Korea Południowa – siódma potęga świata

Postanowiłem nieco przypomnieć o jednej z często pomijanych w militarno-ekonomicznych rozważaniach i spekulacjach potęg, jaką jest Korea Południowa, według rankingu Global Fire Power 7. potęga militarna globu (za Francją, a przed Niemcami). Oto jak eksperci uzasadniają tak wysoką pozycję Republiki Korei Południowej:

„…Graniczenie z nieprzewidywalnym sąsiadem z Północy zmusza Koreę Południową do utrzymywania dużych i nowoczesnych sił zbrojnych. Ten relatywnie niewielki kraj dysponuje ok. 6-krotnie większą armią niż Wielka Brytania. Liczy ona ok. 625 tys. żołnierzy. Do tego prawie 3 mln kolejnych znajduje się w gotowości bojowej. Korea ma też liczne siły naziemne, z 2,3 tys. czołgów, 2,7 tys. transporterów opancerzonych i 214 samobieżnymi, polowymi wyrzutniami rakiet. Korea dysponuje podobną do Francji i Wielkiej Brytanii liczbę samolotów, między innymi myśliwców (399), transporterów (342) i helikopterów (668). Kraj posiada też 166 wojennych morskich jednostek, w tym 12 niszczycieli, 13 okrętów podwodnych i 19 korwet. Budżet obronny kraju to ok. 33 mld rocznie…”.

http://forsal.pl/galerie/857391,zdjecie,4,wojsko-budzet-i-geopolityka-kto-dzisiaj-wygralby-wojne-swiatowa.html

Korea Południowa może się pochwalić PKB o wysokości 1416,9 mld (jeśli uwzględnić parytet siły nabywczej PSN to ok. 1700). 33 miliardy na wojsko rocznie to nieco mniej niż ósme w klasyfikacji Niemcy (ok. 40 mld), a więc sporo. To dużo jak na kraj niewielki (niespełna 100 tys km kwadratowych, 51 ml ludności, z tego co piąty mieszka w Seulu – 11 sierpnia 2004 roku parlament Korei Południowej uchwalił przeniesienie stolicy do miasta Kongju. Ustawa została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny w Seulu w październiku 2004 r., nie jako sprzeczna z Konstytucją Republiki Korei (jej tekst nie odnosi się do kwestii siedziby stolicy państwa), lecz jako sprzeczna ze zwyczajową normą konstytucyjną. Według zamierzeń, Seul przestałby być stolicą kraju w 2007 r., a do 2012 r. wszystkie urzędy państwowe miałyby zostać przeniesione do nowego ośrodka władzy. Pretekstem do zmiany miała być chęć rozwoju innych rejonów kraju poza Seulem, bliskie sąsiedztwo linii demarkacyjnej z KRLD oraz przeludnienie miasta. Orzeczenie trybunału ustaliło wykładnię, według której zmiana siedziby stolicy państwa wymaga podjęcia uchwały zmieniającej konstytucję większością 2/3 członków Zgromadzenia Narodowego oraz poddania jej pod referendum ogólnokrajow).

Korea nadrabia wydatkami już wykorzystanymi i wdrażanymi rozwiązaniami od dekad, ponieważ komunistyczni piraci z Północy stanowią stały czynnik zagrożenia. Od dekad USA sprawują de facto kontrolę/opiekę nad Koreą i Japonią. Kontyngent US Army w Korei jest silniejszy niż ten w RFN. Japonia jest nieufna wobec Korei, gdyż tradycyjnie Korea była postrzegana jako sztylet wymierzony przez Chiny (tradycyjnego opiekuna Korei) w serce czy też brzuch Japonii, z kolej Korea ufa raczej Chinom niż Japonii. Korea próbuje wypchnąć Japonię z sojuszu, i boi się, że w razie zjednoczenia obu Korei odnowiona zostanie rywalizacja Chin i Japonii o wpływy w ich państwie . W Korei dawni lewicowcy zostają często neokonfucjanistami i podważają amerykańskie pretensje do kontroli nad regionem, podobnie jak to czynią dawni maoiści chińscy. Stąd Japonia jest w USA ceniona i lubiana, ale Korea Południowa już nie. USA boją się jednak, że Japonia potwierdza obawę Tocqueville’a i Bismarcka, że demokracja nie jest w stanie prowadzić konsekwentnej polityki zagranicznej . Wszystko to sprawia, że obecność USA w Azji jest dość problematyczna. Trudno powiedzieć co zrobiłaby Japonia bez parasola ochronnego sił amerykańskich. Amerykanie na razie z Azji się nie wycofają, bo boją się np. że w takim wypadku obie Koree starłyby się ze sobą, co oznaczałoby zapewne włączenie Japonii i Chin do walki w przeciwnych obozach, a to potencjalnie nawet III wojnę światową, dlatego, mimo niechęci Koreańczyków z Południa, z których co młodsi nie pamiętają już, że USA uratowały je przed komunizmem, i chcieliby wyjazdu sił US Army, oddziały te pozostaną tam pewnie jeszcze długo .

Koreańczycy uczestniczą w faktycznym pacyficznym sojuszu pod egidą USA, wraz z Australią, Singapurem, Japonią, Indiami i Nową Zelandią, choć Japonii najchętniej by nie mieli za sojuszników, bowiem historia Korei, to historia walk chińsko-japońskich o wpływy w tym kraju, przy czym Japończycy są uważani za tych okrutniejszych, gorszych i bardziej obcych. Korea jest kulturowo bliższa Chinom niż Japonii, widać to zarówno po strukturze nazwisk jak i np. kuchni. W 1905 roku w wojnie przeciw Rosji, Japończycy starali się pokazać jako lud cywilizowany i traktowali jeńców dobrze, mimo iż rosyjscy jeńcy szokowali ich opowiadaniami o złym rosyjskim rządzie. Dla ówczesnych Japończyków bycie patriotą i mówienie źle o rządzie było sprzecznością samą w sobie Niemniej jednak traktowali Rosjan z szacunkiem, zupełnie inaczej niż np. „upadłych i zepsutych” Koreańczyków do których pogardy nie ukrywali. Po trzęsieniu ziemi w Tokio z 1923 roku, za którego wystąpienie liczni Tokijczycy obwiniali Koreańczyków, (gł. koreańskich robotników) którzy niby mieli obrazić bogów swą obecnością w Japonii, albo po prostu przypisywali im rozpętanie pożarów po zakończeniu wstrząsów , nastąpił wzrost nastrojów nacjonalistycznych . W grudniu 1923 roku Koreańczycy próbowali zabić regenta, by zaprotestować przeciw swej roli kozłów ofiarnych. Do dziś koreańska mniejszość jest w Japonii dyskryminowana.

Tak samo jak Chińczycy czy Japończycy zapominają, że nie cała Europa jest anglojęzyczna, ludzie Zachodu zapominają, że wszystkie kraje „konfucjańskie” mają swoją specyfikę; swoje sympatie i antypatie. Przykładowo Tajwańczycy traktują Koreańczyków, których bogactwo faktycznie jest nieco świeższej daty (oczywiście chodzi o Koreę Południową), za typowych bezczelnych nuworyszy, którzy nie wiedzą jak się zachować. Ponoć, Tajwańczycy mówią, że po podaniu ręki Koreańczykowi należy sprawdzić czy ma się nadal wszystkie palce, ponieważ cwaniactwo koreańskie nie ma granic . Ze znanych mi autorów, szczególnie Guy Sorman pomstuje na ludzi Zachodu nie doceniających różnic między Tajwanem a Japonią czy Koreą. I oczywiście nie chodzi mu jedynie o stopień westernizacji tych krajów (np. o wiele lepsza znajomość angielskiego na Tajwanie niż w ChRLD). Twierdzi, że między tymi państwami występują częstokroć większe różnice kulturowe niż między narodami europejskimi. Koreańczyków uważa za z natury większych indywidualistów niż Japończycy i Chińczycy, choć widoczne jest to dopiero od kilku dekad, kiedy ich kreatywność przestały tłamsić autorytarne instytucje. Uważa nawet, że „Koreańczyk mniej przypomina Tajwańczyka, niż Francuz Niemca, a różnica między Hongkongiem a Singapurem jest tak duża jak między Rzymem i Sztokholmem” . Tajwan to raj małych i średnich przedsiębiorstw i panuje tam, jak pisze Sorman, „twórcza destrukcja”, czyli kreatywna anarchia, zaś Korea południowa to państwo wielkich dynastii przemysłowych i fabryk, których pracownicy pracują w niemal wojskowym drylu. Korea to państwo najsurowszego urzędniczego konfucjanizmu, Tajwańczycy zaś to ci Chińczycy, którzy uciekli w XVIII wieku przed cesarzem na wyspę. Korea jest nacjonalistyczna, i choć wiele zawdzięcza USA (opieka po 1945 roku) i Japonii (budowa infrastruktury podczas okupacji – temat tabu w Korei), Koreańczycy często nienawidzą Japończyków i nie lubią Amerykanów. Mający analogiczne doświadczenia historyczne Tajwańczycy kochają USA i – mimo pamięci o zbrodniach japońskich – doceniają spadek – potrafią, zdaniem Sormana, być wdzięczni także Japończykom . Te różnice według Sormana pokazują, że globalizacja nie tyle nie niszczy, ale nawet uwypukla różnice kulturowe.

W 1973 roku, kiedy wybuchł kryzys naftowy, Zachód docenił japońskie auta, ponieważ i niezawodne i mało paliły, dopiero dziś cięcie kosztów produkcji kosztem jakości, powoduje, że Japonii depcze po piętach Korea Płd. W swoich tekstach ostatni gubernator brytyjskiego Hong Kongu Chris Patten ironizuje o niedojrzałości zachodniego dyskursu dotyczącego ekonomii w Azji. Pisze o tym, jak Paul Krugman uważał pojawienie się „azjatyckich tygrysów”, za efekt włączenia Azji do globalnego rynku i zachodnich, ewentualnie japońskich inwestycji, a nie jakiegoś konfucjańskiego geniuszu, ale nikt go nie słuchał, aż do krachu w Azji w 1997 i 1998 roku, wtedy wszyscy zaczęli wróżyć dla odmiany straszną katastrofę, nie zwracając uwagi, że np. Singapur, Tajwan i Hongkong, nie wpadły w recesję (wpadły w nią w sumie jedynie Japonia i Korea Płd) . Patten uważa, ze problemy Azji z 1997 i 1998 roku wynikają z ustawicznego mieszania się polityków do gospodarki, i z tego, że „gospodarka przerosła rządy”.

Korea Południowa ma jednak swoje kłopoty. Jednym z najpoważniejszych jest ciągle obecna w społeczeństwie „mentalność autorytarna”, w końcu to kraj starych wojskowych klanów, i tu demokratyzacja lat 80 i 90 niewiele zmieniła. Urząd prezydenta piastował od 20 lipca 1948 do 26 kwietnia 1960 roku prawicowy działacz i faktyczny dyktator Li Syng Man. Trochę z powodu, a trochę pod pretekstem walki z komunizmem, działał po dyktatorsku. Starał się pogodzić Koreańczyków z Południa z Japonią i ściśle współpracował z USA. Drugi prezydent Yun Bo-seon rządził demokratycznie, ale tylko dwa lata.W grudniu 1963 roku prezydentem został generał Park Chung-hee. Również i ten prezydent nadużywał swej władzy, ale przynajmniej doprowadził Koreę Południową do rozkwitu gospodarczego. W 1979 roku zginął w zamachu. Od tamtego czasu władza zmienia się regularnie:

Choi Kyu-ha (1979–1980)
Chun Doo-hwan (1980–1988)
Roh Tae-woo (1988–1993)
Kim Young Sam (1993–1998)
Kim Dae-jung (1998–2003)
Roh Moo-hyun (25 lutego 2003–25 lutego 2008), (od 12 marca do 14 maja 2004 premier Goh Kun był tymczasowym prezydentem)
Lee Myung-bak (25 lutego 2008–25 lutego 2013)
Park Geun-hye (od 25 lutego 2013) – córka gen. Parka, polityczka partii Narodowej (w praktyce konserwatywno-wolnorynkowej), w 2012 roku pokonała w wyborach oponenta z Zjednoczonej Partii Demokratycznej.

Zwłaszcza Roh Tae-Woo przyczynił się do utrwalenia liberalnej demokracji, zniesienia cenzury i otwarcia na świat. Manipulował opinią publiczną, ale jej nie zastraszał. Igrzyska olimpijskie w Seulu (1988) stanowiły niepodważalny sukces narodu koreańskiego, przyczyniając się do ugruntowania pozycji międzynarodowej Korei i ukazania światu rozwoju gospodarczego tegoż państwa (reformy Roha Tae-Woo to jeden z przykładów mający i mogący dowodzić słuszności tezy Fukuyamy o końcu historii i odchodzeniu autorytaryzmów do lamusa), ale stary autorytaryzm pozostał widoczny w kulturze i mentalności. Tak jak w Japonii w 2011 roku zarządzanie kryzysowe nie działało z powodu nadmiernego respektu przed przełożonymi, tak południowokoreańskie samoloty spadały przez całe dekady częściej niż inne bo drugi pilot nie śmiał korygować obliczeń/decyzji pierwszego. Korea Południowa, mimo stałego strachu przed nieobliczalnymi Kimami z Północy, jest potęgą, ale jej aktywność obywatelsko-społeczna jest zbyt słaba, a centralizacja i uwiąd decyzyjny zbyt silne. Tutaj francuski filozof i ekonomista Guy Sorman próbuje w bardzo taktowny sposób dać znać Koreańczykom, co można by poprawić w ich państwie:

On Monday, April 14, 2014, the Asan Institute for Policy Studies hosted an Asan Special Lecture with Dr. Guy Sorman. The Sewol ferry tragedy is a turning point in the contemporary history of South Korea. Beyond the loss of innocent lives, this accident is not a mere accident: its scope and the failures in the authorities’ response have revealed deep flaws in the state organization. A renovated State, a more vibrant democracy, a more human model of development and better care for the life of the people could be the unintended positive outcome of the Sewol tragedy. A renowned philosopher and intellectual, Dr. Sorman delivered a lecture, titled „The State and the Citizens’ Safety.”

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

2 Odpowiedzi na “Korea Południowa – siódma potęga świata”

  1. A jeszcze przedwczoraj w Korei Pd. szlo sie na 2 lata do wiezienia za skok w bok. Nasze katotaliby tez by tak chciały.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *