My, interglacjanie i klimatotwórcy

Epoki lodowcowcowe trwają mniej więcej 100 tysięcy lat. To co pomiędzy – interglacjały – ok. 10-15 tysięcy lat. Czy to, że homo sapiens rozwinął swoją cywilizację akurat wtedy gdy było ciepło to wygrana na loterii, czy może inaczej – cywilizacja rozwinęła się tylko dlatego, że nastały dogodne warunki?

Homo sapiens taki jakiego znamy, patrząc się w lustro, wyewowoluował w Afryce około 100-200 tysięcy lat temu. Po drodze do naszego interglacjału nie było łatwo – byliśmy nomadami i genralnie mieliśmy duże problemy z przeżyciem jako gatunek, patrząc na fluktuacje populacyjne, widoczne w wynikach badań DNA.

Około 11 tys. lat temu, gdy już robiło się ciepło, człowiek zajął się rolnictwem. W sumie to rolnictwo w 2016 wciąż jest podstawą naszej cywilizacyjnej egzystencji. Między 8000 a 3000 udomowiliśmy większość współczesnych roślin i zwierząt, zbudowaliśmy pierwsze miasta, pierwsze systemu irygacyjne, napisaliśmy pierwsze słowa i wybiliśmy pierwsze monety. A teraz najważniesze: wszystko to działo się niezależnie od siebie w Azji, w Afryce, w Ameryce Środkowej. Potęga fajnego klimatu? Co ciekawe, podobieństwa między domami, świątyniami i fortyfikacjami tych nie mających z sobą kontaktu cywilizacji są zadziwiające.

Klimatolodzy nazywają czasem nasz interglacjał, a dokładnie okres od 8000 lat temu do dziś 'długim latem’, bo wygląda on trochę inaczej niż poprzednie – jest względnie stabilny. Typowy intergacjał, znany z przeszłości powodowany cyklami Milankowicha to dość szybkie ocieplenie, po którym następowało stopniowe ale bardzo zmienne w swoim spadku ochłodzenie. W bieżącym cyklu Milankowicha, nie ma żadnego nowego czynnika, który mogłoby stabilizować tak klimat. Gdyby cykle działały, jak działają zawsze, powinno dziś być o wiele chłodniej. Więc co jest tym razem, czego nie było wcześniej?

holmes-eemian
[divider] [/divider]

To my. Cywilizacja kształtuje klimat nie od 1900 roku tylko od około 8000 lat.

Około 8000 lat temu zgodnie z wcześniejszymi cyklami, poziom metanu w atmosferze powinien zacząć się obniżać i znacznie spaść do ok 5000 lat temu. Zamiast tego, po początkowym lekkim spadku, metan się odbił i zaczął z wolna rosnąć. Korelowało to z początkami rolnictwa – szczególnie 'mokre’ pola ryżowe w Azji 'wydychające’ mnóstwo metanu mogły przeważyć tu szalę. Tamy w Australii, które zamieniły duże połacie lądu w bagna, gdzie wyławiano węgorza, również mogły mieć swój metanowy udział.

Cambodian_farmers_planting_rice

[divider] [/divider]

Z badań baniek powietrza z lodowców wynika też, że coś podobnego działo się z CO2. Normalne w trakcie interglacjału stężenie CO2 stopniowo spada, ale w naszym cyklu delikatnie rosło. Tutaj można zwątpić, że to człowiek, bo oznaczałoby to że człowiek przedindustrialny musiał wpompować do atmosfery dwa razy więcej CO2, niż w erze przemysłowej. Pamiętajmy jednak, że miał na to 8000 lat palenia lasów, a CO2 lubi się akumulować i wybitnie nie lubi ot tak znikać.

I tak, stabilizując termicznie naszą epokę niechcący i nieświadomie podporządkowaliśmy sobie w sposób korzystny i nieszkodliwy naturę. To czyni nas podwójnie odpowiedzialnymi za następny krok. Od 8000 lat to my robimy tu fajny klimat.

 

Marcott, Shaun, Jeremy D. Shakun, Peter U. Clark, Alan C. Mix, “A Reconstruction of Regional and Global Temperature for the Past 11,300 Years,” Science 338 (2013)

Ruddiman, William, “How Did Humans First Alter Global Climate?” Scientific American 292 (2005)

Ruddiman, William, Steve Vavrus, John Kutzbach, and Feng He, “Does Pre-industrial Warming Double the Anthropogenic Total?” The Anthropocene Review 1, no. 2 (2014)

 

O autorze wpisu:

  1. Ciekawe, że dziś uważa się że przeciwdziałanie zmianom klimatycznym jest wynika z konieczności ochrony „naszej cywilizacji” i „ludzkości” pomijając że ludzkość z jej dzisiejszą licznością jest wynaturzeniem nieznanym nigdy wcześniej a już obecna tzw cywilizacja to absolutna mniejszość. Skoro ludzkość dość dobrze radziła sobie przez setki tysiące lat chociaż znacznie mniej liczna to może jak powróci do tej liczny to być może będzie to z pożytkiem dla wszystkich.

    1. Ewolucja to historia braku precedensów, czy tam wynaturzeń. A historia człowieka to historia 'nienaturalności’. Przeludnienie wg mnie nie jest problemem, cywilizacja jako taka chyba też nie. Problem niemrawej albo udawanej reakcji na globalne ocieplenie, gdzie mamy strategie i technologie jest czysto polityczny

      1. Bo przeludnienie nie jest samo w sobie problemem. Historyczne dane o ludzkiej populacji mają jednak o tyle znaczenie bo pozwalają śledzić jaka była pojemność ekologiczna wówczas, a co miało bezpośredni związek z klimatem. Przecież nie jest tak, że 10k lat temu ludzie postanowili starać się bardziej i przez przypadek wynaleźli tzw „cywilizację”, która pozwoliła im mnożyć się do obecnych poziomów.
        Problem nie leży w liczbie ludzi na ziemi. Bo ta była jest i będzie przystosowana do warunków środowiskowych. Moim zdaniem jest złudzeniem, że można reagować skutecznie na zmiany klimatyczne poprzez zmianę zachowań ludzi. Jest odwrotnie, to nieuchronna zmiana klimatu wymusi ilościowo wpływ zachowań populacji ludzi na środowisko. Tak samo jak przychylny klimat przyczynił się do ilościowego rozwoju populacji ludzi, tak samo klimat ten trend odwróci. I to niezależnie od dywagacji czy obecne zmiany klimatyczne są antropogeniczne czy nie.

        1. Benbenek – tylko w wyniku tej akurat zmiany klimatu życie człowieka na Ziemi bez skafandrów i bez specjalnego pozyskiwania atmosfery do oddychania może okazać się niemożliwe.

        2. Wg mnie proces jest dokładnie odwrotny. Człowiek nigdy nie był sztywno ograniczony pojemnością ekologiczną środowiska, tylko cały czas ją zmieniał. I to nie od holocenu, tylko od początku swojego istnienia. Już 100 tys lat temu stosował wyrafinowane strategie, żeby zwiększyć pojemność ekologiczną środowiska. Holocen pozwolił na akceleracje tego procesu i kolejne multiplikacje pojemności ekologicznej – coraz bardziej intensywne rolnictwo, przetwarzanie żywności, potem technologie przemysłowe. Pojemność ekologiczna ziemi dla polujących nomadów to było pewnie kilka milionów, dziś jesteśmy w stanie wyżywić populację 10 mld (teoretycznie oczywiście, ale głód jest problemem politycznym). Nasze jedyne ograniczenia od zarania to możliwości systemów społecznych i technologia. Dziś to nie trend klimatyczny się odwraca tylko my dokonujemy autodestrukcji, bo krótkoterminowe interesy polityczne i ekonomiczne mają środki i możliwości by wygrać z nauką i racjonalizmem

          1. Ludzie poszerzali pojemność środowiska poprzez swoją kulturę a granica definiująca pojemność środowiskową była ciągle przesuwana. Ta akceleracja 10k lat temu była jednak bardzo ładnie skorelowana z pozytywnymi zmianami klimatycznymi. Ludzko zdolność do zajmowania coraz to innych zasobów i ich eksploatowania istniała już ok 200 tys. lat wstecz. I przez ten cały czas była w stagnacji. Więc impuls klimatyczny był kluczowy.
            Klimat to też zasób. Do tej pory wydawało się, że to zasób niewyczerpalny. Stały a jego zmienność może być ignorowana. I były ku temu sensowne przesłanki. Od 10 tys lat czyli od czasu który uznawany jest za istotny dla „cywilizacji” był stały. Lub taki się wydawał. Teraz coraz więcej wiemy że tak wcale być nie musi i może się ten trend odwrócić. I skoro wcześniej z takim sukcesem ludzie zarządzali innymi zasobami to czy dziś jesteśmy w stanie zarządzać w taki sam klimatem. A jeśli zaczęliśmy grzebać przy klimacie już 10 tys lat temu a dopiero dziś ze zdumieniem odkrywamy że taka korelacja istnieje. To właśnie z powodu tego czasu zmiany będą prawdopodobnie niemożliwe do przeprowadzenia. Nikt nie inwestuje w skali tysięcy lat. Ludzie inwestują w skali pokolenia, bo 'okres zwrotu” jest w horyzoncie życia ludzi. Tymczasem inwestycja w klimat wymaga globalnego wysiłku. Z powodu bardzo nieproporcjonalnego globalnie rozwoju ekonomicznego niemożliwe jest inwestowanie kosztem rozwoju. Nikt w Chinach czy w Afryce nie zaprzestanie spalania węgla.
            Jedynym sposobem zmiany zachowań ludzi jest właśnie presja związana ze zmianą klimatu. Ale nie z gadania o nim tylko z powodu jego fizycznego wpływu na środowisko i zmiany jego pojemności. Tak samo jak akceleracja przyszła nie dlatego, że się tak umówiliśmy a dlatego, że była ona w zakresie możliwości ludzi. Tak samo może przyjść okres redukcji. Ja nie twierdzę, że będzie to kosztem jakiegoś humanitarnego kataklizmu, a tak to często jest przedstawiane. Ludzkość nadal będzie trwać i się rozwijać ale w mniejszej ilości.

          2. Ja nie jestem optymistą wbrew pozorom, ale nie zgadzam się że chodzi o naturę ludzką – w tym przypadku chodzi o bardzo łatwe do pokazania palcem procesy polityczne, których mogłoby nie być i gdyby ich nie było inwestycja ludzkości w klimat byłaby dość realna. Natura ludzka jest inna – ludzie inwestują poza swoje pokolenie – płacą dzieciom za dobrą szkołę, kupują im domy i gromadzą dla nich oszczędności itp. Politycy i menedżerowie z kolei inwestują w 5 góra 10 lat wprzód. Zresztą już wcześniej zrobiliśmy coś podobnego – dziura ozonowa. Wtedy walczyliśmy tylko z lobby lodówkowym, teraz sytuacja jest gorsza. Kraje rozwijające się przy większej globalnej woli politycznej i większych inwestycjach w technologie niewęglowe też byłyby do ogarnięcia. Afryka szczególnie bo oni dopiero zaczynają inwestować w przemysł i nie mają problemu z utrzymaniem potężnej bieżącej produkcji jak Chiny, a mają duży potencjał solarny.

    2. Naprawdę chciałbyś być w tych 99,9 procent populacji ludzkości, którzy zginą? Albo chciałbyś, aby był wśród nich ktoś Ci bliski? Ja bym nie chciał

      1. Chcienie nie ma nic do rzeczy. przytłaczająca większość ludzi jaka kiedykolwiek żyła na ziemi już nie żyje. Ja też prędzej czy później też nie będę żył i to niezależnie od mojej chęci, a ta pozostaje nadal w trybie „chciałbym nadal żyć”. Tak samo jak chciałbym by żyli nadal moi bliscy, którzy już nie żyją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *