Muzyka wszechświata

 

Wciąż jestem pod wrażeniem wykładu dr Zbigniewa Kołaczkowskiego o falach grawitacyjnych, który odbył się w ramach spotkań PSR Wrocław 16 czerwca 2016 roku. Wraca do mnie stara myśl starożytnych mówiąca o tym, iż wszechświat jest muzyką. Taka koncepcja obecna była nie tylko w Starożytnej Grecji, u Pitagorasa choćby, ale również w bramińskiej koncepcji nadabrahmana. Dziś oczywiście wiemy, że nie nasłuchamy się za wiele symfonii czy sonat patrząc w gwiazdy. Ale wiemy też, że wiele sił fizycznych (a może i wszystkie?) ma strukturę falową. Nawet my zbudowani jesteśmy z fal, bo przecież energiomateria oprócz swej budowy cząsteczkowej ma też równocześnie strukturę falową. Jednoczesne istnienie tych dwóch aspektów energiomaterii czyni fizykę kwantową zupełnie dla nas nieintuicyjną. Gdy słuchamy koncertu, dźwięki skrzypiec, rogów, wiolonczel, fletów etc. nakładają się na siebie, tworząc jedyne w swoim rodzaju barwy przypisane danej kompozycji muzycznej i jej konkretnemu wykonaniu. My sam, ja i ty, też w jakimś sensie jesteśmy takimi kompozycjami istniejącymi dzięki nakładającym się na siebie falom materii i energii w mikroskali. A w makroskali wciąż przechodzą przez nas fale elektromagnetyczne, ale też, jak już możemy być pewny, fale czasoprzestrzeni. Teraz, gdy piszę te słowa, jakiś układ dwóch masywnych gwiazd wiruje bardzo szybko i wokół niego rodzą się fale, które wykrzywiają kierunki i sekundy w moich palcach, w moim komputerze i w herbacie na moim stole. Wykrzywia się cały krajobraz za oknem. Takich drgań czasoprzestrzeni otacza nas pewnie ogromnie wiele. Fale wciąż nakładają się na siebie i możemy sobie wyobrazić czasoprzestrzeń jako wzburzone morze pełne chaotycznych i nieregularnych fal. Nie są one na szczęście na tyle wielkie wobec ogromu samego morza, aby trzeba było pozbyć się wszystkich zegarków… Być może za jakieś dziesięć czy dwadzieścia lat powstanie kosmiczne obserwatorium fal grawitacyjnych LISA Gravitational Wave Observatory, złożone z urządzeń rozmieszczony o miliony kilometrów od siebie, co pozwoli na rejestrowanie fal grawitacyjnych o znacznie niższych częstotliwościach, czyli tych „codziennych”, nie będących tylko zderzeniami czarnych dziur i nadających stale rytm naszemu miejscu we wszechświecie. Oczywiście to co napisałem nie jest w żaden sposób zreferowaniem wykładu dr Kołaczkowskiego, który w bardzo ciekawy sposób opisał czym są fale grawitacyjne i jak doszło do ich odkrycia. Ja na bazie tego marzę, przypominając sobie hipotezy starożytnych o muzyce wszechświata.

Zobacz więcej na filmie

Ja też produkuję fale, tyle że dźwiękowe:

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Od dawna miałem przekonanie, że nasza przestrzeń jest wypełniona energią, której nasze przyrządy pomiarowe nie są w stanie zmierzyć. Zakładałem, że jest to albo rodzaj promieniowania, albo fale. Następna analogia – kiedyś, jeszcze aktywnie grając w zespołach, mawiałem, że muzyka wypełnia przestrzeń i staje się powietrzem. Dlatego jestem równie głęboko zafascynowany odkryciem fal grawitacyjnych. Jeszcze bardziej fascynuje mnie myśl, ile jeszcze typów energii łączących nas z kosmosem może istnieć wokół nas, których wciąż nie potrafimy zmierzyć.

    1. Jest jeszcze zapewne pole Higgsa. Problem nie w liczbie sił fizycznych, ale w pełnym opisie ich działania, genezy i wzajemnego związku wszystkich.

      1. Napisałem kiedyś tekst, że opieramy się na przyrządach pomiarowych, a te tworzymy na podstawie własnej wiedzy i obserwacji. Dlatego może istnieć szeroka sfera zjawisk, które nie badamy ani nie mierzymy, bo najzwyczajniej nie wiemy, że one w ogóle istnieją.

        1. Czarna materia i czarna energia to prawdopodobnie ponad 90% energiomasy wszechświata o której niewiele jeszcze wiemy. Fale grawitacyjne mogą jednak pokazać, że materii barionowej (czyli tej „zwykłej”) jest znacznie więcej niż sądziliśmy i może hipoteza dużej ilości czarnej materii we wszechświecie upadnie. Detektory fal grawitacyjnych pomogą nam w oszacowaniu ilości czarnych dziur we wszechświecie. Większość z nich jest oczywiście niemożliwa do zaobserwowania innymi metodami.

        2. nie jest tak źle
          aparaturę do obserwacji tworzymy także na podstawie teorii i przewidywań
          dzięki teoriom wiemy czego szukać
          Newton nie odkrył grawitacji, tylko przewidział jej istnienie.
          Podobnie np. Mendel przewidział istnienie genów, choć nie miał bladego pojęcia gdzie się znajdują, jak wyglądają i jak działają, ale jego następcy wiedzieli już, czego mają szukać.

  2. W temperaturze niezerowej drga dokładnie wszystko co istnieje. Z drganiami mechanicznymi jest dosyć ciekawa sprawa, gdyż nawet klasyczny układ belkowy lub wspornikowy można opisywać z poziomu akustyki, oczywiście budowlańcy tego nie robią, używają prostszych metod np obciążeń wtórnych, rzadko tensor stanu naprężeń lub metod energetycznych. Niemniej zarówno w elektryce jak i w mechanice królują równania falowe. Oczywiście aparat matematyczny jest jeden i tan sam, czego doskonałym przykładem jest opis cewkowego amperomierza. Z jednej strony jest to cewka elektryczna i co się z tym wiąże, indukcja, przesunięcie fazowe napięcia do prądu, reaktancja; ale, taki układ zarazem jest obdarzony masą i geometrią a więc masowym momentem bezwładności cewki i wskazówki oraz przemieszczeniem. Słuchając muzyki z głośników mamy dokładnie ten sam efekt koherentności. Możemy bawić się zmieniając geometrię pomieszczenia odsłuchowego a przez zmianę impedancji akustycznej obserwować przykładowo jakie zmienia się temperatura końcówki mocy we wzmacniaczu. A wszystko to dzięki temu, że te zjawiska mają falowy charakter i występują łańcuchy korelacji, najczęściej skomplikowane i długo zasięgowe. Istnieje hipoteza, że to czy ładunek elektryczny jest dodatni czy ujemny zależy od sposób w jaki drga. To że starożytni mieli rację ciężko kwestionować, Pytanie czy wiedzieli że mają rację czy tylko zgadli lub czy może z tą „muzyką wszechświata” to była tylko taka metafora? Na koniec dowcip. Policjant na moście zrywa kostkę brukową i wrzuca ją do wody. Ktoś to zauważył i napomniał policjanta: Na miłość boską, co pan robi?! Na to policjant: Jakie to dziwne, kostka ma ostre krawędzie a na wodzie wychodzą same kółka..
    https://youtu.be/hqGjoTwTQSU?t=48m37s Fascynujący temat nie zależnie czym jest przestrzeń, jaka jest jej geometria i co drga.

    1. Dziękuję za bardzo ciekawy komentarz. Starożytni mieli intuicje, bez narzędzi naukowych. Podobnie jak Demokryt o atomach. Możemy im pozazdrościć wyobraźni i przenikliwości. Oczywiście trafnym intuicjom towarzyszyły też dziesiątki zupełnie absurdalnych.

        1. Dobrze powiedziane Krzysztofie! Starożytni z niektórych cywilizacji mieli talent obserwacyjny. Grecy, Hindusi, Chińczycy, być może Sumerowie. To niezwykłe, że po tysiącach lat chęć badania świata nadal pozostaje dziedzictwem tych cywilizacji, zwłaszcza tej pogreckiej.

        2. ..i ciekawość, chęć poznawania. Czasami wyobrażam sobie co musiało się dziać w głowach starożytnych. Jeśli to co nazywany inteligencją i świadomością pojawiło się dawno temu, to przychodząc na świat (świat, który nic nie wie o świecie i zresztą o człowieku też) człowiek musiał być w niezłym szoku. Nam jest łatwiej, bo rodzimy się i praktycznie wszystko mamy podane na tacy, chociażby takie zwykłe rzeczy, jak np.: dlaczego są pory roku, dlaczego boli ząb i co świeci na niebie. Z jednej strony mieli czyste przedpole do snucia przypuszczeń ale szereg intuicji doprowadziło na manowce -przykład religie

          1. Myślę, że przez brak podanej na tacy kwestii pór roku, oni po prostu nie zdawali sobie z niego sprawy, co nam może się wydawać nie do przyjęcia. To po prostu było i tyle. Jak wiele innych kwestii, których większość ludzi dzisiaj też nie rozumie, a jednak się nimi nie kłopocze.

          2. Myślę że musieli zauważać że po okresie ciepła i łatwego dostępu do pożywienia naraz coś się zmienia i robi się biało, zimno i rzeka w której można było się zanurzyć staje się twarda, nie da się łapać ryb itd.
            Prawdopodobnie niektórzy przyjmowali to bezrefleksyjnie ale inteligencja i świadomość pozostałych musiały skłaniać do zadumy. Gdyby tak nie było to jak o ludzkość w ogóle nie zastanawiali i nie badali byśmy niczego, tylko spokojnie skubali trawkę a zimę przeżywałyby tylko osobniki wyposażone w najgrubsze futerka.

          3. Z jednej strony brak wiedzy znacznie ograniczał starożytnych, z drugiej strony musiał być silnym czynnikiem stymulującym. Nieskrępowana istniejącym stanem wiedzy siła wyobraźni tych ludzi była godna podziwu. Nie przypadkiem tyle kategorii naukowych powstało właśnie w tamtych czasach. Działa to też w drugą stronę – nowe skomputeryzowane pokolenia mają często defekt poznawczy. Wielu rodziców wie jak to działa – ciągniemy dzieci na koniec świata, ale żeby zobaczyły, co tam jest, trzeba im zabrać telefony.

          4. Baczne obserwacje pór roku doprowadziły do wniosku o istnieniu cyklów życiowych i bardzo wcześnie powiązano to ze zmianami toru Słońca na niebie (długości dnia, kąta padania).
            Pierwsze „teorie” które to wyjaśniały były mitologiczne (Słońce jako bóstwo dające życie, siła życiowa – „vis vitalis”), ale były one nie najgorszym przybliżeniem tego, co wiemy dziś o przyrodzie.
            Bez Słońca (jego energii) faktycznie nie byłoby życia na Ziemi.
            .
            Ideologiczni racjonaliści lubią opisywać religię jako odwiecznego wroga nauki, ale w rzeczywistości religia jest „ewolucyjnym” przodkiem nauki. Co ciekawe, jako całkiem odrębny „gatunek” nauka wyłoniła się dopiero kilka wieków temu. Wcześniej teologia i przyrodoznawstwo były „podgatunkami” w obrębie filozofii.

          5. TŚ@ myli pan dwa porządki.
            Nauka nie wyewoluowała z mitu tylko ewoluowała równolegle z mitem. Wie pan co wyewoluowało z religijnego mitu? – Otóż takie rzeczy jak krew na ulicach, nacjonalizm, polowania na albinosów w Afryce, nie przyjmowanie krwi transfuzyjnej itp.
            Podobnie krytyka poglądów myli się panu z sztuką wymyślania różnych pokracznych określeń na ludzi którzy mają inne niż pana zdanie.
            ” Ideologiczni racjonaliści lubią opisywać religię jako odwiecznego wroga nauki, ale w rzeczywistości religia jest „ewolucyjnym” przodkiem nauki.”

        3. Starożytni na pewno nie mieli mniejszego talentu obserwacyjnego, niż „średniowieczni” albo „odrodzeniowi”, natomiast trzeba jednak przypomnieć, że nie potrafili oni docenić znaczenia obserwacji (a tym bardziej eksperymentu). Dla Greków podstawą nauki była dedukcja, a punktem wyjścia do dedukowania nie były bynajmniej obserwacje, tylko filozoficzne założenia. Znana jest legenda (zapewne nieprawdziwa, ale dobrze oddająca intelektualny klimat epoki), wedle której Demokryt kazał się oślepić, żeby obserwacje nie zakłócały mu swobody spekulacji.
          Dlatego rozmaite teorie mogły sobie dość swobodnie powstawać. Istniał w Grecji np. pogląd heliocentryczny, ale nie był oparty na obserwacjach, tylko na przekonaniu o wyższości żywiołu ognia – ogień (światło) są czyste, zaś ziemia jest brudna – dlatego w centrum musi być ogień (Słońce) a nie nieczysta Ziemia.
          Jeszcze gorzej było u starożytnych z eksperymentowaniem. Wynikało to nie tylko z filozofii, ale także z religii (których zresztą nie oddzielali od siebie) – eksperymentowanie na przyrodzie obrażało bogów utożsamianych z siłami przyrody (rodzaj świętokradztwa). Ponadto w wyższych sferach (które reprezentowali filozofowie) wszelka praca rąk (nieumysłowa) była pogardzana, a eksperymenty były uważane za taką pracę.
          Nauka oparta na eksperymentach zaczęła się w średniowieczu, najpierw u Arabów, potem także w Christianitas. Pozwoliły na to zapewne teologiczne przekonanie judeochrześcijańskie o rozdziale (dualizmie) materii i transcendencji. Nie bez znaczenia było tez przekonanie, że świat, jako dzieło doskonałego bytu (Absolutu), musi być matematyczny.

        4. Tymczasem matematyka podlega odkryciom – przykład trójkąta prostokątnego i zależności pomiędzy jego bokami – tego odkrycia dokonano niezależnie w wielu miejscach na ziemi Chińczycy myśleli, że matematyka jest boska, absolutna i dlatego przyjmowali ją bez dowodów, podobnie Egipcjanie. Grecy w podejściu do matematyki stanowili chlubny wyjątek gdyż nie traktowali matematyki jako oddechu Zeusa tylko jako coś co należy logicznie udowadniać. Zgadzam się z panem Krzysztofem Obserwacja jest podstawą i to nieuniknioną, bajki o Demokrycie tego nie zmienią, liczą się fakty a nie chciejstwo, a fakty są takie, że może i rodzimy się ślepi i głusi ale szybko z tego wyrastamy i żadną siłą nie jesteśmy wstanie wyalienować się ze środowiska i odciąć się od bodźców płynących z niego – w tym znaczeniu nasza transcendencja jest urojeniem ewentualnie tylko życzeniem.

          1. Dziękuję za ten komentarz. BTW – ja też mam wewnętrzne przeczucie, że matematyka jest „boska” – używając tego „religijnego” przymiotnika z braku bardziej adekwatnych.

          2. Matematyka opiera się na dedukcji i można (a nawet należy) ją uprawiać w całkowitym oderwaniu od obserwacji przyrody – dlatego bardzo zajmowała Greków.
            Liczby oraz podstawowe obiekty geometryczne (punkt, prosta płaszczyzna itd.) to są idee, a nie obiekty przyrodnicze.
            W matematyce są aksjomaty, które należy przyjmować jak „tchnienie Zeusa”.
            .
            Transcendencja nie jest ani urojeniem, ani życzeniem, tylko ewentualnie filozoficzną koncepcją.
            Ale niezależnie od tego czym ona jest, faktem pozostaje, że dzięki filozofii judeochrześcijańskiej przyroda została oderwana od transcendencji i mogła być potraktowana jak matematyczny mechanizm. Może to nie był postulaty całkowicie oryginalny (w Grecji taki dualizm proponował o ile pamiętam Tales z Miletu), ale dzięki chrześcijaństwu takie myślenie o przyrodzie stało się w Europie powszechnym.

  3. Krzysztof pisze ze przestrzen jest wypelniona energia.
    Oczywiscie.Wieloma formami energii.
    Fale elektromagnetycznei swiatlo, cosmic microwave background radiation ktory jest pozostaloscia po Big Bang, no i materia ktora jest forma energii.
    Eksperci kosmologii opisuja wszechswiat jako przestrzen z wysepkami materii w postaci galaktyk. Reszta to chaotyczne promieniowanie ktore zabilo by nas natychmiast.
    To znaczy ze nasz uklad sloneczny w galaktyce Mlecznej Drogi jest dosc wyjatkiowym miejscem dla czlowieka. Wiekszosc przestrzeni nie pozwala na zycie istot takich jak my. Hipoteza ze swiat zostal stworzon y dla czlowsieka jest tak samo madra jak hipoteza ze cala planeta ziemia jest stworzona dla mrowek zyjacych w lesie pod Wriclawiem.
    Mrowkojad ktory uwaza ze mrowki zostaly stworzone dla jego istnienia cierpi na egocentryzm.

  4. Jacku. Ta muzyka Twoja jest bardzo przejmujaca!
    Co to za instrument?.Flute?
    Sama muzyka brzmi troche jak sredniowieczna muzyka dworska przed okresem klasycznym.

  5. Twoja muzyka tez nieco brzmi jak muzyka organowa.
    Kiedy bylem dzieckiem moja ukrainska nianka zabierala mnie do cerkwii.Tam b yly piekne spiewy .
    Tez przejmujaca muzyka .
    Po wojnie mama pracowala jako nauczycielka a w domu
    mielismy mloda Niemke ktora prowadzila gospodarstwo i uczyla mnie niemieckigo jezyka.
    W sumie wychowaly mnie trzy kobiety:matka Polka, Ukrainka i Niemka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *