ONI (powyborcze remanenty)

Podstawową instytucją polskiej inteligencji
było zawsze swoiste getto społeczno-towarzyskie

prof. Józef CHAŁASIŃSKI

Wmawiało się tzw. „ludowi”, że dychotomiczny podział na ONYCH (czyli władzę) i nas (czyli naród, społeczeństwo, „lud”) to wynik 45 lat historii PRL-u, kiedy to znienawidzona, zła, opresyjna i wyalienowana z narodu władza, przyniesiona na dodatek na bagnetach Armii Czerwonej, zniewalała nadwiślańską wspólnotę, która łaknęła jak kania dżdżu wolności.
Ferdynand Goetel (przedwojenny Prezes PEN-Clubu 1926-33, szef Związku Literatów Polskich 1933-39, jeden z admiratorów Obozu Zjednoczenia Narodowego, londyńczyk itd. czyli osoba jak najbardziej w dzisiejszej Polsce godna zaufania, według prawicowo-narodowej narracji) zauważył już po wojnie w czasie swej powojenno-londyńskiej egzystencji, że o piłsudczykach mówi się cały czas „…….ONI. Nie my, nie Polacy, nie naród nie społeczeństwo, ale ONI. ONI przegrali wojnę, ONI uciekli za granicę unosząc swój i narodowy dobytek, ONI okryli hańbą imię Polski w oczach oświeconego świata, ich generałowie i pułkownicy zmarnowali dzielność, patriotyzm i męstwo polskiego żołnierza, ich pyszałkowatość spowodowała podjęcie wojny z Niemcami bez uważania na słabość własnych sił, ich dyplomaci i politycy nie mieli żadnej wiedzy o tym komu i jak dalece ufać. Głupcy, fantaści, niedołęgi i jak się okazało tchórze – to ONI”.
Dziś kiedy powszechnie słyszy się o rządzących elitach – elitach władzy i mediów – że są absolutnie wyalienowane ze społeczeństwa, że nie znają potrzeb i problemów trapiących szarych, zwykłych ludzi wypowiedzi prominentnych reprezentantek obozu władzy, pań: Bińkowskiej – o pensji 6000 PLN/m-c i idiotach lub złodziejach jacy za tak marną kwotę mogą pracować i Pitery – o braku tradycji brania śniadań do szkoły jako przyczynie głodnych dzieci w polskich placówkach edukacyjnych, tylko takie mniemania pogłębiają i utwierdzają, a wynik wyborów prezydenckich w Polsce AD’2015 jest tego najlepszym dowodem. Zdziwienie i słabo ukrywany gniew mainstreamu z racji rezultatów ostatniej elekcji to jest właśnie egzemplifikacja z jednej strony wspomnianej alienacji elit, a z drugiej – widomy znak, że ci mityczni i wieczni (jak u Platona były „wieczne idee”, a tym samym a priori – dobre, lepsze, wzorcowe) ONI powrócili znów nad Wisłę. Są być może więc immanencją życia publicznego tego kraju ?
Owi nieśmiertelni ONI nie mogą być określani jako wyłączny wykwit i jednoznaczna emanacja epoki 1945-89 zwanej państwem komunistycznym (choć komunizmu w Polsce jako takiego nie było naprawdę nigdy – do 1956 roku funkcjonowały elementy takiego porządku i próbowano wdrażać nieskutecznie fragmenty ortodoksyjnego marksizmu-leninizmu, potem następowała powolna lecz systematyczna, wewnętrzno-ustrojowa, samoistna dekomunizacja, zwłaszcza jeśli chodzi o system sprawowania władzy, kontakty ze światem zachodnim, pluralizację życia publicznego – przede wszystkim jeśli chodzi o kulturę etc.).
Czym wyjaśnić ów fenomen i nieśmiertelność tego pojęcia, choć za Tadeuszem Kotarbińskim wiemy, iż to co nieśmiertelne jest martwe ? Współczesność polska świadczy jednak, iż akurat ci ONI martwymi nie są. Coraz to pojawiają się w innych konfiguracjach, w innym entourageu polityczno-społecznym, w innych barwach klubowych (by sięgnąć do futbolowego języka). Jest to więc idea nośna i twórcza (specyficznie), a przede wszystkim – niezwykle żywotna.
Dlaczego tak się dzieje ? Ano należy – wbrew próbom wykluczenia z publicznej debaty tych uzasadnień i argumentacji odwołujących się (lub korzystających z metodologii) do marksizmu czy koncepcji prezentowanych przez filozofię Karola Marksa a podyktowanych względami ideologicznymi (nie merytoryczno-racjonalnymi) – brać pod uwagę tzw. długie trwanie. Czyli nie tylko powierzchowną i banalną w swej treści analizę kulturowo-historyczną (zwaną prezentyzmem) odwołującą się do niedawno minionych dekad (tu grają zazwyczaj rolę czynniki aksjologiczne i politycznie zacietrzewione) lecz przede wszystkim spojrzenie sięgające daleko w przeszłość, w historię. Nie można bowiem ignorować przyczyn, genealogii i uwarunkowań społeczno-ekonomicznych zdawałoby się dawno minionych. One trwają w podświadomości, w tożsamości, często ukryte i zasymilowane, obłaskawione, zmodernizowane. W tym względzie doskonałym materiałem dla zrozumienia wielu polskich bolączek, utrapień, perturbacji i zawirowań społecznych są niedocenione na krajowych rynku pozycje książkowe: Andrzej Leder, PRZEŚNIONA REWOLUCJA i Jan Sowa, FANTOMOWE CIAŁO KRÓLA.
Ta wyniosłość polskiej inteligencji (o której mówi cytowany Józef Chałasiński) dziś traktowanej jako tzw. mainstream czyli – najszerzej pojęta elita władzy, jako swoiście pojmowania arystokracja społeczeństwa – bierze się z czasów I RP, kiedy to szlachta (te 7-8 % ówczesnego społeczeństwa) była absolutnie wyalienowana z masy podległych jej, a traktowanych jak czarni niewolnicy na plantacjach w Alabamie czy Brazylii, pańszczyźnianych chłopów. Doskonale proces owego przekształcania w czasie historycznym pokazuje wspomniany Andrzej Leder. Proces przebiegający w formie „prześnionej”, jakby poza, jakby obok tej społeczności. Ponieważ gros dzisiejszego społeczeństwa polskiego przejęło wartości i mentalność charakterystyczne dla szlachty z okresu sarmacko-kontrreformacyjnego i epoki rozbiorów (w tym procesie „prześnienia” zmian społeczno-kulturowych na przestrzeni ostatnich 150 lat dobitną rolę odegrała właśnie inteligencja i elity z racji swej proweniencji – autentycznej bądź wydumanej – identyfikowanej w jakimś stopniu z tożsamością klasy szlachecko-magnackiej), to dzisiejszy mainstream w Polsce powiela w tej mierze ową kostyczność, hieratyczność, megalomanię i samozadowolenie „J.W. panów-braci” szlachty To stąd biorą się owa pycha, bufonada, mentorstwo, przaśny arystokratyzm (na zasadzie: my wiemy lepiej, my wam powiemy……..), paternalizm, obcujące jednocześnie – jak w epoce sarmackiej – z bigoterią, wybujałą dewocją, hipokryzją, faryzejstwem itd.
Brak racjonalizmu i świadomości wagi wszelkich wyborów wiązać należy także z nadmierną rolą i pozycją Kościoła katolickiego w życiu publicznym, a nade wszystko w edukacji. Religia ze swej istoty sprzyja bowiem irracjonalności, paternalizmowi, niesamodzielności i czołobitności. Skonstruowany po 1989 roku model nauczania dzieci i młodzieży preferujący taki sposób patrzenia na życie unaocznił się twórcom – czyli elitom – dziś po 25 latach z całą mocą. To tu tkwi właśnie m.in. fenomen Kukiza (powielający syndrom Tymińskiego czy Leppera). Dlaczego ktoś zapyta: ano bo głosuje się przeciwko – praktycznie we wszystkich wyborach po 1989 roku – a nie za, opowiadając się tym samym za konkretnym programem. Lecz w takim szkodliwym rozumieniu rangi demokratycznych elekcji mainstream ma swój lwi udział schlebiając od 25 lat potrzebom religii katolickiej, Kościoła, pospolitemu religianctwu. Z przaśności intelektualnej, ignorancji, serwilizmu, dulszczyzny i kołtuństwa.
Najsmutniejszym jest to, iż ów mainstream dalej nic nie rozumie, bo nie stara się zgłębić problemu na zasadzie – dlaczego ? Dalej jest – jak mówi młodzież – odjazdowy, prawiąc o braku plakatów (Lityński), zapomnieniu o rządach IV RP (Michnik), niedocenieniu zasług w obaleni komunizmu (Wajda, Olbrychski) itd.
Ów paternalizm, ta autokracja intelektualna, taki despotyzm i pogarda okazywana tzw. „ludowi” stoją w jawnej sprzeczności z dialogiem społecznym (mającym tworzyć społeczeństwo otwarte, demokratyczne, wolne i przyjazne jednostce), z zasadami demokracji i wolności obywatelskich o które to te same elity wiodły bój z PRL-em.

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

  1. Bo my zawsze Radku, byliśmy mentalnym wschodem nie zachodem (mimo że mieliśmy aspiracje by być ”zachodem”). Czego zawsze się wypieraliśmy się.

  2. Azazel – 156 % racji. Absolutnej. Zgadzam sie z Tobą. Mam pomysł na napisanie czegoś nt. temat szerszego, ale brak czasu !!!!!! Pozdrawiam.

    1. To jest ta ”słowiańska dusza” , kierowanie się emocjami nie chłodną kalkulacją i logiką, wybuchowość, pieniactwo, powierzchowność, ”prostota’ myślenia, dogmatyzm ideowy itd

  3. Panowie Czarnecki, Azazel,

    Ponieważ punkt widzenia Panów jest przerażająco zgodny z moim widzeniem świata słowiańskiego (oraz wschodnio-europejskiego) zastanawiam się nad inną kwestią – jak uzyskać tę perspektywę poprzez proces nauczania. Ja sam uzyskałem ją poprzez długoletnią asymilację w innej kulturze, kiedy już stereotypy wywiezione z Polski straciły swoją moc. Innymi słowy: czy można uzyskać taki stan umysłu mieszkając całę życie w Polsce ? Zapewne tak, ale skoro tak to jak to się dzieje że tak niewiele umysłów potrafi tę barierę przekroczyć ?

  4. Cały czas Piotrze bije z Ciebie arogancki (wybacz) paternalizm. Nawet w pochwalach, zbędnych moim zdaniem, Twoja potrzeba dominacji i w takim sensie zadowolenia swego EGO jest dla mnie widoczna. Liberalowie i wszystko co z tym pojęciem można kojarzyć m.in. maja z tej racji tak kiepskie publicity w świecie (i Polsce).

    1. arogancja jasne , ale paternalizm to chyba bardziej twoja broszka. Ego obaj mamy duże. Dojrzyj też belkę w swoim oku. Nie odpowiadam za wszystkich liberałów tylko za siebie. Czy ty jako socjalista odpowiesz za Lenina?

    2. poza tym liberałowie są dziś krytykowani bo w przeciwieństwie do lewicy są potężni także politycznie. Oni i prawica. lewica to skansen. Główna walka odbywa się między neo – i socjal-liberałami. Przy czym obie grupy lubią monopolizować słowo liberalizm. Socjalizm to ma dopiero kiepską prasę. Mówisz socjalizm myślisz gułagi. Myslisz soc-dem myślisz niewypłacalna Szwecja 1990 roku.

      1. Komu się kojarzy temu się kojarzy. Dziwnym nie jest, wszak leseferyści bardzo starają się zohydzić Szwecję [1] Jednak jest też trochę takich którym neolib i USA kojarzą się ze sporym kryzysem. I sporymi nierównościami, więc jakaś szansa to że powszechne (?) przekonania się zmienią jednak jest [2]. IMHO liberalizm jest na tyle pojemny, że szwedzki soc-dem się tam zmieści, pomimo klasyfikacyjnych trudności (spotkałem się z różnymi określeniami tego modelu od (prosocjalnego) konserwatyzmu, przez soclib i socdem, aż po demokratyczny socjalizm).

        [1] http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/02/17/upadek-skandynawskiego-modelu-gospodarczego-%E2%80%93-wizualizacja/
        http://web.archive.org/web/20100625130138/http://bezdogmatu.webpark.pl/kozlowski43.htm
        [2] http://blogi.ifin24.pl/trystero/2010/09/23/amerykanie-chca-zyc-w-szwecji/

    3. Panowie Radosław i Piotr- ja mam dla Was propozycję. Jako że widać u Was sporą różnicę poglądów (reprezentujecie dwa różne nurty), może warto by było spotkać się w studiu Racjonalista.tv, i zrobić starcie na argumenty w temacie liberalizm vs. socjalizm ? Ja (i pewnie nie tylko ja) chętnie obejrzał bym Wasz pojedynek na argumenty. Pogadajcie może z Jackiem o tym i umówcie się na dogodny Wam termin.
      Pomyślcie o tym ! 🙂

  5. Pełna zgoda. Ja bym jeszcze dodał jedno: ponad 6 mln obywateli zabitych i zdziesiątkowanie inteligencji przez okupantów podczas ostatniej wojny. Te straty są niepoliczalne. I na pewno mają wpływ na to jakie mamy dziś „elity”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *