Ostrawscy Filharmonicy we Wrocławiu

 

 

W tym sezonie Narodowe Forum Muzyki będzie gościć wiele orkiestr, wśród nich zaś trzy najlepsze orkiestry na świecie (jedna, ta z Amsterdamu, już u nas była!). Z orkiestr ciekawych, lecz nie tak sławnych i mocnych w muzycznych rankingach, była już ta z bratniego Lwowa. 15 listopada 2018 roku przyszła kolej na Filharmoników z Ostrawy, po których oczekiwałem sporo i nie zawiodłem się. W tym samym czasie Wrocławscy Filharmonicy grali w Hamburgu z programem, który częściowo przedstawili w Dzień Niepodległości. Czyli Lutosławski, Chopin i – odmiennie niż 11 listopada – Bruckner. Tymczasem Czesi, Morawianie i Ślązacy z Ostrawy przywieźli nam arcydzieła swoich twórców.

 

Pełna nazwa zespołu brzmi – Filharmonia im. Leoša Janáčka w Ostrawie. Ostrawa to trzecie pod względem wielkości miasto Czech, liczące sobie 300 tysięcy mieszkańców. Inaczej niż w Polsce, a podobnie jak w Anglii czy we Francji, czeska stolica jest wielokrotnie większa od innych dużych czeskich miast. Praska Filharmonia należy do pierwszej dziesiątki lub pierwszej dwudziestki najlepszych orkiestr świata, w zależności od rankingu. Jak zatem radzą sobie orkiestry żyjące w cieniu wielkiej, stołecznej Pragi, liczącej sobie milion trzysta tysięcy mieszkańców? We Francji na przykład Filharmonicy z Lille w wielu dekadach bili na głowę orkiestry paryskie. Przyczynił się do tego zapewne górniczy charakter Lille. Tak się jakoś dzieje, że zagłębia przemysłowe obok hałd węgla, osiedli robotniczych, szalonej zabudowy, plątanin szyn i dróg, owocują znakomitymi orkiestrami. W Polsce katowicki WOSPR przez wiele dekad dzierżył bezdyskusyjnie palmę pierwszeństwa najlepszej polskiej orkiestry, a i dziś niełatwo oddaje prymat ambitnej konkurencji.

 

Ostrawa jest również miastem przemysłu. Może to przemysłowe oszpecenie krajobrazu zachęca ludzi do szukania piękna w najbardziej abstrakcyjnej ze sztuk, a może doświadczenie wyrosłe ze wspólnej pracy mieszkańców w wielkich fabrykach przyniosło też sukcesy w fabryce dźwięku, jaką jest przecież orkiestra. Jakkolwiek by nie było, Ostrawscy Filharmonicy brzmią świetnie. Posiadają imponującą blachę i pięknie zarysowane smyczki, zwłaszcza wysokie piana skrzypiec są olśniewające i mogą wzbudzać zazdrość nawet wśród wielu najsławniejszych orkiestr. Estoński dyrygent Risto Joost prowadził ostrawian z ogromną dynamiką i elegancją, budując interpretacje ciekawe i głębokie.

 

Koncert zaczął się od Uwertury od opery Sprzedana narzeczona Bidřiha Smetany. Opera postała w okresie budowania się czeskiej tożsamości u progu drugiej połowy XIX wieku. Niezwykła jest praca, jaką włożyli w ten proces czescy patrioci w tym również artyści. Dumni potomkowie Husów i Przemyślidów byli wtedy w znacznym stopniu zgermanizowani. Smetana tworząc narodową operę odwrócił tę tendencję, a pomógł mu w tym ogromny talent. O ile jednak w cyklu poematów symfonicznych „Moja Ojczyzna” Smetana wpisuje się do obozu piewców Wagnera (może dlatego, że ten był jednak Niemcem, nie zaś Austriakiem), o tyle w Sprzedanej narzeczonej dominuje Mozartowska lekkość. Ostrawscy Filharmonicy zagrali uwerturę do tej sławnej opery ogromnie żywiołowo, pięknie podkreślając smyczkami plany muzyczne. Miało się wrażenie ogromnej przestrzeni, w której budowała się Smetanowa narracja.

 

Drugą pozycją w koncertowym menu Koncert skrzypcowy a-moll op. 53 Antonina Dvořáka. Dvořák, jak wiecie z choćby z moich recenzji, często rozbrzmiewa w NFM. Jednak gdy biorą się za niego muzykalni Czesi, w tej muzyce pojawia się znacznie więcej jeszcze. Ludowe tematy ożywiają ,związanie z nimi emocje stają się bardziej bliskie. Wykonanie koncertu było tak piękne, że zacząłem dumać o tym, dlaczego koncert skrzypcowy  Dvořáka jest aż tak słabo znany przy wielkim koncercie wiolonczelowym. Oczywiście wiolonczelowy wygrywa estetycznie i głębokościowo ze swoim skrzypcowym kuzynem, ale i tak u przegranego odnaleźć można wiele piękna. Tym razem urodę op. 53 wydobywał znakomity młody skrzypek Jan Mráček. Grał bardzo autentycznie, budując bogactwo nastrojów. Jednocześnie był bezbłędny i elegancki. Linia muzycznej kaligrafii jego smyczka była momentami wąska jak cięcie samurajskiej katany, ale nigdy nie był to dźwięk suchy, nie brakowało mu ani na moment doskonałej i plastycznej artykulacji. Mráček jest na początku swojej kariery, sądzę, że jeszcze nieraz o nim usłyszymy.

 

 

Drugą połowę koncertu wypełniły utwory Janáčka – Suita z opery Przygody Lisiczki Chytruski i sławna Sinfonietta. Janáček, który został należycie doceniony dopiero pod koniec życia, dziś jest doceniany ponownie. Ten trend na dużą skalę zaczęli tacy dyrygenci jak Rattle i Boulez. Brytyjczyk ser Simon Rattle podbił anglosaski świat wybitnymi interpretacjami muzyki słowiańskiej. Przyczynił się do docenienia naszego Szymanowskiego, a jeśli chodzi o Czechów i Morawian, podbił serca melomanów wielkimi interpretacjami Mszy Głagolickiej i Sinfonietty Janáčka. Dla największego ambasadora muzyki współczesnej, nieżyjącego już niestety Pierre’a Bouleza Janáček był jednym z ostatnich odkryć. I rzeczywiście, paradoksalnie można powiedzieć, że wielcy twórcy przewrotów w estetyce muzyki  klasycznej w wielu wypadkach zestarzeli się po części. Schönberg może się dziś wydawać znacznie bardziej retro niż zmarły kilka dekad wcześniej Janáček. U Janáčka możemy dostrzec zarysy muzyki minimalistycznej, opartej na krótkich, powtarzanych i zazębianych ekspresyjnie motywach. Janáček zainspirował się do tego folklorem rodzimych Moraw, taki zaś na przykład Phillip Glass dał się urzec bez reszty sekwencjami muzyki na jawajskie i balijskie gamelany (usłyszycie jej wiele, gdy wpiszecie „Bali” w wyszukiwarce na Racjonalista.tv). Janáček w swych dojrzałych dziełach łączy jednakże tę minimalistyczną motorykę z niezwykłą podróżą przez barwy i nastroje. Nie jest romantykiem, o czym świadczyła dobitnie wykonana przez ostrawian suita. Raczej zestawia ze sobą jak filmowiec rozmaite sceny i plany dźwiękowe.

 

Co ciekawe, genialną i metafizyczną Sinfoniettę Filharmonicy Ostrawscy zagrali w zaskakujący sposób, wydobywając z niej nie to, co nowoczesne, ale to, co zakorzenione w morawskiej ludowości. Było to zupełnie inne podejście niż to Rattle’a, który dopasował całość utworu do okalających go, arcyefektownych i niezwykle nowatorskich fanfar.

 

Podsumowując – wizyta Ostrawskich Filharmoników we Wrocławiu przyniosła melomanom doskonale wykonane czeskie i morawskie arcydzieła. Estetyczną satysfakcję dawała świetna forma orkiestry, jak i ciekawe interpretacje, zawierające klucz do zrozumienia muzyki naszych południowych sąsiadów. Mam nadzieję, że muzycy z Ostrawy będą naszymi częstymi gośćmi, bo naprawdę warto ich słuchać. Szkoda, że czeskie płyty są średnio dostępne na naszym rynku, zaś gdy już są, górują nieraz cenowo nad wydawnictwami z Zachodniej Europy. Na analogach z czasów młodości posiadam wiele czeskich orkiestr, na CD nabywanych już po upadku PRL nie znajduję ich prawie wcale, poza Praskimi Filharmonikami nagrywanymi przez niemieckie i brytyjskie wytwórnie. Na Spotify jest pięć płyt Ostrawskich Filharmoników, obok czeskiej muzyki nowej są wśród nich dzieła Dvořaka i Janačka.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *