Najpiękniejsze utwory sakralne

 

Pomyślałem sobie, że warto zareagować na zjawisko opisywania ateizmu i ateistów przez życzliwe nam osoby wierzące. Jedną z takich osób jest prof. Obirek, który stale podkreśla, że lubi rozmawiać z ateistami, zaś jego rozmowy z prof. Baumanem ukazały się w postaci książkowej. Ja nie będę szukał wśród ludzi wierzących odpowiednika Baumana, zwłaszcza, że nie cenię postmodernizmu poza krainą sztuki. Skupię się na utworach sakralnych związanych z europejską muzyką klasyczną, na koniec zaś poświęcę kilka zdań sakralnym utworom nieeuropejskim, bo czemu nie? Zaczynajmy zatem.

 

Jednym z najwspanialszych dzieł sakralnych są bez wątpienia Nieszpory Claudio Monteverdiego. Powstałe u progu XVII wieku przemawiają zupełnie niepowtarzalnym i oryginalnym językiem dźwiękowym, który jednocześnie łączy ze sobą inspiracje średniowieczne, renesansowe, manierystyczne i wczesnobarokowe. Stawia to Nieszpory Monteverdiego poza czasem, jednocześnie wzmacniając ich niezwykłą ekspresję i efekt spontanicznej, choć wyrafinowanej świeżości. Nieszpory Monteverdiego polecam pod batutami – Johna Eliota Gardinera, Jordi Savalla i Masaaki Suzukiego.

 

 

Ze średniowiecza wymieniłbym rewelacyjną mszę Guillaume de Machaut, zwaną „Mszą Notre Dame”. Machaut był ojcem całego stylu w muzyce średniowiecznej, ars nova, który szczególnie mocno przyjął się w przedrenesansowej Italii. Msza Notre Dame imponuje ekscentryczną plątaniną głosów, genialnymi melizmatami na zakończenie Glorii i Kyrie, oraz wyjątkową siłą wyrazu. Mszę Notre Dame polecam w wykonaniu zespołów Ensemble Organum i graindelavoix.

 

https://www.youtube.com/watch?v=1gEV42RKf6E” frameborder=”0″ allow=”accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture” allowfullscreen>

 

Renesans osiągnął jeden ze szczytów swojej doskonałości w kompozycjach Palestriny, który tworzył głównie msze. Dzieła Palestriny imponują doskonałością, równowagą i zmysłową wręcz rozkoszą zestawień poszczególnych tonów. Ze wszystkich mszy Palestriny wypada mi polecić Missa Papae Marcelli, co czynię z pewnym wstydem, gdyż jest to niesamowicie ograny utwór. Ale jego popularność jest jak najbardziej uzasadniona. Z wykonawców polecam The Tallis Scholars.

 

 

Na przełomie renesansu i bardzo późnego gotyku powstała część utworów genialnego angielskiego kompozytora Johna Tavernera. Wśród jego dzieł szczególną uwagę przyciąga moim zdaniem Missa Gloria Tibi Trinitas, zachwycająca ekscentrycznym zestawianiem głosów, i niezwykle przejmującymi fakturami najwyższych głosów chóru. Tu ponownie polecam szczególnie mocno zespół The Tallis Scholars.

 

 

Arcydziełami muzyki sakralnej są bez cienia wątpliwości dwie zachowane pasje Jana Sebastiana Bacha – Mateuszowa i Janowa. Janowa jest bardziej teatralna, zaś Mateuszowa, dłuższa od niej, jest znacznie bardziej kontemplacyjna. Wspaniałe chóry, arie i recytatywy stanowią niejako serce europejskiej muzyki klasycznej. Bez Bacha i bez tych utworów byłaby ona chyba niemożliwa. Tu oczywiście można polecić dziesiątki genialnych interpretacji, ale z pewnością dobrym wyborem będzie John Elliot Gardiner. Cenię też bardzo interpretacje Philippe'a Herreweghe.

 

 

Obok Pasji J.S. Bacha największymi osiągnięciami europejskiej muzyki sakralnej są bez wątpienia oratoria Haendla, nawiązujące po części do idiomu wypracowanego przez Brytyjskiego Orfeusza, jak zwano działającego pod koniec XVII wieku Purcella. Wśród oratoriów Haendla szczególnie kochanym jest Mesjasz, ale inne wcale nie są gorsze. Wśród wykonań warto polecić Minkowskiego i znów Gardinera. 

 

 

Masza Koronacyjna Mozarta to także arcydzieło, choć Mozart, podobnie jak zresztą Monteverdi, zdecydowanie lepiej czuł się w muzyce operowej. Tym niemniej oryginalność tego utworu, błyskotliwe i olśniewające użycie chórów i solistów, stawia ten utwór w samej czołówce najpiękniejszych dzieł sakralnych. Fragment jednej z najlepszych interpretacji tego utworu mieliśmy okazję nagrać podczas Wratislavii Cantans 2016. Wykonawcami była Academia Montis Regalis.

 

 

W przeciwieństwie do Mozarta, Józef Haydn czuł się chyba lepiej w muzyce sakralnej niż operowej. Jego msze przywodzą na myśl żywioł Palestriny – cechuje je doskonała równowaga, symetryczna konstrukcja. Nie mają nas porwać ekspresją, ale kontemplacją współbrzmień i muzycznej konstrukcji. Ze mszy Haydna szczególnie cenię Mszę Nelsońską, zaś polecam Wam wykonanie tego utworu pod batutą sir Colina Daviesa.

 

 

Beethoven też nie był szczególnie zaangażowany w tworzenie utworów sakralnych. Tym niemniej jak już się za to (rzadko) brak, wychodziły z tego arcydzieła. Zupełnie wyjątkowa jest Missa Solemnis Beethovena, będąca monumentalnym freskiem muzycznym, zaskakującym do dziś nowatorstwem formy i śmiałością muzycznych pomysłów. Ten utwór polecam wam pod batutą J.E. Gardinera (dobry jest, nic na to nie poradzę!) i Philippe’a Herreweghe.

 

 

Wśród dzieł romantycznych żywię spory sentyment do dwóch oratoriów – Paulus Mendelssohna i Christus Liszta. Oba te dzieła nie są tak często wykonywane, jak powinny, zatem nadal czekają na swoje najwspanialsze interpretacje.

 

 

Idąc w stronę modernizmu nie mogę nie wspomnieć o Requiem Faurego (wychodzi jeszcze z epoki romantyzmu) i Stabat Mater Szymanowskiego oraz Mszy Głagolickiej Janacka. Requiem Faurego to jeden z najbardziej onirycznych i poetyckich utworów sakralnych w muzyce europejskiej. Z kolei Janacek poraża niezwykłą melodyką i motoryką swojego utworu, który zajmuje miejsce szczególne w dziejach europejskiej muzyki klasycznej. Stabat Mater Szymanowskiego jest pełne niesamowicie dobrych muzycznych pomysłów, z których jeden z najważniejszych wykorzystał Górecki w swojej Trzeciej Symfonii, którą też na koniec polecam, traktując ją jako dzieło sakralne.

 

 

Jeśli chodzi o świat. Wspaniała jest tradycja taoistyczna Nan Kuan, a składają się na nią pieśni o bogu egzaminów. W Indiach północnych ściśle sakralną funkcję pełnią Bhajany, utwory półklasyczne. Jednymi z najlepszych klasycznych wykonawców Bhajanów są pandit Jasraj (zwłaszcza Bhajany do Kriszny i Sziwy), oraz duet Rajan i Sajan Mishra (zwłaszcza Bhajany dla bogini Durgi). Niezwykle piękna jest też epicka tradycja mnichów buddyjskich z Japonii, którzy do dziś wykonują, przy akompaniamencie lutni pieśni, które powstały w XVII wieku i mówią o śmierci boga – dziecka, czyli cesarza, który zginął w trakcie wojny o szogunat.

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Strasznie ciężko wybrać kilka "najlepszych" utworów, ale zdecydowanie brakuje niemieckiego requiem Brahmsa. 

    A czy symfonię psalmów można nazwać utworem sakralnym? Poniekąd pewnie tak… 

    1. Zastanawiałem się nad Requiem Niemieckim. Ale oczywiście pominąłem wiele więcej świetnych utworów. Choćby msze Bibera czy Victorii, albo utwory Schuetza.

  2. Przeciez to nie ma nic wspolnego z osobami wierzącymi czy nie. Utwory po prostu pochodzą z okresu kiedy kler i ideologia koscielna trzymała mocno w uscisku za jądra całą reszte społeczenstwa. Nie wiem w co Obirek wierzy, ale jesli rzeczywiscie wierzy w zydowskie mity to sie mentalnie kompromituje, co nie znaczy, ze nie jest osobą z ktorą sie przyjemnie rozmawia i dyskutuje.

    1. W 19. i 20. wieku kościół nikogo za nic nie trzymał a utwory inspirowane chrześcijaństwem powstawały nadal.
      Tworzyli je nawet ateiści, jak Janacek. albo agnostycy, jak Brahms..
      .
      Ktoś taki, jak Lucyan, który utrzymuje, jakoby na widok krucyfiksa miał dreszcze, musi mieć problem z faktem, że ten motyw był w dziejach muzyki tak ważnym źródłem inspiracji do tworzenie wielkich dzieł.

        1. Jeśli idzie o muzykę klasyczną, to moja jej znajomość jest ciągle jeszcze (nad czym ubolewam) mało systematyczna, więc nie pozwolę sobie na ocenę tego wyboru. Niekórych zarekomendowanych utworów nawet jeszcze nie znam. Potraktuję go więc raczej jako cenną wskazówkę do dalszego poszerzania swoich horyzontów muzycznych. Podobnie traktuję wszystkie Pańskie felietony muzyczne – mają wysoki walor edukacyjny i popularyzatorski. Pięknie Pan zaraża swoją pasją, za co dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *