Protest studentów w Krakowie 25 stycznia 2017

Co tak naprawdę wydarzyło się na rynku w Krakowie? Wieczór, zimno, nieliczne grupki prowokatorów i nieudanej młodzieży przyszła zakłócić spokój mieszkańców. Do nielicznych agitujących przeciwko wspaniałej pracy rządu dołączyło kilku zbolałych profesorów, zapewne pragnących zaistnieć w mediach przy młodzieży. Widać było niejakiego Jana Hartmana, znanego oszołoma z parciem na szkło, dołączył do niego emerytowany profesor Jan Woleński, który za pewne nie widział na jaką imprezę idzie, parę osób z kadry akademickiej marzącej o życiu politycznym. Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów musiało oczywiście się wepchać ze swoimi świeckimi teoriami i okropną ideologią gender. Na szczęście zdrowa polska młodzież, normalni studenci dali odpór grupce dewiantów nawołując do opamiętania i poszanowania polskiego rządu.

 

 

 

Znają to państwo? Słyszeli już państwo może tego typu relacje o Proteście Studentek i Studentów w Krakowie? A może nikt z właściwych mediów szczęśliwie nie mówił o grupkach protestujących?

Co tak naprawdę wydarzyło się na rynku w Krakowie? Tak był wieczór i było zimno, była też grupa prowokatorów – chłopców ubranych na czarno, zagłuszających z sadystyczną radością każe słowo, jakie padało ze strony demonstrujących. Była też policja pracowicie chroniąca kontrdemonstrację, nie wiadomo tylko przed kim, ponieważ protest Studentów i Studentek był pokojowy i można powiedzieć, że o pokój im chodziło.

Zacznijmy jednak od samych transparentów. „Każdy inny, wszyscy równi”, „Studenci po stronie nauki”, „Bójcie się boga nie gender”, „Oglądam żubry póki mogę”, „Solidarność, równość, wolność”, „Wolne media”. Te banery i transparenty nieśli młodzi ludzie nauki – studenci i studentki, dla których nie było obojętne co dzieje się w Polsce, dla których ważne było, aby upomnieć się o normalne funkcjonowanie państwa.

Gdy wczytać się w postulaty studentów, niezwykle starannie przygotowane na ich stronie (https://www.facebook.com/events/1190583757695952/):

„Niepokoi nas obecna sytuacją w Polsce, więc musimy porozmawiać o :

1) łamaniu Konstytucji oraz innych norm prawnych przez przedstawicieli

władzy wykonawczej i ustawodawczej.

2) ograniczaniu autonomii instytutów badawczych oraz o potrzebie

uwzględnieniu opinii środowiska akademickiego w sprawie reformy edukacji.

3) nieprzestrzeganiu, ograniczaniu i łamaniu praw kobiet.

4) wolności osobistej i politycznej.

5) dyskryminacji i agresji w przestrzeni publicznej.

6) osłabieniu pozycji państwa polskiego na arenie międzynarodowej.”

Prawo, autonomia uniwersytetów, prawa kobiet, wolność, przeciwstawianie się agresji w życiu publicznym i codziennym jak i polityka zagraniczna stanowią podstawę państwa demokratycznego – wypracowywaną przez całe pokolenia ludzi, polityków, zwykłych obywateli – przynoszącą nam niezwykły luksus jakim jest spokojne życie.

Wolność – słowa, myśli, formułowania postaw życiowych – to niezwykłe prawo. Dla konstruktorów liberalizmu takich jak Johan Locke już w XVII stuleciu to właśnie wolność do wypowiedzi, a więc i wolnego myślenia, do posiadania, a więc i do kształtowania własnej przyszłości była niepodważalnym prawem każdego obywatela – prawem które miało gwarantować państwo. Łamanie prawa człowieka często zaczyna się od ograniczania wolności, zamykania ust przeciwnikom politycznym, zabraniania wolnych zgromadzeń, kontroli mediów. Gdy w kraju zaczyna się milczenie, ciche rozmowy przerwane na widok obcego, gdy w kraju media podają jedną wizję i jedną interpretację rzeczywistości mamy do czynienia z totalitaryzmem.

Demokracja, wolność, możliwości – to luksus, który nie jest nam dany na zawsze. Nad demokracją trzeba pracować, wolności trzeba się uczyć, możliwości trzeba samemu wypracowywać. Studentki i Studenci protestując w całej Polsce pokazali, że rozumieją czym jest ten luksus bycia sobą. Jedna z protestujących osób przyniosła transparent „wolałabym się teraz uczyć”. Ale teraz jest czas na protest. Dlaczego? Za chwilę sesja, egzaminy, dla niektórych kluczowe dla dalszego procesu studiowania. Studenci i studentki nie mają jednak komfortu pracy intelektualnej i zdają sobie boleśnie z tego sprawę. Kolejne ustawy przegłosowywane w niezwykle szybkim tempie, ekspresowe decyzje prezydenta, brak możliwości dyskusji o nowych propozycjach rządu rodzą totalitarną władzę, zabierającą po kawałku niezbywalne prawa obywatelskie nam wszystkim. Tak dobrze by było, żebyśmy teraz wszyscy mogli spokojnie się uczyć, pracować, żyć, ale to zostało nam odebrane.

Demokracja nie jest najdoskonalszym systemem państwowym, wielu myślicieli będzie ją krytykować, wielu z nas będzie rozżalonych, że nie nasza partia polityczna zasiada większościowo w parlamencie, bądź, że w ogóle do niego nie weszła. Demokracja daje jednak możliwości, które w przeciwieństwie do totalitaryzmu stanowią kształtowanie naszych tożsamości, naszego życia w zgodzi z naszym sumieniem. Człowiek zmuszony by myśleć tak jak chce władza, zmuszony by wierzyć w to, co mu każą, staje się uprzedmiotowionym, anonimowym elementem społeczeństwa. Milczącymi ludźmi najprościej się zarządza, potraktowanie obywateli przedmiotowo pozwala rozgrywać w nieskończoność własne interesy.

Na rynku w Krakowie stała się rzecz niezwykle ważna. Studentki i Studenci nie dali sobie zamknąć ust, nie wystraszyli się kontrmanifestacji, jej wulgarności, napastliwego zawłaszczania przestrzeni danej Studentkom i Studentom. Ci młodzi ludzie nie zamilkli wobec oporu, policji, sprzeciwów, pomówień. Ci młodzi ludzie wiedzieli po co przyszli protestować, upomnieli się dla każdego z nas o niezbywalne prawa – by być podmiotem a nie zawłaszczonym przedmiotem, by móc mówić a nie powtarzać wygodne dla rządzących frazesy, by móc myśleć a nie przyjmować oficjalne komunikaty.

Demokracja staje się cały czas, jest procesem, wymaga zatem dyskusji, obecności ludzi, społeczeństwa obywatelskiego, które chce i potrafi zaangażować się w debatę. W Krakowie na trunku pojawił się tłum Studentek i Studentów, wspierających ich profesorów. Wszyscy którzy przyszli na wczorajsze spotkanie podjęli ten proces – inicjując raz jeszcze dyskusję na temat wolności, równości społecznej, praw obywatelskich, możliwości jakie daje państwo. Upomnieli się o ten luksus w którym można spokojne studiować, bez strachu, że za chwilę w naszym państwie nie będzie można żyć w sposób godny.

Protestujący mówili o sytuacji kobiet, o zastraszeniu i nierównym traktowaniu studentów z zagranicy, o szacunku do prawa i konieczności jego przestrzegania, ich zaproszeni goście mówili o konieczności zaangażowania w demokrację, możliwości jaką daje obywatelskości.

Co tak naprawdę wydarzyło się na rynku w Krakowie? Manifestacja. Upomnienie się o państwo w którym sejm nie uchwala ustaw nocą, w którym kobieta może liczyć na wsparcie nawet w tak trudnej dla niej decyzji jak aborcja, w której migrant może spokojnie studiować i pracować, w której alternatywne poglądy i styl życia nie obudzi świętego oburzenia. Równi wobec prawa. Równi wobec możliwości. Głos studentów nie milknie!  

Joanna Hańderek

O autorze wpisu:

Filozofka zajmująca się filozofią kultury i filozofią współczesną. Racjonalistka z przekonania, ateistka chyba od urodzenia, wykładowca z zamiłowania, uwielbia pisać, zwłaszcza teksty na bloga, tak samo jak lubi dobrą dyskusję. Problemy inności i wykluczenia stanowią dla niej szczególnie ważne spektrum badań, od 2013 prowadzi wraz z zespołem przyjaciół projekt "kultura wykluczenia?". Założyła stowarzyszenie Rewersy Kultury, swój czas ostatnio poświęca Polskiemu Stowarzyszeniu Racjonalistów odział w Krakowie.

  1. Śmieszny, niedorzeczny i kuriozalny protest, podejrzewam, zorganizowany odgórnie przez wiecznych studentów w rodzaju Michnika, Blumsztajna i grupkę lewicowych oszołomów… Lewactwo uwielbia organizować "oddolne inicjatywy". Na manifestację zorganizowaną (z dowolnego powodu) przez takie np.Radio Maryja z łatwością zjedzie do Krakowa 100 000 demonstrantów. Podobnie na demonstrację zorganizowaną przez "Solidarność" czy PiS. Naprawdę nie ma się czym egzaltować, że trochę osób przyszło w styczniowy wieczór na Rynek, pokrzyczalo (ma do tego prawo, mamy demokrację!) i poszło.

    1. Dlaczego śmieszny? Są powody, aby protestować. Ostatnio było u nas trochę o sądownictwie. Wcześniej o edukacji w kontekście nauk biologicznych. Większość wydziałów prawa w Polsce potępiło działania PiS wokół TK. Studenci prawa powinni tłumnie protestować, ale pewnie się boją, czemu też trudno się dziwić. A powinni się bać? Cieszę się, że tu z nami wytrzymujesz jako zwolennik PiS wśród wielu krytyków tejże partii, ale bez przesady – chyba nawet zwolennik powinien widzieć, że są powody do krytyki rządu. Oczywiście – widziałem argumenty dotyczące tego, że być może sytuacja młodych na rynku pracy się poprawia i stąd nie są oni skorzy do protestów. Ale widziałem też argumenty dotyczące tego, że ogólnie gospodarka może mieć problem. Być może niektórzy studenci nie chcą też chaosu w polityce zagranicznej Polski, który w długim okresie czasu może negatywnie wpłynąć na współpracę między uczelniami, na stypendia międzynarodowe etc.

      1. Dlaczego nie było protestów, jak PO majstrowalo przy TK?
        .
        TK jest w ogóle instytucją zbędną, utworzoną jeszcze w PRL przez gen. Jaruzelskiego. Kompetencje Trybunalu może przejąć Sąd Najwyższy. Również Konstytucja powinna zostać zmieniona, napisana od nowa. I będzie – za cztery lata.

        1. Owszem, widzę powody do krytyki, ale nie do rozpaczliwych prób zachowania status quo i do prób obalenia demokratycznie wybranego rządu, m.in. przez organizowanie awantur takich jak w Sejmie (i pod Sejmem) i do inicjowania ataków na Polskę ze strony zagranicy, zwłaszcza PE. Takie działania mają znamiona zdrady własnego kraju i całkiem słusznie dość powszechnie uchodzą za „Targowicę”.

          1. Ach tak? No śmiało towarzyszu Elasp. Wyraźnie konstruktywna krytykę. 
            A co do status quo i jego zachowania. Skoro demokratycznie wybrany rząd dokonuje zamachu stanu i rozpieprza struktury państwa, przejmuje trzecia władze, łamie notorycznie prawo, a jego przedstawiciele to w sporej mierze przestępcy to taki rząd nie ma dalszej legitymizacji do sprawowania władzy. Ktoś słyszał ze PiS obiecywał w kampanii wyborczej, ze ma zamiar rozpieprzyć państwo? Nie? No właśnie.
            zatem tow. Elasp te swoje opowieści wsadźcie sobie tam gdzie słońce nie dochodzi. 

        2. Bo PO nie majstrowało przy TK. Wybrali 2 za dużo, ok , ale to nie jest majstrowanie. TK ich usunął i POwcy uznali ten wyrok.

          Za 4 lata zmiana konstytucji ? Zgoda, tylko ciekawe, kto będzie jej dokonywał?

          Mogę się założyć, że dzisiejsza opozycja.

        3. TK jest w ogóle instytucją zbędną, utworzoną jeszcze w PRL przez gen. Jaruzelskiego. Kompetencje Trybunalu może przejąć Sąd Najwyższy. Również Konstytucja powinna zostać zmieniona, napisana od nowa. I będzie – za cztery lata.(Elasp).
          Na pierwszym zjeździe delegatów Solidarności postulat numer 13 poczytajcie sobie towarzyszu Elasp. Poszerzcie sobie tez horyzonty o te lekturę:
          https://oko.press/trybunalu-domagala-sie-solidarnosc-pis-uczy-sie-od-jaruzelskiego/
          Jeszcze takie pytanie. Kto przygotowuje konstytucję od nowa? Towarzysz Piotrowicz?

      2. Cieszę sie, ze tu z nami wytrzymujesz, jako zwolennik zwolennik PiS wśród wielu krytyków tejże partii, ale bez przesady – chyba nawet zwolennik powinien widzieć, że są powody do krytyki rządu.(Jacek)
        Jacku on wytrzymuje, bo takie ma zadanie. To delegat "Gazety polskiej" z przydziałem na Racjonalista. tv. Tzw. Kluby tej gazety rozesłały swoje trolle nawet na fora zagranicznych gazet i portali, to niby czemu ten skrawek miałby  być pominięty. 
        Na Wyborczej odpowiednik Elaspa ma nick arawin. Gdybys poczytał obydwu no klony, a przynajmniej bliźnięta jednojajowe. Te same żałosne "argumenty", często zawierajace zwyczajne kłamstwa. Ale ich zadaniem jest nie dopuścić, by gdzieś było miejsce bez ich prymitywnej propagandy. Po drugie maja te banialuki rozprzestrzeniać, zgodnie z zasada: " kłamstwo dostateczna ilość razy powtórzone staje sie prawda"

        1. Ja widziałem Elaspa jeszcze zanim PiS doszedł do władzy na różnych forach. Mam przyjaciół, którzy myślą podobnie jak on i z którymi się w związku z tym nie zgadzam, ale którym daję prawo do ich własnych poglądów. Ogólnie co w tym złego, że Elaps przedstawia swój punkt widzenia? Daje nam okazję do rozwinięcia naszych przemyśleń. A jak to zwykle bywa, są tematy, gdzie z Elaspem się zgadzam. W tym wypadku mam na myśli muzykę choćby. Ja się cieszę, że piszą tu osoby, z którymi się nie zgadzam! Oczywiście czasem też się denerwuję, bo czuję, że ktoś kompletnie nie ma racji, albo używa dziwnych argumentów. Ale może być i tak, że okaże się, że to ja w jakimś temacie nie miałem racji, choć akurat winy PiSu są dla mnie bardzo ewidentne.

          1. Ogólnie to nic złego Jacku. Tylko, ze to, co Ty nazywasz punktem widzenia Elaspa to stek półprawd i zwykłych kłamstw. I w związku z tym wypadałoby te bzdety odkłamywać, aby nie pozostawić wrażenia, ze "argumenta" Elaspa są nie do zbicia. Tylko jakoś nie widuje tłumu, który sie prześciguje, by wykazać  tow. Elaspowi gdzie sie szpetnie myli.
            I nie bardzo Jacku rozumiem dlaczego wiązesz kluby tej gazety z momentem dojścia PiS do władzy. Ależ oni pomagali kaczystom na dlugo przed wyborami, a zasługę za wynik wyborów sobie przypisują w sporej mierze. I to ostatnie akurat uważam za fakt.

        2. Żaden delegat, sporadycznie czytam „Gazetę Polską”, jej poziom – tak jak poziom innych „niepokornych” periodyków – uważam za bardzo niski. Na forum GW występuję tylko pod nickiem, którego używam tutaj (i na Racjonaliscie.pl).

  2. Ładny tekst i nawet pod koniec dowiadujemy się, że nie do końca jest on wyzuty z konkretów. Poniżej ten fragment z którego przebija szczegół. Reszta to ogólniki pod którymi nie podpisałby się jedynie JKM.

    "Co tak naprawdę wydarzyło się na rynku w Krakowie? Manifestacja. Upomnienie się o państwo w którym sejm nie uchwala ustaw nocą, w którym kobieta może liczyć na wsparcie nawet w tak trudnej dla niej decyzji jak aborcja, w której migrant może spokojnie studiować i pracować, w której alternatywne poglądy i styl życia nie obudzi świętego oburzenia." 

  3. Nie moge się powstrzymać… "Filozofka zajmująca się filozofią kultury i filozofią współczesną. Racjonalistka z przekonania, ateistka chyba od urodzenia, wykładowca z zamiłowania (…)".
    A męża ma? dzieci ma?
    Dlaczego tak wielu z was (lewacy, postępowcy różnego typu ) ma nieunormowane życie rodzinne? Ktos spyta, a co to ma do rzeczy. Moim zdaniem to podważa trochę wiarygodność takich osób. Są inni, więc inność narzucają w dyskursie i każą uznawać za normę. Poza tym, mają w nosie świat przyszłości, bo nie mają potomków.  Stąd później m.in. bagatelizowanie zagrożenia islamskiego.

    1. Można zadać przy tej okazji bardziej ogólne pytanie: kiedy jakaś mniejszość ma prawo do narzucenia (nie tylko do narzucania) innym rozwiązania korzystnego dla tej mniejszości? Czy warunkiem wystarczającym takiego uprawnienia jest uzasadnione przewidywanie, że wprowadzenie tego rozwiązania nie zaszkodzi większości lub nawet będzie dla niej korzystne? Czy odgrywają rolę jeszcze jakieś czynniki pozautylitarne, na przykład zasada pewnego rodzaju ciągłości lub podobieństwa ("tradycji"), pozwalajaca odrzucać rozwiazania korzystne (lub nieszkodliwe) dla ogółu, ale przesadnie ekstrawaganckie i nowatorskie, zwłaszcza takie, które by redefiniowały pojęcie samej korzyści i (lub) na nowo określaly jej miejsce pośród innych wartości?         

      1. Elasp: Można zadać przy tej okazji bardziej ogólne pytanie: kiedy jakaś mniejszość ma prawo do narzucenia (nie tylko do narzucania) innym rozwiązania korzystnego dla tej mniejszości?

         Proszę o przykład takiego narzucania. O jakiej mniejszości mówimy i o jakim rozwiązniu – tak na przykład?

        1. Przepraszam, ale nie rozumiem tego "na przykład". Przecież pytanie jest ogólne i odnosi się do jakiejkolwiek mniejszości i dowolnego rozwiązania. Można podać przyklad dowolnej grupy lub lobby, zainteresowanych  wprowadzeniem jakiegoś rozwiązania, które grupa (lub lobby) ta ocenia jako korzystne dla siebie.  
          .
          Dla jasności: słowo "narzucenie" nie ma tu znaczenia pejoratywego. 

          1. Przepraszam, ale nie rozumiem tego "na przykład".

            .
            Albo rozmawiamy o konkretnych, realnie istniejących zjawiskach społecznych i kulturowych – a o nich właśnie jakoś tam wypowiadał się, na ile umiał Robert, do którego wypowiedzi Pan się odniósł, albo tylko mnożymy jakieś tam abstrakcyjne słowa, które w oderwaniu od rzeczywistości niewiele znaczą. Dlatego poprosiłem o przykład. 
            .

            Można podać przyklad dowolnej grupy lub lobby, zainteresowanych  wprowadzeniem jakiegoś rozwiązania, które grupa (lub lobby) ta ocenia jako korzystne dla siebie

            .
            Proszę mi wytłumaczyć czy koniecznie wprowadzenie jakiegoś rozwiązania korzystnego dla danej grupy (np. mniejszości) musi się równać z narzucaniem tego rozwiązania wszystkim? Czy wszyscy od razu muszą z tego rozwiązania korzystać?
            .

            Dla jasności: słowo "narzucenie" nie ma tu znaczenia pejoratywego. 

            .
            Proszę mi wytłumaczyć jak działa narzucenie bez znaczenia pejoratywnego. 

          2. Nie, nie będę tłumaczyć znaczenia wszystkich pojęć, gdyż temu służy edukacja na poziome szkoły podstawowej i średniej. Zadałem ogólne, teoretyczne, filozoficzne pytanie. Albo znasz odpowiedz, albo nie. Jeżeli nie uchytujesz pytania (które jest przeciez dostatecznie jasne), tym bardziej nie przekona Cię moje wyjaśnienie i będę musiał wyjaśniać wyjaśnienie, potem dokonywać żmudnego wyjaśnienia wyjaśnienia wyjaśnienia, itd. Proszę, szanuj mój czas, bo nie mam go zbyt wiele.   

      2. Rozumiem że chodzi o sytuację, gdy mniejszości udaje się stworzyć silny ruch społeczny i dzięki rozwiązaniom ułatwiającym rządzenie, takim jak ordynacja wyborcza przejąć władzę nad większością, po czym narzucać rozwiązania wygodne dla nich (konsolidacja władzy, autorytaryzm) wbrew zasadzie ciągłości i na przekór tradycyjnym rozwiązaniom jak demokracja (rozumiana współcześnie a nie że TKM), państwo prawa, trójpodział władzy?

        1. Czynisz (jak mi się zdaje) niepotrzebną aluzję do PISu. Chodzi mi o racje nie będące racjami siłowymi. Wiadomo, że mniejszość może w jakiś sposób wymusić większość do przyjęcia pewnego rozwiązania. Chodzi mi o racje, a nie o przyczyny. Zakladam, że siła to nie to samo, co racja. 

          1. Przecież mówiąc o demokracji, państwie prawa i podziale władzy mówie właśnie o racjach, ciągłości i tradycji. Dziś mniejszość podważa te racje siłowo, a reprezentanci większości muszą stać na mrozie z napisami tłumaczącymi te racje.

    2.  
      "A męża ma? dzieci ma?" – może nie chcieć, nie móc, nie potrafić, mieć żonę (z którą  dziecka mieć nie wolno), lub chlopaka nierozgarniętego, może zarabia za mało, a może jeszcze wszystko przed nią; słowem możliwości  mrowie. Mogłoby się tak zdarzyć, że jest Pan brzydki i dziewczyny na Pański widok uciekają. Aparycja, czy to dobry powód żeby z na Pana patrzyć z podejrzliwością? Cały Pański wywód (cyt poniżej) jest bez racji. Kolejny problem to to, że kogoś może płodzić i  wszystko co młodsze od JSB mieć gdzieś, ale zaakładając, że (płodzenie dzieci = troska o przyszłe pokolenia) i idąc za pańską myślą można dojść do takiego wniosku, że skoro bezdzietni chcą żyć i nie wykazują troski społecznej to niech płacą podatek. Są takie pomysły i załóżmy, że taki podatek wprowadzamy, to ktoś kto nie ma potomstwa bo jest bezpłodny.. to co wtedy? – byłby to podatek od choroby, to może przy okazji opodatkować zapalenie płuc to ludzie będą mniej chorować. Dysfunkcję/chorobę można wykazać. ale jak wykazać brzydotę? Mamy płacić podatek od halitozy?
      "Dlaczego tak wielu z was (lewacy, postępowcy różnego typu ) ma nieunormowane życie rodzinne? Ktos spyta, a co to ma do rzeczy. Moim zdaniem to podważa trochę wiarygodność takich osób. Są inni, więc inność narzucają w dyskursie i każą uznawać za normę. Poza tym, mają w nosie świat przyszłości, bo nie mają potomków".

  4. To znaczy, byłoby lepiej dla ciebie, Robert, aby filozofka miała siedmioro dzieci? Wtedy może się wypowiadać o protestach studentów bardziej wiarygodnie? Jest takie powiedzenie o pierniku i wiatraku. Znasz?

    1. Pisałem ogólnie. Jeśli nie widzisz możliwego związku między posiadaniem potmstwa, a poglądami społeczno-politycznymi to kiepsko z tobą.

  5. Myśliciel sie odezwał. 
    A Pawłowicz to ma dziatwe? Albo Kaczyński? 
    Swoja droga to tacy jak Robercik bardzo lubią zaglądać w cudze życie osobiste, choć g…no im do tego. Tak najczęściej bywa, gdy nie ma sie nic wartościowszego do powiedzenia.
     

    1. A czy ja Pawłowicz, czy Kaczyńskiego chwalę?
      Czy ja zaglądam komus do łóżka? Ja tylko stawiam pytania, które inni boją się zadać.

      1. Twoje pytanie misiu nie jest kwestia odwagi tylko kultury. To raz. Dwa. Dzietność, bądź nie ma czasami znaczenie, ale nie tam, gdzie Roberciku to chcesz widzieć. 
        U Kaczyńskiego ten aspekt może być istotny, bo brak potomstwa nadaje mu brawury i nieliczenia sie, co potem. Nawet potop. Tylko różnica polega na tym, ze Kaczyński nie ogranicza sie do intelektualnego czynu. I to tez trzeba brać pod uwagę chłopczyku. 
        "- Misiu, chcesz kakałko?
        – Pani Basiu, pani zrobi misiowi kakałko"
        ("Ucho prezesa")

  6. Elasp: Nie, nie będę tłumaczyć znaczenia wszystkich pojęć, gdyż temu służy edukacja na poziome szkoły podstawowej i średniej.

    .
    To Pan napisał poniższe słowa:
    .

    Elasp: Przepraszam, ale nie rozumiem tego "na przykład"

    .
    A teraz się Pan siebie odsyła do szkoły podstawowej i średniej, gdzie Panu wytłumaczą, co to znaczy "na przykład"?.
    .

    Zadałem ogólne, teoretyczne, filozoficzne pytanie. Albo znasz odpowiedz, albo nie.

    .
    A czy Pan zna jednoznaczną odpowiedź na jakiekolwiek ogólne, teoretyczne i filozoficzne pytanie?
    .
    Przykład spójnego aparatu pojęciowego Pana Elaspa:
    .

    Elasp: Dla jasności: słowo "narzucenie" nie ma tu znaczenia pejoratywego.

    .
    Proszę mi odpowiedzieć, czy Pańska edukacja, czy religia zabrania Panu udzielenia mi odpowiedzi na poniższe pytanie:
    .

    Proszę mi wytłumaczyć jak działa narzucenie bez znaczenia pejoratywnego.

    .
    narzucać
    1. rzucać coś na coś, nakładać do czegoś, na coś;
    2. okrywać się pośpiesznie, nakładać jakieś okrycie na ramiona;
    3. zmuszać kogoś do przyjęcia czegoś, do określonego postępowania, wymuszać coś na kimś;
    4. narzucać się – zmuszać kogoś do przebywania w swoim towarzystwie, wpraszać się gdzieś
    .
    Jest Pan w stanie wyjaśnić w jaki sposób "narzucanie" może zachować swe znaczenie nie będąc jednocześnie pejoratywnym? Tak Pan twierdził przed chwilą.
    .
    Pan zadał filozoficzne pytanie, a czy zastanowił się Pan przez chwilę nad moim pytaniem:
    .

    maceox: Proszę mi wytłumaczyć czy koniecznie wprowadzenie jakiegoś rozwiązania korzystnego dla danej grupy (np. mniejszości) musi się równać z narzucaniem tego rozwiązania wszystkim? Czy wszyscy od razu muszą z tego rozwiązania korzystać?

    .
    A krócej: Czy prawo do danego zachowania udzielone jakiejś grupie (mniejszości) musi być równoznaczne z narzuceniem wszystkim obowiązku takiego zachowania?
      .
    Taki z Pana filozof, że nie potrafi Pan na to w ogóle odpowiedzieć? Za bardzo abstrakcyjne? Mam podać przykład?
    .

    Elasp: Zadałem ogólne, teoretyczne, filozoficzne pytanie. Albo znasz odpowiedz, albo nie.

    Pytanie Pana Elaspa: 
    .

    Elasp: kiedy jakaś mniejszość ma prawo do narzucenia (nie tylko do narzucania) innym rozwiązania korzystnego dla tej mniejszości?

    .
    Jakim cudem mam znać odpowiedź na to pytanie, skoro znaczenia użytych w tym pytaniu słów odbiegają od słownikowych, a konkretnie "narzucenie" nie ma być pejoratywne? Co ma oznaczać narzucanie jeśli nie jest pejoratywne?
    .
    Ale na prośbę o takie sprecyzowanie Pan Elasp zareagował złością i ani na to, ani na inne moje pytanie nie odpowiedział.
    .
    Powtórzę więc:
    .
    Czy prawo do danego zachowania udzielone jakiejś grupie (mniejszości) musi być równoznaczne z narzuceniem wszystkim obowiązku takiego zachowania?
    .
    Wracając natomiast do Pańskiego pytania – skoro domaga się Pan odpowiedzi – to pozwoli Pan, iż przyjmę roboczo nie Pańskie (gdyż o nim wiem tyle tylko, że ma być niepejoratywne, ale poza tym nie wiem jakie), ale słownikowe rozumienie słowa "narzucanie", które jest jednoznacznie pejoratywne.
    .

    Elasp: kiedy jakaś mniejszość ma prawo do narzucenia (nie tylko do narzucania) innym rozwiązania korzystnego dla tej mniejszości?

    Odpowiedź jest prosta: nigdy.
    Dlatego moim zdaniem rządy PiSu sa bezprawne i tu ma Pan najlepszy przykład. 

    1. Słowo „narzucać” nie jest istotne dla problemu, który postawiłem. Może być równie dobrze użyte słowo „proponować”. Chodzi o to, kiedy rozwiązanie proponowane przez mniejszość ma być wcielone w życie i dlaczego.

      1. Słowo narzucać jest bardzo istotne. Ależ sie wijecie tow. Elasp. Mniejszość ogólna posiadająca większość sejmowa ma prawo kształtować rzeczywistość prawna , nawet, gdy większości obywateli to nie pasuje, ale tylko do pewnego stopnia. Najwyżej zapłaci za niezbyt przymilne działania przy następnych wyborach. Dla przykładu. Gospodarka odpadami. Pewnie fajnie jest wywalać do lasu i nie płacić. Jednak dla naszego własnego WSPÓLNEGO dobra, mimo, ze wielu tego nie rozumiała (choć dziś już świadomość społeczna w tym temacie jest o wiele wyższa) wprowadzono przepisy w tej kwestii.
        Natomiast zmiana dla dobra/ wygody/ TYLKO mniejszości i narzucenie tego większości jest niedopuszczalne. A takie kwiatki pan sugerował, by rozważyć.
         
        A już całkowicie bezprawna jest próba zmiany ustroju państwa przez mniejszość (nawet gdy zdobyła parlamentarna większość). Z pogwałceniem zdania większości i narzucając społeczeństwu zmiany o charakterze FUNDAMENTALNYM.  przy pomocy prawnych kroczków, bądź jawnie gwałcąc obowiązujące prawo.
        Zatem tow. Elasp ucieczka od konkretów,   co postulowaluscie, i sprowadzanie wszystkiego do jednego mianownika jest próba albo manipulacji, albo jałowości intelektualnej szanownego towarzysza. 
        Ale to już usiłował wam wytłumaczyć Maceox. 
        A propos. Panie Maceoxsie. Kto stawia drinki w klubie niemieckojęzycznym? Bo ja jakom feministka to w tym aspekcie wykazuje zdecydowanie poglądy nierównościom.      : )))))
         

        1. A propos. Panie Maceoxsie. Kto stawia drinki w klubie niemieckojęzycznym? Bo ja jakom feministka to w tym aspekcie wykazuje zdecydowanie poglądy nierównościom.      : )))))

          Pani Tamaro,
          jakbym się w to Pani zdanie nie wczytywał, to ja ostatecznie rozumiem tyle tylko, że Pani się cieszy na tego drinka. Więc ja zapraszam, a resztę sobie wytłumaczymy po drodze. 😉
          A propos klimatów niemieckojęzycznych, widziała Pani to:
          https://i.redd.it/9ebdhdrf4tvx.jpg
          To u znajomego Niemca było na fejsie. Mnie to dzisiaj dotknęło ze względu na sposób przekazania treści. Taka rada od narodu niemieckiego…
          Pozdrawiam

          1. Jasne, że się cieszę na drinka.
            Co do wpisu. Dlaczego Pana dotknęło? Chyba nie w znaczeniu, że oburzyło? Mnie uderzyło, w pewnym sensie zatkało. Tu coś o autorze (rzeczywistym autorze tej treści):
            http://www.spiegel.de/netzwelt/web/dear-americans-botschaft-aus-frustration-und-fassungslosigkeit-a-1120066.html
            Moja refleksja jest też następująca. U nas Kaczyński, w USA Trump. Podobne typki i podobne skojarzenia wywołują u osób, niezależnie od narodowości tych ludzi.
            Porównanie może być (i zapewne w jakiejś mierze jest) uproszczeniem, ale wspólny kierunek tych skojarzeń jest niepokojący.
             

  7. Co do TK, to nikogo to nie obchodzi. TK nie był nigdy obiektywny. Ookradli ludzi z kasy (OFe), i nie wiedzieli, co orzec, więc spytali się, jaki wpływ na budżet będzie mieć ewentualne orzeczenie, że to kradzież. Rząd stwierdził, że fatalne, po czym tK orzekł, że kradziez pieniędzy z OFE jest cacy.
    Zrozumcie, to jest wszystko gra pozoów, gra interesów, a nie żadne prawo.

    1. Ocho. Znowu głębokie przemyślenia Robercika. Wez ty sobie poczytaj konstytucję (TK, a odpowiedzialność za kondycje finansowa) to raz. A dwa nawet niedoskonałe prawo można jeszcze bardziej spieprzyc w imię interesu WASKIEJ grupy, co właśnie robi PiS. PO sięgnęła po OFE. Wzięła ta kasę sobie wypłaciła? Czy ratowała gospodarkę przed kryzysem, jaki szalał w koło?
      PiS ofe teraz likwiduje całkiem. Co fajniejsze to kradnie te cześć, która ludzie dobrowolnie odkładali, choć nie musieli. Mogli sobie te środki przepić w klubie studenckim, jak Misiu od Antka. 

      1. No włąśnie o to chodzi, że to jest wielkie G, a nie prawo. Jeśli budżet będzie w jeszcze większych kłopotach, to czy TK orzeknie, że można ludziom zabrać 80% z depozytów bankowych? Tak zrobili na Cyprze. To jest wg ciebie prawo? Tego warto bronić?
         

        1. Myślę chłopczyku, że nie tobie orzekać w kwestii jakości prawa.
          Mogę sobie natomiast wyobrazić sytuację, że dzięki temu pisowskiemu (nie)rządowi wpadniemy w takie kłopoty, że pisowski TK , będący już teraz li tylko atrapą sądu, przyklepie zabór mienia każdego.
          Tylko w takim przypadku należałoby przeanalizować jak i dlaczego doszło do takiej sytuacji. I najbardziej w takim momencie winni uderzyć się w piersi bezmyślni wyborcy, co się dali kupić za 500+.
          Podobnie jest w sprawie Cypru. Szersza analiza misiu byłaby tu niezbędna.
           
           

  8. Co do wpisu. Dlaczego Pana dotknęło? Chyba nie w znaczeniu, że oburzyło? Mnie uderzyło, w pewnym sensie zatkało. Tu coś o autorze (rzeczywistym autorze tej treści):

    .
    Oczywiście, że nie oburzyło. Chodzi chyba o jakiś rodzaj literacko-historycznego "dotknięcia" związanego ze sposobem przekazania tej treści. Trudno mi to wyrazić. Chodzi o to połączenie powierzchownej niewinności – "good luck – people of Germany" z tym historycznym ciężarem gatunkowym tkwiącym pod spodem. To jest dość oczywiste i wcale nie jest jakoś szczególnie wyrafinowane, ale zdarza, że mnie czasem wzruszają (lub dotykają) i proste melodie.
    http://www.spiegel.de/netzwelt/web/dear-americans-botschaft-aus-frustration-und-fassungslosigkeit-a-1120066.html
    .
    Co ciekawe – były reakcje, w których autorowi grożono śmiercią. Jeśli ci grożący nie idą za Trumpem jak Niemcy za Hitlerem w latach 30, to ZA CO MU GROZILI?
    .

    Moja refleksja jest też następująca. U nas Kaczyński, w USA Trump. Podobne typki i podobne skojarzenia wywołują u osób, niezależnie od narodowości tych ludzi.

    .
    Wolę nie rozwijać tej refleksji, bo jeszcze w tym roku mamy wybory np. we Francji. W Niemczech też mamy wybory, tylko, że – czy to ironia losu – o Niemców jakoś jestem jeszcze pewien. Oni drugi raz gościa z takim podejściem już nie chcą. 
    .
    Tylko Polacy pozostają mentalnie na podobnym poziomie od bardzo dawna, bo myślą, że ich Chrystus namaszczył na pępek świata, przynajmniej moralny, nawet jak w zagrodzie bida i spirytusem jedzie, bo my u siebie jesteśmy Pany i nikt nam nie podskoczy.
    .
    Ino sie zaraza szerzy ta łełropejska i żydy te komuchy przysłali, żeby naszym dzieckom w głowach zawracać. Jak z tom brzozom namieszali. Widział to kto samolot i brzoza? Co jest Ku-wa cięższe? Brzoza czy samolot? Wiadomo jak było, nie? A te sku-syny z Brukseli bedom nam pie-olić, co mamy z krajem robić? Niedoczekanie! Nasze dzieuchy nie lafiryndy i z arabusem nie wejdom do windy. Za morde to trza chycić, porzondek wprowadzić, a cwele, cioty, komuchy i te kosmolopity za ocean na marsa wysłać razem z tym żydem Franciszkiem, czerwone do czerwonego! A u nas k-wa JPII po wsze czasy królem razem z Małyszem. Znów Soros miesza – napisali w wyborczej, że Małysz to ewangelik. Co to ku-wa za żyd. Małysz to Polak. Polak przecież, nasz człowiek.
    .

    Porównanie może być (i zapewne w jakiejś mierze jest) uproszczeniem, ale wspólny kierunek tych skojarzeń jest niepokojący.

    .
    Uproszczone skojarzenia bywają oczywiście przegięciem, ale czasami przegięte wyrażenie przegięć jakoś tam pomagają w radzeniu sobie z irracjonalną rzeczywistością wokół nas.

    1. Tak podejrzewałam, że nie chodzi o oburzenie sensu strickte, ale wolałam się upewnić.
      Co ciekawe – były reakcje, w których autorowi grożono śmiercią. Jeśli ci grożący nie idą za Trumpem jak Niemcy za Hitlerem w latach 30, to ZA CO MU GROZILI?
      A powyższe jest doskonałym podsumowaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *