Kreutzerowska i Brahms z waltornią

 

Rudolph Kreutzer, koncertmistrz Opery Paryskiej i nadworny muzyk samego Napoleona, nigdy nie wykonał dedykowanej mu przez Beethovena sonaty. W ten sposób zrezygnował z biletu na Olimp artystycznej sławy, lecz melomani, chcący nazwać krótko ukochane dzieła, uwiecznili nazwisko Kreutzera wiążąc je na zawsze z jedną z najwspanialszych sonat na skrzypce i fortepian w historii muzyki. Swoją drogą wszystkie sonaty skrzypcowe Beethovena są wspaniałe i trochę szkoda, że tylko dwie z nich doczekały się przydomków. Drugą jest oczywiście „Wiosenna”.

 

Byłem zaskoczony i podekscytowany, dowiadując się, że program koncertu w Narodowym Forum Muzyki wpisany na dzień 6 czerwca zawiera też Sonatę Kreutzerowską. W tym dziele starali się nam przedstawić najwięksi skrzypkowie i pianiści w dziejach fonografii. Nad każdą nutą, frazą, taktem tej sonaty medytowali najwięksi, czasem przez wiele lat, bo do lat sześdziesiętych repertuar koncertowy i nagraniowy muzyki kameralnej mocniej niż dziś skupiał się na największych arcydziełach, zaś dzieła Beethovena wiodły tu, nie bez artystycznej racji, wiodącą rolę. Na przykład pianistykę w sferze koncertowo – fonograficznej zaczęto traktować bardziej naukowo i refleksyjnie dzięki pierwszym kompletom sonat Beethovena, zaś sonaty na skrzypce i fortepian były niejako naturalnym przedłużeniem sonat na fortepian solo.

 

Można zatem lękać się wejścia do tej zmierzonej i zbadanej przez największych krainy. W XXI wieku wcale nie tak często usłyszymy na koncertach sonaty fortepianowe czy skrzypcowe Beethovena. Modny staje się Haydn, wciąż trwa moda na Schuberta, w dużej mierze też dlatego, że do lat sześćdziesiątych a pewnie i osiemdziesiątych  byli oni znacznie słabiej niż Beethoven obecni w fonografii. Niektórzy zapaleni kameraliści stawiają nawet Haydna czy Schuberta ponad Beethovenem, choć to raczej kwestia pewnej specjalizacji, niż estetycznej prawdy, o ile tylko taka istnieje. Jakkolwiek by nie było, sięgnięcie na koncercie po tak sławne dzieło jak Sonata Kreutzerowska wymaga sporej odwagi zarówno od wykonawców jak i od melomanów. Z drugiej strony warto sięgać po to wykute w marmurze arcydzieło, bo szkoda by było, gdybyśmy mogli je poznawać tylko z nagrań, bez usłyszenia jak brzmi na żywo.

 

Odwaga kameralistów w NFM się opłaciła. Oczywiście otwierająca fraza skrzypiec była analizowana przez takich gigantów, że nie mógłbym poskromić sceptycyzmu, który zresztą kazał mi tyle razy krytykować Ojstracha na rzecz Heifetza, czy Hubermana na rzecz Kogana.  Jednak okazało się, że w NFM doszło do dobrego wykonania tejże sonaty. Skrzypek grał bezbłędnie i z dużą ekspresją, pięknie zachowując Beethovenowską siłę narracji i pewien brutalizm jego architektonicznych żywiołów. Pianista także odnalazł się dobrze w budowaniu Kreutzerowskiej, brakowało mu może umiejętności kolorystycznych, które u Beethovena są istotne. Co ciekawe, w później zagranym Brahmsie było więcej starannie cieniowanych barw, więc pewnie była to trema spowodowana wielką tradycją Sonaty Kreutzerowskiej. Na skrzypcach grał wywodzący się z Poznania Jakub Haufa, Ma on na swoim koncie wiele konkursów i ciekawych projektów, obecnie jest między innymi koncertmistrzem orkiestry Sinfonia Varsovia. No, cóż, niezłego mają koncertmistrza! Przypuszczam, że wiele obecnych gwiazd wiolonistyki nie dałoby wiele lepszej interpretacji Kreutzerowskiej.  Na fortepianie grał Michał Francuz, także wywodzący się edukacyjnie ze stolicy Wielkopolski . Artysta współpracuje z wieloma sławnymi muzykami, tworzy też muzykę teatralną.  Zainteresował mnie też drobny szczegół – artysta wyświetlał sobie nuty na tablecie, co rzeczywiście wydaje się bardziej praktyczne od przerzucania fizycznych kart z nutami. Istnieją też tego typu pulpity dyrygenckie, już chyba będące zupełnie niezależnymi wyświetlaczami nut z uwagi na ponadstandardową wielkość.

 

Jakub Haufa, żródło: YouTube

 

Drugim dziełem na koncercie było Trio Es-dur op. 40 Johannesa Brahmsa. To oczywiście świetny pomysł, aby po Beethovenie zagrać Brahmsa, gdyż mało co może ostać się przy żywiole Beethovenowskiej kameralistyki i muzyka kameralna Brahmsa należy tu do tych nielicznych wyjątków. W tej sonacie Michał Francuz odnalazł więcej jeszcze barw na swoim fortepianie (tym razem była to nota bene Yamaha a nie wszechobecny Steinway). Skrzypkowi Brahms nie dał tak wirtuozerskiej i heroicznej roli jak Beethoven, ale Jakub Haufa grał oczywiście świetnie. Gwiazdą tej interpretacji stał się waltornista, Tomasz Bińkowski, który grał z wielką precyzją i elegancją, wprowadzając w świat Brahmsa pastoralny klimat, nie pozbawiony akcentów myśliwskich (sonata projektowana była na róg naturalny). Ogólnie obecność rogu wprowadza w muzykę niezwykłą witalność, jego spiżowe brzmienie jest jak rozlewające się światło obok pejzaży kreślonych przez z natury swej zwinniejsze skrzypce i fortepian.  Tomasz Bińkowski ma na swoim koncie wiele doświadczeń muzycznych, założył kilka zespołów kameralnych, obecnie jest też pierwszym waltornistą solistą Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Można zatem powiedzieć, że 6 czerwca mieliśmy okazję zapoznać się z wyjątkowym kunsztem artystów, którzy są także solistami stołecznych orkiestr.

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *