Polityka praw człowieka czy stara cyniczna Realpolitik ?

USA przynajmniej coś robią. Nie zgadzają się na setki tysięcy ofiar wojen domowych. Zarówno w USA jak i w Europie istniała koncepcja czegoś w rodzaju ONZ, które będzie interweniować w razie wojny, lub gdy krwawe dyktatury będą niszczyć własnych obywateli. W USA dr Joseph Warren jeszcze w 1775 przewidywał, że kiedy Ameryka będzie silna cynizm w polityce zagranicznej się skończy. W tym samym czasie Immanuel Kant pisał swą rozprawę: „Zum ewigen Frieden”, o czymś w rodzaju ONZ marzył też William Penn w XVIi wieku i książę Sully w wieku XVI. Było to wspólne marzenie oświeconych. Kto je zrealizował? Oczywiście USA a konkretnie Woodrow Wilson w postaci Ligi Narodów. Dlatego interwencje w obronie praw człowieka nazywane są wilsonizmem. Alternatywą jest Realpolitik. Nie bez przyczyny jest to termin niemiecki utożsamiany z Bismarckiem. Oznacza twardą bezideową barokową politykę mającą na celu wzmocnienie państwa czyli aparatu rządu, którego potęga jest jedynym celem a elita polityczna i rządowa jedynym beneficjentem, czasem załapią się na to jeszcze handlowcy. Po I wojnie światowej Europa i Azja odrzuciły wilsonizm, ale po 1945 roku, czyli 50 milionów trupów dalej, do pustych europejskich, japońskich i chińskich łbów dotarło, że tak dalej się nie da. Większość państw przystąpiła do ONZ z jej kartą praw człowieka. Czasem się okazuje, że na przykład Chiny rozumieją je trochę inaczej ale generalnie wreszcie mamy konsensus.

Niestety wilsonizmowi i ONZ zagraża ludzka głupota ubrana czasem w piórka akademickie. Postmoderniści głupio twierdzą, że Zachód nie powinien narzucać swoich wartości, bo to jest imperializm kulturowy. Te absurdalne oskarżenia pojawiają się akurat wtedy, gdy Zachód rezygnuje właściwie z imperializmu po II wojnie światowej. Poza tym Guy Sorman i Chris Patten znakomicie udowadniają, że z konfucjanizmu, buddyzmu i taoizmu też da się wywodzić prawa człowieka, a nie-Zachód docenił już ten koncept jako zdroworozsądkowy.

Drugi wróg pokoju to paradoksalnie pryncypialny pacyfizm. Tacy pacyfiści nie odróżniają interwencji wojskowej przeciwko mordowaniu własnych obywateli przez Saddama Husajna który zabił ich około 1,2 miliona czy przeciw wojnie domowej w Syrii (300 tys) od podboju i inkorporacji (Donbas). Decyzja wkroczenia do Syrii jaką podjął ostatnio Putin pokazuje, że nawet Rosja wbrew swej antyamerykańskiej propagandzie to rozumie. Rosja ma szansę odkupić swe winy po brutalnych podbojach na Ukrainie. Gorzej z Europą, która nie zrobiła NIC w Sudanie (2 miliony trupów) i prawie nic w Rwandzie. Wstydzę się czasem,  że jestem mieszkańcem tego wiecznie skróconego nihilistycznego kontynentu… Chyba tylko UK dzięki Blairowi, Francja przez akcje w Mali i przeciw ISIS i Holandia która oddaje całą armię do dyspozycji UE ratują honor Europy. Nieprzypadkowo są to trzy kraje z największą tradycją liberalną.

Kolejne zagrożenie to tzw „asian values” długoletniego premiera Singapuru Lee Kuan Yewa, który wskrzesza kolonialny sposób rządzenia tym razem w rodzimym wykonaniu i nazywa to konfucjańską polityką, choć Kong Zi i Meng Ke byli za zapewnieniem szczęścia obywatelom, bliżej im wobec tego do oświecenia i praw narodów Kofi Annana niż do cynizmu Realpolitik. Liberalizm chroni jednostkę przed otaczającą ją często niezbyt ludzką kulturą, ONZ chroni całe narody przed niezbyt ludzkim rządami. Mimo wszystkich swoich wad spełnia swoje zadanie dobrze. Long live UN!

Choć nie wierzę w Boga, wierzę w zwykłe ludzkie dobro. Mam nadzieję że pokona ono Lee, postmodernizm i inne zbrodnicze bzdury naszego świata. Oby już nigdy żaden Goebbels nie uznał żadnego holocaustu za „wewnętrzną sprawę Rzeszy”. Chwała USA, Wilsonowi i Rooseveltowi oraz milionom amerykańskich optymistów i idealistów, którzy najpełniej reprezentują to co w oświeceniu najlepsze: niezgodę na niepotrzebne cierpienie, maskowane w obrzydliwy sposób magicznym słowem suwerenność…

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. Dokładnie. Ludziom którzy narzekają na amerykańską dominację warto przypominać co się działo w Europie przed amerykańską dominacją – faszyzm, komunizm, zabory, gruźlica, dwie wojny światowe.

  2. Co tu się dziwić, sprawa syryjskich uchodźców pokazała dosyć dobrze, jak obecnie wygląda współpraca międzynarodowa na Starym Kontynencie i współdziałanie w ramach tak zwanej „europejskiej solidarności”…
    .
    Wiem, że ta kwestia jest dużo bardziej złożona i nie można jej rozpatrywać tak zero-jedynkowo (bezwzględnie za albo przeciw), niemniej ten wybuch paranoicznej ksenofobii, rasizmu i egoizmu (zwłaszcza w Polsce) jest po prostu żałosny, śmieszny i żenujący. Jeszcze się niektórzy burzą, gdy Niemcy przebąkują coś o obcięciu dotacji unijnych dla państw, które w sprawie imigrantów nie chcą współpracować ze wspólnotą. „Że co, że niby, szwab nam będzie rozkazywał?!”. Ale kasę brać to by się chciało…
    .
    Europa jest obecnie trochę jak papież (niekoniecznie w osobie Franciszka, raczej jako „instytucja” w ogóle) – w obliczu takiego czy innego kryzysu lubi wyrazić ubolewanie, pogadać wzniośle i górnolotnie, wezwać do współpracy i porozumienia, czasem pogrozić palcem… a potem wrócić do swojej codzienności z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. To nic, że efekt tych działań jest żaden, myśmy przecież swoje zrobili… A jak sytuacja przyciśnie, że faktycznie trzeba zrobić coś konkretnego, to się zaczyna szukanie wykrętów i zwalanie na innych (np. „czemu my a nie oni?”, „my nie możemy”, „nas nie stać”).

    1. Niestety „Europa” w rozumieniu struktur UE, może wiele, bardzo wiele spierd…ić. To co się obecnie dzieje, to jest katastrofa. Zero myślenia o naszej wspólnej przyszłości. I nie wiadomo nawet w imię czego. Strachu przed mediami ? Jakimi ? Putin się z tego wszystkiego śmieje. UE kompromituje się i osłabia na całej linii ! Najgłośniej krzyczą w tym całym szaleństwie oszołomy gotowe niszczyć całe kraje w imię pomocy zwykłym kombinatorom i przyszłym bandytom.

  3. „Tacy pacyfiści nie odróżniają interwencji wojskowej przeciwko mordowaniu własnych obywateli przez Saddama Husajna który zabił ich około 1,2 miliona czy przeciw wojnie domowej w Syrii (300 tys) od podboju i inkorporacji (Donbas)”

    Bushowa wojna z 2003 r. to była akurat agresja bez mandatu ONZ. Zdestabilizowano to państwo .Ciekawe ile ofiar pochłonął chaos jaki panuje w tym kraju od 12 lat?

  4. No i co Piotrze robi ta ONZ ?? Publicznie szkaluje naród węgierski i władze węgierskie, że powstrzymują islamskich bandytów przed wtargnięciem siłą do naszych domów…. Ja nie potrafię już tego ogarnąć, dla mnie ONZ pokazuje jedynie, że jest już skompromitowaną organizacją, jak Liga Narodów 90 lat temu

    1. ONZ bez zbrojnego ramienia jest do niczego. Likwidacja prawa weta które mają niektóre kraje i głosowanie większością mogło by tą organizacje usprawnić.

  5. Racjonalista podejmuje decyzje zgodnie z interesem narodu a nie zgodnie z polityczna pioprawnoscia.
    Oddzielic plewy od ziarna mozna w stodole ale jak
    rozroznic potencjalnego fanatyka od pokojowego emigranta.
    Esej jest ciekawy z konkretna informacja .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *