Muzułmański Bliski Wschód w obiektywie indyjskiego kina, czyli prawicowcom na otarcie łez

 

Wpierw muszę się wytłumaczyć moim stałym czytelnikom z racjonalnej zawartości tego eseju. Gdzież ona jest skryta? Otóż sztuka wzbudza emocje, ale też je czasem studzi. Ogarnięci apatią, lękiem, czy agresywnym szałem mamy raczej dość utrudniony dostęp do naszych racjonalnych mocy poznawczych…

 

Tym razem posłużę się sztuką bardzo popularną, bo piosenką z Bollywodzkiego filmu. Jest ona fantazyjnym wyobrażeniem arabskiego suku (rynku, bazaru), gdzie zawiązuje się erotyczna relacja bohaterów filmu. Jest to film sensacyjny, łączący komedię romantyczną z filmem akcji i dramatem, czyli garam massala, mieszanka przypraw, najbardziej popularny wśród Hindusów styl filmowej kuchni.

 

 

 

Słowo „Mashallah” można przetłumaczyć na „Na Boga!”. Funkcjonuje ono często jako potoczny okrzyk zachwytu w społecznościach muzułmańskich. Nie zawsze jest to zachwyt natury religijnej, jak łatwo zresztą wywnioskować z choreografii piosenki. Innym popularnym okrzykiem zawierającym słowo „Allach” jest „Inshallah”, co oznacza „Jak bóg da”, albo „wszystko się może zdarzyć”.

 

Na poły prześmiewczy charakter piosenki ilustrującej scenę na arabskim suku nie powinien nas zwieść. Indie są najczęstszym chyba celem ataków organizacji terrorystycznych, z których spora część (ale nie wszystkie), ma charakter islamistyczny. Islamistom nie podobają się hinduiści, czyli dla nich „czciciele bałwanów”, nie podoba im się to, że Indie są we władzy tychże, oraz że w Indiach mieszka bardzo wielu muzułmanów, których wszyscy niemal muzułmanie poza Indiami uważają za heretyków i bluźnierców. Rzeczywiście, niektórym poza Allachem zdarza się czcić boga Sziwę, albo boginię Kali, bywa też, że w jednym domu modlitewny dywanik dzieli przestrzeń z posążkiem Kriszny. Oczywiście większość indyjskich muzułmanów jest zupełnie standardowa i całkowicie monoteistyczna, ale bardziej liberalni współwyznawcy mocno szkodzą ich opinii (oczywiście nie w moich oczach).

 

Scena z filmu kręcona była najpewniej w Tunezji, o czym świadczyć mogą napisy francuskie obok arabskich. W tekście obok hindi pojawiają się też fragmenty śpiewane po arabsku. Ciekawe czy łatwo rozróżnicie który język jest który? Wśród statystów – tancerzy mało jest arabskich twarzy, bo i skąd przeciętny Tunezyjczyk miałby umieć tańczyć… Może zresztą nie tylko o to chodzi. Tym niemniej najważniejsza postać męska to muzułmanin pełną gębą – legenda kina z Mumbaju, Salman Khan. Salman Khan zaczynał od ról romantycznych amantów, ale w wielu najnowszych filmach skupia się na rolach walczących o sprawiedliwość własnym sumptem policjantów, żołnierzy i oddanych sprawie gniewnych obywateli. W przeciwieństwie do wielu innych indyjskich aktorów Salman podkreśla swoją religijność, stara się też zachować wizerunek czołowego indyjskiego macho popkultury. Stąd dziwny charakter tańca, z którego żartują sobie czasem nawet najwięksi jego fani. Mimo to występuje w burleskowych komediach, żartujących sobie ze wszystkiego, również z islamu. W jednym z filmów Salman odtańczył w dość groteskowy sposób muzułmańskie święto Id urządzone przez przyjaciela o zupełnie złej porze i w zupełnie niereligijnym celu. Zresztą sami zobaczcie:

 

 

W piosence Salmana Khana czule wita Akshay Kumar, też bardzo znany aktor indyjski, specjalizujący się w komediach, będący hinduistą. Zwróćcie uwagę, jak żartuje sobie ze stylu tańca Salmana, owego sławnego macho – dance.

 

W obydwu piosenkach główną rolę kobiecą odgrywa Katrina Kaif, uchodząca obecnie za najbardziej seksowną indyjską aktorkę. Jest obiektem westchnień indyjskiej gimbazy i studentów, z czego kpi sobie w dosłowny sposób w piosence z tego samego co poprzednio filmu „Tees Maar Khan”, komedii tak groteskowej, że jej fabuła mogłaby być sprawdzianem na gruntowne zrozumienie kultury indyjskiej (każdy, kto jej nie rozumie, w trakcie projekcji filmu może doznać zapaści).

 

 

Katrina Kaif jest najpewniej agnostyczką lub chrześcijanką, gdyż jest brytyjską Hinduską. Choreografię do dwóch poprzednich piosenek zrobiła muzułmanka Farah Khan, uchodząca za największą mistrzynię w tym zakresie. Jednym z jej największych dzieł jest choreografia do Dil se, wstrząsającego dramatu o terroryzmie. Główny bohater, grany przez największego indyjskiego aktora Shah Rukh Khana (też muzułmanina, mającego żonę hinduistkę i czczącego obok Allacha boginię sztuki Saraswati) grał w tym filmie dziennikarza, który zakochał się bez pamięci w terrorystce granej przez mroczną nepalską aktorkę, Manishę Koiralę. Choreografia ukazuje obsesyjne zauroczenie wiodące bohatera do zagłady.

 

 

Piosenka, a raczej pieśń stylizowana jest na klasyczną muzykę arabską. Biel w którą w końcowym ujęciu odziani są bohaterowie, jest w indyjskiej kulturze symbolem śmierci. Ostatnią filmową scenę muzyczną wybrałem zupełnie alternatywną wobec filmowej wizji terroryzmu. Jest to pieśń sufich z filmu „Jodha Akbar”. Cesarz Akbar zasłynął z tego, że nie gnębił hinduistycznych poddanych, choć sam wywodził się z dynastii muzułmańskich Mogołów. Stawiał on na tolerancję religijną, sam zaś stworzył sobie dwuosobową religię polegającą na kulcie Słońca. Drugim wyznawcą był jego sekretarz. W scenie cesarz dołącza spontanicznie do tańca sufich, mistyków, którzy wychodząc z islamu stworzyli religię bez konkretnego boga. Muzykę, podobnie jak w poprzedniej pieśni, skomponował AR Rahman, sławny południowoindyjski kompozytor który z hinduizmu przeszedł na islam. Co ciekawe w Indiach zdarza się również stosunkowo często przechodzenie z islamu na hinduizm i sławni apostaci nie są na szczęście prześladowani. Prosty indyjski wieśniak mógłby mieć z tym oczywiście gorzej…

 

 

Postać cesarza Akbara, żyjącego w XVI wieku, odegrał w tym filmie Hritik Roshan, też jeden z najbardziej znanych indyjskich aktorów, hinduista. Oczywiście nie muszę dodawać, że islamiści nienawidzą muzyki, zakazują jej, zaś ISIS likwiduje nie tylko instrumenty ale również muzyków.

 

Przyznam, że choć jestem centrowcem, a nie prawicowcem, też czuję się nie najlepiej widząc skrajną naiwność części elit europejskich w kwestii przyjmowania uchodźców i imigrantów. Z jednej strony, jak widzicie, muzułmanie potrafią tworzyć rzeczy piękne i cenne dla kultury ludzkości. Niektórzy z nich są liberalni, współpracują z ludźmi o innych światopoglądach i walczą o tolerancję. Jednakże, wrzucając wszystkich do jednego wora, nie dbając o to, kto do nas przybywa, posługując się hasłami i uogólnieniami możemy zaszkodzić nie tylko sobie, ale również tym muzułmanom, którzy chcą budować a nie niszczyć.

 

Jestem przekonany, że znacznie od naszych lepszymi doradcami w kwestii obecnego kryzysu imigracyjnego byliby Hindusi. Jeśli jakiś prawicowiec – konserwatysta przeczyta mój esej i obejrzy filmowe przykłady, powinien chyba docenić bogactwo tradycji i duchowości w nich zawarte. I może też zacznie szukać rozwiązań, orientując się, że skrajne pomysły nie są tu najlepsze.

 

Co do moich lewicowych kolegów, to jestem też niestety przekonany, że wielu z nich traktuje muzułmanów instrumentalnie. Wielu z nich nie obchodzą postawy tych ludzi, ich cele, ich wartości, ich świat znaczeń, ich sposób rozumienia świata. Ot po prostu – dzikusy, ludność neokolonialna, „inni”, niedojrzałe dzieci które trzeba zamknąć w schronisku instytucjonalnej dobroci. Postawa: „Przyjmijmy wszystkich, Bóg (Marks?) rozpozna swoich” też jest rasistowska.

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Akurat integrujący się muzułmanie są nieźli w handlu i w biznesie. W końcu nawet Mahomet był kupcem, co podkreślał z dumą. Dobra, liberalna strona islamu to właśnie, między innymi, zamiłowanie do handlu, do posiadania sklepików etc. Nie przypadkowo sceny zbiorowe w filmach o codziennym życiu normalnych muzułmanów dzieją się często na bazarach. W Stambule jednym z ważnych zabytków jest coś w stylu gigantycznych sukiennic. To fanatycy występują przeciwko dobrom materialnym i przeciwko relacjom handlowym z niewiernymi…

    1. Z tym że ostatnio w handlu lepszy jest komputer(internetowe sklepy, zarządzana komputerowo a niebawem bez udziału człowieka spedycja czy magazynowanie)
      W ogóle dziwię się tym wszystkim deliberującym o braku rak do pracy czy braku ludzi których trzeba mnożyć lub importować.
      Od dłuższego już czasu komputeryzacja i robotyzacja wypycha ludzi z procesów produkcyjnych dystrybucyjnych a ostatnio i usługowych(po prost jest tańsza, efektywniejsza).
      Problemem wg. mnie jest co zrobić z coraz bardziej „niepotrzebnymi” w perspektywie najbliższych dziesięcioleci ludźmi. Jak ich zasiłkować skoro komunizm został skompromitowany przez bolszewizm.

      1. Nie wszyscy biznesmeni radzą sobie z nowymi technologiami. To problem. Poza tym jest jeszcze rynek pracy. Urządzenie nie będzie płacić z podatków na emerytury.

        1. Ci którzy nie radzą sobie przegrywają na rynku. Taka jest parafrazując Marksa nieubłagana konieczność dziejowa kapitalizmu.
          Widzę pare opcji na przyszłość. Np. pare pierwszych z brzegu:
          1. Wojna(wojenki) która wyniszczają zasoby ludzkie i techniczne. Częściowo to się dzieje jak widać na bliskim wschodzie, Ukrainie czy innych rejonacjh. Amerykanie też zmarnotrawili kilkanaście swoich bilionów dolarów(mniej więcej tyle ile im barkuje w budżecie) na wyniszczenie różnych regionów tak że redukcja była obustronna a Amerykanie mieli pozorne prosperity.
          2. Opcja idylliczna kończymy z technika zakładamy bazarki i śpiewamy na ulicach tak jak w przesłanych przez Ciebie filmikach.
          3. Matrix czyli ludzie do słoja z odzywka i podłączenie do virtualnej rzeczywistości co po cześci już praktykują „gracze w gry” utrzymywani w swoich growych klitkach z wypasionym kompem przez rodziców. W niektórych krajach to utrzymywanie stad takich graczy to jest biznes.
          Zdobywają jakieś wirtualne bonusy dla właściciela biznesu.

          1. A niekapitalizm to nie jest czasem opcja nr. 2, a tak naprawdę to być może 3 + trochę ludobójczych totalitaryzmów? A tak bardziej na serio, to Marks nic w tym temacie nie proponuje. U niego jest mnóstwo gnębionych robotników, u nas, w krajach rozwiniętych, automatyzacja usług i produkcji i coraz mniejsze zapotrzebowanie na proletariat.

          2. @Jacek Tabisz
            „24 września 2015 at 14:58
            A niekapitalizm to nie jest..”
            Po pierwsze parafrazując Marksa a nie przytaczając.

            Co do mniejszego zapotrzebowania na proletariat(to fakt), ale niektórzy dyskutanci snuja opowieści(w tym chyba Niemcy) o potrzebie mnożenia się i importu prostej siły roboczej bo jak to mówią „kto tym staruszkom będzie du… podcierał”
            Ja twierdzę że w kapitalizmie istnieje malejące(do zera) zapotrzebowanie na ludzi w ogóle.
            Ideałem dla kapitalisty jest wyzbycie się wszelkich udziałowców czy pracowników z procesu wytwarzania i dystrybucji którzy sępią zysk, i obniżka kosztów w zautomatyzowanej produkcji. Dochodząc do krańca ideałem jest sprzedawanie licencji na raz wytworzony produkt virtualny, obecnie nawet dzieje się to bez udziału jakichkolwiek materialnych produktów, po prostu sprzedaje się(udostępnia się) klucz cyfrowy.

          3. @Jacek Tabisz
            „24 września 2015 at 14:58
            A niekapitalizm to nie jest..”
            Po pierwsze parafrazując Marksa a nie przytaczając.

            Co do mniejszego zapotrzebowania na proletariat(to fakt), ale niektórzy dyskutanci snuja opowieści(w tym chyba Niemcy) o potrzebie mnożenia się i importu prostej siły roboczej bo jak to mówią „kto tym staruszkom będzie du… podcierał”
            Ja twierdzę że w kapitalizmie istnieje malejące(do zera) zapotrzebowanie na ludzi w ogóle.
            Ideałem dla kapitalisty jest wyzbycie się wszelkich udziałowców czy pracowników z procesu wytwarzania i dystrybucji którzy sępią zysk, i obniżka kosztów w zautomatyzowanej produkcji. Dochodząc do krańca ideałem jest sprzedawanie licencji na raz wytworzony produkt virtualny, obecnie nawet dzieje się to bez udziału jakichkolwiek materialnych produktów, po prostu sprzedaje się(udostępnia się) klucz cyfrowy.

  2. Inną ciekawą forma kapitalizmu jest zapędzenie superkomputerów do wygrywania na giełdach.
    W perspektywie czeka nas wojna superkomputerów giełdowych o mikrosekundy na decyzje.

  3. Mnie swego czasu totalnie zaskoczył i zauroczył Saudyjski piosenkarz i bitboxer Alaa Wardi. Ma korzenie perskie, mieszka w Riyadzie, wykonuje także liryczne utwory o miłości
    do dzieci:
    https://www.youtube.com/watch?v=k37OQR_uhHY
    ale też do dziewczyny:
    https://www.youtube.com/watch?v=zdcSP_8_xoo tu w duecie z libańska piosenkarką Angie Obeid
    Znany jest szczególnie jako wykonawca pastiszowego „No woman no drive” – wyśmiewającego zakaz prowadzenia aut przez kobiety w Arabii Saudyjskiej
    .
    oprócz tego prowadzi zespół „Hayajan” grający indie rock
    https://www.youtube.com/watch?v=tZYbsE8SuQg
    .
    Zastanawia mnie jak to jest, że tacy muzycy normalnie funkcjonują w Arabii Saudyjskiej wobec faktu, że islamiści nienawidzą muzyki (może wiedzą, że muzyka łagodzi obyczaje?)
    Trudno zrozumieć ten kraj.

  4. Elity Arabii Saudyjskiej są czasem znacznie mniej fundamentalistyczne. Członek rodziny Saudów może nawet być ateistą. Może to po tej linii? Ich mecenat?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *