Le Monde Diplomatique, postmodernizm, antysemityzm i bojkot Izraela

Zastanawialiśmy się ostatnio w trakcie dyskusji na Racjonalista.tv na temat źródeł naszej wiedzy o współczesnym islamie i związanych z nim problemach. Nasz komentator i publicysta Andrzej zarzucił mi sięganie do prawicowych źródeł i lekceważenie choćby Le Monde Diplomatique. Tak się jednak złożyło, że swego czasu dość często czytałem Le Monde Diplomatique i zwróciłem uwagę na silną reprezentację w nim postmodernistów i lewicujących relatywistów kulturowych. Zwróciłem uwagę Andrzejowi, że postmoderniści stoją na bakier wobec postaw racjonalistycznych. Mimo to otrzymałem za przykład artykuł Le Monde Diplomatique o Izraelu napisany przez Dominika Vidala, publicystę pochodzenia sefardyjskiego.

Już sam tytuł artykułu pokazuje, iż Vidal należy chyba do samo-nienawidzących się Żydów, dla których lewicowe uwielbienie palestyńskich muzułmanów jest ważniejsze od pomyślności rodaków. 

Izrael: od kolonizacji do aneksji

Czytamy dalej:

Cipi Liwni, była minister obrony Izraela, zmuszona była odwołać wizytę w Brukseli. Groziło jej zatrzymanie i przesłuchanie w sprawie krwawych bombardowań Gazy na przełomie 2008 i 2009 r., za które jest współodpowiedzialna. Ta dobra wiadomość dla obrońców praw człowieka zbiega się z groźnymi sygnałami z samego Izraela, gdzie rząd Benjamina Netanjahu nasila czystki etniczne i kolonizację palestyńskich terytoriów okupowanych, a zarazem snuje plany aneksji Palestyny i etnicznego wyczyszczenia Izraela.

 

Izrael nie przeprowadza czystek etnicznych, natomiast działania w Gazie są odpowiedzią na terroryzm. Bardzo dziwne, że Vidal to pomija (niezależnie od oceny). Wpisuje się to w lewicowo – postmodernistyczną narrację, która odrzuca obiektywną rzeczywistość, natomiast uznaje autonomię narracji kulturowych. Lewicowy komponent każe jednak wartościować te narracje. Zła, niezasługującą na szacunek jest narracja białego człowieka o europejskich korzeniach. Dobra zawsze jest narracja wiecznej ofiary, a wśród wiecznych ofiar najatrakcyjniejszy jest "walczący przecież z imperializmem" muzułmanin, a już zwłaszcza Palestyńczyk, który walczy z "elitą kapitalizmu (złego)" czyli Żydami. Dlatego dla Vidala oczywiste jest pomijanie przemocy ze strony mieszkańców Gazy, jak i posądzanie Izraela o czystki, które w całkowicie jednoznacznej formie występują w czasach nam współczesnych raczej w państwach muzułmańskich, nie zaś w Izraelu.

 

Czytajmy dalej:

 

Jedyną rzeczą, jakiej można spodziewać się po Donaldzie Trumpie, jest to, że będzie nieprzewidywalny" [1]. Ta ogólnie słuszna refleksja Noama Chomsky’ego w mniejszym stopniu dotyczy Bliskiego Wschodu. Trzy wypowiedzi republikańskiego kandydata wyznaczają linię jego przyszłej polityki prezydenckiej wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego: zapowiedź przeniesienia ambasady Stanów Zjednoczonych z Tel Awiwu do Jerozolimy [2], odmowa uznania kolonizacji terytoriów okupowanych od 1967 r. za przeszkodę w procesie pokojowym oraz decyzja, by nie wywierać presji na rząd izraelski w celu zachęcenia go do prowadzenia negocjacji. Równie znaczące wydają się także dwie nominacje: zięcia prezydenta Jareda Kushnera, który wspiera finansowo osadników, na stanowisko „wysokiego doradcy w Białym Domu” oraz Davida Friedmana, który przewodniczy fundacji Przyjaciele Bet El (starego osiedla żydowskiego na Zachodnim Brzegu) na stanowisko ambasadora w Izraelu. Ten samorodny dyplomata zdążył już wyrazić swoją „niecierpliwość” podjęcia pracy „w placówce amerykańskiej w wiecznej stolicy Izraela” [3].

 

Dlaczego Vidalowi przeszkadza dobra moim zdaniem decyzja Trumpa dająca Izraelowi zielone światło na stolicę w Jerozolimie? Dlaczego Vidal nie zauważył, że proces pokojowy nie daje Izraelowi szans na pokój, gdyż roszczenia muzułmanów wobec Izraela dotyczą często jego zniknięcia, nie zaś oddania części terytoriów? Tyle jest nieszczęść na świecie – wystarczy wyjechać kawałek za granice Izraela, aby spotkać rzeczy znacznie bardziej niepokojące, niż ekspansywni osadnicy, którzy jako żywo nie dokonują żadnych czystek, w przeciwieństwie do wielu wyznających Koran sąsiadów.

 

Czy to zbieg okoliczności? Nastanie nowej administracji zbiega się w czasie ze wzmożonymi wysiłkami izraelskiej skrajnej prawicy na rzecz historycznej zmiany palestyńskiej polityki Tel Awiwu: aneksji Zachodniego Brzegu. Lider ultranacjonalistycznej religijnej partii Żydowski Dom, a zarazem minister edukacji i do spraw diaspory Naftali Bennett od dawna nawołuje do aneksji strefy C. Strefa ta, pozostająca zgodnie z porozumieniami z Oslo pod wyłączną kontrolą Izraela, obejmuje ponad 60% powierzchni Zachodniego Brzegu, szczególnie Dolinę Jordanu, lecz również wszystkie osiedla i łączące je drogi. 5 grudnia 2016 r. Bennett przystąpił do czynów: przeforsował przyjęcie przez Kneset w pierwszym czytaniu ustawy legalizującej 4 tys. domów w „przyczółkach", osiedlach, które nawet w świetle izraelskiego prawa były dotychczas nielegalne, ponieważ wzniesiono je na wywłaszczonych palestyńskich ziemiach [4]. Oznacza to naruszenie IV Konwencji genewskiej oraz rezolucji ONZ. Jednakże aby ustawa weszła w życie musi przejść jeszcze trzy czytania oraz zostać zatwierdzona przez Sąd Najwyższy.

 

Czyli coś było nielegalne "nawet w świetle izraelskiego prawa". A jak się miewają prawa innych państw w regionie? Są lepsze? Skąd to "nawet"? Czy 4 tysiące domów uzasadniają mocne słowa o "konwencji genewskiej" czy o "ultranacjonalizmie", czy o skrajnej prawicy? Czy sąsiedzi Izraela są mniej nacjonalistyczni od niego? 

 

Państwowe samobójstwo 

„To najniebezpieczniejsze prawo przyjęte przez Izrael od 1967 r.", oceniał po głosowaniu Walid Asaf, minister Autonomii Palestyńskiej zajmujący się sprawami osiedli [5]. Prokurator generalny Izraela Awichaj Mandelblit sprzeciwił się przyjęciu tego tekstu sprzecznego z orzecznictwem Sądu Najwyższego, które lider labourzystowskiej opozycji Izaak Herzog określił jako „państwowe samobójstwo” [6]. Podobnie 200 byłych wysokich urzędników do spraw bezpieczeństwa", określających się jako „dowódcy bezpieczeństwa Izraela", dopatrywało się w projekcie aneksji końca „żydowskiego i demokratycznego" charakteru państwa. Reakcje te nie przeszkodziły Naftalemu Bennettowi zapowiedzieć przygotowania do końca stycznia nowej ustawy w sprawie anektowania Maale Adumim, jednego z trzech głównych bloków osiedli żydowskich we Wschodniej Jerozolimie. Zwrot jest równoznaczny z wyrokiem śmierci dla Autonomii Palestyńskiej: aneksja Zachodniego Brzegu zostawiałaby jej niewielkie pole do zarządzania, a jeszcze mniejsze – do negocjacji. Chyba jedynie odnośnie własnego samorozwiązania.

 

Różnie można oceniać decyzję o wybudowaniu 4 tysięcy domów w regionie autonomicznym. Ale używanie określenia "wyrok śmierci" jest niesmaczne i nieetyczne w regionie, gdzie rzeczywiście mają miejsce czystki etniczne i akty ludobójstwa, których sprawcą nie jest Izrael. Mnie wygląda na to, że pewna frakcja polityków Izraelskich nie wierzy w proces pokojowy i chce w celach być może obronnych skonsolidować terytorium kosztem aspiracji narodowych Palestyńczyków, ale nie poprzez czystki czy "wyroki śmierci". Można się oburzać, może i jest w tym trochę racji, ale należy uczciwie opisywać dane zjawisko. 

 

 

Przed 50 laty, zaraz po wojnie sześciodniowej, rząd Lewiego Eszkola usiłował przekonać, że nie chce zmieniać statusu terytoriów okupowanych, z wyjątkiem Jerozolimy Wschodniej, która w 1980 r. stała się – wraz z Zachodnią Jerozolimą – „niepodzielną i zjednoczoną" stolicą kraju [7]. Minister spraw zagranicznych w rządzie Eszkola Abba Eban przekonywał, że chodzi o „kartę", którą będzie można rozgrywać podczas przyszłych rozmów pokojowych. Wszystkie kolejne rządy, łącznie z najbardziej prawicowymi, jak gabinety Ariela Szarona czy Benjamina Netanjahu, trzymały się tej oficjalnej wersji. Co nie przeszkadzało im w rozwijaniu coraz bardziej masowego osadnictwa na Zachodnim Brzegu: z 5 tys. osadników w 1977 r., gdy prawica po raz pierwszy doszła do władzy, ich liczba zwiększyła się w 2017 r. do 400 tys., nie licząc 200 tys. Izraelczyków mieszkających w Jerozolimie Wschodniej.

Ten napływ jest ogromnym politycznym i dyplomatycznym atutem: pozwala Tel Awiwowi nie wypowiadać się na temat statusu Palestyńczyków. Aneksja Zachodniego Brzegu pociągałaby za sobą przyznanie Palestyńczykom tych samych praw, którymi cieszą się Izraelczycy, w tym również prawa głosu, co rozpoczynałoby długą batalię o rzeczywistą równość w przyszłym wspólnym państwie. W przypadku odmowy owo jedno państwo dwóch narodów stałoby się niezaprzeczalnie odmianą południowoafrykańskiego apartheidu, gdzie jeden naród przywłaszczył sobie wszystkie prawa.

 

Zważywszy na to, jak wyglądają prawa Żydów w państwach muzułmańskich, ciężko oczekiwać od rządów i ludności Izraela idealizmu, czy działań na jakie mogą sobie pozwolić państwa nie będące celem wojny religijnej. W większości państw muzułmańskich niemuzułmanie są obywatelami drugiej kategorii. Gdyby powstało wspólne, żydowsko – muzułmańskie państwo, bardzo szybko Żydzi zaczęliby tracić prawa a być może też życie. Przykłady można mnożyć – mniejszości religijne w Pakistanie, czy los Żydów w Egipcie oraz w Iraku (na długo przed ISIS czy Saddamem).

 

Czystka etniczna się nie skończyła

Istnieje również czarny scenariusz uniknięcia podobnego dylematu: kolejna fala wysiedleń Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu i Państwa Izrael. Izrael nie stałby się w większości żydowski, gdyby nie Nakba (ar. „katastrofa") lat 1947-1949, która wygnała z domów 850 tys. Palestyńczyków, czyli 4/5 wszystkich ówczesnych mieszkańców jego terytorium. Kontynuował tę czystkę etniczną po wojnie 1967 r., gdy Naksa („odwrócenie") zmusiła kolejnych 300 tys. Palestyńczyków do ucieczki z terenów zajętych przez izraelską armię. A Ariel Szaron lubił powtarzać, że „wojna o niepodległość Izraela się nie skończyła" [8]. Od tego czasu kontekst uległ oczywistym zmianom. Trudno byłoby przeprowadzić w normalnej sytuacji masowe deportacje przed kamerami telewizji z całego świata. Lecz w sytuacji awaryjnej? Trwająca w Syrii wojna dostarczyła precedensu: w ciągu 5 lat w wyniku walk więcej niż jedna na dwie osoby zmuszona była opuścić swój dom, z czego prawie połowa uciekła za granicę.

 

Nie było czystki etnicznej. Nakba to w zasadzie termin antysemicki, nie wiem, czemu Vidal używa go bezkrytycznie. Już w pierwszych dniach istnienia Izrael został zaatakowany przez muzułmańskich sąsiadów i cudem ocalał. Nie da się zrozumieć sytuacji w regionie z pominięciem tej perspektywy. Kolejnym przejawem antysemityzmu Vidala jest porównywanie w skali jeden do jeden dzialań Izraela z wyczynami radykalnych muzułmanów w Syrii. Dodam jeszcze raz na wszelki wypadek, że żydowskie korzenie Vidala nie sprawiają, iż nie wolno mu zarzucić antysemityzmu. Torquemada też miał żydowskie korzenie, a jednak zapisał się na kartach historii jako jeden z najbardziej okrutnych inkwizytorów, szczególnie zaangażowany w wyłapywanie Żydów. 

 

Skrajna prawica nie waha się otwarcie przyjmować perspektywę aneksji. „Droga ustępstw, droga podziału doprowadziły donikąd. Musimy teraz zrobić wszystko, by włączyć Zachodni Brzeg pod izraelską władzę", oświadcza bez ogródek przewodniczący Żydowskiego Domu [9]. O ile szef Likudu podpisuje się pod taką linią, o tyle nie chce się z tym afiszować. Świadczy o tym dokonany przezeń ostatnio zwrot: 5 grudnia w pierwszym czytaniu głosował za ustawą o aneksji, którą obecnie stara się zablokować!

[…]

Przyczyna tych zwrotów, coraz większa izolacja Izraela, niepokoi Instytut Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym (INSS). W swoim rocznym raporcie, cieszącym się opinią wyważonego, pisał: „Wizerunek Izraela w krajach zachodnich nadal się pogarsza, a tendencja ta daje wrogim grupom szerszą możliwość prowadzenia akcji bojkotu" [11]. Jeżeli skrajna prawica się tym nie kłopocze, to dlatego, że opiera się na – obok nowej administracji amerykańskiej – zradykalizowanej opinii izraelskiej. Stały stan wojny – zaostrzony w ostatnich miesiącach przez „intifadę noży" – zasięg medialnych manipulacji, a także – i przede wszystkim – brak jakiejkolwiek alternatywy politycznej: wszystkie te czynniki wyjaśniają przyjęcie ekstremistycznych teorii przez większość izraelskich Żydów.

 

Vidal nie bierze pod uwagę (sądzę, że celowo) nasilania się ekstremizmu muzułmańskiego i otwartego antysemityzmu wśród sąsiadów Izraela, jak i wśród ich lewicowo – postmodernistycznych sojuszników. Być może, gdyby o całym konflikcie pisano uczciwiej, niż czyni to Vidal i większość publicystów takiego na przykład Le Monde Diplomatique, izraelska prawica nie sięgałaby po taką politykę.

 

 

Ekstremizm stał się normą

Wszystkie sondaże potwierdzają wyniki wyborów z 17 marca 2015 r., które doprowadziły do powstania najbardziej prawicowego w historii Izraela rządu. Wszystkie badania opinii publicznej wskazują, że większość odrzuca możliwość utworzenia państwa palestyńskiego, opowiada się za aneksją Zachodniego Brzegu i popiera „transfer" Palestyńczyków, w tym również – jak nigdy wcześniej – tych z terytorium Izraela [12]. Trzeba dodać, że to samo badanie wskazuje, że 6 spośród 10 izraelskich Żydów jest przekonanych, że Bóg dał ziemię Izraela Żydom. Tej jednomyślności sprzyja również od niedawna niebagatelny arsenał represyjny wobec opornych (patrz ramka).

 

A czemu z kolei muzułmanie mają taką obsesję na punkcie Jerozolimy? Z przyczyn zdroworozsądkowych? Jaki jest procent Palestyńczyków akceptujących istnienie Izraela w jakiejkolwiek postaci? A co sądzą o tym niepalestyńscy sąsiedzi Izraela?

 

Tę prawicową radykalizację doskonale symbolizuje pewne zdarzenie: reakcje na wyrok w sprawie izraelskiego żołnierza Elora Azarii, oskarżonego o to, że 24 marca 2016 r. w centrum Hebronu zabił strzałem w głowę palestyńskiego napastnika, rannego, nieprzytomnego i leżącego na ziemi. W trosce o wizerunek armii po rozpowszechnieniu nagrania morderstwa na całym świecie, sztab generalny chciał dać przykład. 4 stycznia wojskowy sąd uznał oskarżonego winnym „zabójstwa", a grożący mu wyrok – jeszcze niewydany – to 20 lat pozbawienia wolności. Pod warunkiem, że trzej sędziowie nie ugną się pod głosami protestu, który wywołał ich werdykt: premier i prawie cały rząd, niemal cała klasa polityczna i większość mediów domagają się ułaskawienia zabójcy, podobnie jak 67% ankietowanych izraelskich Żydów. Wobec mnożących się pogróżek trzeba było zapewnić sędziom osobistą ochronę, nawet szef sztabu generalnego armii był niepokojony przez ekstremistów.

 

W kraju gdzie codziennie zachodzi przemoc terrorystyczna ze strony Palestyńczyków można zrozumieć traumatyczne zachowanie izraelskiego żołnierza. Można też zrozumieć mieszane reakcje polityków i opinii społecznej, zwłaszcza gdy wiedzą, jaki finał miałaby analogiczna historia w kraju sąsiedzkim. Wielu Palestyńczyków czci terrorystów mordujących żydowskie dzieci jak bohaterów. Poza tym rozumiem, że sędziowie, jak i ich ochrona to nie jest jakaś misja pokojowa ONZ, ale także Żydzi. 

 

Dokonujący się zwrot pozwala na odpowiednią interpretację rezolucji 2334 potępiającej osadnictwo przyjętej 23 grudnia 2016 r. przez Radę Bezpieczeństwa ONZ dzięki temu, że Stany Zjednoczone wstrzymały się od głosu – po raz pierwszy od 1980 r. – oraz konferencji, która odbyła się 15 stycznia w Paryżu przy udziale sekretarza stanu Johna Kerry’ego. Trzeba tupetu izraelskiego ministra obrony Awigdora Liebermana, by dopatrzeć się w rezolucji „współczesnej afery Dreyfusa" [13]: „społeczność międzynarodowa", łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, poprzestaje na potwierdzaniu poparcia dla rozwiązania dwupaństwowego i potępianiu wszystkiego, co je podważa, przede wszystkim osadnictwa (czyt. Zagrożenie dla rozwiązania dwupaństwowego).

Krok poczyniony przez Stany Zjednoczone byłby chwalebny, gdyby nie to, że pojawił się tak późno, i po tym, jak ustępująca administracja podpisała historyczne porozumienie z Tel Awiwem w sprawie pomocy wojskowej w wysokości 38 mld dolarów w ciągu 10 lat. Ale moment nie jest jedynym problemem. Znacznie poważniejsze jest pominięcie podczas tych zabiegów, podjętych w ostatniej chwili, tuż przed objęciem urzędu przez Donalda Trumpa, jakiejkolwiek możliwości zastosowania sankcji. Nawet jeśli centrowy lider Jair Lapid niuansuje: „Sama rezolucja nie wspomina o sankcjach, lecz przygotowuje infrastrukturę dla przyszłych sankcji – jest to niepokojące. Może stać się podstawą skarg wnoszonych przed międzynarodowe instancje sądowe przeciwko Izraelowi i jego przywódcom" [14].

 

Tych skarg i tak jest nieproporcjonalnie dużo. Wystarczy wspomnieć, iż skarg na Pakistan czy Iran jest o rzędy wielkości mniej. Jeśli USA będzie blokować tę nadprodukcję skarg na Izrael, postąpi słusznie. Chodzi o budowę 4 tysięcy domów, a nie o ludobójstwo, czystki i inne zbrodnie. 

 

 

Nadzieja w sukcesach BDS

Wewnętrzne przemiany w Izraelu wskazują na to, że jedynie silna presja międzynarodowa, której towarzyszyć będą środki przymusu natury ekonomicznej i politycznej, mogą przemówić izraelskim przywódcom do rozsądku. Świadomy stawki w tej rozgrywce izraelski premier uznał w 2015 r. kampanię Bojkot Wycofanie Inwestycji Sankcje (BDS) za „zagrożenie strategiczne". W ocenie amerykańskiego ośrodka analitycznego Rand Corporation kampania może kosztować izraelską gospodarkę nawet 47 mld dolarów w ciągu 10 lat [15]. Ponieważ obejmuje ona powoli również szczeble instytucjonalne: w wielu krajach fundusze emerytalne, wielkie przedsiębiorstwa – we Francji Orange i Veolia – czy banki wycofują się z inwestycji w osiedlach lub w ogóle w Izraelu. Natomiast Unia Europejska domaga się, by towary produkowane w osiedlach były wyraźnie oznaczone jako takie, tak aby były wyłączone z ułatwień, które przyznaje umowa stowarzyszeniowa produktom izraelskim; jednak to żądanie ma bardziej ograniczone skutki.

 

A czy produkty pakistańskie są objęte embargiem? Z tego co wiem, ostatnio znosi się je wobec Iranu. Zatem nie wiem, skąd te nadzieje Vidala. 

 

Inny sygnał, tym razem natury politycznej, został wysłany przez Komisję Europejską, zwykle tak wyrozumiałą wobec Tel Awiwu. Sprzeciwiając się nadal bojkotowi, Federica Mogherini, wysoka przedstawicielka Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, potwierdziła: „Unia broni wolności wypowiedzi i stowarzyszania się zgodnie z jej Kartą Praw Podstawowych, która ma zastosowanie w odniesieniu do państw członkowskich, w tym również w zakresie działań związanych z BDS". I dodaje: „Swoboda wypowiedzi – jak wynika z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – ma również zastosowanie do informacji i idei, które obrażają, szokują lub zakłócają przyjęty porządek jakiegoś państwa czy części jego ludności" [16].

Natomiast władze francuskie pod kierownictwem Françoisa Hollande’a i Manuela Vallsa, stawiały przed sądem aktywistów BDS i nakładały na nich wysokie grzywny. Ich działania przedstawiano niedorzecznie jako „podżeganie do nienawiści rasowej", choć domagali się zatrzymania kolonizacji i równych praw. Te same cele stawia przed sobą ONZ.

 

Władze francuskie miały racje walcząc z podżeganiem do nienawiści rasowej wobec Żydów. Bojkot jest już stosowany w Szwecji, na licznych uczelniach europejskich. Cieszę się, że Mogherini broni wolności wypowiedzi, ale to miecz obosieczny, który nie dotyczy tylko lewicowych postmodernistów.

Tu mamy o ruchu BDS, który zaangażowany jest tylko i wyłącznie w nawoływanie do sankcji, bojkotu i potępiania Izraela, tak jakby nie było innych państw mających problemy z regionami autonomicznymi i postępujących znacznie gorzej niż Izrael 

 

Reasumując – artykuł Vidala przepojony jest stronniczością. Pojawiają się w nim słowa nieadekwatne do opisywanych faktów, takie jak choćby czystki etniczne. Ten styl narracji pasuje jednocześnie do wydawcy, jakim jest postmodernistyczno lewicowy Le Monde Diplomatique. 

 

 

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

    1.   Wypowiadaj się we własnym imieniu, a nie w imieniu prawicy, bo nie masz do tego ani jakiegokolwiek prawa. Polska prawica (przynajmniej w mojej osobie) mając do wyboru prymitywnych Palestyńczyków i skonfliktowanych z nimi Zydów, wybiera oczywiście Zydów, ludzi olbrzymich zdolności, starożytnego pochodzenia oraz wielkich i niekwestionowanych cywilizacyjnych zasług. Polska prawica nie nienawidzi Zydów, a co najwyżej potępia żydokomunę, która zadała polskim patriotom (i Polsce) ogromne straty w imię szaleńczej i fałszywej ideologii komunistycznej. I zadaje je nadal – może nie naganem, lecz piórem, jak np. A. Michnik, T. Gross i im p.   

  1. Nie, no to wołanie o uznanie racji białego człowieka o europejskim korzeniu jest zacne.

    Ale, nie w rasiźmie Tabisza rzecz. Dlaczego autor, tak krytyczny jak widać do Le Monde Diplomatique, nie zrecenzuje w taki sam sposób, równie cyt: "przepojony jest stronniczością. Pojawiają się w nim słowa nieadekwatne do opisywanych faktów." artykułów jakie tłumaczą z prasy Izraelskiej i publikują w cytowanym tutaj obszernie "listach z naszego sadu"

  2. @ Jacek Tabisz: http://racjonalista.tv/dawkins-i-wrogowie-rozumu/ Szanuję istnienie Le Monde d. tak jak i jego autorów. Zapraszam autorów, czytelników Le Monde d. do pisania również do nas, natomiast często nie będę się z nimi zgadzał, bo uważam, że rzeczywistość istnieje, że nie żyjemy w ponowoczesności i że narracje kulturowe są podrzędne wobec praw fizyki i choćby praw człowieka. Ale w sumie lubię się spierać z postmodernistami, więc zapraszam.

    @ Jacek Tabisz tamże: Ostatnio dwukrotnie skrytykowałem twierdzenia zawarte we wpisach Roberta, a zrobiłem to po swojemu – bez poczucia odrazy, wyższości czy nienawiści. Nie zgadzam się z nim, ale nie mam zamiaru ukazywać mu w swoich wpisach że mnie drażni, irytuje, że nie pasuje etc. Niemal wszyscy poruszamy krytycznie temat rasizmu.

    *************************************************

    @ Jacek Tabisz: Nasz komentator i publicysta Andrzej zarzucił mi sięganie do prawicowych źródeł i lekceważenie choćby Le Monde Diplomatique.

    ——————————–

    To jest poziom dyskusji preferowany przez redaktora naczelnego. Proszę o konkretne podanie, gdzie i w jaki sposób Bogusławski zarzucał sięganie do prawicowych źródeł i lekceważenie choćby Le Monde Diplomatique.

    Bogusławski napisał:

    Ocena jakim jest islam najbardziej zależy od źródeł jego poznania, gdy swoje oceny w Polsce opiera się np. na „EuroIslamie”, to jest on bardzo prawicowy i konserwatywny, ale gdy opiera się je na Le Monde diplomatique, to wtedy już opisywany islam prawicowy i konserwatywny jest znacznie mniej. Czy to stwierdzenie przekracza możliwości zrozumienia polskiego inteligenta? Tu przecież nie ma ani zarzutu sięgania do prawicowych źródeł, ani zarzutu lekceważenia „Le Monde”.

    ***

    @ Jacek Tabisz: Zwróciłem uwagę Andrzejowi, że postmoderniści stoją na bakier wobec postaw racjonalistycznych.

    —————————–

    Zwrócenie uwagi brzmiało następująco: Czy Derrida lub Bauman są wzorcami racjonalizmu albo materializmu ontologicznego w swoich tezach i w swoim stosunku do rzeczywistości? Czy chcieliby nimi być, czy też chętnie przyjęli rolę oponentów? Oczywiście nie wykluczam Le Monde D. Nie zgadzam się z ich tezami, z ich gustem intelektualnym etc., ale nikt nie broni tu pisać z pozycji postmodernizmu komentarzy, czy nawet artykułów polemicznych. To, że się z czymś nie zgadzam, nie oznacza, że to wykluczam. To, że się dziwię Tobie, materialiście ontologicznemu, ze powołujesz się na Derridę, Chomskiego i Baumana, oznacza tylko tyle, że się dziwię. To jakby Luter powoływał się na autorytet papieża…

    Trudno coś tu dodawać do tych wyrazów szacunku.

    ***

    @ Jacek Tabisz: Mimo to otrzymałem za przykład artykuł Le Monde Diplomatique o Izraelu

    ——————————————–

    Napisałem dokładnie tak: Uważam, iż choć każdy ma prawo do własnych uważań, to na racjonalistycznym portalu jest najlepiej, gdy do obrony własnych przekonań racjonalne i naukowe argumenty się przekłada. Można się na przykład z artykułem Dominique Vidal „Izrael: od kolonizacji do aneksji” http://monde-diplomatique.pl/LMD132/index.php?id=1_4  i użytymi przez nią tam argumentami zgadzać lub nie zgadzać, ale ja nie dostrzegam w tym jej opisie większego zaangażowania postmodernistycznego niż np. w publikacjach Jacka Tabisza, choć oczywiście, iż w ocenie zjawisk zdecydowanie się różną i tylko to tu podniosłem.

    Rzeczywiście przykład, ale przykład czego? Przecież wyraźnie piszę: Można się na przykład z artykułem Dominique Vidal zgadzać lub nie zgadzać, ale ja nie dostrzegam w tym jej opisie większego zaangażowania postmodernistycznego niż np. w publikacjach Jacka Tabisza.

    ———————————

    Jak z tego wynika zupełnie mnie nie interesuje oczywista krytyka poglądów Dominique przez Jacka, tylko wykazanie postmodernizmu Vidala.

    ***

    @ Jacek Tabisz: napisany przez Dominika Vidala, publicystę pochodzenia sefardyjskiego.

    ———————————-

    A jakie ma znaczenie ma czyjeś pochodzenie? Tak, wiem, iż istnieje spora grupa Polaków, która za wszystko wini Żydów, ale ja uważam, iż nie ma dobrych nacjonalizmów: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,648535/z,0/d,1#w648737 a rasizmem to wprost gardzę.

    Czy jakby Vidal miał pochodzenie aszkenazyjskie to publikacja byłaby lepszą?

    ***

    @ Jacek Tabisz: Reasumując – artykuł Vidala przepojony jest stronniczością. Pojawiają się w nim słowa nieadekwatne do opisywanych faktów, takie jak choćby czystki etniczne. Ten styl narracji pasuje jednocześnie do wydawcy, jakim jest postmodernistyczno lewicowy Le Monde Diplomatique. 

    ————————-

    Ale jak Jacek uprzednio twierdził, to  miał być on przepojony postmodernizmem, gdyż to, iż reprezentuje inny punkt widzenia od Jacka Tabisza, to chyba dla wszystkich jest, a dla mnie było oczywiste i dlatego właśnie pokazałem, iż opis i ocena zjawisk bywa różną. Wydawało mi się, iż przedstawiłem swoje stanowisko zupełnie jasno. Jak widać nie!

    ————————-

    Reasumując napisałem tam: Stwierdziłem tu tylko, że ocena zjawisk społecznych najbardziej zależy od źródeł poznania, a ich opis w „EuroIslamie”, i w „Le Monde diplomatique” jest różnym. Ponieważ redaktorowi Tabiszowi – jak można sądzić – opis w „Le Monde” zdecydowanie nie odpowiada, to wyciągnął najcięższe działa i zaatakował jak leci, nawet w najmniejszym stopniu nie odnosząc się do prostego mojego bagatelnego wprost stwierdzenia, iż różni ludzie różnie rozumieją i oceniają otaczającą nas rzeczywistość.

    Jeżeli to Ciebie interesuje i masz coś w tych sprawach ciekawego do powiedzenia, to może napisz jakąś publikację.

    Ja tu z Tobą nijak nie rozmawiałem na temat postmodernizmu, tylko podałem przykład różnych punktów widzenia, a Ty, jak dotychczas, wcale do tego się nie odniosłeś, jak też nijak i nigdzie nie wykazałeś, iż „Le Monde” jest postmodernistycznym periodykiem. Gdyż to, iż w jakimś periodyku publikują ludzie różnych przekonań jeszcze wcale nie świadczy, iż redakcja je podziela, a ponadto – co chyba dla krytycznie myślącej inteligencji najważniejsze – nawet gdyby to był i periodyk o najdalszych do podzielanych przez nas poglądach, to wcale i nawet w najmniejszym stopniu nie znaczy, iż w jakiś tam ocenach piszący tam nie mają racji.

    Same pisanie o własnej otwartości i tolerancji, to według mnie za mało, tu trzeba się nią wykazywać i nie tolerować prymitywnych ekscesów swoich zwolenników, tylko być otwartym na zrozumienie racji naszych oponentów, ale przecież Jacku Ty wiesz i rozumiesz to doskonale.

    I co tu jeszcze dodawać?

    ***

    1. Piszesz Andrzeju:

      Ja tu z Tobą nijak nie rozmawiałem na temat postmodernizmu, tylko podałem przykład różnych punktów widzenia, a Ty, jak dotychczas, wcale do tego się nie odniosłeś, jak też nijak i nigdzie nie wykazałeś, iż „Le Monde” jest postmodernistycznym periodykiem. Gdyż to, iż w jakimś periodyku publikują ludzie różnych przekonań jeszcze wcale nie świadczy, iż redakcja je podziela

      Moja odpowiedź:

      Skoro redakcja nie podziela postmodernistyczno – lewicowej wizji świata, znajdź w Le Monde Diplomatique na przykład artykuł (skoro trzymamy się już tego tematu), w którym ukazuje się Izrael w pozytywnym świetle i gani się terrorystów palestyńskich. 

  3. "…Lewicowy komponent każe jednak wartościować te narracje. Zła, niezasługującą na szacunek jest narracja białego człowieka o europejskich korzeniach. Dobra zawsze jest narracja wiecznej ofiary, a wśród wiecznych ofiar najatrakcyjniejszy jest "walczący przecież z imperializmem" muzułmanin, a już zwłaszcza Palestyńczyk…" – i TO jest właśnie RASIZM , to wartościowanie. lewica uprawia rasizm taki sam jak naziści z tą różnicą, że wolą brązowych

  4. @ Jacek Tabisz:  Ja od mniej więcej 30 lat, jeszcze przed liceum, krytykuję postmodernizm w zastosowaniach innych niż sztuka, gdyz uważam, że rzeczywistość istnieje, zaś narracje kulturowe nie są nadrzędne wobec praw fizyki. Ocena roli islamu we wspołczesnym świecie przez postmodernistow jest ciekawa i bardzo daleka od rzeczywistości. Ba! U niektorych postmodernistów i relatywistow kulturowych można powiedzieć, iż ocena islamu jest jednym z głównych elementów artystycznego rozbratu z rzeczywistoscią. Ten rozbrat w sztuce przynosi niekiedy owocne i ciekawe owoce, w naukach spolecznych, filozofii i polityce bywa natomiast tragicznie destrukcyjny.

    @ Jacek Tabisz:  Ocena roli islamu we wspołczesnym świecie przez postmodernistow jest ciekawa i bardzo daleka od rzeczywistości. Ba! U niektorych postmodernistów i relatywistow kulturowych można powiedzieć, iż ocena islamu jest jednym z głównych elementów artystycznego rozbratu z rzeczywistoscią. Ten rozbrat w sztuce przynosi niekiedy owocne i ciekawe owoce, w naukach spolecznych, filozofii i polityce bywa natomiast tragicznie destrukcyjny.

    @ Andrzej Bogusławski: Ja tu z Tobą nijak nie rozmawiałem na temat postmodernizmu, tylko podałem przykład różnych punktów widzenia, a Ty, jak dotychczas, wcale do tego się nie odniosłeś, jak też nijak i nigdzie nie wykazałeś, iż „Le Monde” jest postmodernistycznym periodykiem. Gdyż to, iż w jakimś periodyku publikują ludzie różnych przekonań jeszcze wcale nie świadczy, iż redakcja je podziela, a ponadto – co chyba dla krytycznie myślącej inteligencji najważniejsze – nawet gdyby to był i periodyk o najdalszych do podzielanych przez nas poglądach, to wcale i nawet w najmniejszym stopniu nie znaczy, iż w jakiś tam ocenach piszący tam nie mają racji.

    ************************

    @ Jacek Tabisz: Skoro redakcja nie podziela postmodernistyczno – lewicowej wizji świata,

    —————————————

    Śmieszną jest ta dyskusja z takim racjonalistą, który żąda aby ten, który na temat postmodernizmu nijak się tu nie wypowiadał, a nawet nie bardzo wie co znaczy jakaś tam postmodernistyczno – lewicowa wizji świata” i uważa to za raczej tylko wydumany epitet – ma  znaleźć w Le Monde Diplomatique na przykład artykuł (skoro trzymamy się już tego tematu), w którym ukazuje się Izrael w pozytywnym świetle i gani się terrorystów palestyńskich.

    A jak to w ogóle ma się do moich na ten temat wypowiedzi. To Ty powinieneś udowodnić zgodnie z własnym twierdzeniem, iż „Le Monde Diplomatique” jest postmodernistycznym, czy, iż obowiązuje w nim  jakaś tam „postmodernistyczno – lewicowa wizja świata”, a nie ja. Ja mam to w nosie.

    Moje zaś twierdzenie: Ocena jakim jest islam najbardziej zależy od źródeł jego poznania, gdy swoje oceny w Polsce opiera się np. na „EuroIslamie”, to jest on bardzo prawicowy i konserwatywny, ale gdy opiera się je na Le Monde diplomatique, to wtedy już opisywany islam prawicowy i konserwatywny jest znacznie mniej.

    To sam tak mocno i jednoznacznie potwierdziłeś, iż ja dodawać już nic nie muszę.

    Pozdrawiam.

    ***

    1. Le Monde Diplomatique jest mniej obiektywny od Euroislamu na przykład. Świadczy o tym choćby porównanie polityki Izraela do ISIS obecne w omawianym przeze mnie materiale, czy określanie terminu „czystki etniczne” w stosunku do budowania domów w strefie autonomicznej, gdzie rzeczywiście mamy czystki etniczne w regionie, ale w państwach muzułmańskich. O skrajnym nieobiektywizmie Le Monde Diplomatique świadczą też całkowite pominięcia przemocowych działań ze strony Gazy. Na skali obiektywizmu Le Monde Diplomatique leźy niźej niż Euroislam, dlatego chętniej sięgam po to drugie źródło. O postmoderniście zacząłem pisać z uwagi na najbardziej renomowanych autorów, których teksty pojawiły się w LMD. Znając Twój sceptycyzm i przywiązanie do podstaw naukowo – materialistycznych zdumiałem się taką rekomendacją, gdyż postawa postmodernistyczna naprawdę jest wobec takich podstaw silnie antagonistyczna.

      1. Racja, budowa domów nie jest czystką etniczną. Jest nim przymusowe wysiedlanie ludzi pod budowę tych domów w których zamieszkają ludzie z selekcji religijnej.

        1. Proszę mi dać potwierdzony prawnie dowód, że komuś odebrano dom, zostawiono go na ulicy i wybudowane willę, że nie chodzi na przykład o pola stojące odłogiem, jak pokazuje to sławny propalestyński reportaż 5 rozbitych kamer dla Planet. Dodam, że o ostrym propalestyńskim szaleństwie świadczy ilość nagród, jakie zdobył ten propagandowy gniot. Jest w nim pełno kłamstw i gry na emocjach. Pod koniec bohater wjeżdża w jakiś płot i to ma być "wina Izraela". Facet mieszkający w świetnej willi łka nad jakimiś rachitycznymi krzewami dzikiej oliwki rosnącymi na piachu, gdzie na tym piachu powstało osiedle Izraelskie (zapewne jeden z chłopów się wyłamał i sprzedał nieużytek). Porywa się rzekomo dzieci jako zakładników, ale owe "porwane dzieci" pojawiają się po paru chwilach w wiosce. Swoją drogą chciałbym poznać cenę oliwek, za których kilkanaście chyba sztuk rosnących na dziko można postawić sobie "willę prześladowanych".

          1. Bo to piekny postmoderniczny manifest: "budowa domów nie jest czystką etniczną". Cudowny.  To tak jak, obóz koncentracyjny nie jest miejsce zagłady co sama nazwa wskazuje, broń sama nie zabija a prawo w Izraelu nie jest podporządkowane polityce Izraela.

            To tak jak w Polsce domagać się prawnie potwierdzonego dowodu, że małżeństwo gejów zawarte w Hiszpanii jest małżeństwem. No to ja poproszę o taki dowód

          2. Rcja, biedni, odrażający brudni i źli muszą ustąpić pięknym osiedlom budowanym na polach które przecież były niczyje i leżały odłogiem. Kto by nie wiziął takiego leżącego odłogiem pola?  Ani to prwidłowych papierów nie miało a wszyscy spadkobiercy zabici. W Polsce zajęto w ten sam sposób tysiące domów i gospodarstw należących do żydów zabitych w obozach albo jeszcze lepiej przez tych którzy sami się potem do tych domów wprowadzili.

      2. @ Jacek Tabisz: Le Monde Diplomatique jest mniej obiektywny od Euroislamu na przykład.

        ————————————-

        Nie wypowiadałem się na ten temat, ale gdy to koniecznym, to w mojej subiektywnej ocenie – a ja ani za obiektywnego się nie uważam, ani swojego obiektywizmu nikomu nie wmawiam – jest odwrotnie i to zdecydowanie.

        ***

        @ Jacek Tabisz: Świadczy o tym choćby porównanie polityki Izraela do ISIS obecne w omawianym przeze mnie materiale, czy określanie terminu „czystki etniczne” w stosunku do budowania domów w strefie autonomicznej, gdzie rzeczywiście mamy czystki etniczne w regionie, ale w państwach muzułmańskich.

        ————————–

        Tej samej wartości są wszelkie zarzuty o nieobiektywizm pod Twoim adresem. Każdy ma prawo do własnych subiektywnych ocen, a ja napisałem:  Ocena (…) najbardziej zależy od źródeł jego poznania, gdy swoje oceny opiera się (…) np. na „EuroIslamie”, to jest on bardzo prawicowy i konserwatywny, ale gdy opiera się je na Le Monde diplomatique, to wtedy już opisywany islam prawicowy i konserwatywny jest znacznie mniej. I nijak nie mogę się zgodzić aby stwierdzenie o oczywistych wśród ludzi różnicach stanowisk dotyczyło obrony jakiekolwiek stanowiska.

        ***

        @ Jacek Tabisz: O skrajnym nieobiektywizmie Le Monde Diplomatique świadczą też całkowite pominięcia przemocowych działań ze strony Gazy. Na skali obiektywizmu Le Monde Diplomatique leźy niźej niż Euroislam, dlatego chętniej sięgam po to drugie źródło.

        —————————-

        Zdecydowanie uważam, iż najlepszym świadectwem naszego obiektywizmu (a przynajmniej, jak w moim przypadku, dążenia do niego) są nasze własne wypowiedzi, używane argumenty i zastępowanie argumentacji epitetami. A co do oceny źródeł, to tylko nie znający tego portalu lub ludzie mocno ograniczeni intelektualnie, mogli nie dostrzec jakie masz tu poglądy i jakim wierzysz źródłom. Dla mnie to tak oczywiste, iż zupełnie podkreślać tego nie trzeba.

        ***

        @ Jacek Tabisz:  O postmoderniście zacząłem pisać z uwagi na najbardziej renomowanych autorów, których teksty pojawiły się w LMD.

        ————————————–

        Tak, to wprost skrajny obiektywizm używania jakiś tam epitetów na podstawie tego co nam się wydaje. Zdecydowanie masz rację o ewidentnym postmodernizmie redakcji i całego periodyku skierowanego do inteligencji świadczy, iż opublikowała teksty przedstawicieli aktualnego prądu myślowego odwołującego się do poczucia końca historii i wielkich narracji.

        Tak, to wprost skrajny obiektywizm stwierdzenie „w obecne w omawianym przeze mnie materiale” i przeniesienie tej oceny na całe pismo.

        Gratuluję obiektywizmu. Ja w swoim subiektywizmie, na zdobycie się na tak obiektywne oceny nijak bym się nie zdobył.

        ***

        @ Jacek Tabisz: Znając Twój sceptycyzm i przywiązanie do podstaw naukowo – materialistycznych zdumiałem się taką rekomendacją, gdyż postawa postmodernistyczna naprawdę jest wobec takich podstaw silnie antagonistyczna.

        —————————

        Znowu nie potrafię za Twoim obiektywizmem nadążyć – gdzie kiedy i jak udzieliłem rekomendacji tak pismu „Le Monde Diplomatique”, jak i „postmodernistyczno – lewicowej wizja świata”?

        Napisałem wyraźnie i po polsku: Ocena jakim jest islam najbardziej zależy od źródeł jego poznania, gdy swoje oceny w Polsce opiera się np. na „EuroIslamie”, to jest on bardzo prawicowy i konserwatywny, ale gdy opiera się je na Le Monde diplomatique, to wtedy już opisywany islam prawicowy i konserwatywny jest znacznie mniej.

        I jedyną rekomendacją jaką mogą wyciągnąć z tej mojej wypowiedzi racjonaliści, to właśnie zachowanie postawy sceptycznej oraz korzystania z przeróżnych źródeł. Wiara w argumenty, racje i wywody jednej strony bez poznania  argumentów, racji i wywodów drugiej, moim zdaniem, nie ma nic wspólnego z racjonalizmem światopoglądowym.

        Nie wypowiadałem się tu na temat postmodernizmu, do którego, tak w ogólności, to mam dosyć krytyczną postawę, ale jeszcze bardziej krytyczną postawę mam wobec stosowania epitetów jako argumentów. Zarzuciłeś pismu  „Le Monde diplomatique” postmodernizm, a gdy poprosiłem o uzasadnienie, to przeprowadziłeś wiele ataków pod różnymi adresami, tylko jak na razie nie przedstawiłeś nigdzie żadnych argumentów na to, iż  „Le Monde diplomatique” jest periodykiem postmodernistycznym. To, iż opublikowali tam trochę tekstów postmoderniści nie jest żadnym racjonalnym argumentem. Proste jak drut, wcale nie trzeba tu kręcić, w rozmowach należy odnosić się do rozmówców, a nie do swoich wyobrażeń.

        ———————–

        PS. Nie wypowiadałem się tu także na temat problemów zawartych w artykule Dominika Vidala. Napisałem dokładnie tak: Uważam, iż choć każdy ma prawo do własnych uważań, to na racjonalistycznym portalu jest najlepiej, gdy do obrony własnych przekonań racjonalne i naukowe argumenty się przekłada. Można się na przykład z artykułem Dominique Vidal „Izrael: od kolonizacji do aneksji” http://monde-diplomatique.pl/LMD132/index.php?id=1_4  i użytymi przez nią [myląc zresztą płeć autora] tam argumentami zgadzać lub nie zgadzać, ale ja nie dostrzegam w tym jej opisie większego zaangażowania postmodernistycznego niż np. w publikacjach Jacka Tabisza, choć oczywiście, iż w ocenie zjawisk zdecydowanie się różną i tylko to tu podniosłem.

        I jedyne co tu podniosłem to ewentualny postmodernizm Vidala, jak na razie nijak nie udowodniony. Jacku ja zdecydowanie nie chcę robić za obiektywnego omnibusa mającego uprawnienia do pouczania innych jak powinni myśleć i jak oceniać. Nie znam się na wszystkim i ani na wszystkie tematy się nie wypowiadam, ani na wszystkie nie chcę dyskutować. Pisuję tu tylko o tym o czym mam jakieś tam pojęcie, zwracając mocno uwagę na to co piszę i do czego się odnoszę.  Nie atakuję też Ciebie, gdyż uważam, iż więcej poglądów nas łączy niż dzieli, ale bardzo proszę o odnoszenie się jednak do tego co istotnie napisałem. Dlatego cytowanie i linkowanie też mają znaczenie.

        Pozdrawiam.

        ***

        1. Cóż – warto sięgać po różnie źródła, niestety mało jest choć trochę obiektywnych w temacie islamu czy Izraela. Z nieobiektywnych źródeł czasem można się czegoś między wierszami dowiedzieć. Z LMD można się między wierszami dowiedzieć, że prawica izraelska (normalna prawica w wiekszości, nie ultra, nazi etc.) chce wykorzystać zmianę na fotelu prezydenta USA, bowiem Obama był dość chłodny wobec Izraela, natomiast Trump może okazać się dla Izraela cennym sprzymierzeńcem, obok licznych zastrzeżeń, z których większość komentatorów politycznych zdaje sobie zdanie. 

          Jeśłi chodzi o Palestynę, wiele jest na świecie mniejszości czy regionów autonomicznych, które nie mogą zyskać niepodległości. Dziwi tak ostre zainteresowanie akurat Palestyną, ja znacznie mocniej trzymam kciuki za na przykład Tajwan. Choćby dlatego, że Tajwańczycy robią mnóstwo wspaniałych rzeczy (piszę teraz na znakomitym tajwańskim komputerze) i nie przeprowadzają zamachów terrorystycznych w Chinach Ludowych. Nie słyszałem też, aby Tajwańczycy narzucali innym swoją religijność i zaniedbywali edukację dzieci dla ich religijności. Ciekawe, dlaczego LMD nie walczy o prawa do całkowitej niepodległości Tajwanu? Prawda, że ciekawe? 

  5. Lewica nie popiera Palestyńczyków z sympatii do Palestyny tylko z niechęci do Izraela. Kurdowie też nie mają własnego państwa ale nie zyskali takiego wsparcia ze strony lewicy jak Palestyńczycy ponieważ nie są w konflikcie z Izraelem. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *