Koncert Mendelssohna na pożegnanie roku

 

 

Narodowe Forum Muzyki siłami Wrocławskich Filharmoników przygotowało bardzo ciekawy koncert na pożegnanie roku 2018. Na parę godzin przed sylwestrową północą niestrudzeni muzycy zabawiali licznie zgromadzoną publiczność, jednak zabawiali ją z klasą czyli klasycznie, gdyż clou programu był Koncert skrzypcowy e-moll op. 64 Felixa Mendelssohna Bartholdy’iego. Nie otaczały go w programie walce, lecz Uwertura do opery Semiramida Rossiniego i Suita Carmen Georgesa Bizeta (1838–1875) / Rodiona Szczedrina (*1932).

 

Poza świetną orkiestrą nie jeżdżącą po żadnych asfaltach mimo końca roku (walców nie było!), atrakcją koncertu było dwoje wpisanych bardzo mocno w dzieje polskiego wykonawstwa artystów – dyrygentka Agnieszka Duczmal i skrzypek Krzysztof Jakowicz.

 

 

Koncert rozpoczęła Uwertura do Semiramidy Rossiniego. Agnieszka Duczmal wkroczyła na scenę wojskowym krokiem i poprowadziła naszą orkiestrę w sposób wyrazisty i pełen detali, zwłaszcza rozgrywanych w smyczkach, których przestrzenne, wielopłaszczyznowe potraktowanie bardzo mnie urzekło. Rossini to niezwykły kompozytor – pełen groteskowego niemal humoru, a z drugiej strony posiadający w swej muzyce hedonistyczną głębię, pokrewną nieco beztroskiej radości Beethovena, której tenże się w wielu momentach swojej muzyki nie wstydził. Beethoven, muzyczny cesarz Wiednia i ponapoleońskiej Europy, bywał swoją drogą nieco zazdrosny o popularność oper Rossiniego.

 

Agnieszkę Duczmal słyszałem po długiej przerwie, jeśli nie liczyć kilku spotkań z jej dyrygenturą w Radiowej Dwójce. Na żywo Duczmal słyszałem na którejś z dość dawnych Wratislavii Cantans, co i dziwne, że tak dawno, gdyż była ona jedną z głównych bohaterek mojego muzycznego dzieciństwa. Akurat gdy rzeczywiście świadomie zacząłem odbierać sztukę dźwięku, Agnieszka Duczmal robiła światową karierę i było o niej naprawdę głośno. Bałem się zatem, że spotkanie z jej sztuką po tylu latach może być w jakimś sensie rozczarowaniem, zbytnim urealnieniem mitycznych wspomnień z muzycznej młodości, ale absolutnie tak nie było. Poznańska dyrygentka pokazała wielką dyrygencką klasę, wydobyła z naprawdę już dobrych Wrocławskich Filharmoników unikatowe i fascynujące brzmienie, sprawiła, że prezentowane utwory miały w sobie wiele świeżości, wiele odkrywania muzyki na bieżąco, teraz i na naszych oczach.

 

Po Rossinim, którego, przynajmniej w postaci uwertur, przydałoby się więcej w NFM, usłyszeliśmy Koncert skrzypcowy Mendelssohna, słuszne należący do klubu najbardziej znanych i cenionych koncertów skrzypcowych w dziejach muzyki klasycznej. Koncert, obok Snu nocy letniej, należy też do najbardziej popularnych dzieł swojego twórcy. W NFM na scenie obok Agnieszki Duczmal pojawił się legendarny skrzypek z wrocławskim muzycznie rodowodem, Krzysztof Jakowicz. Ostatnio, gdy go słyszałem na żywo, miałem wrażenie, że wiek wymógł swój haracz na wielkim wioliniście, ale tym razem było zupełnie inaczej. Mendelssohn zagrany został z ogromną energią, z podkreśleniem łamiących smyczek detali, bardzo młodzieńczo i romantycznie. Świetne było uchwycenie Mendelssohnowskiej słodyczy, przy jednoczesnym zachowaniu stanowczego pędu do przodu. Agnieszka Duczmal okazała się oczywiście świetną akompaniatorką, co było pomocne, gdyż instrument Jakowicza ma dość ciche brzmienie, choć ów brak woluminu nagradza piękna barwa.

 

Zanim Jakowicz przeszedł do bisów, rozgadał się na naszych oczach, w zabawny sposób zapowiadając to, co zagra na muzyczny deser. Opowiedział zatem o bułgarskim skrzypku i kompozytorze Panajocie Bojadżijewie (1928 – 1998), działającym wiele lat w Polsce. Panajote po transmisjach radiowych z Krzysztofem Jakowiczem dzwonił do niego i żartobliwie mówił, jak do uczniaka: „no, robisz postępy”. Pewnego razu jednak zadzwonił z dłuższą historią, którą dla uatrakcyjnienia mojej recenzji powtórzę za Jakowiczem, oczywiście nie słowo w słowo, bo tak dobrej pamięci nie posiadam.

 

Panajote: Wiesz, śniło mi się, że umarłem…

Jakowicz: To źle!

Panajote: Nie, nie tak źle. Otóż we śnie stanąłem przed bramą raju, lecz św. Piotr stwierdził, iż „skrzypków nie wpuszczamy”.

Jakowicz: I to ma być „nie tak źle”? Hmmm….

Panajote: Bo wiesz, po spędzeniu tylu lat w Polsce, polskim zwyczajem włożyłem nogę między framugę rajskiej furty, blokując ją.

Jakowicz: I co na to św. Piotr?

Panajote: Zanim zdążył się odezwać, to ja się odezwałem. Bo wiesz, rzuciłem okiem przez tę uchyloną furtę a tam Ty fruwasz…

Jakowicz: Tak?

Panajote: No to mówię do św. Piotra: „miało być, że skrzypkom wstęp wzbroniony, a tam Jakowicz fruwa…”. Na co Piotr: „Eeeee, co to za skrzypek…” .

 

Po czym po krótkim „kocham Cię, cześć” Panajote się rozłączył, nim Krzysztof Jakowicz zdołał się zemścić inną zabawną historyjką. Swoją drogą współpracuję w niemuzycznych sprawach z greckim humanistą, który też ma na imię Panajote. Na razie nie umiem rozstrzygnąć, czy to Grek ma korzenie bułgarskie, czy Bułgar miał greckie. Albo czy Grecy przyjęli do swojego kalendarza bułgarskie imię czy odwrotnie. Obie nacje miały dość antagonistyczne karty w historii, przejdę zatem z powrotem do starych, pożółkłych kartek z nutami, z których zagrał Krzysztof Jakowicz dwie miniatury Panajota Bojadźijewa – Jest Rozyna jest i Krakowiaka. Świetne utworki łączące mocno modernistyczne podejście z melodyjnością i pięknie zagrane. Drugim bisem było Tango Jalousie, jedno z najsławniejszych tang, stworzone w roku 1925 ręką Jacoba Gade’a (1879 – 1963). Myślę, że niełatwo je znaleźć w sieci czy na płytach w równie dobrej interpretacji, jak ta Jakowicza, Duczmal i Wrocławskich Filharmoników.

 

Agnieszka Duczmal / fot. Agnieszka Szenrok

 

Ostatnim utworem wieczoru było czterdziestominutowa Suita Carmen Rodiona Szczedrina, wiernie oparta na tematach opery Bizeta i na kilku innych jego melodiach. Suity potrzebowała żona kompozytora, będąca sławną primabaleriną Maja Plisiecka. Najpierw szukała pomocy w tym względzie u innych kompozytorów, co zakrawa niemal na małżeńską zdradę. Jednakże wielki Szostakowicz odmówił, wiedząc, że wspaniałe melodie Bizeta pożrą całkowicie jego ewentualny wkład w takie przedsięwzięcie. Z tego samego zapewne względu odmówił również Chaczaturian. Tymczasem jednak Szczedrin, do którego koniec końców wróciła skruszona małżonka, nie dał się pożreć melodycznemu geniuszowi francuskiego romantyka. Oparł swoje dzieło tylko na smyczkach i rozbudowanej perkusji, przenosząc bardzo zręcznie Bizeta w świat modernizmu i ewidentnie dodając do tego swój ciekawy, kompozytorski ślad. Tak powstała hybryda okazała się bardzo wdzięcznym pretekstem do pokazania dobrej orkiestry i znakomitej dyrygentury, z czego zarówno Agnieszka Duczmal, jak i Wrocławscy Filharmonicy skrzętnie skorzystali. Jestem im ogromnie wdzięczny, że poświęcili nam znaczną część wieczoru, którzy inni spędzają z przyjaciółmi i zdecydowanie poza pracą. Życzę Wrocławskim Filharmonikom Szczęśliwego Nowego Roku i szybkiego znalezienia się w top 10 światowych orkiestr, na co mają rzeczywiste szanse!

 

Ps.: Może walce jednak były na bis, nie wiem, gdyż musiałem lecieć w inne Sylwestrowe rejony po pierwszych bisach, które były powtórką Szczedrina/Bizeta, ale był ich więcej. 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

2 Odpowiedzi na “Koncert Mendelssohna na pożegnanie roku”

  1. Sztuka to nie sport, gdzie rekordy mierzy się np. w sekundach, i nie da się, moim zdaniem, powiedzieć która orkiestra jest najlepsza na świecie, a która trochę gorsza. Faktem jest jednak, że istnieje grupa najlepszych, chyba większa, niż ta dwudziestka w rankingu czasopisma Gramophone. Czy NFM Filharmonia Wrocławska pod kierownictwem Giancarlo Guerrero ma rzeczywiście szansę stać się jedną z tych najlepszych orkiestr?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *