Pierre Jacquot: „Zagadnienia strategii Zachodu”

Za czasów zimnej wojny książki strategiczne były szybko tłumaczone i rozpowszechniane. Dakar jest tylko 3-4 tysiące km od USA i jest kluczem do USA, dlatego USA nie mogą biernie patrzeć w dobie atomowej, co się stanie z EWG czy Afryką (s.11). Pisze gen. Jacquot o kapitulanckim nastroju lat 50. We Francji i Europie (s. 15). Francja zawsze planowała swoje siły zbrojne w nawiązaniu do przeciwnika, a najlepiej w kontekście sił mocarstwa dominującego na kontynencie. W 1939 roku Francja miał przed sobą 100 mln ludzi Rzeszy, ZSRR musi dbać też o Daleki Wschód, mając USA po drugiej stronie, więc gorzej nie jest w 1950 niż w 1939 (s. 21). Aż tyle się nie zmieniło, Stalin podburza prawosławnych w Turcji jak car w 1850. Francja nie rozumie jak trudne jest przemieszczanie armii po wielkich przestrzeniach Rosji. Bomby A raczej się w Europie nie użyje, bo Europa jest zbyt wąska, i co komu po takim podboju (s. 106), strefy po ich użyciu byłyby nie do użytkowania także dla wroga. Bomba A to bardziej broń psychologiczna (s. 108). Masy się boją i dają ZSRR co chce. Można jej użyć na Syberii, albo w USA. Francja nadal w latach 50. Stosowała wariant frontu ciągłego, relikt z I wojny światowej (s. 29), lepszy byłby wariant 1796 niż 1914. UK i USA mylą się zakładając wariant ekspedycyjny (wojna peryferyjna), potrzebni będą od razu obok Francuzów, jeśli faktycznie NATO ma odeprzeć atak ZSRR (s. 30). W 1940 niepotrzebnie broniono linii Dyle-Moza i drogo za to zapłacono. Do obsady Linii Maginota i tak brakowało 40 dywizji, a na co to było (s. 38). Więcej samolotów mniej piechurów, mobilność!

W WWII Kanał La Manche już był mało bezpieczny (V1, V2), ale w latach 50. To już kałuża. Dania, Finlandia i Norwegia mają góry lub przesmyki które ich bronią, Niemcy i Francja to równina (s. 45), państwa łatwe do zdobycia są agresywne (Fryderyk II, Napoleon). Francja nie lubi armii zawodowej za wtrącanie się jej do polityki (1851-1870), jednak przyszłość to armia zawodowa i uzupełnienia. Francja to kraj morski, powinna mieć piechotę morską (s. 93). W 1940 roku opinia publiczna w Rzeszy nie miała wpływu na Wehrmacht, natomiast we Francji ignoranci-wyborcy wymusili Linię Maginota (s. 97). W latach 50 szarża lotnictwa ma torować drogę czołgom, odwrotnie niż w 1940. Możliwości ofensywne ZSRR w 1950 nie są większe niż Rzeszy w 1940. W 1941 roku ¾ WH zniszczyło cały rdzeń kadr Armii Czerwonej.

zagstratzach

Dotąd państwa morskie zawsze wygrywały, ale jak sobie wyobrażają USA desant na ZSRR, najlepiej na jakiś słabo zaludniony region, przecież to nie da wielkiego skutku (s. 120). W 1870 Francja wprowadza powszechną służbę wojskową, morska UK nie musi (s. 141), tam pobór jest wyjątkiem, podobnie w USA. Stąd Anglosasi widza sens powrotu do armii zawodowej. Napoleon wykończył się musząc imperialnie podporządkowywać całą Europę, wysłał siły do Hiszpanii, gdzie dopadła je brytyjska strategia peryferyjna, Hiszpańscy ochotnicy z Latynoameryki stwierdzili wtedy, ze Hiszpania nie jest wiele warta i lepiej zrzucić jej władzę z Latynoameryki (s. 151). SP świetnie więc niszczy nadęty imperializm, bo dyktator jest niewolnikiem swojego prestiżu, dlatego Hitler zaatakował Grecję i Jugosławię, a Napoleon Hiszpanię (s. 169-170). W dobie zimnej wojny strategia peryferyjna jest bez sensu, podobnie jak pozostawanie państwem neutralnym (s. 193). Pisząc to Jacquot nie wie co jeszcze będzie z Niemcami, Japonią i Indiami (s. 195). Rosjanie są ostrożni z natury, nie użyją bomby A, jeśli nie da im pabiedu (s. 200). Z Dakaru można zaatakować USA strategicznymi bombowcami (s. 213), nie ma dziś peryferii. Dwa bufory NATO; Turcja i RFN, wykończą Rosję zanim uderzy na Londyn i Paryż, ale i tak UK i USA powinny mieć stałe gotowe kontyngenty w Niemczech lub Francji. Desanty (Anzio, D-Day) są czymś nowym dla ludzi, ale przyzwyczają się – znowu demokracja i fachowość wojskowa się trochę gryzą. Słaba sieć kolejowa w Polsce i NRD osłabiają ZSRR (s. 227). Produkcyjność USA i UK nie dają Rosji szans (s. 256). Niedługo wszystkie kraje będą miały broń atomową, przewiduje Jacquot – tu akurat się myli (s. 255).

Pozdrawiam PN

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *