Rządy patrycjatu w przedrozbiorowym Poznaniu na tle innych miast europejskich

Piotr Napierała, „Rządy patrycjatu w przedrozbiorowym Poznaniu na tle innych miast europejskich”, w: W. Łazuga, S. Paczos, Poznań-Szczecin-Wrocław, Trzy uniwersytety, trzy miasta, trzy regiony, Libron Kraków 2010, s. 397-412. ISBN: 978-83-62196-13-5

Trzy uniwersytety trzy miasta trzy regiony

Przed przywilejem Zygmunta I z 1518 roku sprawami miasta Poznania kierowali wójt z ławnikami, czyli sędziami (utrzymanie porządku w mieście) i burmistrz na czele rady miejskiej (sprawy administracyjne). Królewski przywilej nadał miastu bardziej demokratyczny ustrój. Odtąd starsi cechowi (kolegium dwunastu mężów) mogli wybierać swoich 24 kandydatów na burmistrzów. Tych zaś miało być dwóch, których z owych 24 wybierał starosta generalny (zwykle 21 września dokonywał owego wyboru). Pierwszy burmistrz sprawował swą funkcję od września (jeśli wybory odbyły się terminowo) do Wielkiej Nocy roku następnego, czyli przez około pół roku, a jego kolega od Wielkiej Nocy do wyznaczenia przez starostę składu nowej rady. Aktualnie przewodzącego radzie nazywano „prezydującym” (presidens) czyli prezydentem miasta. Burmistrzom przydzielono do pomocy 6 ławników, stanowiących nową, zmieniającą się z każdymi dwoma kolejnymi burmistrzami, radę miejską. Ława z wójtem (też wybierani co roku) na czele przetrwała jako organ władzy sądowniczej. Ustrój ten stanowił silny kontrast z Krakowem, gdzie władza znajdowała się stale w rękach kilkunastu osób. Krakowski model patrycjat poznański próbował bezskutecznie wprowadzić przed reformą Zygmunta I. Dopiero 7 sierpnia 1693 roku Jan III Sobieski wprowadził dożywotnią radę miejską, co wzmocniło ten organ a osłabiło wpływ cechów. Właśnie temu okresowi po 1693 roku poświęcony jest przede wszystkim ten artykuł.

Wyrok królewski 1693 roku stanowił prawdziwą odgórną rewolucję. Bezpośrednim powodem tej decyzji była skarga instygatora koronnego Gilbaszewskiego wniesionej do sądu asesorskiego. Instygator stwierdzał, ze coroczne wybory wynoszą do władzy ludzi słabo wykształconych, nieudolnych i co gorsza nieskutecznych (w 1692 roku tłum podburzony przez szlachtę złupił ratusz zupełnie nie licząc się z powagą władz miasta). Od 1693 roku nadal urzędować miało 2 burmistrzów po pół roku każdy, którzy mieli do pomocy 10 dożywotnich rajców. Ława sądowa z arcyławnikiem (nowy urząd) na czele i dożywotni ławnicy pełnili funkcje sądownicze. Wójt zyskał prawo głosowania i zabierania głosu na zebraniach rady miejskiej, nawet kiedy nie omawiano spraw sadowych, lecz administracyjne. Wójta wybierała rada, ona też dobierała skład kolegom dwudziestu mężów (szefów cechów i szanowanych mieszczan) również zasiadających dożywotnio w kolegium. Kolegium przewodniczył – na wzór rzymski – trybun ludowy. Dotychczas funkcję kolegium pełniło tzw. pospólstwo – organ liczniejszy (60 osób), lecz wyłącznie cechowy. Rezultatem była większa różnorodność opinii i wyjście z tyranii cechów.

Co roku wybierano 2 burmistrzów i wójta. Burmistrzów wybierał starosta generalny Wielkopolski spośród 4 rajców wytypowanych przez wójta, arcyławnika, ławę, trybuna i reprezentantów kolegium. Gdyby starosta nie mógł tego uczynić, wówczas uczyniłaby to sama rada. Przywilej Jana III ustanawiał też zasadę, że w razie śmierci rajcy, rada wybierała na jego miejsce któregoś z ławników, a ława zatykała powstałą lukę przedstawiając do wyboru radzie dwóch wytypowanych członków kolegium. Rada podporządkowała sobie też cechy. Każdy cech przedstawiał 4 kandydatów na starszych cechowych, z których rada wybierała dwóch. Starsi cechowi nie mogli już jednak, jak dotychczas brać udziału w wyborach rajców i wypowiadać się o polityce, chyba, że jednocześnie należeli do kolegium 20 mężów – uznanym za jedynych reprezentantów ogółu obywateli. W ten sposób urzędnicy dostali pod swój but ludzi przedsiębiorczych, a demokrację miejska zastąpiła oligarchia, co było typowe dla wielu miast polskich tej epoki, a co w Krakowie, jak wiemy nastąpiło już dużo wcześniej. Powołując się na przywilej z 1693 roku, rada uchwaliła w 1711 roku wilkierz, przydzielając każdemu cechowi jednego deputata rady miejskiej, bez obecności którego cech nie mógł obradować. Deputat był więc de facto szpiegiem rady. Finanse miasta podlegały 3 reprezentantom (po jednym) rady, ławy i kolegium . Ten stan trwał aż do zmian wprowadzonych przez Komisję Dobrego Porządku w 1779 roku.
Dożywotniość urzędów miejski pogłębiła podziały między „trzema porządkami” (rada, ława, kolegium); dwoma elitarnymi i jednym plebejskim. Mimo, iż ławnik mógł zostać rajcą, a członek kolegium – ławnikiem, wiadomo, że będzie się to zdarzało rzadko.
Porządek Jana III oznaczał, że wpływ ludzi aktywnie zajmujących się działalnością gospodarczą na sprawy miasta zmniejszy się, zaś bogatych patrycjuszy – rentierów ulegnie znacznemu zwiększeniu . Podobne zjawisko nastąpiło w tych czasach w kraju, a właściwie w federacji na wpół niezależnych krajów, w których miasta często pełniły, pod każdym względem, rolę pierwszoplanową – w Republice Zjednoczonych Prowincji Niderlandów.

Mieszkańcy Republiki Zjednoczonych Prowincji uważali się za ludzi wolnych mieszkających w wolnym państwie, jednak władza w nich była faktycznie zmonopolizowana przed tzw. „regentów” – regenten. Byli to członkowie potężnych wzbogaconych na handlu, bądź produkcji (traffieken – manufaktury) rodów. Tak pisał o nich w 1740 roku pewien Anglik od dawna zamieszkały w Republice:

„…Rządy mają arystokratyczne, przeto nie należy rozumieć owej tak bardzo zachwalanej wolności Niderlandczyków w znaczeniu powszechnym i absolutnym, lecz cum grano salis. Burmistrzowie i senat stanowią władzę; jeśli wskutek czyjejś śmierci otworzy się wakans, burmistrz poczytałby sobie za wielką obrazę, gdyby jakiś rozdrażniony mieszczanin ośmielił się szemrać przeciwko osadzeniu na tym stanowisku jednego z synów lub krewniaków onegoż burmistrza …”.

Ich sposób życia był w XVII wieku typowy dla zamożnych mieszczan (skromne jadło, mieszkanie w kamienicach, najwyżej jeden sługa podający posiłki i napoje), by z czasem coraz bardziej upodabniać się do stylu życia cudzoziemskiej szlachty (nabywanie majątków ziemskich, wykwintne dania, francuskie surduty i peruki). Spośród 24 regentów zajmujących w latach 1718-1748 stanowisko burmistrza Amsterdamu, tylko 2 było czynnymi kupcami. Zamach oranżystowski z 1748 roku, zmienił nieco te proporcje, aż 13 z 37 burmistrzów z lat 1752-1795 było albo czynnymi kupcami, albo ludźmi dopiero co porzucającymi profesje kupca (np. w związku z obowiązkami burmistrza).

Nie we wszystkich prowincjach górne piętro drabiny społecznej zajmowali regenten, w prowincjach pozbawionych dostępu do morza o zdecydowanie rolniczej gospodarce ich rolę grała typowa ziemiańska szlachta, podobna do niemieckiej. Chociaż dewizą zawiązanej w 1581 antyhiszpańskiej unii utrechckiej, która powołała do życia Republikę Zjednoczonych Prowincji było: Eendracht maakt macht (W jedności siła), to już w wieku XVII wiadomo było, iż Utrecht, Holandia, Zelandia, Overijsel , Fryzja, Groningen i Geldria tworzą raczej rodzaj politycznego sojuszu niż faktyczną federację. Prowincje miały oddzielny skarb i siły zbrojne , władzę ustawodawczą –stany prowincjonalne. Tym co łączyło poszczególne prowincje była legenda Domu Orańskiego, bowiem to pod wodzą Wilhelma I Orańskiego (1533-1584) Holendrzy oderwali się od Hiszpanii króla Filipa II.

Do 1650 stadhouderzy wybierali skład rad miejskich, potem uprawnienie to przejęły Stany Generalne, a więc de facto regenci, przeciw czemu w XVIII wieku zaczęli protestować rozmaici „demokraci” lub „patrioci” chcący ich wybór uzależnić, jak to było w średniowieczu, od woli lokalnych gildii lub cechów, lub od głosowania mieszkańców.

Faktycznymi przywódcami regentów, jako warstwy społecznej byli wielcy pensjonariusze (rodzaj głównych radców) prowincji Holandii i Zelandii (tzn. najsilniejszych ekonomicznie prowincji, w których w dodatku regenci stanowili elitę) – Raadpensionaris van Holland/Zeeland. W czasach gdy nie było stadhoudera (1650-1672 i 1702-1747), lub gdy ich pozycja była słaba (nie byli namiestnikami wszystkich prowincji, lub nie mieli charyzmy) pensjonariusze byli głównymi decydentami politycznymi Republiki. Do Orańczyków odwoływano się w sytuacjach zagrożenia. Wówczas niechętni im regenci godzili się (pod naciskiem biedoty i duchownych) uznać ich namiestnictwo, co wiązało się z uznaniem ich naczelnymi dowódcami sił zbrojnych Republiki. Za Orańczykami murem stała biedota miast i chłopi, liczący na ich ochronę przez zdzierstwem regentów i duchowni kalwińscy uważający regentów za zbyt liberalnych. Historia Republiki to w dużej mierze dzieje zmagań regentów (w tym pensjonariuszy) z namiestnikami z dynastii Orańskiej.
Regenci nigdy nie cieszyli się sympatią tłumów, wręcz przeciwnie uważano ich powszechni za chciwców. W XVII wieku wyjątkiem od reguły był cieszący się powszechną sympatią Reinier Pauw (1564-1636) .
Amsterdamscy regenci dysponowali około 3200 urzędami, z których większość obsadzana była przez czterech burmistrzów. Nie patrzono na zdolności lecz na koneksje. W pierwszej połowie XVIII wieku prawie wszyscy regenci Amsterdamu należeli do rodów: Trip, Corver i Hooft, miastem Delft trząsł ród Bleiswijk, a miastem Gorcum – ród van Hoey . Niektórzy regenci obawiali się nie bez podstaw, że rozdawnictwo urzędów szybko zamieni się w ich sprzedaż, także ludziom spoza kasty. W Geldrii, stany rządzące tą prowincją postanowiły w 1717 roku urzędy miejskie uczynić dożywotnimi, ustawę tą przeprowadzono mimo silnego oporu „małych ludzi” (tj. mieszczan . Po raz pierwszy (od 1702 roku) zabrzmiał wówczas krzyk o powrót silnej władzy stadhoudera, który wziąłby regentów w karby .

Uosobieniem rządów oligarchicznych regentów mógłby być bogaty rentier Jan Six II (1668-1750), syn Jana Sixa I (1618–1700), amsterdamskiego regenta i pisarza. Jan Six II był od roku 1719 szesnastokrotnie (sic!) wybierany na urząd jednego z czterech burmistrzów Amsterdamu, a od 1745 pełnił funkcję bibliotekarza miasta.
Taka sytuacja była możliwa także w dawnym Poznaniu, i to nawet w tym „demokratycznym” Poznaniu sprzed 1693 roku, w którym patrycjusze nie dawali rady zmonopolizować ani składu rady miejskiej ani ławy, co pokazuje przykład Jana Wielżyńskiego, który od 1514 do roku swej śmierci, czyli 1549 stale urzędował jako ławnik i rajca. Burmistrzem był w latach 1522-1524, 1528, 1533-1534 i 1536 . Podobnie było po nadaniu przywileju Jana III Sobieskiego. Przykładowo kupiec Jan Eyberle był jednym z dwóch burmistrzów m.in. w latach: 1696, 1697, 1699, 1710 i 1718. Później jego potomkowi również zdarzało się pełnić tę funkcje w latach pięćdziesiątych, zaś z samym Eyberle „konkurowali” również wielokrotni burmistrzowie Jan Barczewski i Paweł Pathun. Jeśli Eyberle, Pathun czy Barczewski nie byli burmistrzami, to pełnili funkcję rajców – tak czy owak władza skupiona była w rekach dość łatwo policzalnej liczby ludzi .

Niemal cała historia Niderlandów północnych w XVIII wieku przebiegała pod znakiem walki przeciw i w obronie praw regentów, którzy m.in. sprzeciwiali się silniejszej integracji prowincji (propozycje Simona van Slingelandta z 1717 roku, zresztą regenta) w jeden silniejszy organizm państwowy, co zaowocowało spadkiem znaczenia Republiki Zjednoczonych Prowincji na forum międzynarodowym . Przypadek Holenderski pokazuje jak może wyglądać państwo, w którym władzę przejmie jedna klasa nastawiona jedynie na lokalne i krótkoterminowe cele i przy tym niekontrolowana przez żaden organ odmienny pod względem swej natury, jak np. dwór książęcy.
Polskie miasta XVIII wieku, z wyjątkiem na wpół niezależnego od władzy centralnej, Gdańska, podlegały dość ściśle woli sejmu i króla, o czym przypominała rola starosty generalnego w wyborach burmistrzów.

Dziś sprawy obsady urzędów w XVIII-wiecznych miastach wydają się sprawą bardzo przebrzmiałą i wyobrażamy sobie ten proces jako coś najłagodniejszego pod słońcem, podczas gdy bardzo częste dzielenie wpływów pomiędzy poszczególne grupy, warstwy i kasty pokazują, że pod spokojną fasadą pięknych ratuszy, kipiał nierzadko wulkan emocji i indywidualnych ambicji. Walka o stanowiska odbywała się jednak zdecydowanie mniej na poziomie haseł, a zdecydowanie bardziej wokół kwestii urzędniczych i przywilejów konkretnych warstw społecznych. Skoro tak bardzo dbano o to by każda warstwa społeczna, czy grupa nacisku (w Poznaniu tzw. trzy „porządki”) miały dostęp do funkcji administracyjnych i skarbowych, widać wyraźnie głęboką nieufność między nimi, połączoną ze skłonnością do łączenia urzędu z indywidualnymi korzyściami, nie wspominając o całkowicie zrozumiałym prestiżu tych stanowisk. Gospodarka była regulowana ograniczeniami i zakazami, więc połączenie jej z polityką było oczywiste.
Walka o obsadę stanowisk nie pociągało za sobą haseł zmiany całego ustroju miasta tylko, jeśli miasto stanowiło siedzibę dworu i było odeń gospodarczo zależne, tak jak to było w przypadku Darmstadt, stolicy Landgrafstwa Hesji-Darmstadt od 1567 roku, powstałego w wyniku podziału Hesji. Prawa miejskie przyznał mu cesarz Ludwik IV Bawarski dekretem (Stadtprivileg) z 23 lipca 1330 roku . W dokumencie jest mowa o tym, że miast, ze Darmstadt ma cieszyć się takimi samymi przywilejami jak Frankfurt (…ze gleiche Weis als User und des (richs)stat Franchenfurt hat und auch stet …). Wówczas miasto należało do hrabiów von Katzenelnbogen, którzy wznieśli zamek do jego obrony, nieco na południe od Darmstadt. Ówczesny samorząd miejski składał się z 14-osobowej rady pod przewodnictwem sołtysa (Schultheiß). W mieście rządził patrycjat. Przedstawiciele klasy rządzącej piastowali swe urzędy dożywotnio. W roku 1457 hrabia Katzenelnbogen kazał podwoić liczbę członków rady. Od połowy XV wieku istniał też urząd burmistrza (Bürgermeister), początkowo zarządzającego jedynie skarbem miasta (Stadtkammer). Z początkiem XVI wieku urząd rozdwoił się; Ratsbürgermeister (potem zwany: Oberbürgermeister), wybierany był spośród radców i przez nich, a „młodszy burmistrz: – jüngerer Bürgermeister (potem: Unterbürgermeister), przez ogół mieszczan . Rada i plebs miejski z zasady nie ufali sobie wzajem . Landgraf Ernest Ludwik, władający Hesją-Darmstadt w latach 1678-1739 uczynił wiele dla rozwoju swej stolicy. Dnia 4 maja 1695, gdy położył kamień węgielny pod budowę nowych przedmieść . Miasto jednak w dużym stopniu rządziło się samo. 29 marca 1721 roku władze miejskie wydały regulamin (Stadtreglement), by wprowadzić bardziej regularną obsługę finansową poszczególnych miejskich potrzeb , Po 1724 roku kandydat na Unterbürgermeister był najpierw akceptowany przez radę, co zmniejszało jego samodzielność.

By zrozumieć jak bardzo miasto i jego gminy były uzależnione od dworu wystarczy krótkie zestawienie. Darmstadt w roku 1772 liczyło 9.800 mieszkańców, lecz liczba ta obejmuje także administrację landgrafa, dwór, jego służbę, urzędników, dość niewielką ilość dworaków, po ich odjęciu zostawało równo 6.600 mieszkańców. W 1777 roku minister Friedrich Karl von Moser (1723-1798) oceniał liczbę ludności na 9038, lecz z tego dworzan, urzędników i dworaków było 1.305, a żołnierzy aż 3045 . Darmstadt było wiec prawdziwym Residenzstadt – miastem w cieniu dworu. Prawdziwą władzą była zawsze jedynie landgraf i to do niego zgłaszano się w razie jakichkolwiek trudności, na przykład takich jakie wynikły wokół wyborów burmistrzowskich w grudniu 1789 roku. Tak jak w średniowieczu, tak i w tych czasach burmistrzów było dwóch, obu wybierano na rok; ważniejszy Oberbürgermeister i podległy mu de facto Unterbürgermeister. Pierwszego wybierała od czasów średniowiecznych rada spośród swego grona. Drugiego przed XVIII wiekiem wybierał lud, czyli de facto cechy rzemieślnicze, w XVIII wieku rada wybierała go spośród kandydatów przez te cechy zaproponowanych. Z wyborem Unterbürgermeister nie było w 1789 roku problemu. 17 grudnia tego roku odbyły się wybory Oberbürgermeistera i pojawiły się kłopoty. Czterej członkowie rady; Johann Justus Netz, Johann Philipp Dessel, Sparschneider i Dambmann poparli Johanna Wilhelma Beckera, który był już raz burmistrzem w 1779 roku. Pięciu członków rady; dotychczasowy Oberbürgermeister Schmidt, Johann Nicolaus Morneweck, Böhler, Schwarz i Orttenburger poparli Johanna Valentina Hessemera. Becker poparł Netza, a Hessemer Böhlera. Becker uważał, że teraz jest jego kolej na objecie urzędu, ponieważ nie chcąc się wzajem urazić rada wybierała burmistrza według pewnego określonego porządku; jeśli Becker był burmistrzem w 1779 roku, to teraz powinien być nim znów, dlatego już 18 grudnia 1789 roku poskarżył się landgrafowi , że motywy wyboru Hessemera zamiast niego były polityczne. Ze swej strony Hessemer dowodził, że większość poparła właśnie jego, ponieważ Becker bardzo nieudolnie zarządzał miastem w 1779 roku; poza tym przez dwa lata przed grudniem 1789 roku pojawiał się w siedzibie rady tylko na wybory burmistrzów. Syndyk miejski Wilckens popierał Beckera .

29 grudnia landgraf Ludwik IX (pan. 1768-1790) zwołał komisję do rozpatrzenia tych kwestii. Przewodniczył jej znany nam dobrze minister i asesor rządowy (Regierungsassessor) Andreas Peter von Hesse. Sporządzono 90-ciostronicowy raport, który przedłożono ministrom 16 stycznia 1790 roku, a 20 stycznia landgrafowi. Przyznano rację po trosze obu stronom, a wybór dano do potwierdzenia Ludwikowi IX. Władca odrzucił sugestię komisji o możliwym współrządzeniu obu burmistrzów i zarządził (29 stycznia) by Becker i Hessemer rzucali kośćmi; kto wyrzuci więcej oczek zostanie burmistrzem.
30 stycznia o godzinie 14:00 wszystko było już w ratuszu gotowe, lecz Becker odmówił rzucania kośćmi o urząd, podobnie zresztą uczynił zaraz po nim jego przeciwnik. Sprawa zakończyła się zarządzeniem landgrafa by na rok 1790 burmistrzem uczynić Beckera. Ten był zachwycony, że władca przyznał rację jego argumentom, nie wiedząc, że Ludwik IX po prostu sam rzucał kośćmi.
Zależność miasta-siedziby dworu z tym ostatnim musiały wyglądać podobnie w Poczdamie, który nie istniałby bez zamówień dworu i podobnych miastach. Bywało i odwrotnie. Niedostatek władzy centralnej, jak na przykład w Elektoracie Hanoweru po 1714, gdy elektor Jerzy Ludwik został królem Wielkiej Brytanii i wyjeżdżając do Londynu, przekazał rządy ministrom. Sama stolica – miasto Hanower wykorzystało zaistniałą sytuacje dla znacznego usamodzielnienia się, a nawet wtrącania się w sprawy prowincjonalne. Zdolny Christian Ulrich Grupen (1692-1767), długoletni (1725-1767) burmistrz miasta Hanoweru, w zabiegach o polepszenie bytu mieszkańców, nie bał się nawet ostrych słów wobec ministrów skupionych wokół Gerlacha von Münchhausena.

Jednak, jak zauważa polska znawczyni nowożytnych dziejów Rzeszy niemieckiej Maria Wawrykowa, już w ciągu XVII wieku niemal wszystkie niemieckie miasta, ongiś prawdziwe średniowieczne państewka o znacznym wpływie dyplomatycznym, zostały opanowane przez niemieckie świeckie i duchowne państwa terytorialne, jak to się stało z m.in. Erfurtem (W 1664 roku urząd miasta przejął arcybiskup moguncki Johann Philipp von Schönborn), Kolonią czy Bambergiem, które czasem nawet teoretycznie zachowywały tytuł wolnych miast Rzeszy podległych jedynie cesarzowi, lecz tak naprawdę podlegały przede wszystkim wpływowym sąsiednim księstwom, często z powodu czysto gospodarczych . Znacznie większą autonomią cieszyły się paradoksalnie duże handlowe miasta francuskie takie jak Marsylia czy Bordeaux, które w praktyce nie musiały oglądać się nawet na zdanie „absolutnego” króla Ludwika XIV. Zwłaszcza Rada kupców marsylskich zwykła wówczas prowadzić własną, czasem sprzeczna z wersalką, politykę handlową . W Niemczech właściwie jedynie Hamburg, Lipsk (który zachował znaczna autonomię od decyzji elektorów saskich) i Frankfurt cieszyły się jeszcze w XVIII wieku polityczną niezależnością.

Miasta cesarskie i stany księstw niemieckich mogły apelować do cesarza do Wiednia. Jeszcze w latach 1765-1790 wiedeńska Rada Nadworna (Hofrat) rozpatrywała ok. 10.500 procesów. Najwięcej dotyczyło stosunków w Meklemburgii, wolnym mieście cesarskim Frankfurcie i biskupstwie Liège . Na te apelacje władcy terytorialni patrzyli niechętnym okiem. Na przykład stany Wirtembergii nie pozwoliły tamtejszym książętom wprowadzić pełnego absolutyzmu władzy, dzięki poparciu płynącego dla nich z Wiednia i Hofratu . Był to jednak przypadek dość odosobniony. Patrycjat miasta cesarskiego Frankfurtu prowadził własną politykę niemiecką. Teoretycznie miasto stało murem za cesarzem, ale w praktyce było z tym różnie. Dziadek Goethego ze strony matki, Johann Wolfgang Textor (1693-1771), członek rady miasta (od 1727 roku) i burmistrz (od 1747 roku), był także radcą cesarskim, dzięki honorowemu nadaniu cesarza Karola VI, dlatego czuł się w obowiązku być lojalnym wobec niego, ale już jego zięć Johann Caspar Goethe (1710-1782), również urodzony Frankfurtczyk, który nabył tytuł radcy za 313 guldenów był miłośnikiem Prus i Fryderyka II, któremu życzył szczęścia w wojnie o austriacką sukcesję. We Frankfurcie obserwujemy ten sam proces życia po szlachecku wśród patrycjatu, co w Poznaniu i Krakowie (nabywanie ziemi, pałace miejskie).

Jeszcze większą niezależnością niż Frankfurt cieszył się w omawianych czasach Hamburg, co powodowało, iż musiał on stale manewrować między takimi potęgami jak Prusy, Dania, Szwecja, Wielka Brytania i Rosja dla których z różnych względów stanowił łakomy kąsek lub bezpardonowo zwalczaną konkurencję. Hamburg był potężnym graczem politycznym z własną flotą wojenną (wiadomo, że w 1594 roku miał już własne kolegium admiralicji) i armią lądową (własny garnizon od 1614 r.).
Polityczną głową Hamburga była rada (w latach 1663-1710 24 rajców i 4 burmistrzów plus 3 syndycy jedynie z głosem doradczym) , lecz już od XV wieku jej autorytet w mieście stale spadał, stąd w 1712 cesarz Karol VI Habsburg (pan. 1711-1740) interweniował by wzmocnić jej pozycje wobec licznych mieszczańskich kolegiów , czyniąc właściwie to samo co nieco wcześniej Sobieski wobec Poznania. W lutym 1767 roku już wysokie pensje rajców podniesiono jeszcze dodatkowo o ¼ . Trudno powiedzieć czy był to bardziej skutek stale rosnącej siły rady czy ekonomicznego wzrostu osiągniętego w okresie wojny siedmioletniej (1756-1763). To zainteresowanie dochodami związanymi z pełnieniem urzędu jest charakterystyczne dla epoki. Rajcy z kupców stawali się urzędnikami, często wykształconymi na najznakomitszych uniwersytetach Niemiec i coraz bardziej oddalonymi mentalnie od spraw kupieckich. Podobne zjawisko miało nastąpić w tych czasach również w Gdańsku.

Gdańsk, inaczej niż Hamburg wyszedł z „wieków ciemnych” z silną radą miejską (w XVII w – 14 rajców, 4 burmistrzów i 5 rajców Starego Miasta), której pozycja pozostawała właściwie niezachwiana aż do czasów potopu szwedzkiego. Własne siły zbrojne miasta były bardzo silnie zaangażowane w walki ze Szwedami. Prowadzenie wojny było rzecz jasna kosztowne stąd tzw. Trzeci Ordynek (pierwszy i drugi stanowiły patrycjuszowska rada i ława), który reprezentowali przede wszystkim mistrzowie poszczególnych cechów rzemieślniczych wykorzystał w lipcu 1655 roku wysuniętą przez radę propozycję rady uchwalenia nowych źródeł dochodów by zmusić rajców do przeprowadzenia reformy ustrojowej. Rada nie mogła stosować zwyczajowej taktyki przemilczania i zaniechania, ponieważ wojsko gdańskie stało nieopłacone a ze strony szwedzkiej groziło stałe niebezpieczeństwo. Trzeci Ordynek domagał się połączenia dwóch kas miejskich: dochodów zwyczajnych (kamlaria) i nadzwyczajnych (Hilfsgelderkasse) w jedną, nad którą pieczę sprawowaliby pieczę delegaci wszystkich trzech ordynków. Mamy tu więc do czynienia ze wspominaną już analogiczna sytuacją w poznaniu gdzie wzajemna nieufność między przedstawicielami poszczególnych warstw społecznych objawiała się przede wszystkim w dyskusjach o dysponowanie środkami finansowymi miasta. W 1658 roku rada zaczęła zgadzać się na postulaty Trzeciego Ordynku . Musiała się zgodzić nawet na to by każdy wydatek w wysokości ponad 20.000 florenów wymagał kolejnej zgody ordynków .

Rajcy czyli patrycjat gdański stanowili odrębna grupę społeczną lokującą swój kapitał w ziemi, często przejmując majątki, a nawet całe wioski w zamian za niespłacony kredyt . Kupcy apelując do króla o wsparcie dla postulowanych przez nich reform, przedstawiali rajców jako tych którzy wprowadzają w mieście rządy absolutne naruszając, co pewnie szczególnie przykuło wzrok króla, prerogatywy królewskie , mimo, iż dotychczas protestowali, gdy król, korzystając z owych prerogatyw otaczał na przykład swą opieką rzemieślników pozacechowych. Jednocześnie wszystkie trzy ordynki odcięły się od żądań cechów i nawet sugerowały by nie potwierdzał on przywilejów cechowych. Tak silna była niechęć między stronnikami rady i cechami. Jan III Sobieski potwierdził je jednak w kwietniu 1676 roku, a w 1677 wprowadził zasadę, że cztery najsilniejsze cechy mają przedłożyć 16 kandydatów na dożywotnich członków Trzeciego Ordynku, z których ta miała wybrać 8. Sam król, dbając o „prawdziwą wiarę” w odpowiedzi na dotychczasowe skargi katolików, wprowadził jeszcze 6 wyznawców katolicyzmu do ordynku . Trzeba zauważyć, że król nie poparł cechów, choć miał ku temu okazję. Poprzestał jedynie na drugorzędnych decyzjach, jak na przykład złamanie monopolu rady do dostępu do archiwum miejskiego. Edmund Cieślak sądzi, że ugodowa postawa Sobieskiego wobec rady wynikała z jego obawy przed osłabieniem całego Gdańska-jedynego naprawdę silnego ośrodka mieszczańskiej władzy i kultury w szlacheckiej Rzplitej . Temu monarsze z reguły przypisuje się najlepsze chęci i dalekowzroczność, choć miał obsesję na punkcie Turcji, nie umiał wyzyskać zwycięstw i kilkukrotnie był na jurgielcie obcych mocarstw w swej młodości . Być może po prostu bał się spadku wpływów podatkowych z Gdańska, a może po prostu wolał rozmawiać z wąska elitą niż z szerokim gremium, gdy chodziło o sprawy miast, w końcu tak prawdopodobnie rozumował w odniesieniu do Poznania. Rajców dzieliło z kupcami to jeszcze, że otrzymywali wysokie pensje, które przeszkadzały im w zrozumieniu kupców i ich interesów .

Prusy Królewskie, prowincja, do której należał Gdańsk i w której sejmiku zasiadali przedstawiciele tego miasta, Torunia oraz Elbląga miały specyficzny status częściowej autonomii wobec władzy królewskiej i sejmu. Miasta te były obrońcami interesów mieszczan w całej prowincji. Gdy przykładowo w 1688 roku Toruń popadł w ostry spór z biskupem Chełmińskim, uzyskał poparcie Gdańska . Poza tym rada gdańska starała się przeforsować tezę, że miasto podlega jedynie królowi ale sejmowi już nie (m.in. traktat Ernsta von der Lindego, burmistrza w latach 1712-1721: Ius Publicum Civitatis Gedanensis z II połowy XVII w.), gdyż ten jako ciało szlacheckie nie rozumiał interesów gdańska. Sytuację ratował fakt, iż sejm, choć uważał się za w pełni uprawnionego do ingerowania w sprawy miasta, nie robił tego zbyt często .

W połowie XVIII wieku w Gdańsku doszło do potężnego konfliktu społecznego, którego nasiona zostały zasiane wcześniej. Wówczas wąska elita miasta zmieniła się w grupę nazywaną „uczonymi” (die Gelehrten, litterati), była ona związana z radą i silnie w niej reprezentowana (mimo protestów Trzeciego Ordynku). „Uczeni” stanowili nową kastę, do której można było wejść kształcąc się w najlepszych europejskich uniwersytetach i/lub żeniąc się z córką „uczonego”. W latach 1699-1749 z 74 rajców urzędujących w owym okresie, aż 62 rekrutowało się z grupy „uczonych”. W 1749 roku król August III polecał wybitnemu gdańskiemu prawnikowi i historykowi Gottfriedowi Lengnichowi (1689-1774) dopomóc gdańszczanom zamierzającym złożyć skargę na „uczonych” . Ten zaś, choć uzyskał stanowisko syndyka miejskiego dzięki poparciu królewskiemu, już w 1750 roku zmieni front i będzie w składzie delegacji rady do Warszawy starał się wpłynąć na decyzje królewskie wobec ustroju Gdańska, które były w tym roku wydane, pokrywając się z reguły z nienawistnymi radzie, postulatami Trzeciego Ordynku . Delegacja mimo prób przekupienia wpływowych arystokratów i ministrów saskich i polskich nie odniosła sukcesu i w lipcu 1750 roku Gdańsk miał już radę i ławę, w której co najmniej 1/3 zasiadających miała być, zgodnie z wolą Augusta III, kupcami, aktywnie prowadzących interesy . Warto nadmienić, że wśród Gelehrten nie brakowało nawet ludzi pochodzenia szlacheckiego jak pruski szlachcic Joachim Hoppe, który dzięki studiom w kilku krajach został profesorem w gdańskim gimnazjum akademickim, a potem kolejno syndykiem i burmistrzem .
Bardzo interesujące, że podobnej ewolucji społecznej elit czyli rady i odwrotnie nie można zaobserwować we Wrocławiu, mieście o równie wysokich jak Gdańsk, pretensjach kulturalnych. Stolica Śląska była od 1526 roku posiadłością Habsburgów związaną ekonomicznie i politycznie z Królestwem Czech. Wrocław cieszył się autonomią, z której skwapliwie korzystał podporządkowując sobie inne śląskie miasta. W XVII wieku Habsburgowie patrzyli zwykle krzywym okiem na wrocławski protestantyzm, ale gdy próbowali wprowadzić kontrreformację musieli podstępem przemycać agentów kontrreformacji – tak bardzo bali się rady. Dopiero w drugiej połowie XVII wieku kontrreformacja przyniosła pewne postępy. Elita pozostała jednak w znacznej mierze potężna i niezależna i być może „wariant gdański” (Gelehrten) by się powtórzył, gdyby nie przejecie miasta wraz z cała prowincją przez scentralizowane państwo pruskie (1740-1741) . Tak to wariant holendersko-gdański przeszedł w darmsztadzko-berliński.

W Krakowie sprawy wyglądały jeszcze inaczej. Patrycjat z prawdziwego zdarzenia powstał w tym mieście w XV wieku z przybyszów z Niemiec (np. Betman z alzackiego Wissemburga), Włoch a nawet Węgier. Wszyscy polonizowali się. Najtrudniej przychodziło to Włochom . Rada Krakowska dominował w życiu politycznym miasta przynajmniej od roku 1475 , patrycjusze zaś byli związani z królewskimi urzędnikami i szlachtą, co było tym naturalniejsze, że Kraków był główna siedzibą dworu, wiec już w XVI wieku całym miastem trzęsło 20-25 rodzin głównie pochodzenia włoskiego i niemieckiego . I znów ważną rolę odegrał Jan III Sobieski, który w 1676 bawiąc w mieście przekazał w ręce rady kwestie wyboru składu nowych rajców, co dotychczas należało do kompetencji wojewody krakowskiego . Dzięki listom opłat na rzecz Szwedów (1701) okupujących Kraków pod wodzą gen. Magnusa Stenbocka, wiadomo, że najbogatszymi ówczesnymi krakowianami byli ludzie pochodzenia włoskiego: Merchetti, Belli, Meglioruci. Przynajmniej ta elita miejska zachowała mieszczański charakter bycia, choć wznosili oni wille poza miastem na wzór florencki i mediolański. Czynili tak nawet ci o nie-włoskim pochodzeniu . W 1747 roku ubożsi mieszczanie skarżyli się Augustowi III, że radni wyprawiają na sejm posłów, „którzy tylko z magistratem trzymają a mieszczan biją” . Jak widać problem konfliktów elit z kupcami był nieobcy i temu miastu. W mniejszych miastach takich jak na przykład Kościan nie mogła wykształcić się elita, której interesy byłyby sprzeczne z interesami najaktywniejszej klasy czyli kupców . Sam Poznań zresztą również, w porównaniu z Gdańskiem czy Krakowem był w opisywanych czasach miastem mało ludnym, dlatego tak wielkim wysiłkiem dla jego mieszkańców było goszczenie i utrzymywanie kilku tysięcy królewskich żołnierzy w 1711 roku, w sytuacji, gdy niedawna zaraza zredukowała liczbę poznaniaków do zaledwie 4 tysięcy (w 1777 roku – 8-9 tysięcy) . A mimo tej niewielkiej liczby mieszkańców elita żyjąca na sposób szlachecko-podobny wykształciła się.

Poznan Minutoli Posen Palast Gorka

W 1756 roku ordynacja sądu asesorskiego wprowadziła pewne niewielkie zmiany w ustroju w datującej się od czasów Sobieskiego formy ustroju miasta. Większe zmiany przyniosła dopiero działalność stanisławowskiej Komisji Dobrego Porządku. W 1779 roku władzę najwyższą w mieście miał stanowić magistrat w osobach prezydenta, wiceprezydenta, wójta i 5 radców. Wójt nadal przewodniczył sądowi miejskiemu wraz z 7 ławnikami, a kolegium 12 mężów straciło w zasadzie wszelkie swe kompetencje poza prawem wyborczym. Do tego należy dodać fakt, że dziedziczność miejsc w radzie została utrzymana. Wszystko to razem oznaczało kolejne wzmocnienie rady i miejscowej elity. Co skłania do zadania pytań czyżby ruch w drugą stronę (ograniczenie polityczne elity) był w ogóle niemożliwy? Nie tylko w Poznaniu ale gdziekolwiek? Dopiero sejm czteroletni wprowadzi w 1791 roku wybory władz miejskich. Wyborcami byli obywatele-posesjonaci . Autorka pracy o Komisji Dobrego Porządku, Bogna Tyszkiewicz do rady po reformach komisji zaliczała prezydentów , wójta, 2 radnych i 12 mężów, do ławy – ławników, a do Trzeciego Porządku – koła gminne kupców i rzemieślników, dowodząc, że to KDP przywróciła w Poznaniu rządy trzech porządków, jednocześnie podkreślając, że pospólstwo całkowicie straciło wszelki wpływ na bieg spraw miejskich. Jak widać nie ma zgody jak naprawdę wyglądał ustrój stanisławowskiego Poznania ale tendencje elitarystyczne widoczne są w obu wersjach. Warto też wspomnieć, że KPD bardzo zaostrzyła kary za znieważenie urzędnika magistratu a tumulty i nawoływanie do nich nakazała karać śmiercią .
Poznań jak widać nie był miastem wyjątkowym, ani pod względem ustrojowym, ani pod względem mentalności elity mieszczańskiej. W epoce, gdy bogactwo kojarzyło się ze szlacheckim sposobem życia, nie dziwi, że mieszczanie naśladowali ten styl. Najbardziej mieszczańskie państwo tych czasów – Republika Zjednoczonych Niderlandów także ulegała tej tendencji. Tak jak w XVII wieku kupcy obracający wielkimi sumami gotówki i towarami wartymi fortunę, specjalnie odżywiali się skromnie stosując dietę marchwiowo-rybną, tak w XVIII-wieku poczęli spożywać wykwintne frykasy na wzór arystokracji francuskiej i niemieckiej . Przypomina to niedawne doświadczenia Norwegów, narodu pamiętającego biedne czasy i nawet dziś jadającego skromnie, choć stać ich na luksusy.

To oszczędzanie na przyjemnościach, umiar i tendencja do stałego inwestowania własnych pieniędzy stanowiło przez wieki rdzeń mieszczańskiego etosu. Wykpiwał go m.in. rosyjski nacjonalista Dostojewski w swej powieści: „Gracz”, w której opisywał walkę i wyrzeczenia niemieckich mieszczan przez wiele pokoleń, aby po kilkuset latach rodzina mogła się wreszcie cieszyć luksusami. Johan Huizinga wspominał, że nawet bohater walki gandawskich mieszczan przeciw hrabiemu Flandrii i jego lennikom i przez wieki bohater mieszczańskiej historiografii, Jacob van Artevelde (1290-1345) żył jak baron, a nie jak miejski urzędnik . Skłania to do zadania sobie pytania w jakim stopniu etos starego mieszczaństwa był sztuczną konstrukcją wymyśloną przez antyszlacheckich intelektualistów, a w jakim stopniu czymś konkretnym i namacalnym. Czy na przykład niedawno wydana niemiecka książka: „Ludzie prości ludzie niepokorni”, chce ukazać, jak pisze autor Norbert Schindler społeczeństwo poza mieszczaństwem, tj. plebs, ma na myśli społeczeństwo nie-mieszczańskie jako to, które nie podziela mieszczańskich wartości, czy konkretne grupy nie należące do mieszczan . Schindler zdaje sobie sprawę z tych komplikacji, gdyż trafnie zauważa, że nowożytną, kulturę niemiecką (a zwłaszcza jej dzisiejszy oświeceniowy rdzeń) tworzyli przede wszystkim mieszczanie w oparciu o mieszczańskie wartości w znacznie większym stopniu, niż np. angielską czy francuską. Powracając do patrycjuszy. Wydaje się, że elity miejskie przez całe wieki przejawiały nie tylko, dość naturalna tendencję do zawłaszczania władzy, ale także do porzucania, kiedy tylko było to możliwe, mieszczańskiego sposobu bycia, co czasem nawet skutkowało ich niechęcią wobec mieszczaństwa i wobec prowadzenia interesów. W pogoni za czymś wznioślejszym i lepiej widzianym społecznie poszukiwali innych zajęć, niż to, które dały im, lub ich przodkom, bogactwo. Tak jak patrycjusze Gdańska w XVIII wieku uciekali w naukę i szczycili się, ze nie są już kupcami, tak elity innych miast naśladowały szlachecki sposób bycia i życia. Pod tym względem Poznań nie był żadnym wyjątkiem lecz podążał ścieżka typową dla dużych wczesno nowożytnych ośrodków miejskich.

Można by pokusić się o to co dzisiaj jest tym lepszym zajęciem do którego elity miejskie uciekają w pogoni za uznaniem, z kogoś lepszego. Jest nim, jak się zdaje już od XIX wieku filantropia i mecenat kulturalny. Być może właśnie to miał na myśli Oscar Wilde twierdząc, że „nikt nie ma tak nieczułych serc jak ludzie zakładający towarzystwa charytatywne” – czyniąc tak z wyrachowania i próżności. W kontekście dzisiejszych dyskusji o mentalności kapitalistycznej lub jej braku, warto zastanowić się dlaczego nawet w krajach, gdzie mieszczaństwo miało wysoką pozycję, mieszczański sposób życia był uważany za niegodny prawdziwych ludzi sukcesu i prawdziwych patrycjuszy.

BIBLIOGRAFIA:
• Balicki J., Bogucka M., Historia Holandii, Ossolineum Wrocław 1989.
• Battenberg F., Darmstadts Geschichte. Fürstenresidenz und Bürgerstadt im Wandel der Jahrhunderte. Eduard Roether Verlag, Darmstadt 1984.
• Bieniarzówna J., Małecki J. M., Dzieje Krakowa t. 2. Kraków w wiekach XVI-XVIII, Wydawnictwo Literackie Kraków 1984.
• Boxer C.R., Morskie imperium Holandii 1600-1800, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1980.
• Bromley J., Meyer J., „The Second Hundred Years War (1689-1815)” in: Britain and France Ten centuries, Folkestone (Kent) 1970.
• Cieślak E. (red.), Historia Gdańska t. III/1, Gdańsk 1993.
• Darmstadt in der Zeit de Barock und Rokoko, Magistrat der Stadt Darmstadt, 1980.
• Davies N, Moorhouse R., Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego. Wrocław. Breslau. Vratislavia, Wydawnictwo Znak Kraków 2002.
• Deppert F., Darmstädter Geschichte(n), Verlag H.L. Schlapp Darmstadt 1980.
• Dziesięć wieków Poznana. I. Dzieje społeczno-gospodarcze, Sztuka Poznań/Warszawa 1956.
• Florkowski H. (red.), Kościan rzemiosłem stał, Kościan 1974.
• Gallois J.G., Geschichte der Stadt Hamburg nach den besten Quellen bearbeitet, B. II., Stern Hamburg 1854.
• Gaxotte P., Rewolucja francuska, Wydawnictwo ARCHE, Gdańsk 2001.
• Gersdorff D. von, Matka Goethego, Warszawa 2005.
• Goslinga A., Slingelandt’s efforts towards European peace, M. Nijhoff The Hague 1915.
• Huizinga J., Jesień średniowiecza, PIW Warszawa 1961.
• Jarochowski, Zdobywcy i okupanci staropolskiego Poznania, Wydawnictwo Miejskie Poznań 2007.
• Lademacher H., Geschichte der Niederlande. Politik-Verfassung-Wirtschaft, Wissenschaftliche Buchgesellschaft Darmstadt 1983.
• Łukaszewicz J., Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania w dawniejszych czasach, Wydawnictwo Miejskie Poznań 1998.
• Mika M. J., Studia nad patrycjatem poznańskim, Wydawnictwo Miejskie Poznań 2006.
• Napierała P., Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu. Wielcy władcy małego państwa, Wydawnictwo Naukowe UAM Poznań 2009.
• Noël J. F., Święte cesarstwo, Volumen Warszawa 1998.
• Przywileje miasta Poznania XIII-XVIII wieku, Wydawnictwo PTPN Poznań 1994.
• Rischsbieter H., Hannoversches Lesebuch oder: Was in Hannover und über Hannover geschrieben, gedruckt und gelesen wurde. Bd. 1, 1650-1850, Hannover 1986.
• Schindler N., Ludzie prości, ludzie niepokorni. Kultura ludowa w początkach dziejów nowożytnych, Wiedza Powszechna Warszawa 2002.
• Schramm P.E., Hamburg, Deutschland Und die Welt. Leistung Und Grentzen hanzeatischen Bürgertums in der Zeit zwischen Napoleon I. und Bismarck. Ein Kapitel deutsche Geschichte, Universitätsverlag Georg D.W. Callwey München 1943.
• Suchodolski S., Ostapowicz D., Obalanie mitów i stereotypów. Od Jana III Sobieskiego do Tadeusza Kościuszki, Bellona Warszawa 2008.
• Topolski J. (red.), Dzieje Poznania do roku 1793, T 1**, PIW Warszawa/Poznań 1988.
• Tyszkiewicz B., Komisja Dobrego Porządku w Poznaniu 1780-1784, Wydawnictwo Miejskie Poznań 2005.
• van Huffel W., Willem Bentinck van Rhoon, zijn persoonlijkheid en leven, 1725-1747, 's-Gravenhage 1923.
• Vann, J.A., Württemberg auf dem Weg zum modernen Staat 1593-1795, Stuttgart 1986.
• Wawrykowa M., Niemcy 1648-1789, PWN, Warszawa 1976.
• Wielgosz Z., Zimniewicz K. (red.), Kościan zarys dziejów, PWN Warszawa/Poznań 1985.
• Wiesiołowski J., Wojciechowska Z., Władze miasta Poznania. Tom I. 1253-1793, Wydawnictwo Miejskie Poznań 2003.
• Zientara W., Gottfried Lengnich ein danziger Historiker in der Zeit der Aufklärung. Teil 1, Wydawnictwo UMK Toruń 1995

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

2 Odpowiedzi na “Rządy patrycjatu w przedrozbiorowym Poznaniu na tle innych miast europejskich”

  1. brakuje mi wroclawia duze miasto HANZY -CIEKAWE NIEZALEZNE –ALE TO MOZE NASZA ROLA—wyglada ze teraz pis – bedzie chciałwywrocic samozady lokalne po opanowaniu sejmu senaty trybunału -siłowych resortów sadownictwa -dyplomacji-

  2. „Dotychczas funkcję kolegium pełniło tzw. pospólstwo – organ liczniejszy (60 osób), lecz wyłącznie cechowy”.

    Dzisiaj w Poznaniu jest podobnie. Obskuranckie pospólstwo pod przewodem kleru i jego popleczników ustawiło na środku mojej dzielni swój totem i teraz muszę tę koszmarną konstrukcję i odczyniane przy niej tańce godowe niemal codziennie oglądać.
    :-/
    Różnica polega tylko na tym, że w czasach wczesnonowożytnych nikt nie łaził po mieście ubrany w prześcieradło, ponieważ wówczas uznano by go za wariata. Prześcieradło w zgodnej opinii naszych przodków służyć mogło wyłącznie do spania.
    🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *