Kilka myśli o altruizmie

Kiedy w zeszłym tygodniu odbierałem moje nowe prawo jazdy, spytano mnie, czy nadal chcę być dawcą narządów (to jest zapisane na prawie jazdy). Odpowiedziałem: „Oczywiście”. Nie ma powodu nie być dawcą: nic cię to nie kosztuje, bo jesteś martwy i nie potrzebujesz narządów (chyba że jesteś chrześcijaninem tego rodzaju, który myśli, że potrzebuje serca i rogówek do spotkania Jezusa), a daje ci nieco poczucia satysfakcji, że także po śmierci możesz komuś pomóc.

 

 

Ludzie nazywają to ”altruistycznym” gestem, ale w rzeczywistości nim nie jest – nie jest ”kulturowym altruizmem” i nie jest ”biologicznym altruizmem”. “Kulturowy altruizm” jest po prostu poświęceniem czegoś, co cenisz, żeby pomóc komuś innemu bez otrzymania czegoś o równej wartości w zamian za twoje poświęcenie. Przykładami są ludzie tacy jak członkowie ochotniczej straży pożarnej, którzy ryzykują życie bez zapłaty, i żołnierze, rzucający się na granat, by uratować swoich kolegów. W takich wypadkach trudno twierdzić, że to, co dostajesz w zamian, jest równe utracie twojego życia. Innym przykładem jest Lennie Skutnik, który ryzykował życiem w 1982 roku, nurkując do Potomaku, by ratować życie pasażerów katastrofy lotniczej Air Florida Flight 90.


Sprawy wyglądają mniej pewnie z mniejszymi aktami ”heroizmu”. Jeśli uczysz dorosłych analfabetów czytania, jak ja kiedyś robiłem, czy był to altruizm? W końcu, miałem wiele satysfakcji patrząc, jak ludzie uczą się czytać jako dorośli, czy więc zebrałem cokolwiek mniej niż zasiałem? Skąd to wiadomo? Poza tym, uzyskałem prawo do chwalenia się (właśnie się pochwaliłem), a nawet jeśli inni nie wiedzieli o tym, nadal było to wewnętrzne uczucie satysfakcji. Ci, którzy darują uniwersytetom wielkie sumy pieniędzy, żeby zbudowały budynki z nazwiskiem darczyńcy, są w takiej samej sytuacji: mają mnóstwo forsy i nie tracą wiele – ale widzą swoje nazwisko na budynku i wszyscy mówią o budynku jako, na przykład, “Cowles Hall”. Gesty szczodrości są często nagłaśniane, więc są mniej „bezinteresowne” niż myślicie.


Trudno osądzać większość czynów jako ”altruistyczne”, ponieważ waluta czynu kontra osobista satysfakcja nie są porównywalne. Można, na przykład twierdzić, że „każdy robi, co chce”, co jest mniej lub bardziej powiedzeniem, że zawsze zbierasz przynajmniej równie dużo, jak posiałeś. Niemniej trzeba podziwiać tych, którzy ryzykują życiem, jak Skutnik, by pomóc innym, bo można przy tym zginąć i nie zebrać nagród. Z tych powodów nie lubię używać słowa „altruizm” jako skrótu dla „robienia czegoś kosztującego”.


Biologiczny altruizm jest zupełnie inny i dotyczy genów zamiast emocjonalnej satysfakcji. (Ludzie zawsze mieszają biologiczną i kulturową ewolucję i mieszają obie z doborem krewniaczym, jak piszę poniżej.) Biologiczny altruizm jest zakodowanym genetycznie zachowaniem, które obniża całożyciowy sukces reprodukcyjny, podnosząc równocześnie sukces reprodukcyjny innych członków twojego gatunku (lub też innego gatunku). Gdyby walka z ogniem miała składnik genetyczny, członkowie ochotniczej straży pożarnej byliby przykładem biologicznego altruizmu, ponieważ (przeciętnie) obniżają swój sukces reprodukcyjny netto, podnosząc go równocześnie dla tych ludzi, których życie ratują. Wątpię jednak, by był składnik genetyczny do zwalczania ognia, choć może istnieć do gotowości ryzykowania.  


Lepszym przykładem byłby pawian ryzykujący własne życie, by uratować pawiana z innego stada. Lub osobnik ostrzegający niespokrewnione osobniki, że drapieżnik jest blisko, i ryzykujący życiem z tego powodu (być może, wydawanie „zawołania alarmowego” ściąga na ciebie uwagę drapieżnika). Istnieją zawołania alarmowe, ale mogą nie pociągać za sobą żadnych kosztów reprodukcyjnych (przecież już widziałeś drapieżnika), lub mogą bardziej pomagać w ratowaniu krewnych niż obcych, a w takim wypadku ich wyewoluowanie można tłumaczyć doborem krewniaczym (patrz poniżej).  


Nie oczekuje się, że biologicznie altruistyczne zachowania mogą wyewoluować pod darwinowskim doborem naturalnym, ponieważ geny promujące je, zostałyby wyeliminowane z populacji. Jedynym sposobem, w jaki mogą wyewoluować, jest dobór grupowy – grupom z wyższym odsetkiem genetycznych altruistów może powodzić się lepiej niż grupom z niższym odsetkiem. Choć więc wewnątrz każdej grupy dobór działa przeciwko altruistom, wyższa rozrodczość i dłuższe trwanie grup z większą liczbą altruistów może to przeważyć. Jeśli efekt „trwania i reprodukcji grupy” jest wystarczająco silny, może przeważyć dobór wewnątrz grup i podnieść odsetek altruistów w grupie.


Ten rodzaj doboru grupowego musiałby jednak być bardzo silny i nawet gdyby działał, po tym jak altruiści zaczęliby dominować w gatunku, nadal siły doboru naturalnego działałby na rzecz wytrzebienia ich. Altruizm jest genetycznie niestabilny w sytuacji doboru grupowego.


Z tego powodu nie spodziewamy się, że zobaczymy wiele prawdziwego altruizmu biologicznego u zwierząt. I nie widzimy: nie znam żadnego przykładu, w którym osobnik zmniejsza swój całożyciowy sukces reprodukcyjny („dostosowanie”), żeby pomóc innemu bez zdobywania genetycznych korzyści. Także w wypadkach, które wyglądają jak altruizm (żłobki, w których matki karmią młode innych matek), zawsze istnieje potencjalne wyjaśnienie osobniczego doboru (jednym z nich jest wzajemność: ktoś inny może karmić twoje szczenięta, jeśli ty karmisz ich szczenięta). Altruizm, jaki widzimy u ludzi, jest niemal z pewnością wynikiem społecznego i moralnego warunkowania, nie zaś genów kodujących „altruistyczne zachowania”.     


A co z pomocą własnym dzieciom kosztem tego, co chcesz robić? No cóż, to w ogóle nie jest altruizm, ale wynik pewnego rodzaju darwinowskiego doboru: doboru krewniaczego. Geny na zachowania, które pomagają twoim dzieciom (karmienie, opieka rodzicielska itd.), jak długo nie są szkodliwe dla twojej przyszłej reprodukcji, będą szerzyć się w populacji przez twoje potomstwo, które otrzymało pomoc. Dlatego wiele zwierząt okazuje opiekę rodzicielską, co nie jest poświęceniem reprodukcji (chociaż jest poświęceniem energii!), ale jest adaptacyjnie faworyzowaną cechą. 


Nauczka: “altruizm” u ludzi nie jest tym samym, co biologiczny altruizm.


A few thoughts about altruism

Why Evolution Is True, 5 grudnia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

O autorze wpisu:

Jerry Allen Coyne (ur. 1949) – amerykański biolog, znany z krytyki koncepcji "inteligentnego projektu". Profesor biologii na Wydziale Ekologii i Ewolucji University of Chicago. Wybitny i aktywny nowy ateista, laureat wyróżnienia Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów "Racjonalista Roku" za rok 2013, stały współpracownik Andrzeja i Małgorzaty Koraszewskich na portalu Listy z naszego sadu.

One Reply to “Kilka myśli o altruizmie”

  1. Altruizm, jaki widzimy u ludzi, jest niemal z pewnością wynikiem społecznego i moralnego warunkowania, nie zaś genów kodujących „altruistyczne zachowania”.     

    Altruizm u ludzi jest – jak pisze Coyne – wynikiem społecznego i moralnego warunkowania, ale twierdzenie, że nie jest on wynikiem genów kodujących "altruistyczne zachowania" wydaje mi się błędne, albo niedopracowane.  Ludzkie zachowania altruistyczne mają oczywiście podłoże etyczne i kulturowe, ale samo to podłoże możliwe jest dzięki pewnym wrodzonym skłonnościom. Aby działać na korzyść osobnika blisko spokrewnionego, jak w doborze krewniaczym, biologiczny altruista musi umieć rozpoznać swojego krewniaka. W dawnych czasach ludzie przebywali w małych grupach, których członkowie byli z reguły blisko spokrewnieni. Geny na rozpoznawanie krewnych mogły się zatem manifestować w formie prostego algorytmu: "tego człowieka, którego widujesz niemal codziennie uważaj za swojego." Nasze praszczury nie musiały myśleć w kategoriach krewny-niekrewny. Wystarczyło myśleć w kategoriach swój-obcy (swój był z reguły krewnym). My żyjemy w czasach, w których osobnik z drugiej strony globu może nam się przedstawiać jako swój, a nie jako obcy. Biali Polacy, którzy codziennie oglądają amerykańskie filmy, mogą widzieć w czarnoskórym, amerykańskim obywatelu, jednego z nich. Z biologicznego punktu widzenia, sytuacja w której biały mężczyzna współczuje zakutemu w kajdany zulusowi z filmu o Czace, jest błędem. Ale ten rodzaj "błędu" ma podłoże właśnie genetyczne. Przemiany ewolucyjne nie są w stanie nadążyć za przemianami kulturowymi i tak właśnie biologia spóźnia się w stosunku do cywilizacji, która zbyt szybko przeistoczyła się w globalną wioskę. Biologicznym bodźcem do pomagania jest empatia. Empatia ukierunkowana wobec swojego, a nie wobec obcego. Gdy obcy zaczyna być traktowany jako swój, wtedy empatia rzutuje również na niego. Ludzki altruizm może być wprawdzie bardziej wyrachowany, przezwyciężając ten kierowany empatią rasistowski altruizm, ale i tak będzie miał swoje podłoże w biologii. Drugi żołnierz z tego samego okopu to nie współziomek, a brat – 50% moich genów (tak właśnie patrzą na to moje oszukane geny). Dużo bardziej widoczne staje się to w sytuacji, gdy jakiś pies ginie, próbując ratować swojego pana, o którym nie myśli zapewne w kategoriach przynależności gatunkowej (po prostu razem mieszkają). Ptasia matka daje się zwieść kukułce, która podstępnie podrzuca jej swoje jajko. Ktoś, kto w ludzko-altruisycznym afekcie rzuca się na granat, by ocalić towarzyszy broni, ma w głowie (albo miał w swoich codziennych marzeniach) aprobatę współziomków, która objawi się w postaci nadanych mu pośmiertnych honorów. Pośmiertne honory to oczywiście twór kulturowy, ale pragnienie aprobaty innych jest już potrzebą warunkowaną genetycznie. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *