci.

Życie i natura hrabiego B oraz tym podobne chwyty propagandowe, nie były w historii niczym nowym, o czym uczy nas przypadek Kaliguli. W  przypadku tego cesarza rzymskiego można mieć wątpliwości, na ile przypisywane mu szaleństwa odpowiadały prawdzie, a na ile były wytworem niechętnej mu historiografii (np. Svetoniusa)[26]. Była ona wynikiem działań cezara, który ośmieszał senatorów na każdym kroku, nie pozostawiając im żadnych złudzeń o możliwości wpływu na politykę, jak to czynił choćby Tyberiusz[27]. Interesujące, że fakt braku kontroli cezarów nad historiografią dowodziłaby stosunkowo szerokiej wolności słowa w Rzymie, problem ten wymagałby jednak dodatkowych badań. Warto zadać sobie pytanie: jak często to, co wiemy o władcach, pochodzi od zawiedzionych poddanych? W końcu nie da się zadowolić wszystkich, nawet jeśli ma się nieograniczoną władzę.

 

 

Niekiedy, wbrew zamierzeniom autora książki czy filmu, obraz władcy staje się bardzo pozytywny. Tak jest w przypadku koprodukcji nakręconej na dwusetną rocznicę rewolucji francuskiej z udziałem Petera Ustinova (jako Mirabeau), Andrzeja Seweryna (Robespierre), Sama Neila (gen. de La Fayette) i Klausa Marii Brandauera (Danton). Film niechcący pokazuje, że Ludwik XVI starał się jak mógł współpracować z rewolucjonistami we wczesnej liberalnej fazie rewolucji i działał jak wybitny mąż stanu, a przy tym człowiek pełen godności.

Brytyjczycy wychowani na parlamentaryzmie maja skłonność do skrajnych ocen swoich monarchów. Śmieszą ich Hanowerczycy (niesłusznie, bo zarówno Jerzy I, Jerzy II i Jerzy III byli zdolnymi politykami), podkpiwają z tuszy królowej Wiktorii, jednocześnie tworząc bałwochwalcze wręcz filmy o XVI-wiecznej władczyni Elżbiecie I Tudor,  czyniąc z niej zbawczynię i anglikańskiego odpowiednik Matki Boskiej.

Warto więc postawić sobie pytanie: Co czyni króla śmiesznym? Wydaje się, że jest to fakt, że władza królewska to władza prywatna, a więc władza, która ma głęboko ludzki wymiar. Gdy piszemy o jakiejś „królewskiej” epoce. nasza uwagę przyciągają w ogromnej mierze ludzkie słabostki i śmiesznostki władców, gdy tymczasem  parlament jawi się zawsze jako poważny, wielogłowy i ponadludzki twór.

Reasumując, przekonanie o słabościach konkretnych monarchów, to często efekt dawnej propagandy, a tendencja do ich ośmieszania wynika z tego, że ich życie osobiste było i  jest bardzo dobrze znane. Historycy mają ponadto tendencje do częstego wyciągania wniosków o wpływie  ludzkich słabostek monarchów na (nie)powodzenia całych państw i narodów. Pozostaje powtórzyć pytanie wspomnianego już Thackeraya: „Czy kiedyś historycy pokażą nam cos poza Wersalem i Westminsterem?”.

 

BIBIOGRAFIA:

 

  • Auguet R., Kaligula, czyli władza w rękach dwudziestolatka, Warszawa 1990.
  • Clark Ch., Prusy Powstanie i upadek 1600-1947, Bellona Warszawa 2009.
  • Davis C.C., Szambelan Jego Królewskiej Mości, PAX Warszawa 1967.
  • Diderot D., Niedyskretne klejnoty, PIW Warszawa 1992.
  • Svetonius Tranquillius G., Żywoty cezarów, Wrocław 1960.
  • Gaxotte P., Rewolucja francuska, Wydawnictwo ARCHE, Gdańsk 2001.
  • Haldane Ch., Pani de Maintenon nie koronowana królowa Francji, PIW Warszawa 1970.
  • Luppol I.K., Diderot, Warszawa 1963.
  • Magdziarz W. St., Ludwik XIV, Ossolineum Wrocław 2004.
  • Montesquieu Ch., Listy Perskie, PIW Warszawa 1979.
  • Montesquieu Ch., O duchu praw, Wydawnictwo Zielona Sowa Kraków 2003.
  • Napierała P., „Die polnisch-sächsische Union (1697-1763) – Polens letzte Hoffnung – Sachsens Traum von der Macht” [w:] Polen und Deutschland. Zusammenleben und -wirken, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2006.
  • Napierała P., Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie, Novae Res Gdynia 2010.
  • Parry J. H, Morskie imperium Hiszpanii, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1983
  • Schmidt W., Friedrich I. Kurfürst von Brandenburg. König in Preußen, Heinrich Hugendubel Verlag München 2004.
  • Smollett Th., Travels Through France and Italy, Evanston Illinois 1997.
  • Staszewski J., August II Mocny, Ossolineum Wrocław 1998.
  • Suchodolski S., Ostapowicz D., Obalanie mitów i stereotypów. Od Jana III Sobieskiego do Tadeusza Kościuszki, Bellona Warszawa 2008.

 

 

 

 

 



[1] Vide: P. Gaxotte, Rewolucja francuska, Gdańsk 2001.

[2] Ch. Montesquieu, Listy Perskie, Warszawa 1979.

[3] Ch. Montesquieu , O duchu praw, Kraków 2003.

[4] Vide: Ch. Clark, Prusy Powstanie i upadek 1600-1947, Warszawa 2009,  rozdz. VIII.

[5] D. Diderot, Niedyskretne klejnoty, Warszawa 1992, s. 154-155.

[6] Vide: T. Smollett, Travels Through France and Italy, Evanston Illinois 1997.

[7] C.C. Davis, Szambelan Jego Królewskiej Mości, PAX Warszawa 1967, s. 31-33.

[8] Więcej o tym piszę w rozdziale II mojej monografii: P. Napierała, Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie, Gdynia 2010.

[9] Vide: I.K. Luppol, Diderot, Warszawa 1963.

[10] D. Diderot, Niedyskretne klejnoty, s. 293.

[11] François d’Usson  był od urodzenia hrabią de Foix. W ministerstwie protegował go Charles Colbert de Croissy (1625-1696), sekretarz spraw zagranicznych (w l. 1679-1692) i brat wielkiego ministra Ludwika XIV Jeana Colberta (zm. 1683) . Dzięki temu mógł zostać ambasadorem Francji w Danii (1692-1697), a potem w Holandii (1697-1699). Od 1715 roku był doradcą w ministerstwie marynarki. Jego bratem przyrodnim był Jean Louis d’Usson de Bonnac (1672-1738), oficer muszkieterów i dyplomata, który w roku 1694 towarzyszył swemu przyrodniemu bratu Franciszkowi de Bonrepaus do jego ambasady w Holandii, a w latach 1701-1707 był posłem francuskim przy królu szwedzkim Karolu XII.

[12] Camille d’Hostun de la Baume (1652-1728) – francuski dowódca, od 1678 marszałek polny. W 1688 roku najechał i spustoszył Palatynat. Po zakończeniu wojny palatynackiej (1689-1697), poseł w Londynie. W 1703 zdobył Breisach i Landau, a 15 listopada wygrał bitwę pod Spirą. W roku 1704  z armią liczącą 29 000 żołnierzy obległ w lipcu Villingen. Po przegranej bitwie pod Blennheim (13 sierpnia 1704), dostał się do niewoli. Po uwolnieniu, w 1712 roku, został księciem de Tallard. W roku 1724 ks. Tallard został wybrany prezesem francuskiej Akademii Nauk, a w 1726 został ministrem stanu. Louis de Rouvroy, książę de Saint-Simon, uważał go za intryganta i chudzielca będącego wcieleniem zawiści, ambicji i skąpstwa, niezdolnego do oddania przysługi. Właśni oficerowie uwielbiali go i wszyscy lubili z nim rozmawiać (ponieważ wiele wiedział i miał żywy umysł), lecz wszyscy wiedzieli, że nie można na nim polegać.

[13] Henri d’Harcourt, diuk Harcourt, był nieco wcześniej dwukrotnie francuskim ambasadorem nadzwyczajnym w Hiszpanii. Z drugiej misji powrócił w połowie października 1700 roku, ponieważ sytuacja Francji tego wymagała.

[14] W. Schmidt, Friedrich I. Kurfürst von Brandenburg. König in Preußen, München 2004, s. 137.

[15] Ch. Haldane, Pani de Maintenon nie koronowana królowa Francji, PIWWarszawa 1970, s. 198.

[16]J. H. Parry, Morskie imperium Hiszpanii, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1983, s. 11.

[17] Werner Schmidt podaje datę 8 listopada, vide: W. Schmidt, Friedrich I. Kurfürst von Brandenburg. König in Preußen, s. 137.

[18] W. St. Magdziarz, Ludwik XIV, Ossolineum Wrocław 2004, s. 253.

[19] Vide: J. Staszewski, August II Mocny, Ossolineum Wrocław 1998.

[20] Vide: S. Suchodolski, D. Ostapowicz, Obalanie mitów i stereotypów. Od Jana III Sobieskiego do Tadeusza Kościuszki, Bellona Warszawa 2008.

[21] Zwróciłem, swego czasu uwagę na ten prosty, ale niedostrzegany fakt, a także na udział propagandy pruskiej w tworzeniu negatywnego obrazu Wettinów, vide: P. Napierała, „Die polnisch-sächsische Union (1697-1763) – Polens letzte Hoffnung – Sachsens Traum von der Macht” [w:] Polen und Deutschland. Zusammenleben und -wirken, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2006.

[22]  Wydał ja anonimowo radca ekonomiczny dworu pruskiego Johann Heinrich Gottlob  Justi (1717-1771), vide: S. Suchodolski, D. Ostapowicz, Obalanie mitów i stereotypów, s. 72.

[23]  Ibidem, s. 73-74.

[24]  Ibidem, s. 13-55.

[25] Potwierdza to naukowy film dokumentalny z 2005 roku: „Hrabina Cosel – Kariera i upadek metresy” – Gräfin Cosel – Aufsteig und Fall einer Mätresse) z serii Geschichte Mitteldeutschlands

[26] Oto swetoniuszowski obraz Kaliguli: „…Potworność czynów potęgował jeszcze okrucieństwem słowa. Oto mawiał, że niczego nie chwali i nie ceni w swej naturze niż bezczelności. Gdy babka Antonia udzielała mu napomnień, dodał, jak gdyby uważając, że to jeszcze za mało nie posłuchać: „Zapamiętaj sobie, że mnie wszystko wolno i w stosunku do wszystkich”. Kaligula miał się powoływać na słowa tragika: „niechaj nienawidzą, byleby się bali”, vide: G. Svetonius Tranquillius, Żywoty cezarów, Wrocław 1960, s. 188-189.

[27] Jak pisze Augguet, „potworne zbrodnie” Kaliguli okazują się być procesami kilkudziesięcioma, w których bynajmniej nie wszyscy oskarżeni zostali skazani. Tacytowe założenie polegało na tym, ze jedynie republikańska władza może być dobra, vide: R. Auguet, Kaligula, czyli władza w rękach dwudziestolatka, Warszawa 1990, s. 6-7.


 

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *