Naród i nacjonalizm. Pojęcia instrumentami przemocy. Prof. Bohdan Chwedeńczuk i Andrzej Dominiczak

 

Istnieją patologiczne i zdrowe użycia pojęć ogólnych. W przypadku terminu „naród” ta różnica należy do szczególnie historycznie i społecznie dotkliwych. Pojęcia mogą stać się instrumentami przemocy, warto zatem wiedzieć, czym są i jak to się dzieje. Istnienie w państwie i we wspólnej kulturze nie niesie w sobie żadnych negatywnych wartościowań, natomiast postawienie własnej narodowości jako wartości najwyższej może skłaniać do przemocy. Również tej wobec siebie, jak zauważa Andrzej Dominiczak, bo taka postawa staje się zaprzeczeniem własnej jednostkowości. Z kolei prof. Bohdan Chwedeńczuk zauważa, że zdrowe ujęcie pojęcie narodowości to takie, w którym bycie Polakiem, Urugwajczykiem czy Baskiem jest pojęciem stopniowalnym a nie zerojedynkowym.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Bardzo ciekawa rozmowa. Bardzo celne i zarazem proste i użyteczne rozróżnienie na rzetelne/zdrowe rozumienie pojęcia "naród" i nierzetelne/patologiczne.

    Ja, podobnie jak obaj panowie, mam w pogardzie wszelkie nacjonalizmy i wszelkie wynoszenie narodowości do wyższej rangi. Uważam, że to po prostu jest, trywialnie mówiąc, niższy poziom rozwoju. Takie jakby zatrzymanie sie w rozwoju swego rozumienia spraw społecznych na etapie , gdy ludzkość żyła w klanach rywalizujących o tereny łowieckie i zbierackie. Odwołanie sie do archaizmów w najgorszym wydaniu. (Do archaizmów można odwoływać sie tez pozytywnie, twórczo i prorozwojowo.) Od dziecka uważam i w moim przekonaniu mam na to oczywiste dowody – że kosmopolityzm jest kolejnym etapem rozwoju jednostek i ludzkości. Zawsze mnie zadziwia, że widząc w dzisiejszych czasach, choćby w internecie, tyle pieknych, ciekawych miejsc, tylu ciekawych ludzi, można zamykać sie w pojęciu jednego narodu jako najwyższej wartości. Przecież to jakiś monstrualny absurd!

    Mamy dziś do dyspozycji cały świat, dokonania całej ludzkości, bo "świat jest globalną wioską", a ktoś twierdzi, że warto cenić tylko jakiś mały obszar, mały wycinek tych dokonań i jeden język??  Wprost zdumiewające uwstecznienie. Z psychologicznego punktu widzenia od razu nasuwa sie pytanie, jak wielki niewyartykułowany lęk musi się za tym kryć?  

  2. Interesujący temat ale ględzenie zabija uwagę. Pierwsza definicja pojawia się po 10 minutach. Na drugą trzeba czekać kolejne 10.

    Najlepiej moim zdaniem (może dlatego że się z tym zgadzam) przedstawił sprawę  Benedict Anderson w "Imagined Communities" wydane w Polsce pod tytułem "Wspólnoty wyobrażone"

    Za wikipedią: Definiuje on naród jako wspólnotę wyobrażoną, nieuchronnie ograniczoną i suwerenną. Wspólnota jest wyobrażona, ponieważ jej członkowie (bez względu na jej liczebność) nigdy nie znają większości swych rodaków, nie spotykają ich ani też nic o nich nie wiedzą, a mimo to w swych umysłach tworzą obraz wspólnoty. 

     

    Naród obiektywnie nie istnieje. Chwedeńczuk kiedy mówi o tym że naród jest to zbiór ludzi płączonych siecią różnych podobieństw, mówi o społeczeństwie. 

    Kod kulturowy współdzielony jest współdzielony w całej gamie rozmaitych obiektów kultury jak i z całym spektrum przywiązania do nich. 

    Jednak teoria o niskim poziomie "indywidualizmu" jako sprzyjającemu nacjonalizmowi nie wydaje się potwierdzać w związku z ostatnią falą nacjonalizmu w Polsce w kulturze która jest wręcz oskarżana o nadmierny indywidualizm. Być może że mainstreemowy (stereotypowo oczywiście) model indywidualizmu być zbyt oderwany od otaczającej ludzi rzeczywistości. Ludzie przestali dostrzegać "samych siebie" w kulturze i dlatego chwycił nacjonalizm. To oczywiście robocza hipoteza.

     

    Więcej tego typu materiałów. Tylko błagam zwięźlej!

    1. Benbenku szanowny, toche mnie ubawial Twoj komentarz, bo w tej rozmowie bylem wyjatkowo zwięzły, za co spotkala mnie nawet umiarkowana krytyka. Prawdo powiedziawsze trudno mi sobie wyobrazić skracanie tego typu rozmow, bo dla mnie taka samą wartością jak pewne humanistyczne konkluzje, są rozważania, zwłaszzca wspólne, bo – tak jak Kant (coraz czesciej zgadzam sie z Kantem w roznych szczegołowych kwetsiach) uważam, że współmyślenie, czyli dobra rozmowa, jest głownym źródłem mądrości. A co polskiego indywidualizmu to po prostu mit. Polacy nie rozumieją idei dobra wspólnego, ale nie z pozycji tak dziwnie uksztalktowanej autonomii – sa po prostu niedojrzali spolecznie. Wykazuja to wszytskie badania, np. diagnozy spoleczne zespolu Czapińskiego, wykazujace wysoki stiopien nieufnosci.  Falky, ze ktos sie nie stoduje do prawa lub norm spolecznych nie oznaczawcale, ze  jest autonomiczny. To tak jak z naszym stosunkiem do innych narodow i kultur: z jednejs strony jestesmy papuga narodow, a z drugiej czesto szydzimy  z nich i okazujemy pogardę. Jak to? Dlaczego? Wlasnie dlatego, ze nie myślimy samodzielnie, a nie myślimy samodzielnie, bo sami siebie nie uwazamy za waznych. Nie lsyszal pan nigdy komenrarzy w stylu: "a kim ty jestes, zeby". W POlsce, zeby miec prawo do myślenia, trzeba najpierw uzyskac jakis formalny tytuł, co zreszta oznacza, ze stosunkowo czesto formalne tytuły uzyskuja osoby niezdolne do samodzielnego myślenia, bo droga kariery tych, którzy myślą samodzilnie (jeszcze zanim uzyskają to prawo)_ jest wyboista. Zrobie na ten temat osobną rozmowe z dedykacja dla Benbenka 🙂         

      1. Jakkolwiek miła wydaje się ta rozmowa będąc jej uczestnikiem to widz taki jak ja w niej nie uczestniczy. Gdyby nie ciekawy temat (IMO) to po 5 minutach bym odpuścił. Proszę pamiętać że widzowie też mają swoje życie a ja i tak spędzam za dużo czasu tutaj.  😉
        ______________

        Czyli mam rozumieć, że atrakcyjność nacjonalizmu rozumiana jako potrzeba identyfikacji na tle grupy w jakiś sposób wypływa, (jest wznacniana) z niedoboru poczucia własnego autorytetu by wypowiadać się inne tematy? A więc odwołanie się do nacjonalizmu daje to poczycie autorytetu. Coś w tym jest. Argument "sakrum św narodu" zawsze bije inne słabsze argumenty siłą swojego symbolu. Niemniej nacjonalizm dotyka też ludzi którym nie brak autorytetu gdzie indziej. Jest to chyba forma tzw "moral licensing" Co dość jasno widoczne jest ostatnio w Polsce w postawach dotyczących prześladowań Zydów w Polsce. Skoro istniała Sendlerowa to to Jedwabne nie mogło być złe. Albo oddzwięk z sąsiedniej dyskusji o apartheidzie w RPA. Skoro kolonizatorzy wprowadzili rolnictwo to prześladowania tubylców nie mogą być złe.

        1. MHm, nie użyłbym w tym kontekście słowa "autorytet", raczej poczucie wlasnej wartości i wyjątkowści, a tym samym odrębności i prawa do odrębnopści. Nacjonalizm oznacza, ze czerpiemy poczucie wartosci glownie z faktu porzenależności do narodu – ze jestemy najpierw i przede wszytskim Polakami, a dopiero potem i to daleko np. Panem  Benbenkiem. Na cos takiego moga sie godzic tylko ci, ktorzy niemal nie są sobą a juz na pewno nie daja sobie prawa do bycia sobą. Dla iosob autonomicznym, o rozwiniętym poczuciu indywidualnosci, obowizek patriotyczny to po prostu w wielu przypadkach represja, a czasem goteska, jak w przyadku Slowackiego i jego "papugu narodw".      

          1. Jeśli zgodzimy się z tym że nacjonalizm to najważniejszy składnik tożsamości to można przyjąć że to poczucie wartości istnieje dla samego siebie. Lub najwyżej jako warunek przynalezności do narodu. Dlatego posłużyłem się słowem autorytet jako synonimem słowa wartość bo autorytet jest bardziej użyteczny niż sama wartość. Nacjonaliści zastrzegają sobie prawo rozstrzygania o prawdziwości przynależności do narodu (czyli mają autorytet do tego). 

            Ostatnimi czasy bardzo podoba mi się powiedzenie "If hammer is the only tool you have, everything looks like a nail" Parafrazując jeśli w twoim instrumentarium opisu świata naród jest najważnieszy to wszystko będzie miało wymiar nacjonalistyczny. Jeśli nauczono cię że świat może występować w 7 kolorach to tylko w tyc siedmiu kolorach będziesz potrafił go opisać. Nacjonalizm jest takim zerojedynkowym fenomenem. Niemal nigdy nie występuje jako spektrum. Albo jesteś Polakiem albo nim nie jesteś. 

  3. Nie, Benbenku, nie masz tego tak rozumieć.

    Niepotrzebnie mieszasz, komplikujesz i zawijasz w pętelki bardzo jasne i proste twierdzenia. 

    Brak indywidualizmu to nie brak jakiegoś poczucia osobności w popkulturze, tylko prosta i widoczna dosłownie gołym okiem i dosłownie na każdym kroku niedojrzałość. Dla ułatwienia powiedzmy potocznie: "niedojrzalość wewnętrzna", która niech oznacza niedojrzałość emocjonalną, umysłową i w sposób nieunikniony wynikającą z tych dwóch niedojrzałość społeczną, bo nikt nie będzie dojrzały w społeczeństwie, jeśli nie jest dojrzały "w sobie". Jesli ktoś nie wie, co czuje, dlaczego to czuje, nie wie, co mysli i dlaczego tak myśli, to nie jest indywidualnie ukształtowany, nie ma własnego zdania, nie ma własnego "miejsca", nie ma własnej indywidualnej tożsamości i nie jest w stanie podejmować własnych decyzji, może jedynie "robić to, co inni" i szukać sztywnych reguł myślenia i zachowania, takich jak stereotypy, religie i wszelkie wiary w coś większego od siebie i "świętego", co daje jakiekolwiek poczucie tożsamości i przynależności. Jedną z takich wiar jest właśnie wiara w "nasz święty (wspaniały, najlepszy, najpiękniejszy, niepokalany) naród".

    1. To bardzo uproszczony obraz i nie mówię że fałszywy. Taka nagła utrata poczucia własnej wartości. Kłuci się to też z obserwowalnym wzrostem zainteresowania nacjonalizmem. Jeśli nawet to niskie poczucie własnej wartości jest jakoś związane to interesujące jest się dowiedzeić jakie warunki muszą powstawać by takie procesy stawały się tak popularne np wśród młodych ludzi. Akurat tutaj podparł bym się Jordanem Petersonem który jest ostatnią gwiazdą youtube.

      Trudno zaakceptować po prostu teorię opierającą się na jakiejś ułomności psychologicznej która emanuje się w całej grupie społecznej. Nie kupuje takich teori czy to dotyczy religii czy nacjonalizmu.

      Na koniec taka osobista anegdota. Wychowywałem się na wsi. Jak to na wsi wszyscy się znają. Ale jak jesteś dzieckiem to często jesteś mniej znanny dalszym sąsiadom niż na przykład twoi rodzice. Zadarzało się że czasem z innymi dziećmi trafiałem u kogoś kto mnie nie znał. Wtedy patało pytanie " A czyj ty jesteś?" Bardzo mnie to irytowało bo nie rozumiałem dlaczego nie pytają się jak się nazywam. Istotniejsze było do kogo należę. Już chyba wtedy własna osobowość domagała się autonomiczności. 

      1. To nie jest nagla utrata poczucia wlasnej wartosci, tylko w duzej mierze kulturowo uksztaltowane, trawal upośledzona tozsamosc indywidualna we roznych jej aspektach. Typowa dla kultur wiejskich, o czym mowie w rozmoiwe. A fajna anegdota doskonale to ilustruje. . 

        1. Ale kulturowe kształtowanie wymaga jakiegoś mechanizmu, sił, bodźców. Nie chcę kontentrować się na tym dlaczego akurat taki fenomen ma miejsce w kulturach wiejskich tylko dlaczego wiejski feonomen uwidacznia się w kulturach miejskich  młodych mężczyzn. Pomijając już na marginasie fakt że z moich obeserwacji nie wynika że wieś jest jakoś mniej zsocjalizowana. 

          Uznając taki fenomen za pewnego rodzaju ułomność (w pożądanym procesie uspołecznienia) z rezerwą trzeba podejść do tej teorii bo kultura środowiska miejskiego nie sprzyja powstawaniu takich zjawisk. Duża migracja ze wsi do miast zakończyła się w Polsce w latach 80tych. Ogromna większość młodych nacjonalistów to urodzeni w miastach w 2 lub 3 pokoleniu. Z rozmaitych środowisk, nieraz typowo mieszczańskich.

           

          1. W Polsce kultura wiejska przewaza rowniez w wielkich miastach. Np. warszawska inteligencja jest skrajnie wręcz kolektywistyczna, niezindywidualizowana. Wiejska w tym przypadku znaczy post-dworkowa, wieksjo-szalechecka – na pewno nie mieszczanska, która zrodziła oswiecenie. Nieprzypadkim zaczelo się w Holandi, mniej wiecej stop lat przed Frnacja. Holandia pod wzgldem urbanizacji wyprzedzenia rszta Europy kilkakrotnie, a to w warunkach miejskich, swiata zbudowanego wlasnymi rękami, ludzosc oderwala sie od tzw. naturalnego porządku.      

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *