Melancholijni Bawarczycy we Wrocławiu

 

 

Koncert, który odbył się w Narodowym Forum Muzyki 2 lutego 2017 roku był wielkim wydarzeniem artystycznym. Do grodu nad Odrą przybyła bowiem jedna z najlepszych orkiestr na świecie, czyli Symphonieorchester des Bayerischen Rundfunks – Orkiestra Symfoniczna Radia Bawarskiego. Za pulpitem stanął Mariss Jansons, jeden z najbardziej znanych dyrygentów naszych czasów.

WP_20170202_19_07_25_Pro

 

Mariss Jansons urodził się w Rydze w roku 1943. Studiował w Rosji, w Sankt Petersburgu, wtedy Leningradzie. Następnie odbył studia w Wiedniu, między innymi u samego Karajana, cesarza muzyki lat 60ych i 70ych. W 1971 roku wrócił jednak do Leningradu, gdzie stał się asystentem Mrawińskiego, najbardziej chyba legendarnego radzieckiego dyrygenta, słynącego z głębi i niepowtarzalności swoich interpretacji. Mariss Jansons na szersze wody, również nagraniowe, wypłynął jako główny dyrygent Orkiestry Filharmonii w Oslo, która pod jego kuratelą stała się zespołem najwyższej klasy. Płyty zrealizowane z Finami były moim pierwszym spotkaniem ze sztuką dyrygencką Jansonsa. Od 2003 Jansons jest głównym dyrygentem Orkiestry Symfonicznej Bawarskiego Radia, z którą przybył do Wrocławia.

 

Bawarska orkiestra jest względnie młoda jak na niemieckie standardy. Założył ją w 1949 roku znakomity dyrygent Jochum, słynący z interpretacji Brucknera i dawnej muzyki oratoryjnej. Znakomitą formę orkiestry budowali tacy dyrygenci, jak wielki Czech Kubelik i Lorin Maazel, nie będący wprawdzie Czechem, ale słynący z interpretacji dzieł muzyki kompozytorów słowiańskich. Brzmienie orkiestry kreował też sir Colin Davies, czyli niemal wzorcowy brytyjski dyrygent, solidny, pełen umiaru, znakomicie przygotowany i wszechstronny.

 

Jako, że powojenne Niemcy stały się ważnym propagatorem muzyki nowej, również Orkiestra Bawarskiego Radia od początku zajmowała się interpretacjami muzyki współczesnej. Tak też zaczął się koncert. Bawarczycy pod wodzą Marissa Jansonsa przedstawili uwerturę czeskiego kompozytora Vladimira Sommera, która powstała w roku 1957. Kompozytor sięgnął po inspirację bazową dla kultury Europejskiej. Zainspirował się bowiem Antygoną Sofoklesa. Gdy słuchałem tej kompozycji, nie mogłem nie przypomnieć sobie moich znajomych aktorów ze Sri Lanki, których poznawałem wkrótce po przygotowaniu przez nich tej archetypicznej tragedii Sofoklesa. Również na dawnym, mitycznym Cejlonie młodzi, awangardowi artyści przeżywali z wypiekami na twarzach prowadzące do katharsis starcie Kreona i Antygony.

 

A jaki był utwór Sommera, zmuszonego jak większość Czechów w tych czasach do estetyki neoklasycznej, w myśli sztuki socrealistycznej? Dzieło było zadziwiająco świeże. Brakowało w nim ponurej szarości Szostakowicza, czy nieco koturnowej fantazji Prokofiewa. Antygona w ujęciu Sommera nie stała się wprawdzie dodekafonistką, ale przemawiała całkiem oryginalnym językiem muzycznym. Miałem też wrażenie, że krótkie melodyczne motywy nawiązują do struktur dźwiękowych Greków, które zachowały się w postaci szczątkowej zapisane w formie odwróconych liter greckiego alfabetu. Co jednak ciekawe, choć utwór Sommera niósł ze sobą wiele teatralności, to jednak wydał mi się stosunkowo pogodny jak na mroczny temat literacki do którego nawiązywał. Orkiestra z Bawarii grała zaś zupełnie niezwykle. Zachwycająca była selektywność i aksamitność brzmienia, ścisłe panowanie dyrygenta nad dynamiką i bardzo wysmakowane dozowanie barw orkiestrowych. Grali rzeczywiście mistrzowie. Jansons prowadził orkiestrę energicznie. Miał dość jowialny wygląd i nie był wysoki. Jednak zarówno jego, jak i jego orkiestrę cechowała atmosfera precyzji i ścisłego dążenia do muzycznego celu. Nie wiem czy to sugestia, ale u Marissa Jansonsa słyszałem tę samą precyzję i pewien punktualizm dźwięku, co u wielu wybitnych dyrygentów estońskich i skandynawskich. Nie wiem, czy wpłynęło na to wiele lat spędzonych na czele orkiestry w Oslo, czy było to dziedzictwo Mrawińskiego, który też bywał bardzo dokładny i oszczędny w „natłuszczaniu” dźwięków szerokim smyczkowaniem skrzypiec w orkiestrze.

WP_20170202_19_07_59_Pro

 

Następnym bohaterem wieczoru był Gustav Mahler. Mistrz melancholii, dekadencji i swoistego nihilizmu w świecie symfoniki. Mahlerowskie Kindertotenlieder zetknęły się z uszami publiczności w roku 1905 i stało się to oczywiście w Wiedniu. Libretto Pieśni śmierci dziecięcej pochodzi ze zbioru wierszy romantyka Friedricha Rueckerta. Była to reakcja na śmierć dwójki dzieci wieszcza. W pierwszej połowie XIX wieku, w czasach Rueckerta, śmiertelność wśród dzieci była niemal tak samo wielka, jak w poprzednich epokach. Dopiero następne dekady przyniosły lawinowy postęp medycyny, higieny i wreszcie – szczepień. W czasach Rueckerta dziecko było niczym ulotny sen, rodzice w każdej chwili mogli je stracić. Jednocześnie romantyzm zaczął odkrywać krainę dzieciństwa, którym literatura wcześniejszych epok nie przejmowała się zbytnio. Sami romantycy byli przecież wiecznymi młodzieńcami… A jak to jest z tym u Mahlera? Słyszymy jego niezwykłą, zaplecioną, pełną polifonicznych drgnień fakturę. Różne stylistyki zderzają się ze sobą. Mroczna i sięgająca w bardzo dawne czasy baśń splata się z echami współczesnej Mahlerowi orkiestry grającej w jakimś parku modne szlagiery. Mariss Jansons zdecydował się na bardzo kameralne brzmienie zespołu, wydobywające z dzieła intrygujące wątki wielogłosowej tkaniny. Nieco słabsza była śpiewaczka, mezzosopran Janina Baechle, śpiewająca w zastępstwie. Jej wykonanie było dobre interpretacyjne, ale niski rejestr głosu nie zawsze był doskonały intonacyjnie.

 

Po przerwie, na koniec koncertu, mieliśmy Tańce symfoniczne Sergiusza Rachmaninowa. Rachmaninowa albo się uwielbia, albo nienawidzi. Powodów do nienawiści jest sporo – zacofany w jego czasach język muzyczny i niekiedy beztroska eklektyczność łącząca wiele znanych z doby romantyzmu muzycznych odcieni. Do miłości też jest wiele powodów. Niezrównana i gęsta nostalgia, wyjątkowy talent melodyczny tworzący niemal archetypiczne melodie kojarzące się z bezkresną Rusią, za którą arystokrata Rachmaninow tęsknił na swoim amerykańskim wygnaniu. Tańce symfoniczne powstały w 1940, na trzy lata przed śmiercią kompozytora. Są pełne barw, zaskakujących pomysłów, niebywałej motoryki przerywanej głębokim zamyśleniem. Mariss Jansons i Bawarczycy uczynili to dzieło prawdziwym popisem brzmienia orkiestry, bo i sam utwór posiada świetną instrumentację. Jak wysmakowany jest na przykład fortepian, pomagający orkiestrze wydobywać bardzo selektywne i bardzo niskie rejestry. Mariss Jansons prowadził swój zespół bardzo selektywnie. Forte było niemal punktowe i bardzo dokładnie wykreślone w przestrzeni. Tańce symfoniczne ukazały się naszym uszom tak jak na to zasługują – jako cykl bardzo udanych poematów symfonicznych czyniących mniejsze lub większe aluzje do pulsującego gdzieś w tle tanecznego rytmu, niczym kryjący się w głębi tajemniczego moskiewskiego mieszkania bal w Mistrzu i Małgorzacie. Ciekawe też było zestawienie w programie melancholii Mahlera i Rachmaninowa.

 

Nie było nic dziwnego w tym, że po ostatnim akordzie Tańców symfonicznych Rachmaninowa publiczność zerwała się do gorącej owacji, która szybko zmieniła się w oklaski na stojąco. Wdzięczny i hojny Marris Jansons dał jeszcze dwa bisy. Był to wspaniały wieczór, zaś świetna akustyka Narodowego Forum Muzycznego mogła służyć naprawdę znakomitemu instrumentowi.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *