Na ile psychologia dostarcza prawdziwej wiedzy o ludziach? Łukasz Budzicz

 

W 2011 roku naukowcy zdemaskowali oszustwa w wynikach badań i publikacjach autorstwa psychologa Diederika Stapela. Od tego czasu w psychologii toczy się intensywna dyskusja, czy dane uzyskiwane w badaniach empirycznych są rzetelne, trafne i czy prowadzą do kumulatywnego wzrostu wiedzy. Systematycznie analizowałem typowe praktyki badawcze w psychologii społecznej. Ogólne wnioski są negatywne, tj. niezwykle rzadko pojawiają się replikacje dokładne (czyli powtórzenia ekspermentów), najczęściej używa się miar samoopisowych (czyli kwestionariuszy, a nie badań zachowania), a osobami badanymi są zwykle studenci z krajów zachodnich (a nie osoby w różnym wieku, o róznym wykształceniu, reprezentancci wielu kultur i zawodów). Zaniepokoiło mnie też to, że niezwykle trudno jest mówić o systematycznych programach badawczych w psychologii społecznej. Dodatkowo nie próbuje się wyjaśniać różnic między wynikami badań. Jako pozytywny aspekt nauki oceniam, że często stosuje się pomysłowe i realistyczne metody manipulacji eksperymentalnej. Ogólnie jednak, wątpię, czy przy współczesnych metodach badawczych, możemy osiągnąć w nauce dużo więcej niż zbiór luźno powiązanych (i mało pewnych) odkryć empirycznych.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Dosluchalem do 13 minuty z hakiem, do smiesznego zarzutu, ze publikowane są w większosci te wyniki badań, które się udały, a nie te, ktore nie wyszły. Oczywiscie tak wlasnie powinno być. Jesli badanie się udaje w tym sensie, ze uzyskuje się potwierdzenie przyjętej hoptezy, to – przy zalożeniu że hipoteza nie jest trywialna – takie powtierdzenie oznacza postęp wiedzy, wiec so takiego warto publikować – również po to, zeby ktoś inny mógł badanie powtórzyć i zweryfikować lub sfalisyfikować.  Niepotwierdzenie hipotezy na ogół nie wnosi nic lub niewiele do wiedzy o człowieku, co najwyżej obniża silę wyników innych badań na ten sam temat. To daltego pisma publikują głownie artykuły na pdostawie badan udanych, choc myślę ze w każdym powaznym piśmie powienien być dział skupiający się na krytyce badań, ktorych wyniki budzą wątplwiosci, np. dlatego, ze nie udaje sie ich powtorzyc.  Sam kiedys poswiecalem sporo uwagi krytyce psychologii, ale jednak nie moze to być tak dziecinne. Trzeba też zwrocić uwagę na obiektywne trudnosci związane ze specfiką przedmiotu badań w spyychologii.  Jelsi np. osoby badane, często właśnie studenci psychologii, znają wyniki takich lub innych wczesniejszych badan na jakis temat, a potem sami biorą udzial w takich badanich, to wiedza o wczesniejszych wynikach, zwlaszca gdy sa one kontrowersyjne, musi wplywać na ich zachowania, co nie znaczy, ze nie potwierdzilibt hoptezy, gdyby nie ten czynnik. Ci więcej ludzie jednak roznia sie od siebie bardzo, wiec zaden psycholog niegdy nie zkladaal, ze uzyska zupelnie jednoznacne wyniki np. badając na przykład roznice między płciami. Bada sie jakeis ogólne tendencje, skłonności itp,  a dopiero potem idzie dalej, zeby sie przekonać, jakie czynniki sprawiają, że np. niektórzy mężczyźni zachowują się nietypowo, itd, itp.  Trzeba teeż rozmieć, że prawda w psychologii, znaczy troche coś innego niż naukach badających przedmioty martwe, w których obserwacja lub inne badanie albo kultura nie wplywają Poza poziomem subatomowy) na zachowanie przedmiotu badania.  No i na zkonczenie zwróce uwagę, że nie ma  czegoś takiego, jak wiedzą prawdziwa. Wiedza nieprawdziwa, to po prostu nie wiedza. Klasyczne masło maślane.            

    1. Według mnie warto publikować nieudane eksperymenty, choćby po to, aby ktoś inny nie marnował czasu, kiedy przyjdzie mu podobny pomysł do głowy, ale także dlatego, że niektóre założenia mogły być słyszne, ale coś w badaniu pominięto, coś źle wykonano, itd. Z wiedzy mówiącej, że coś się nie może udać korzystam na co dzień, są to czasem nie mniej cenne informacje od tych, co da się zrobić. Poza tym do wielu spraw mamy intuicyjne podejście i jest ono powszechne, ale jednak mylne. Wyznaczając sobie cel badania możemy tą intuicją się kierować, czyli  wykonamy dokładnie to samo badanie, jakie wykona z całą pewnością ktoś inny, ponieważ domysł jest powszechny. Lepiej więc, aby ktoś opublikował nieudany eksperyment, zaoszczędzi to wielu  czasu. Nieudane eksperymenty z zimną fuzją chronią potencjalnych badaczy przed podążaniem tą samą drogą, w tej kwesti praktycznie posiadamy jedynie wiedzę dotyczącą co na pewno nie może się udać. Od zdzierania farby ze ścian, po zaawansowane badania genetyczne korzystamy z wiedzy o tym, co ma sens, a co go nie ma, co się uda, a co się nie uda.

    2. To ja może głownie odniosę się do tego co Pan napisał. Ja zrobilem przerwę około 35  minuty a włączając film kątem oko zobaczyłem pierwszą linijkę Pana wpisu – muszę przyznać, że pierwsza myśl jaka mi przyszła to : Dominiczak ciągle się na jakieś badania powołuje, nawet opowiadał, że czasami robiono mu uwagi pt: Ty Andrzeju i te twoje badania… Tak więc  pomyślałem, że kwestionowanie prawdziwości wiedzy o ludziach płynącej z badań psychologicznych musiało się nie spodobać Panu (psychologowi). Film przerwałem bo mnie bardziej ciekawiło , co też Pan tak komentuje? I zgadzamy się niemal zupełnie. Moje obawy budzi tylko to: Trzeba teeż rozmieć, że prawda w psychologii, znaczy troche coś innego niż naukach badających przedmioty martwe, w których obserwacja lub inne badanie albo kultura nie wplywają Poza poziomem subatomowy) na zachowanie przedmiotu badania. ——To  akurat jest nieprawda, że poza poziomem subatomowy i w psychologii itd na zachowanie przedmiotu badania. I to jest często i gęsto powtarzana nieprawda wynikająca z braku wiedzy na tematy związane z przedmiotami martwej natury właśnie i tego jak funkcjonują i jak sie te przedmioty bada. Ja zamiast powtarzania haseł wytłumaczę stosownym przykładzie. Takim nietrywialnym badanym "przedmiotem martwym" może być np radioodbiornik . Czyli obiekt nieobdarzony duchem ani też nie będącym niesfornym sub-atomem. Im dłużej żyję to dochodzę do wniosku, że obiegowość opinii to powszechne zjawisko i czasami za tym zjawiskiem stoją mody.

      Ale wracając do martwości natury i do tego że na przykładzie radioodbiornika udowodnię ze jest Pan w błędzie sądząc że psycholog tym różni się od elektronika że jak elektronik coś tam bada to że nie następuje interakcja między aparatem  a badanym obiektem.

       

      [pomijając to wszystko czym faktycznie się różnią tz.: że elektronik potrafi to czego nie potrafią fizyk współczesny że współczesny psycholog razem wzięci poza chlubnymi wyjątkami Tak więc elektronik inżynier potrafi zrealizować potrzebę (taką że np chcemy przesyłać różne stuki puki, i inne dźwięki, na odległość) i dochodzić do tego taką  podstawie  worek prawideł fizycznych oraz to co odróżnia czyni to przy użyciu matematyki a więc przez narzucenia cholernie złożonej spójnej i wysmakowanej aksjomatyki potrafi wykoncypować sobie a i ku naszej uciesze takie ładne magiczne pudełeczko grające zwane niekiedy tranzystorkiem, które potem jedni potrafią sprzedawać a jeszcze inni lubią kupować.]

       

       

      Jeśli ktoś wiedział to pewno mało kto pamięta o czym elektronik wie i pamiętać zawsze musi – np badający jakieś zwłoki albo inwalidę tzw "martwego przedmiotu" Że do określenia mocy chwilowej potrzebujemy jednocześnie znać i prąd i napięcie i na tę okoliczność można wydumać sobie cokolwiek ale jedno jest pewne zawsze to bedzie albo t.zw "układ poprawnie mierzonego prądu" albo poprawnie mierzonego napięcia, bo to istota i cecha immanentna jak by powiedział Hamlet Czyli że zawsze jest tak że pomiar poprawnie mierzonego prądu zakłóca pomiar napięcia i odwrotnie. I prędzej pani psycholog swoim studentom wmówi że nie są studentami ,pyrersfaduje że nigdy nie słyszeli o tym czy innych badaniu oraz ze siedząc sobie w Warszawie mają się poczuć wolni  jak  hipisi skłotująci  na farmie w Alabamie niż żeby woltomierz dał sobie wyperswadować że  mierząc napięcie oczka ma czynić poprawkę –  uwzględnienie spadku na amperomierzu który też coś mierzy. Poza tym stopień złożoności zagadnień .. Strzelam; badania psychologiczne = 1 mgr Władek i jego pomysł na człowieka + dr Maryjola co słodkie usta ma i trwają te badania przez – a to różnie ,zależy bardziej od charakterów niż od charakteru prac – miesiąc, lub cztery. A badania i prace inżynierskie to nierzadko małe armie ludzi i lata pracy mimo ze z komputerami w tle. Więc naprawdę zestawianie jednego z drugim i to w tonie że ci to tam nic bo my tu w psychologi podobnii do subatomowców to sie jak te za przeproszeniem szkapy z wozem nakombinujemy ze wszystkich sił naszych i ze wszystkim ciągle tylko pod górkę.. " jest zatracaniem proporcji.

    3. Jeżeli na dziesięć powtórzeń jakiegoś badania wyszły trzy, a nie wyszło siedem, to niewysyłanie tych siedmiu do publikacji przy wysłaniu pozostałych trzech ma wpływ na rzeczywistość. 

      Wydaje mi się, że o kilka minut za wcześnie przerwał Pan oglądanie. 

  2. Podoba mi się ta seria programów, związana z krytyką psychologii (wcześniej z przyjemnością obejrzałem – również na you tube – kilka wykładów prof. Witkowskiego). Kupiłem sobie kiedyś książkę "50 wielkich mitów psychologii popularnej", zareklamowaną – jak się zdaje – przez jednego z gości Racjonalisty.tv, ale nie pamiętam już którego. Interesujące było dla mnie, w jaki sposób autorzy bronili w niej psychiatrów, będących "ofiarami" słynnej prowokacji Rosenhana. Stwierdzili mianowicie, że wyniki tego badania nie są wiarygodną oceną zdolności diagnostycznych lekarzy psychiatrów, ponieważ nie uwzględniały m.in. faktu, że wszyscy symulanci zostali wypisani ze szpitali, gdy ustąpiły objawy choroby. Tymczasem eksperyment wykazał przede wszystkim to, że lekarze nie potrafili odróżnić prawdziwych chorych od symulantów – bez względu na to, jakie były cele eksperymentu, to jedno na pewno wykazał – a druga jego część (w książce przemilczana) wykazała również owe ograniczenia w zdolnościach diagnostycznych. 
    Ktoś w jakiejś książce (w jakiej! nie mogę znaleźć, ale jakiś psycholog/psychiatra…) przytacza anegdotę o swoim profesorze, który podczas wykładu opowiada z życia wzięty przypadek pacjenta, który zgłosił się do jego gabinetu. Pacjent mówi mu, że był już na wszystkich możliwych terapiach i żadna mu nie pomogła. Co powinniście zrobić z takim pacjentem? – pyta profesor studentów. Zaraz potem pada odpowiedź samego profesora: kazać mu natychmiast wyjść! jeśli stosował wszystkie terapie, a rzadna mu nie pomogła, macie do czynienia z psychopatą. 
    Tak to się ludziom pomaga: terapie leczą; a jak nie leczą, to – psychopata

    1. Panie Irku, oczywiscie można krytykować wszytsko, ale z sensem. Zaerzuty pana Budzicza są bałamutne. Do 14 minuty przynajmniej. Tak jak u Wiykowskiego to są głupstwa po prostu.Każda sensowna krytyka musi przede wszytskim rozumieć problemi obiektywne zwizane z nim trudnosci. Budzicza wyłączylem, gdy zaczął się dzwić, ze selektywne publikowanie głownie artykułów opartych na badaniach, ktorych wyniki potwierdzaja hiptezy powinno być jakos karane, jakby to było jakeis uszustwo. To zarzut absurdalny, choc oczywiscie w szczególnych przypadkach mozma pisac i o nieudanych badanich w takim lub innym celu. Badnia udane wnoszą jakąs wiedzę, badnia nieudane nie wnoszą, chyba ze z szeroko rozumianej metodologii. Na rafleske metodlogiczną tez powinno bć miejsce, ale na drugim miejscu z pewnoscia.      

      1. Tu raczej Lipschitz Panu "wypomniał" tę krytykę, ja bym się z Panem bardziej zgodził niż nie zgodził. Też mnie zdziwiło, że można traktować niepublikowanie nieudanych eksperymentów jako zarzut. Choć nie jestem pewien, czy autorowi wykładu chodziło o niepublikowanie wyników badań z kilku osobiście wykonanych powtórzeń tego samego badania, czy wyników badań, sprawdzających prawdziwość (bądź fałszywość) innych hipotez. 

      2. No i później jest mowa również o potrzebie zatrudniania naukowców, którzy zajmowaliby się głównie powtarzaniem cudzych badań; o tym, iż pokutuje przekonanie, że "prawdziwy" badacz to ten, który dokonuje przełomowego odkrycia… Ja uważam, że jedni i drudzy są potrzebni: odkrywcy przyczyniają się do postępu w sposób twórczy, a naukowcy "wtórni" spełniają ważną funkcję metodologiczną. Odkrywca nie musi na przykład wcale działać w sposób absolutnie zgodny z metodologią. 

  3. Dla przykladu jesli ktos bada wplyw dziecinstwa na charakter  doroslego czlowieka to moze otrzymac kilka roznych wynikow. 1. istotny wplyw 2. niewielki wplyw 3. nie udalo sie ustalic  zaleznosci. Jesli badajacy opisze trudnosci w ustaleniu  zaleznosci to wszystkie trzy wyniki badan moga byc warte  publikacji. Co dyskwalifikuje publikacje? Bledna  metoda  badan, brak referencji do istniejacej literatury na ten sam temat , slaby jezyk artykulu i metny rezultat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *