Wieczór muzyki Brucknera

 

Nadal nie za często mamy okazję słuchać w Polsce muzyki Antona Brucknera (1824–1896). Dlatego z tym większą radością powitałem 9 czerwca 2017 roku koncert całkowicie poświęcony twórczości tego romantyka, którego twórczość sławny muzykolog Alfred Einstein nazwał „muzyką pozaczasową”.

I rzeczywiście – choć Bruckner był silnie zakorzeniony w estetyce inspirowanej Beethovenem i Schubertem, choć chętnie posługiwał się cytatami z muzyki Ryszarda Wagnera, to jednak całkowicie odstawał od twórczości swojej epoki. Można stwierdzić, że uprawiał on specyficzny, postwagnerowski minimalizm muzyczny. Symfonie Brucknera (muzyka oratoryjna jest bowiem często „bardziej normalna”) składają się z małych bloków, komórek, które łączy ona jak kamienie muru. Każdy blok ma wyraźną granicę. Kulminacje czasem urywają się nagle, aby powrócić do idącego od zupełnej ciszy crescenda. Te bloki muzyczne często są powtarzane, towarzyszy im też obsesyjnie podkreślany rytm, niekiedy wręcz skandowany przez instrumenty dęte i smyczki.

Bruckner zyskał sławę jako wiedeński organista i znakomity improwizator. I ta organowa faktura jest oczywiście widoczna w jego dziełach. Zmiany rejestrów są surowe, silnie kontrastowe, w całości jego symfonii dominują masywne brzmienia całych sekcji orkiestry. Cała muzyka jest silnie zakotwiczona w „dźwiękach pedałowych” wygrywanych przez tuby i kontrabasy.

Współcześni Brucknera reagowali na jego muzykę sprzeciwem, czasem wręcz wściekłością. Dla niektórych złośliwców Bruckner był wcieleniem głupca. Zwracano uwagę na jego dewocję, choć wśród współczesnych zwolenników muzyki Brucknera pojawiają się głosy na temat tego, że „Bruckner był ostatnim kompozytorem zanurzonym w świecie wiary, a nie oglądającym go z zewnątrz”.

 

 

Popularności Brucknera za życia nie pomogło też to, że opowiedział się po stronie Wagnera w sławnym konflikcie zwolenników Brahmsa i muzyki absolutnej (zwanych braminami), a zwolenników Wagnera i nowej muzyki niemieckiej, która stawiała między innymi na dzieło totalne, czyli łączące z sobą muzykę, dramat, scenografię, choreografię i architekturę. Wiedeń był głównym gniazdem braminów, zaś Bruckner był zdrajcą podwójnym – nie dość, że wielbił Wagnera cytując go w swoich dziełach, to jeszcze przenosił estetykę Wagnera na grunt muzyki absolutnej, czyli czysto instrumentalnej, bez literackich kontekstów.

Wróćmy jednak do Wrocławia. Przed koncertem na scenę wszedł dyrektor NFM, Andrzej Kosendiak i opowiedział o tym, jak zaprosił na ten koncert sławnego polskiego dyrygenta, który zdobył sławę za granicą a zaczynał w powojennym Wrocławiu. Chodziło oczywiście o Stanisława Skrowaczewskiego, którego płyta wmurowana jest przed NFM, w galerii sławnych muzyków. Obok niej jest też płyta Gardinera na przykład, której moment odsłonięcia transmitowaliśmy w naszej TV.

Stanisław Skrowaczewski niestety zmarł. Ale pozostała na ten koncert jego fascynacja, czyli muzyka Brucknera, którą w ostatnim okresie swego życia zajmował się z pasją, wzbudzając ogromne zainteresowanie krytyków muzycznych z całego świata. Oprócz muzyki Brucknera Skrowaczewski pozostawił nam w spadku dyrygenta Giancarlo Guerrero, który był przez jakiś czas jego asystentem. Okazało się, że w tym dyrygencie Wrocławscy Filharmonicy odnaleźli też, po stosunkowo długim bezkrólewiu swojego stałego szefa artystycznego.

 

 

Giancarlo Guerrero jest pięciokrotnym laureatem nagrody Grammy i dyrektorem muzycznym Nashville Symphony. Lubi prowadzić koncerty muzyki współczesnej, zwłaszcza tej amerykańskiej – współpracował z takimi sławami jak John Adams, John Corigliano, Osvaldo Golijov, Jennifer Higdon, Aaron Jay Kernis, Michael Daugherty i Roberto Sierra  Wśród najbliższych planów ma między innymi koncerty z Bostończykami i Clevelandczykami, czyli jednymi z najlepszych orkiestr na świecie.

Giancarlo Guerrero jest Kostarykańczykiem,  pierwsze muzyczne kroki stawiał w tamtejszej Costa Rican Lyric Opera. Pomimo licznych amerykańskich przedsięwzięć, artysta nadal posiada obywatelstwo tej małej republiki.

Wyszło zatem na to, że 9 czerwca był publicznym debiutem we Wrocławiu nowego szefa artystycznego Wrocławskich Filharmoników. Dyrygent dostał też w spadku po Skrowaczewskim trudny program Brucknerowski.

Zaczęło się znakomicie, bo od Adagio z Kwintetu Smyczkowego F-dur  w transkrypcji na orkiestrę smyczkową  Stanisława Skrowaczewskiego. Bruckner nie napisał wielu dzieł kameralnych i nawet w nich był bardzo symfoniczny, podobnie jak na przykład Sibelius. Zatem Kwintet Smyczkowy F-dur aż się prosił o transkrypcję i Skrowaczewski zrobił ją znakomicie, choć jeden fragment z przeplatającymi się głosami skrzypiec i altówek był nieco dziwny. Smyczki Orkiestry NFM zagrały to dzieło wspaniale. Słyszeliśmy wspaniałe barwy, precyzyjne piana o różnych odcieniach, starannie dozowaną dynamikę. Ogólnie smyczki zachwycały przez cały koncert, niestety nie cała orkiestra grała tym razem równie dobrze.

Po Adagiu przyszedł czas na IX Symfonię d-moll, ostatnią, niedokończoną symfonię Brucknera. Na początku zachwyciły mnie niezwykłe efekty dynamiczne. Guerrero skłonił orkiestrę do grania pełnią dźwięku, ale nie forte. Ogólnie całość symfonii była ciekawe rozplanowana, nowy szef artystyczny postawił na romantyczny żywioł u Brucknera, osłabił zaś obsesyjność jego modularnej rytmiki. Całość była grana zatem w dość wolnym tempie.

Niestety, szybko się okazało, że część dętych blaszanych ma problemy z precyzją. Nie było za dużo kiksów, ale w część blachy wdarł się lekki chaos. Jednocześnie dęte drewniane również zachwycały, wspaniałe były na przykład solówki fletu. Wśród dętych blaszanych jedynie trąbki stanęły w pełni na wysokości zadania i na poziomie pozostałych sekcji orkiestry. Byłem zaskoczony, bo przecież nie tak dawno słyszałem zagraną przez ten sam zespół jedną z późnych symfonii Czajowskiego, gdzie też kładziony jest bardzo silny nacisk na blachę. Wtedy było świetnie, teraz czegoś zdecydowanie zabrakło.

Spodobało mi się środkowe scherzo symfonii, gdzie smyczki przechodziły same siebie, zaś nie do końca przygotowana blacha, mająca krótkie wartości dźwiękowe, jakoś się odnalazła. Swoją drogą to scherzo jest bardzo po Brucknerowsku dziwaczne. Scherzo oznacza żart, część żartobliwą utworu. Tymczasem w IX Symfonii Brucknera mamy tu jakiś chtoniczny pląs ponurych tytanów, przedzielany czasami blokami lirycznej i nawet stosunkowo pogodnej malowniczości.

Sezon 2016/2017 dobiega końca. Niemal przez cały sezon, Wrocławscy Filharmonicy, grając w czasie bezkrólewia, zachwycali słuchaczy, dowodząc niemal każdorazowo, iż są jedną z trzech najlepszych orkiestr w kraju. Teraz, pod koniec sezonu, forma orkiestry trochę spadła i mam nadzieję, że w przyszłym sezonie Giancarlo Guerrero pomoże tym znakomitym muzykom osiągnąć jeszcze więcej, włącznie z dobrą kondycją na finiszu sezonu, czyli na czerwcowych koncertach.

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *