Zamiast popadać w nihilizm, kolonizujmy Marsa

Pamiętam, że kiedyś zaczytałam się w jednym artykule na Racjonalista.tv broniącym idei wyprawy na Marsa. Autor twierdził w nim, że taka wyprawa może okazać się remedium dla ludzkości. Ludzkości, która moim zdaniem popada w nihilizm z braku miejsc do zdobycia.

 

Oczywiście możecie stwierdzić, że nie mam racji. Dlaczego uparłam się przy braku miejsc do zdobycia, skoro nauka widzi coraz dalej a biznesmeni coraz sprytniej zdobywają nowe nisze z nowymi produktami. No cóż. Mam wrażenie, że statystyczny człowiek musi czuć, że coś zdobywa. Musi czuć, że on, lub ktoś kogo on zna, wkracza na nowy ląd i stawia na nim pierwszy ślad. Tymczasem obrazy z radioteleskopów, czy wydruki z akceleratorów z plątaniną kresek nie dają takiego poczucia przeciętnemu zjadaczowi chleba. 

 

 

Pomyślcie, jak było w latach sześćdziesiątych, gdy Amerykanie zdobywali Księżyc. Przecież to wydawało się niemożliwe. Zwykły smartfon ma lepszy komputer niż to, czym latali ma Księżyc astronauci. USA było znacznie biedniejsze niż teraz, gdyż przecież później ten kraj miał przez pół wieku wzrost PKB. Ilekroć czytałam wspomnienia ludzi biorących udział w tym projekcie, byłam oczarowana. Niestety, okazuje się, że loty na Księżyc napędzała wojenna rywalizacja z ZSRR, a ciekawość i żądza poznania były chyba drugorzędną przyczyną tej niezwykłej misji całego narodu. Tym niemniej ekonomia na tym zyskała. Pojawiły się nowe technologie, wykształcono masę ludzi, nawet zwykli ludzie znajdowali pracę w drugim, czy trzecim szeregu. 

 

Dlaczego zatem jakiś ambitny polityk nie powie "zamieszkajmy na Marsie"? Wiem, że teraz to wydaje się niemożliwe. Ale gdyby miliony ludzi skupiły się na takim celu, byłoby to możliwe.

 

Na razie tak się nie dzieje i popadamy w nihilizm. Z jednej strony fanatycy religijni, dla których cały świat zamyka się w kilkuset stronach Koranu (obok nich szaleją też mniej liczni i mniej brutalni przedstawiciele innych wyznań). Z drugiej strony nihiliści postmodernizmu nie wierzący w rzeczywistość, tylko w bajkowe narracje kulturowe i w kult innego, bo maluje na buzi fajne wzorki, albo mówi "dziwacznie".

 

Tymczasem kolonizacja Marsa dałaby ludziom cel i chęć życia. Dałaby nowy ląd, który można zmieniać, można odkrywać, można nazywać. Przeludniona Ziemia odetchnęłaby. Może byłby to też najlepszy sposób, aby zintegrować z humanistyczną częścią ludzkości nieszczęśników wyrosłych w mroku i fanatyzmie, nie tylko religijnym, ale na przykład komunistycznym z Korei Północnej. Bezrobocie nie rosłoby wtedy, mimo automatyzacji coraz większej ilości czynności wymagających dawniej pracowników.

 

Ja wiem, że to kosztuje, że promieniowanie kosmiczne, że długa podróż. Ale właśnie te wszystkie przeszkody pomogłyby nam iść dalej, rozwijać się i mądrzeć. Na razie raczej głupiejemy… 

 

O autorze wpisu:

Humanistka z wykształcenia, nie bojąca się jednakże ściślejszej nauki. Od dziesięciu lat sympatyczka polskich racjonalistów, obecnie mieszka za granicą. Obecnie, jako publicystka, zainteresowana obroną wolności słowa, wolności ekspresji artystycznej i tożsamości europejskiej.

  1. Wydaje mi się że wyprawa na Marsa raczej nie obniżyłaby bezrobocia. Moim zdaniem lepiej wydać kasę na badania nad nowymi lekami i udoskonalanie samochodów elektrycznych. 

  2. kogo obchodzi bezrobocie? nie wuem czy wiesz Alu ale 6% bezrobocia to tzw. zero bezrobocia, tj. nie pracują Ci co nie chcą, więc tylko np 10% to problem, a w dłuższej perspektywie to w ogóle nie jest ważne dla ludzkości. Bezrobotni zawsze byli i będą

  3. Dzięki samochodom elektrycznym obniżyłby się koszt dojeżdżania do pracy z małych miasteczek do dużych miast albo nawet między małymi miasteczkami.

     

      1. czekam na neokomunistyczne "wyjaśnienie" jak cena prądu spadnie, gdy zapotrzebowanie na niego mega-wzrośnie, a do tego jeszcze – infrastruktura zasilania nie wzrośnie, nie unowocześni się, itd. Już teraz są poważne problemy z zapewnieniem ciągłości zasilania a przewiduje się jeszcze większe pogorszenie, właśnie z uwagi na zapotrzebowanie na moc. Samochody elektryczne to głównie ekolewackie oszołomstwo zmniejszające dyweryfikacje źródeł energii wykorzystywanych przez człowieka. Prawie czyste szaleństwo.

          1. czyli komuniści już wycofują się z bredni o spadku cen i znów bredzą o swoim idolu Putinie

          2. a Polscy patrioci martwią się o polskich obywateli, bo przez neokomunistyczne ekourojenia bogatych elyt na zachodzie i dalekiej północy /Norwegia/, które już planują rozwiązania neokomunistyczne – siłowe – ZAKAZ pojazdów spalinowych – wzrośnie cena energii elektrycznej dla praktycznie wszystkich obywateli RP, zwiększy się zatem poziom ubóstwa obywateli RP, a do tego obywatele RP będa MORDOWANI za pomocą tzw. black-outów – krótszych lub dłuższych braków zasilania, będą dodatkowo drenowani z ogromnej ilości środków finansowych poprzez mega-naciski na defraudowanie pieniędzy na plany budowy tzw. elektrowni atomowych, itd.

            sztuczne nakazowe kreowanie rynku pojazdów elektrycznych to nic innego, jak neokomuna w pełnej krasie; robiona dodatkowo pod pozorem ekologii, której tu realnie wcale nie ma

          3. można zasadnie założyć, że z samochodami elektrycznymi / spalinowymi będzie tak samo jak teraz z ogrzewaniem domów polskim węglem / ruskim gazem; obecnie dzieje się ogromna nagonka przez zwykłe mendy, bandytów i de facto morderców wielu polaków, którzy nie przeżyją ostatecznie którejś zimy, aby ZAKAZAĆ ogrzewania domów polskim węglem, a nakazać ogrzewanie ruskim gazem; jest to największe skur…syństwo jakie wymyślili ci bandyci dotąd w XXI wieku; różnica w cenie jes bowiem ogromna – ogrzanie dobrze ocieplonego domu węglem przez zimę jest możliwe w Polsce nawet za pół przeciętnej pensji; ogrzanie gazem wymaga niekiedy dwóch przeciętnych pensji, a więc jest 8x kosztowniejsze

            i tak samo uważam, że będzie z samochodami; zmiany pobytu / podaży sprawią, że cena prądu w gniazdku drastycznie wzrośnie, a paliwa lanego – spadnie; a jednocześnie zwykły człowiek nie będzie miał prawa legalnego korzystania z tańszych źródeł transportu i np. ja – dziadkiem już będąc nie będę mógł wyjechać sobie na ulicę swoim starym spalinowcem, nawet jeśli będzie to malutkie Seiczento

          4. No wiesz, lewactwo zakazuje też składowania odpadów atomowych na własnej posesji i roznoszenia prątków gruźlicy po mieście. Cóż za nieludzki system.

            A przecież smog, odpady atomowe i gruźlica jeszcze nikogo nie zabiły. Ciekawe dlaczego w Twojej ukochanej Rosji średnia długość życia mężczyzny to 57 lat, a w lewackiej UE 75 lat.

             

          5. Ale jak cena prądu wzrośnie to wzrośnie też cena węgla i zarobią polscy górnicy zamiast Putina. I tu Cię boli.

            Upowszechnienie samochodów elektrycznych ( choćby na początek jako drugi samochód w rodzinie służący do dojazdów do pracy i na weekendy pod miastem) to dalszy spadek cen ropy a co za tym idzie dalsza recesja w Rosji rządzonej przez Putina. Stąd nienawiść prawicy do postępu technicznego.

             

          6. Ale jak cena prądu wzrośnie to wzrośnie też cena węgla i zarobią polscy górnicy zamiast Putina. I tu Cię boli.

            Upowszechnienie samochodów elektrycznych ( choćby na początek jako drugi samochód w rodzinie służący do dojazdów do pracy i na weekendy pod miastem) to dalszy spadek cen ropy a co za tym idzie dalsza recesja w Rosji rządzonej przez Putina. Stąd nienawiść prawicy do postępu technicznego..

             

          7. Polska posiada złoża węgla natomiast nie posiada złóż ropy.

            Dlatego Malejący nie chce produkcji samochodów elektrycznych napędzanych prądem produkowanym z węgla, woli importować ropę z Rosji.

            To się nazywa prawicowy patriotyzm. Najważniejsze żeby Putinowi kasa się zgadzała – to cel polskiej prawicy. 

             

          8. Gdyby od wzrostu ilości samochodów elektrycznych rosło ubóstwo to Twoja Rosja byłaby najbogatszym krajem świata. A fakty są takie że w Rosji pensja minimalna to 100 euro miesięcznie, a w Norwegii gdzie jest najwięcej samochodów elektrycznych pensja minimalna to 2000 euro miesięcznie. 

      2. chciałbym też dowiedzieć się jak popularność tzw. samochodów elektryczych w RP przyczyni się do ekologii RP, gdzie … praktycznie cała energia elektryczna jest pozyskiwana ze spalania węgla, którego spalać potzeba będzie znacznie więcej

        1. To że w Rosji od sankcji UE i USA głód wzrósł nie znaczy że tak jest na całym świecie.

          Twoje rozumowanie jest podobne do korwinistycznego " W Polsce mieliśmy niezbyt gorące lato = na całym świecie nie ma globalnego ocieplenia".

           

          1. głód wzrósł w Afryce, co jest jedną z przyczyn masowej emigracji na północ do Europy

          2. W Afryce jest głód z powodu

            1. efektu cieplarnianego – pustynnienie

            2. wojen – a kto sprzedaje broń tym krajom? Może Rosja?

            3. spuścizny postkolonialnej 

          3. No jasne. Ten kto woli dać zarobić polskim górnikom niż Putinowi jest kretynem. Prawicowa logika. 

          4. Czy wiesz ile trwa ładowanie baterii w smartfonie a ile tankowanie benzyny w samochodzie? Czy potrafisz wyjaśnić tę różnicę? Czy chciałabyś spędzać na stacji 10 godzin zamiast 10 minut? 

          5. Lewicowość polega na nieliczeniu się z faktami, czego skrajnego przykładu dostarcza maoizm. Można powiedzieć, że lewicowość to (pełne ignorancji), a więc i optymistyczne zorientowanie i zapatrywanie na doczesność oraz obiecywanie sobie wiele po niej. Religia to natomiast pełne ignorancji, na ogół więc opt. zorientowanie i zapatrywanie na (domniemaną) wieczność i obiecywanie sobie równie wiele po niej. Odpowiednikiem religijnego wyobrażenia Bóstwa jest w przypadku myślenia lewicowego bodaj nie mniej mgliste i wielorakie wyobrażenia doczesnego absolutu,  tzn. Szczęścia ("szczęścia ludzkości"). O naturę szczęścia, tudzież o sposób dojścia doń można toczyć iście teologiczne spory.

            .

            Czym jest szczęście? 1) Stanem, w którym jestem zadowolony z życia? Czy może 2) stanem, w którym mam (lub miałbym) prawo być zadowolony, stanem, w którym wręcz powinienem być  zadowolony? A może 3) stanem, łączącym w sobie dwa poprzednie? Kto rozsądzi ten spór i za pomocą jakich argumentów – ? Czy owo "szczęście ludzkości" może w ogóle istnieć? Skąd to wiadomo, gdzie dowód – ?

             

  4. Zamiast kolonizacji Marsa lepiej rozwiazac problemy na naszej pieknej planecie. Obecnie nic nas nie zmusza do opuszczenia ziemi .Musimy tylko rzadzic sie lepiej .Musimy dbac o klimat, wyeliminowac religihne i ideologiczne spory .   Ograniczyc produkcje atomowych broni,.Mars moze poczekac az zalatwimy ziemskie sprawy. 

    1. Mnie się czasem wydaje, że dzięki Marsowi moglibyśmy się oderwać od ziemskich spraw, których nie potrafimy załatwić. Zobacz, co się dzieje obecnie w Unii Europejskiej, nie tylko w Polsce. 

  5. Autorko, taki fajny temat, a tu głównie dyskusja między "ala wilk" i "malejący", przykro mi. To mogła być taka fajna i "odjechana" dyskusja!  😉 :)))

    No, trudno, tak bywa.

    Temat jest ciekawy, no i już był poruszany w sztuce (różnego kalibru i rodzaju), więc tym bardziej kusi, by pofantazjować o możliwych scenariuszach na przyszłość. 

    Czy nihilizm wynika z braku nowych ziem do odkrycia, to nie jest chyba całkiem pewne, ale jakiś ogólny związek z pewnością jest, choćby taki, że przeludnienie Ziemi jest już graniczne i ta świadomość z pewnością budzi grozę (przyznaję, że we mnie też). Jeśli ludzkość nadal będzie się rozmnażać w takim tempie, to z pewnością z Ziemi będzie musiała emigrować. Co zresztą nie jest dobrą wiadomością dla tej planety, na którą wyemigruje  :)))  Nie jesteśmy zbyt mili dla planety, na której żyjemy. Jeśli sie czegoś nie nauczymy jako cały gatunek, to tylko "załatwimy" kolejną planetę, a potem kolejną…  No, ale mam nadzieję, że profesor Hartman (i nie tylko on) ma rację, gdy mówi, że rozwój umysłu i technologii, mimo wielu problemów po drodze, ostatecznie jednak prowadzi do większej moralności i odpowiedzialności. Wiele wskazuje, że jednak naprawde tak jest, jesteśmy jako "świadomość zbiorowa" bardziej moralni, humanitarni i samoświadomi niż kilka wieków wcześniej, to przecież nie jest przypadek, to efekt rozwoju w rozumieniu siebie i świata i efekt technologii, która dysponujemy. To jednak napawa optymizmem. Nie ma oczywiście żadnej "sielanki", bo jest bardzo wiele zła wokół nas, ale są wyraźne powody, by widzieć też jasne kolory w przyszłości, a nie tylko ciemność i rozpacz.

     

    Jednak apel o kolonizowanie Marsa jest właściwie spóźniony, bo "my" to już przecież robimy! Oczywiście to nie wygląda tak, że cała ludzkość zbiorowo pracuje nad przedostaniem się na Marsa, to nierealne, ale prace nad załogowym lotem na Marsa i nad założeniem tam pierwszych podwalin pod przyszłą kolonię OD DAWNA TRWAJĄ. Dokładnie nie wiadomo, kiedy to będzie wykonalne, ale wstępnie przewiduje się, że gdzieś w latach 2040-60 taki lot już będzie możliwy.

     

    1. Gdyby ludzkość nauczyła się kolonizować pierwszą planetę, łącznie z terraformingiem, czyli stopniową zmianą środowiska powierzchni planety na bardziej odpowiednie do życia (początkowo byłyby to pewnie plantacje odpowiednio genetycznie zmodyfikowanych organizmów pod żywność), miałaby więcej doświadczenia prowadzącego do kolonizacji następnej planety. Następną barierą byłoby dotarcie do innego układu planetarnego. Trudne, ale moim zdaniem za setki lat, jeśli będziemy się rozwijać i jeśli zajmiemy się Marsem, możliwe. Wtedy ilość planet we wszechświecie jest tak gigantyczna, że będziemy mogli mnożyć się bez skrępowania przez miliony lat. A jeśli okaże się, że jest nas za dużo we wszechświecie (nie na Ziemi!), to mam nadzieję, że do tego czasu tetraliony badaczy na coś wpadną. Wszechświaty rówoległe, lub nawet tworzenie własnych wszechświatów? Kto wie? Zakładając rozwój, który niestety obecnie wcale nie jest taki pewny, za wiele, wiele wieków różne rzeczy dziś niewyobrażalne okarzą się zapewne możliwe. Hartman nie stawia sobie pytania o to, co będzie z cywilizacją europejską jeśli zdominuje ją niezintegrowany islam. Jednocześnie wspiera proces islamizacji Europy. Więc niestety, niekoniecznie działa na rzecz postępu, choć deklaratywnie tak. 

  6. O, wiedziałam, Jacku, że na Twoją wyobraźnię można liczyć!  :)) 

    Szkoda, że my nie mamy szans dożyć takich rzeczy jak np. terraformowanie nowej planety. No, chyba, że sobie pooglądamy filmy s-f  :)) 

    Z drugiej strony, wiesz, Jacku, Twoje słowa, że "będziemy mogli sie mnożyć bez skrępowania przez miliony lat" są jednak bardzo antropocentryczne  ;))  Przekonanie, że człowiek ma prawo się "rozmnażać i zaludniać ziemię" czy cały wszechświat, to jednak taka ludzka, biblijna arogancja, jakby nie było. No, bo kto powiedział, że tam gdzieś we wszechświecie nie żyją istoty, którym zaszkodzimy, tak jak zaszkodziliśmy ziemskiej przyrodzie, gdy sie "rozplenimy" po całym universum?  :))  Całkiem możliwe, że gdy zaczniemy sie nadmiernie panoszyć, ktoś się sprzeciwi (kto i o jakich intencjach nie wiadomo, ale ktoś tam przecież może być, a nawet prawie pewne, że jest), z punktu widzenia innych istot ludzkość wcale niekoniecznie jest najwyższym dobrem dla wszechświata… Choć do tego czasu może ludzie nie będą już niemądrzy, ekspansywni, aroganccy, no i nie będą się mnożyć nadmiernie, jak to czynią obecnie  ;))  Bo ja mam nadzieje, że maja racje ci autorzy, którzy piszą, że cywilizacja, która dorasta technicznie do podróży międzygwiezdnych, dorasta tym samym do odpowiedzialności i przestaje być niszczycielska, inaczej nie mogłaby przetrwać. No, oby, oby! Obyśmy stali się pokojowi i odpowiedzialni i obyśmy spotkali takie same cywilizacje w przyszłości. 

     

    Profesor Hartman wspiera islamizacje Europy..? Cóż, nikt nie może mieć zawsze racji… Wydaje mi sie, że profesor uważa, sądząc z jego tekstów, że Europie nie grozi islamizacja, bo wierzy, że siła i urok europejskiej demokracji są tak duże, że islam się jednak zintegruje i nie będzie problemu. Moim zdaniem niestety nie ma racji, islam nie chce się integrować , tylko dążyć do władzy.

    W dodatku uważam, że islam w Europie powinien zostać zdelegalizowany jako ideologia zbrodnicza, tak samo jak faszyzm (choć oczywiście doskonale rozumiem, że to nie jest takie proste, że czasem lepiej wprowadzać stopniowe ograniczenia niż całkowite zakazy, tylko, że tych stopniowych ograniczeń nikt nie wprowadza, a wręcz odwrotnie, więc nie ma o czym mówić!)

    A jeśli chodzi o to, że islam jest zagrożeniem dla dalszego rozwoju cywilizacji, to też się zgadzam. Przecież jest tego przykład w historii, Bliski Wschód przed nastaniem islamu był w tamtych czasach rozwinięty, nauka i sztuka jak na owe czasy stały tam wysoko. Gdy pojawił sie islam, tamte społeczeństwa cofnęły się w rozwoju i to bardzo znacznie. 

    Wątpie, czy islam jest w stanie zahamować rozwój całej ludzkości, ale na pewnych obszarach to nastąpiło, więc w żadnym wypadku nie należy lekceważyć tego problemu.

     

    A wracając do Marsa… W sumie to okropna planeta, skały i pył, ale nie ma lepszej w naszym zasięgu, więc pewnie zostaniemy, jako gatunek, także Marsjanami  :)) 

     

     

    1. Jak się uda z Marsem to następnym celem pewnie będzie Wenus. Po zdmuchnięciu części jej atmosfery jakąś futurystyczną technologią będzie się bardziej nadawać do kolonizacji. Jeśli chodzi o mnożenie się, to oczywiście masz rację, że możemy się okazać plagą dla innych mieszkańców kosmosu, którzy zapewne istnieją. Ale i oni mogą być niezbyt rozsądni. Natomiast wszechświat jest gigantyczny. W naszej galaktyce jest 200 miliardów gwiazd i co najmniej tyle samo planet. Galaktyk we wszechświecie jest od 50 do 200 miliardów. Więc miejsca jest baaardzo dużo. W sumie, gdyby ludzie dążyli do rozwoju, to im ich więcej, tym więcej artystów, naukowców etc. Lepiej, żeby były miasta niż martwe skały. Na Ziemi też nie byłoby nic złego w wysokim przyroście, gdyby nie ograniczoność jej zasobów. Oczywiście z pomocą technologii Ziemia może pomieścić jeszcze dziesięciokrotnie większą populację – zamieni się w jedno wielkie miasto, zostaną zasiedlone oceany, żywność będzie uprawiana w wielopiętrowych blokach uprawnych (już się takie robi). Z tym, że warto by było oderwać się też od Ziemi. W innym razie nasza planeta stanie się dość nieprzyjaznym miejscem chcąc udźwignąć tak wielką populację. Zresztą nie wiem, jak będzie, bo mnożą się najbardziej ci, którzy raczej nie są odkrywcami i których kultura czasem wyklucza naukę w większości wypadków. W krajach rozwiniętych, które zajmują się wynalazkami, nie ma dużego przyrostu naturalnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *