Polski Russlandversteher Andrzej Walicki

Warto czasem zobaczyć, co o Rosji i USA oraz NATO wypisują polscy lewicowi „mędrcy” tacy jak np. Andrzej Walicki, którego artykuł: „Do wojny potrzeba dwóch stron. Dlaczego Putin zajął Krym i jaką w tym rolę odegrały Stany Zjednoczone”, zamieścił w swoim dziale „opinie”, lewicowy „Przegląd” (Nr 18(800), 27.04-3.05 2015, s. 34-39). Najbardziej irytujące w nim jest demonizowanie USA, przy jednoczesnym myleniu rozumienia rosyjskich celów z przyjmowaniem rosyjskich racji i optyki.

Ale po kolej. Walicki zaczyna od przyznania, że Rosja złamała na Krymie i Donbasie prawo międzynarodowe (i przypomina, że USA nie w pełni je akceptują jako niezgodne z konstytucją), i gani Putina, ale zaraz potem wyśmiewa tych którzy postrzegają jego działania jako przejawy odwiecznego rosyjskiego imperializmu. Walicki żałuje, że zarówno Polska, jak i Rosja i Ukraina zamykają usta oponentom w tym konflikcie, ale zapomina dodać, że tylko w Rosji programowo tępi się opozycyjną prasę, u nas rusofilia czy Russlandverstehizm jest co najwyżej niesmaczny, a nie zakazany. Ukraina jest zaatakowana, więc na szczęście Walicki pozwala je na nieco bardziej emocjonalne podejście. AW zbacza ze ścieżki rozumu dopiero gdy porównuje takich jak on z protestującymi wobec wojny w Wietnamie, choć Polska nie prowadzi w tej chwili żadnej wojny…

AW zdaje sobie sprawę, że nikt nie mógł wziąć obietnic Busha i Gesnschera danych Gorbaczowowi że dawni członkowie UW nie wejdzie do NATO na poważnie, a sam G wiedział, że jest ona czysto kurtuazyjna. Uff przynajmniej to, ale zaraz próbuje dokonać czegoś bardzo dziwnego; łączy obietnice dane w 1997 roku Jelcynowi, że NATO przyjmując m.in. Polskę nie zamierza działać przeciw Rosji, z „brutalną interwencją” NATO w Serbii, i doktryną Huntingtona rzekomo uznaną przez rząd USA za obowiązującą, i która rzekomo głosi, że prawosławne kraje są z natury wrogie wobec protestancko-katolicko-oświeceniowego Zachodu. Przy okazji też pisze, że NATO nie chodziło o humanitaryzm (!), bo przecież w Sudanie i Rwandzie nie zareagowano, a tam kacykowie mordowali więcej i częściej. AW uważa, że w Serbii świadomie upokorzono Rosję.

W obliczu natłoku bzdur nie wiadomo gdzie zacząć. Ok panie Walicki, nie lubisz USA, choć wykładałeś w Indianie, ale:

1. Interwencja w Serbii wywołała większe opory Francji niż Rosji, ze względu na jej dawna politykę wschodnią (Francja nie należała do niedawna do NATO, dopiero Sarkozy wprowadził ja tam znowu), Niemcy poparły interwencję choć szefem ich dyplomacji był eks-lewak, zielony pacyfista lubiący Rosję Joschka Fischer, co wyraźnie pokazuje, że nie chodziło o Rosję, lecz o to że Milosević jest gnojkiem jakich mało; tu zgodni byli Otto Habsburg z Danielem Cohen-Benditem, a więc zgodny był de facto cały Zachód.

2. Rwanda i Sudan są w dużej mierze poza zasięgiem NATO, ponieważ trzeba by zadrzeć z Unią Afrykańską, gdzie zasiada wielu morderców. Poza tym interwencja w Serbii była pierwszą masową interwencją UE, która dopiero tworzyła odpowiednie struktury, i tym chętniej że faszyzm pojawił się na kontynencie europejskim. Jawny rasizm i faszyzm Serbów rozwiewał wszelkie wątpliwości. Trudno oczekiwać, by dopiero co tworzone procedury nagle miano zastosować w Afryce.

3. Nigdy nie uznano doktryny Huntingtona za oficjalną doktrynę USA, już prędzej dotyczy to znacznie rozsądniejszej idei wojny demokracji z autokracjami, bez względu na fundament kulturowy (np. Indie, Japonia i USA kontra Chiny, Rosja i Wenezuela) Roberta Kagana, poza tym wojna w Serbii to… Clinton, a nie Bush, a Huntington dopiero zaczynał pisać swe bzdurne uproszczenia o cywilizacjach. Era Clintona to eksport demokracji na Koreę, Tajwan i Japonię, a nie jakieś bzdury o wielu nieprzenikających się demokracjach. Poza wszystkim Huntington choć uważa, że cywilizacje są często sobie wrogie, a mając zbyt wielkie masy by się nawzajem zmieniać (w końcu jako konserwatysta Huntington nie wierzy w realną zmianę „duszy” narodu), muszą grać przeciw sobie, to jest… zwolennikiem uznania strefy wpływów Rosji, czyli dokładnie tego co chciałby AW. Przypomnę, że w kontaktach z Rosją, Huntington proponuje uznać jej status jako kraju-matki prawosławia i gwaranta spokoju w Azji Centralnej (s 417) bez dociekań dotyczących przestrzegania praw człowieka przez moskiewskich decydentów. Tu piszę o tym więcej:

Samuel Huntington: „Zderzenie cywilizacji”

Walicki więc myli się, lub kłamie pięciokrotnie. Putinowy trolling czy co?

Skoro o Putinie mowa, AW podkreśla, że w 2001 roku Putin przyjął orientację prozachodnią, konstytuując politykę Jelcyna, i o tym jak zła była ona dla Rosji, bo oznaczała utratę wpływów w Gruzji (Gruzini chcieli by rosyjskie oddziały pokojowe w ich kraju zostały zastąpione oddziałami NATO), Uzbekistanie, Tadżykistanie i Afganistanie (bazy US Army), powstawanie inicjatyw wykluczających Rosję (GUAM etc.), kolorowe rewolucje, organizowane raczej przez UE i Sorosa et consortes niż przez rząd USA według Walickiego, naftowe układy USA-Gruzja. Jednocześnie pisze AW o PNAC (1997) – Project for the Next American Century (William Kristol, Rober Kagan, przy okazji wypomina AW Kaganowi, że uważa Amerykanów za uczniów boga Marsa), który poparł Brzeziński i inni stratedzy DP, za to sprzeciwił im się z pobudek moralnych Anatol Lieven. Plan ten miał wspierać rozpad Rosji na 3 niezależne państwa. Jednocześnie Walicki broni Putina, uważając, że sam nie wpierał podobnych projektów, ponieważ szowinista wielkoruski i zwolennik rosyjskiej Ukrainy, Aleksandr Dugin w 2001 i 2002 roku miał go za sprzedawczyka i okcydentalnego odszczepieńca. Walicki zapomniał dodać, że teraz się kochają, ale pewnie nawet gdyby nie to cóż, USA, ich pchnęła sobie w ramiona, prawda?

Znowu Walicki usprawiedliwia Rosję bez sensu. Otóż; Putin sam zdecydował się w 2001 roku dołączyć do wojny z terroryzmem, bo mu się to opłacało – mógł uporządkować miękkie islamskie podbrzusze Rosji z Czeczenami na czele (rozprawę z nimi poparł Tony Blair, nie wiedząc za bardzo o nadużyciach rosyjskich tej sytuacji), podobnie jak Chińczycy mieli gratkę z Ujgurami. Po 2003 roku uznał, wg słów Blaira, że więcej ugra na przeciwstawianie się Zachodowi. Blair w swej autobiografii, którą recenzowałem dla Racjonalista TV uznał, że Putin naprawdę wierzy w syndrom oblężenia Rosji, i naprawdę się boi. Blair żałuje, że nie mógł z nim częściej o tym pogadać.

Tony Blair, „Podróż” (A Journey)

Po drugie finansowanie ugrupowań dążących do zmiany systemu z zagranicy nie jest niczym nadzwyczajnym. Putin obecnie też daje pieniądze UKiP i Frontowi Narodowemu, no ale przecież USA zaczęły pierwsze, prawda? Nie wiadomo, kto zaczął pierwszy, bo Rosja uruchomiła takie inicjatywy dopiero jak armia i KGB, izolowane przez Jelcyna, dogadały się z kancelarią prezydenta Putina, wcześniej było to po prostu mało wykonalne, co nie znaczy, że nie próbowano. Walicki przyjmuje za oczywistość, że Rosja musi pozostać imperium, choć ten kraj poza bombami A nie ma żadnego „imperialnego” atutu, i prowadzi taką politykę wbrew swej słabości i wyłącznie na sentymentach. Kurs Jelcyna, nie był zdradą; Jelcyn rozumiał, że Rosja mając PKB Holandii lub Hiszpanii (w zależności od cen ropy) nie może sobie pozwolić na bycie imperium, musi przytulić się do NATO. Zachód z nawyku dążył do osłabienia Rosji, w końcu minęło parę dekad zimnej wojny, zresztą podobne koncepcje rozpadu USA głoszą dziś Rosjanie. Cóż państwa sobie nie ufają, i sponsorują opozycje w innych państwach. Tak zawsze było od lat 90. XVIII i zawsze będzie. Polska na przykład sponsoruje antyłukaszenkową opozycję. Dziwna sprawa; Walicki uważa wpływy USA na Majdanie za coś zewnętrznego, tymczasem jednak ci demokraci i nieco nacjonalistów było jednak miejscowego chowu, prawda? Walicki uważa, że ponieważ Kuczma odrzucał zachodnie awanse, ambasador USA poparł fizycznie Majdan w 2013 roku, a wcześniej USA wspierały pomarańczową rewolucję. Pewnie tak było; ale przecież pomarańczowy obóz to połowa Ukraińców, tu nie mamy do czynienia z jakimś małym coup d’etat lecz z rewolucją, którą popierają miliony. Ponieważ Walicki personalnie atakuję Victorię Nuland, żonę „ultraprawicowca” Kagana, zauważę tylko, że jego mędrzec Anatol Lieven to bałtycko-rosyjskiego pochodzenia Brytyjczyk i sowietolog, co w czasach cold war często oznaczało sowietofil. Dlaczego Rosja nie miałaby zrezygnować z części terytorium? Mogłaby odsprzedać z zyskiem ziemie na których już prawie nie ma Rosjan. No ale tu trzeba by przestać myśleć imperialnie.

Na koniec dostaje się Ukraińcom, że zapomnieli, że Krym był turecki, a nigdy nie był ukraiński, i Polakom, że kłócą się z Rosjanami, zamiast być ambasadorem interesów UE w Rosji i odwrotnie, chociaż:

1. Krym był odrębnym Chanatem, podbitym przez Turcję, a wcześniej należał do Mogołów, Chazarów i Rusinów, więc nawet Mongolia ma do niego „historyczne” prawa, ważne, że sami Rosjanie ją zostawili przy Ukrainie, a teraz im się odwidziało. Być może największe prawa ma do Krymu Turcja, a najmniejsze Rosja. Sowieci zasiedlali Ukraińską SRR Rosjanami zwłaszcza tam gdzie porty (Krym) i fabryki (Donbas), by zwiększać spoistość ZSRR. Od Chruszczowa Rosjanie powoli stawali się narodem panów w ZSRR (choć bolszewię założyli gł. Gruzini, Polacy i Żydzi), imperializm czystej wody. Gorszy kolonializm niż w Indiach.

2. Polska ma główne handlowe interesy z Niemcami, Holandią i USA, więc Rosja jest coraz mniej potrzebna, jeszcze kilka gazoportów i nawet niemieccy Russlandversteher zrozumieją, że na Gazpromie świat się nie kończy, może wtedy przekonają ekologów, że elektrownie atomowe najmniej zagrażają roślinkom i zwierzątkom. Rosja już jest izolowana bo prowadzi wojnę, nawet się do tego nie przyznając. Rosja, która tak zawsze broni suwerenności np. Syrii, nie ma problemu by gwałcić granicę Ukraińską. Na Krymie/w Donbasie dominują Rosjanie, którzy chcą do Rosji? Takie rzeczy załatwia się plebiscytem pod międzynarodowym nadzorem np. ONZ a nie armią! Nawet jeśli Piłsudski zrobił to wobec Wilna (o czym pisze AW, by zmiękczyć czytelnika), to nie znaczy, że wszystko co robił jeździec Kasztanki było dobre. Plebiscyty były na Śląsku i Mazurach, czemu nie mogą być na Krymie i w Donbasie. Na Krymie było, ale pod lufami zielonych ludzików, więc na razie nie było. Słowo klucz to: Nadzór międzynarodowy. Może ONZ czy OBWE?

Walicki spogląda na kwestię Krymu i Ukrainy oczami Rosji. On (a także niesłusznie krytykowany przezeń Huntington) chce by Rosja była potęgą, choć najlepiej dla Rosji byłoby zrozumieć wreszcie, że nią nie są. Brytyjczycy też się trochę porzucali na Falklandach, ale to zrozumieli, kolej na Rosjan, i to dla ich własnego dobra. Słabość partii rosyjskich na Ukrainie, w Mołdawii wynika ze słabości Rosji, i z tego, że poza gazem i wsparciem autorytaryzmów nie ma ona niczego do zaproponowania. Szanghajska Organizacja Współpracy to żart. Chiny i tak robią po swojemu i olewają Rosję. Kazachstan i Amerykę Południową (Ekwador, Kostaryka, Wenezuela) wręcz jej skradły. Rosja wije się w konwulsjach i wymyśla nowe teorie antydemokratyczne, które niszczą NATO i UE, ale to pewnie dla Walickiego nie problem. Zachód, także USA są liberalne, Rosja morduj dziennikarzy, bije gejów i „czornych”, tu nie da się być obiektywnym; Puszkin (osobiście wolę Gogola który świetnie pokazał jaka jest Rosja) tak, Putin nie! Lewicowy myśliciel jakim jest Walicki, i to myśliciel który nadal uważa komunizm za rodzaj ciekawej refleksji nad ekonomia i ludzkim losem, prawdopodobnie tęskni do czerwonego czy białego cara. Nie oszukujmy się. Rosja to okropny kraj, w którym dziennikarze krytykujący rząd są mordowani, zaś imperializm rosyjski jest faktem, którego Walicki nie dostrzega. Rosja gra mniejszościami rosyjskimi na Łotwie i w Estonii, a od Kirgistanu po Moładwię, próbuje wykroić co się da. Stacja benzynowa nadal bawi się w imperium, bo boi się zostać normalnym państwem, może dlatego, że to państwo dysfunkcyjne…

Ten sam numer Przeglądu roi też o tym, że kapitalizm się przeżył (bad news panowie; kapitalizm i gospodarka to jedno! Macie chyba na myśli wolny rynek/leseferyzm, a i tu się mylicie) i o kłamstwach ukraińskiego odpowiednika IP w sprawie Wołynia, jakby Wołyń coś zmieniał w naszych dzisiejszych stosunkach i strachach. Okupowaliśmy ich razem z Litwinami 200 lat, też mamy swoje za uszami. Przez nas Ukraina nie mogła się rozwijać jako państwo, zresztą to stare sprawy, teraz mamy Putina na głowie. Jeśli Zachód pozostanie zjednoczony, wycofa się z Donbasu i wszystko wróci do normy. Rosja przestanie się bawić w imperium, kiedy zobaczy, że jest to nieadekwatne i dla niej samej szkodliwe marzenie. Może wtedy koledzy Politkowskiej i Niemcowa przestaną umierać w dziwnych okolicznościach…

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. A. Walicki nie jest (i nigdy nie był) „akademikiem” zaliczanym do myślicieli czy uczonych związanych z „lewicową proweniencją”. To wybitny filozof idei, światowej „klasy”, emerytowany profesor University de Notre Dame (USA); wykładał także m.in. w Stanford University i Australijskim Uniwersytecie w Canberze. To myśliciel „klasycznie liberalny” (powszechnie jest akurat tak klasyfikowany i zaliczany); znany w świecie – w Polsce ze względów nieznajomości tych faktów i dorobku prawie zupełnie prof. A. Walicki nie funkcjonuje w przestrzeni mainsteramowej – głównie z opracowń dot. historii idei, filozofii i geopolityki (ze szczególnym uzwzględnieniem myśli rosyjskiej i środkowo-wschodnioeuropejskiej na przestrzeni dwóch ostatnich wieków). Jest współtwórcą m.in. słynnej warszawskiej szkoły idei (wraz z Kołakowskim, Baczko i Szackim). To postać nietuzinkowa w polskim, mizerniutkim (w skali europejskiej i światowej) dorobku „humanistyki’ ostatnich dekad XX wieku i 1,5 dekady XXI stulecia. Piszę „mizerniutkim” (dodać można jeszcze – intelektualnie karłowatym) – w wymiarze ogólnoludzkiim, globalnym, ponad-lokalnym (czyli nadwiślańsko-przaśno-mitycznym). To myśliciel i uczony na wskroś „racjonalny”, pragmatyczny i realistyczny (i tak interpretujący dziejący się wokół nas świat). I ten racjonalizm, realizm i pragmatyzm (który winien towarzyszyć polityce i wszelkiej działalności publicznej) „od zawsze” wykłada w swych tekstach. Trzeba tylko do nich sięgać głębiej, w sposób integralny, patrzeć nań analitycznie: zastanowić się czasami, a nie reagować emocjonalnie, jak „mały Jasiu w piaskownicy” na tzw. „odpryski’ czy dekale. Bo wtedy sprawia się wrażenie (tak jak rzekł był onegdaj Miguel de Cervantes) – oto ta sentanecja: „Mówić nie myśleć, to strzelać nie celując”.

    1. Pozwolę sobie zauważyć że p. Walicki wykładał w USA głównie na University of Notre Dame. To uczelnia katolicka, co pomimo że jej nie deklasyfikuje to jednak wpływa na dobór wykładowców. Odnotowuję również fakt, że tylko źródła polskojęzyczne podają jego wykłady na Stanford University co zapewne jest tylko niedopatrzeniem, ale w takim razie warto byłoby to skorygować. Ponieważ jednak miało to miejsce w roku 1976 kiedy wyjazdy naukowców były ściśle reglamentowane być może nikt nie jest zainteresowany uzupełnieniem tej informacji.

  2. > Lewicowy myśliciel jakim jest Walicki, i to myśliciel który nadal uważa komunizm za rodzaj ciekawej refleksji nad ekonomia i ludzkim losem, prawdopodobnie tęskni do czerwonego czy białego cara.

    Że niby według niego w komunizmie ma być coś pozytywnego, wartego odkurzenia, zastosowania? Chyba jednak nie:
    http://www.omp.org.pl/stareomp/index5387.html?module=subjects&func=printpage&pageid=258&scope=all
    Za autorytarnymi rządami też raczej nie tęskni
    http://www.tygodnikprzeglad.pl/bez-sprawiedliwosci-nie-ma-wolnosci-rozmowa-prof-andrzejem-walickim/
    Nie wiem jakie są przyczyny tej dziwnej sympatii do Rosji, ale chyba trzeba szukać gdzie indziej.

  3. Naiwny i metodologicznie płytki to jest pan Piotr Napierała. Nie chodzi o to, że prof. Andrzej Walicki ma „ordery i zaszczyty”, bo one w naukowym myśleniu argumentem nie są. Chodzi o to, że pan Napierała myśli o Rosji emocjonalnie i życzeniowo, a nie politycznie. Ja w tekście Walickiego nie znalazłem żadnej sympatii do Rosji, chyba że ich zdaniem wskazuje na nią pisanie o tym państwie w języku politycznym, a nie emocjonalnym i etycznym. Arni i Napierała powinni jeszcze raz artykuł Walickiego przeczytać, bo na razie zbyt wiele z niego nie zrozumieli.
    I jeszcze jedno. W 2013 roku polski eksport do Rosji był wart 8.1 miliardów Euro, a do USA 3.4 mld EURO. Wywóz do Unii Europejskiej miał wartość 114,3 mld EUR. Wśród głównych partnerów eksportowych Polski w UE mamy Niemcy (38,2 mld EUR), Czechy ( 9,4 mld EUR), Szwecję (o 8,9%, do blisko 4,2 mld EUR) oraz Słowację (4 mld EUR).
    W 2014 r. następuje spadek sprzedaży do WNP (o 16,8%, do ok. 12,8 mld EUR), w tym do Rosji o 14%, na Ukrainę o 27% i na Białoruś o 11,9%. Eksport do USA także zmalał o 0.5%. Pan Napierała pisze: „Polska ma główne handlowe interesy z Niemcami, Holandią i USA, więc Rosja jest coraz mniej potrzebna”. To prawda, kupujemy od USA broń i dlatego mamy z nimi „główne handlowe interesy”. Sprzedajemy Amerykanom mniej aniżeli na Wschód o przeszło 9 miliardów EURO. Takie są fakty. Ekonomia mówi jednoznacznie, że jesteśmy nade wszystko państwem unijnym a nie proamerykańskim.

  4. Prosze sie tak nie zasadzac na Rosje, bo to nie Rosja zabierze Polsce ziemie. Polske zasiedlą Niemcy, a własciwie Prusacy, czyli mieszanka dawnych Prusow i niemieckich pruskich przesiedlencow. Bądz co badz wrocą na Warmie i Mazury, i na Pomorze, w pokojowym procesie i tempie. Chyba mają do tego prawo, tak jak Turki do Krymu? Wrocą po prostu na swoje. Gdyby zrobic dzis plebiscyt na Slasku to kto wie, czy nie zagłosowaliby na przyłączenie do Niemiec, wiec prosze propagowac na łamach racjonalista.tv taki plebiscysik, moze byc pod nadzorem ONZ. Nikt na zachodzie nie zamierza umierac za Polske, a juz na pewno nie za Donbas. To jakas mrzonka i paranoja.
    W Donbasie sie musza dogadac ze soba, tak jak Irlandczyk z Anglikiem.

  5. Zioniesz Pan, szanowny Autorze, nienawiścią do Rosji. Zgoda. Słabo jednak uzasadnioną, o czym już wyżej wspomniano. Pozujesz też Pan na znawcę Rosji, większego niż Walicki. Takie to jednak Twoje znawstwo rodem jedynie z mediów i to tych niezbyt ambitnych, bo w istocie powtarzasz ich komunały. Nasze bowiem media z ukraińskiej wojny domowej – zrozumiałej w przypadku państwa o sztucznych granicach, obdarowanego terytorium znacznie na wyrost, czyli takiego „odziedziczonego” po ZSRR imperium – usiłują zrobić wojnę Ukrainy z Rosją.
    Dziwne, że osoby aspirujące do miana racjonalnych tak dają sobie robić wodę z mózgu i idą na lep antyrosyjskiej, prymitywnej zresztą, propagandy. Skądinąd ciekaw jestem skąd te informacje o rzekomym braku wolnych mediów w Rosji? Bo to takie dane rodem z polskich gazet i polskich znawców, co to nigdy w Rosji nie byli, a nawet jeśli to tylko u kolegów w Moskwie lub Petersburgu, którzy im opowiadali jak strasznie rzekomo cierpią. W istocie jest tam dużo większy zakres poglądów niż nam się wydaje i – przede wszystkim – dużo większy niż w Polsce. Bo u nas wrócił kolektywizm sarmacki, czyli „kupą, mości panowie” i niech nikt się nie wychyla.
    Z innych spraw: Tauryda, albo jak wolisz Pan, Krym, najdłużej to była częścią Rzymu a potem Bizancjum. Chanatem stała się późno, dopiero u schyłku Średniowiecza i był to okres jej upadku, tzn. sprowadzenia kwitnącego handlem Półwyspu do roli matecznika koczowników. Od końca wieku XVIII należała do Rosji. Rosja też zasiedlała te ówczesne pustki pogranicza międzypaństwowego, które pozostawały przedtem takie z powodu najazdów tatarskich. Dopiero zgniecenie tego wrzodu umożliwiło rozwój stepu przyczarnomorskiego. Choć Chruszczow podarował Taurydę Ukrainie, pozostała krajem zamieszkałym przede wszystkim przez Rosjan, zarówno pod względem językowym jak i kulturalnym. Zamieszki prowadzące do oderwania się od Kijowa i powrotu do Rosji rozpoczęły gdy kijowski parlament pozbawił ruszczyznę statusu drugiego języka oficjalnego.
    Demokracja, autorytaryzm itp. – to akurat w dużej mierze propagandowe slogany. Co oznacza i jak wygląda wprowadzanie demokracji to akurat widzimy na przykładzie świata arabskiego. Różne sztuczne konstrukty myślowe, które może i wyglądały ładnie u takiego Rousseau albo innego spośród „philosophes” nijak nie przystają, a i wtedy nie przystawały, do rzeczywistości.
    Powołujesz się Pan na Gogola, zgoda. Ale to nie był dokumentalista, lecz artysta. Swoją drogą aby się na niego powoływać warto przeczytać coś więcej niż „Martwe dusze” i „Rewizora”. W dodatku jeśli się tego trzymać, to „Rewizor” pasuje świetnie i do naszej rzeczywistości – vide niedawny spektakl Teatru TV.
    Trudno mi powiedzieć, co tak doskonale rozumiał Jelcyn. Natomiast wiem do jakiego stanu doprowadził kraj nie na zewnątrz, lecz wewnątrz. A był to stan zapaści, z której my tu w Polsce nie zdajemy sobie sprawy. Stąd też i poparcie dla jego następcy, spowodowane głównie tym, że państwo znowu zaczęło, lepiej albo gorzej, funkcjonować.
    Granie mniejszościami… Nie jest graniem mniejszościami domaganie się w przypadku dużej populacji prawa do używania własnego języka i uzyskania obywatelstwa kraju, w którym się wskutek zawirowań historycznych znalazło. Zlikwidujmy wszelkie przywileje językowe, urzędowe, polityczne Niemców na Opolszczyźnie. Czy jeśli ujmie się za nimi Berlin, to też Pańskim zdaniem, będzie „granie mniejszościami”?
    Rzekome okupowanie Ukrainy przez Polskę pominę milczeniem. Absolwent historii powinien wiedzieć, jakiego pochodzenia były największe rody trzęsące Rzeczpospolitą i wciągające Polskę właściwą do wojen z Rosją czy Turcją.

    1. Nie widzę żadnej nienawiści do Rosji w tym, co pisze Piotr. Widzę natomiast z Pańskiej strony bezkrytyczne uwielbienie dla agresywnej polityki Putina. To zaślepienie Putinem nie ma wiele wspólnego z szacunkiem wobec Rosjan. Putin najechał obce państwo. Przyczynił się do śmierci i cierpienia. Czy Panu płacą, czy po prostu ulega Pan dobrze płatnej propagandzie?

      1. Drogi Panie,
        nie płacą mi, niestety… Ani też nie ulegam propagandzie. Ani rosyjskiej, choć język znam, ani też – o co u nas trudniej – polskiej. Nie jestem wielbicielem Putina, miałem jedynie sposobność obserwować przez paręnaście lat skutki jego polityki. Stąd twierdzę, że wiele pozytywnych ocen, które o nim wypowiadano i się wypowiada ma swoje uzasadnienie. Nie sposób też twierdzić, że najechał obce państwo – wspieranie secesjonistów nie jest jeszcze najazdem, zresztą oba kraje nadal utrzymują normalne stosunki dyplomatyczne.
        Możemy sobie natomiast – tak a propos propagandy – zadać pytanie: A co by było, gdyby sytuacja była odwrotna. Gdyby któryś region rosyjski, przylegający do granicy z Ukrainą chciał się oderwać. Np. Rostów nad Donem albo Taganrog. Wtedy nasze media by piały o bojownikach o wolność, domagałyby się dla nich wsparcia, popierały ewentualną interwencję ukraińską itp.
        Odkąd wojska rosyjskie opuściły terytorium Polski mamy do czynienia z maniakalną rusofobią, nieważne czy zgodną z polskim interesem państwowym, czy też nie. Niejako wrócił znów ten XIX-wieczny kompleks antyrosyjski.

        1. Krytyka autorytarnego władcy Rosji, który złamał światowy pokój i najechał sąsiedni kraj, nie jest rusofobią. To Pan jest ukrainofobem, odbierając Ukraińcom prawo do istnienia. Gdyby Ukraina najechała Rosję, nasze media byłyby krytyczne. Natomiast Pan, albo dzięki kasie Putina, albo po prostu dzięki naiwności, zachowuje się tak, jakby to Ukraina najechała Rosję, co jest niezgodne z rzeczywistością. Niech Pan zauważy – był tylko najazd ze strony Putina, nie było nawet próby pokojowego wywierania nacisku na ewentualną przynależność mniejszości rosyjskiej. Za sprawą Putina giną ludzie, zaś Pan bije brawo. Nie wiem, może to po prostu modne być ukrainofobem i odbierać Ukraińcom jakiekolwiek prawa, odbierając im możliwość obrony. Jak to jest ukrainofobie? Wszystkich Ukraińców do gazu? Co Pan jeszcze proponuje?

      2. Jak to możliwe, że Putin najechał obce państwo jednocześnie go nie najeżdżając? Brak mu sił i środków, czy obawia się sankcji? Prawda jest taka, że Ukraina nie jest nikomu potrzebna. Rosja nie chce terytorium pogrążonego w nędzy, z szalejącą korupcją. UE nie chce milionów imigrantów zarobkowych. Dla Ameryki Ukraina nie przedstawia żadnej wartości. Skąd więc awantura? Chodzi wyłącznie o osłabienie i destabilizację Rosji. Chodzi o dostęp do zasobów naturalnych, przekształcenie Rosji w wielką republikę bananową.

        1. Putin się boi NATO, bo jest znacznie silniejsze od jego armii. Stąd ostrożne działania obliczone na głupotę opinii publicznej na Zachodzie. „Jak wojna nie będzie tak całkiem wojną, to może opinia publiczna Zachodu zachowa się głupio” – pomyślał sobie Putin, sypiąc na propagandę milionami wydartymi rosyjskim nędzarzom. Jak widać działa.

          1. Nie mam pojęcia skąd Pan wie, co myśli Putin. Fakty nie potwierdzają Pańskich tez. Proszę spróbować odsunąć emocje i uprzedzenia na bok i spróbować pomyśleć samodzielnie. Ja widzę schemat, wielokrotnie już przez USA przerobiony. Dążenie do obalenia niezależnych od Ameryki rządów i próbę wstawienia bezwolnej marionetki a’la Jelcyn.

          2. Jaki schemat? Dopomaganie ukraińskim demokratom? Toż to jawne i sluszne! Ja nie jestem w stanie spojrzeć obiektywnie” na wybór miedzy rosyjskim bandytyzmem i amerykańską wolnością. Jesli dopinguje pan Rosje jest pan autokratą bo świat jest jaki jest. Państwa reprezentują różne wartości. I to czy USA przesadza w jakimś działaniu czy knują to tym lepiej w sumie. Rosja nawet grzeczna jest dla każdego liberała nie do strawienia

          3. Panie Grzegorzu – obrona demokracji przed neofaszystą Putinem jest obowiązkiem każdego uczciwego człowieka.

  6. Drogi Panie,
    o żadnym gazie ani paleniu nic nie napisałem. Jak dotąd to tylko w Odessie doszło do palenia żywcem, a ofiarami byli właśnie – potencjalni – separatyści.
    Prawa do istnienia nikomu nie odmawiam, jedynie uważam, że granice ukraińskie zostały po rozpadzie ZSRR wykreślone mocno na wyrost. To co pasowało USRR nie pasuje do Ukrainy, zwłaszcza takiej jak obecna, tj. odwołującej się do nacjonalizmu rozumianego ciasno, tj. etnicznie a nie politycznie. To siłą rzeczy prowokuje ruchy odśrodkowe.
    Putin nikogo nie najeżdżał, powtarzam – mamy do czynienia z wojną domową, w której sąsiad siłą rzeczy interweniuje. Tak postępuje każde państwo, o ile jest w stanie.
    Wracam do sytuacji odwrotnej – zapewniam Pana, że mielibyśmy w mediach tak samo jazgot antyrosyjski. Widać to choćby w przypadku separatyzmu czeczeńskiego, również przedstawianego w sposób jednostronny i po prostu antymoskiewski. Aż do usprawiedliwiana terrorystycznych zamachów.
    I ostatnia rzecz, a właściwie pytanie – czy Panu i Pańskiemu Koledze banderowcy płacą za powtarzanie ich propagandy czy po prostu kompleksy antyrosyjskie zaćmiewają Panom obraz sytuacji? No chyba, że w ten sposób się teraz rozumie pojęcie „racjonalizmu”…

    1. Sąsiad „siłą rzeczy” nie powinien interweniować. Hitler i Stalin też „siłą rzeczy” interweniowali. Nie mam nic wspólnego z tego typu tubami propagandy. W Odessie ludzie spłonęli, ale nikt ich nie palił żywcem. To był wypadek, choć zapewne Putin płaci za inną wersję historii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *