Ateista wojujący, czyli jaki?

Wśród ateistów, podobnie jak u innych gatunków stworzeń, można wyróżnić kilka odmian. Mówi się o ateistach starych, nowych i wojujących zwanych też antyteistami (czasami te dwie ostatnie odmiany zaliczane są do jednej). Ja wyróżniam jeszcze ateistów pobożnych. Ci czerpią radość z przebywani wśród religijnej większości i jednocześnie bycia nieco odmiennymi, ale epatującymi swoim humanizmem i tolerancją wobec najdziwniejszych tradycji, wierzeń i rytuałów. Nie krytykują religii, czasem nawet pójdą do kościółka, dadzą na tacę, na Wielkanoc poświęcą jajka, w Wigilię zaśpiewają kolędę, a nawet popchną dziecko w stronę żłóbka, dzieciątka i jagniątka. Są tacy ludzcy, budują pomosty, okazują pokorę i zrozumienie dla każdego nonsensu, …. integrują się z wierzącym ludem. Jakoś tak wypadło, że zazwyczaj jestem zaliczany do odmiany wojującej. Sam w życiu bym na to nie wpadł, że prowadzę jakąś wojnę.

 ateista stary, nowy

Co znaczy wojować i kto jest wojujący? Czy ta ewentualna wojowniczość to cecha, którą przypisujemy komuś na stałe, czy tylko w danych okolicznościach, a może ktoś jest wojujący tylko w danej chwili i na dany temat? Dlaczego ten epitet „przypinany” jest tak wielu ateistom i to nie tylko przez wierzących? Oczywiście nie mówimy tu o klasycznym wojowaniu, czyli wszelkich działaniach w czasie konfliktu zbrojnego, lecz o walce idei, koncepcji ustrojowych, filozofii życiowych, forsowaniu danej wizji postrzegania rzeczywistości.

Militant atheist

Jak ja rozumiem „wojowanie”? To podejmowanie wysiłku fizycznego, organizacyjnego finansowego i propagandowego, w tym działań często bardzo radykalnych, mających na celu rozpowszechnianie danej ideologii tak, aby stała się dominująca na jak największym terenie. To akurat, wypisz wymaluj, działania religii, kościołów, sekt, hierarchów poszczególnych wyznań i zwykłych wiernych, aktywnie działających na rzecz swoich religii (wojujących religiantów?). Co prawda dzisiaj Kościół, tu konkretnie rzymskokatolicki, nie wojuje w sensie dosłownym, jak to był zwykł czynić dawniej, z wyprawami krzyżowymi, inkwizycją, stosami i salami tortur dla czarownic, ateistów, czy innowierców. Wciąż jednak robi wszystko, aby zwiększać liczbę wiernych, by wywierać wpływ na władze świeckie, ciągle posługuje się indoktrynacją wobec dzieci, ciągle stara się utrzymywać i zwiększać swoje wpływy we wszystkich zakątkach świata. Nawet tam gdzie Kościół jest prześladowany, gdzie palone są świątynie, a misjonarze zabijani, następni „bojownicy” w sutannach i habitach są sukcesywnie posyłani do walki o dusze, umysły i utrzymanie „przyczółków”, mimo świadomości zagrożeń. Czy coś takiego można zarzucić ateistom? Czy nawet wyraźne, bojowe nastawienie u krytyków Kościoła i religii, używanie ostrych słów, da się z tym porównać? Czy ateiści robią pikiety przeciwko budowie kościołów, spalili jakiś? Czy blokują procesje, pielgrzymki, zakłócają msze? Czy tak „wojują”?

Religia-10

Przykład Świadków Jehowy. Pogodni, uśmiechnięci i uprzejmi, niby nie przejawiają bojowej postawy, ale czy nie wojują? Czy nie poświęcają swego czasu i pieniędzy, ba życia, na propagowanie swojej wersji chrześcijaństwa? Przechodzą specjalne szkolenia, aby zdobywać wiernych dla swojej sekty. Czy odprawianie ich z obejścia, nawet nieuprzejme, jest wojowaniem? Czy raczej ich upór, natarczywość, odporność na argumenty, poczucie misji i wyższości nad rozmówcą są temu bliższe? W końcu kto do czyjego domu przychodzi? Kto kogo chce nawrócić? Kiedy i jakim prawem uznali, że wiedzą coś więcej ode mnie, że jestem od nich głupszy? Bo przecież nauczać mnie przyszli. Zna ktoś ateistów pukających do drzwi i namawiających do porzucenia wiary?

ulotka-ateisci

Konkluzja. Problem ateisty, jeżeli uzna to za problem, polega na tym, że nigdy nie wie, kiedy zostanie tak określony, gdyż zależy to, nie tyle od jego postawy, ani używanych określeń, czy argumentów, lecz od tego, kto go w danym momencie ocenia i w jakim jest nastroju (ten oceniający). Im bardziej ktoś jest w swoją wiarę zaangażowany emocjonalnie, im bardziej jest na jej punkcie przewrażliwiony, im bardziej przekonany o jej wartościach moralnych i wyższości nad innymi poglądami, tym łatwiej określa swoich oponentów jako „wojujących”. To ma być etykietka klasyfikująca przeciwników, którzy w jakikolwiek sposób podważają istnienie stwórcy, prawdziwość świętych pism, sens ewangelizacji i metody indoktrynacji. Kogoś z etykietką łatwiej zdyskredytować, nawet znienawidzić, a jego argumenty już nie są tak groźne i warte rozpatrywania. Ostatecznie, rzekoma wojowniczość ateisty, w decydującym stopniu zależy od ego wierzącego.

uparty ateista

Inny problem, że tym terminem ateistów określają nie tylko hierarchowie, nie tylko religijni fanatycy, ale co bardziej „wrażliwi” „ateiści-humaniści” i ci starzy i ci pobożni. Podobno psują im tym „wojowaniem” jakieś ambitne plany porozumienia nad podziałami. Kogo z kim i w jakim celu? Do tego jeszcze nie doszedłem. I często właśnie oni (ci wrażliwi) używają tego terminu dla określenia ateistów „niewrażliwych”, ich zdaniem agresywnych, nieprzejednanych, pełnych nienawiści, nietolerancyjnych, pozbawionych szacunku dla inaczej myślących.

O co chodzi tym ateistom uważanym za wojujących? Nie o to, by wszyscy na świecie byli ateistami, ale by wszyscy ateiści na świecie mogli nimi być, nie obawiając się do tego przyznać. I przy okazji, by ciemnota i zabobon mogły być swobodnie krytykowane. Sami krytyki się tak bardzo nie boją. Przywykli jak nikt inny na tym świecie. I przecież istnieje takie zjawisko jak samoobrona. Można to nazwać walką, o prawo do swojego zdania i o swoje miejsca na Ziemi, w państwie, we wsi, w rodzinie, w miejscach, które wcześniej zostały zajęte przez różne religie i ich wyznawców.

Cenzor

O autorze wpisu:

  1. Artykuł oddaje sedno problemu. Kiedyś określenie „ateizm wojujący” stosował kler do takich postulatów jak wycofanie religii ze szkół publicznych, do rozwodów cywilnych (lub zawierania tylko ślubów cywilnych), prawa do aborcji, zapis w konstytucji mówiący wprost o rozdziale kościoła od państwa – a więc do tych wszystkich działań, które naruszały obecność kościoła w sferze symbolicznej i obyczajowej, a nie tylko politycznej. Właśnie te postulaty mają między innymi sprawić, aby ateiści funkcjonowali jako pełnoprawni i pełnowartościowi obywatele. Tak by każdy mógł swobodnie być i żyć jako ateista. Zwykłe dążenie do równouprawnienia, a nie tylko z łaski brak państwa wyznaniowego uważane było i jest za „wojowanie” z kościołem i ateizację.

    1. Może i tak to nazywali ale to zwykłe postulaty każdego antyklerykała. Luter i sekularyzacja zdziałały więcej dla ateizmu niż ateiści. Z ateizacją przez ateistów mieliśmy do czynienia za komuny i ta ateizacja była jak wiemy głupia, sztuczna i przeciwskuteczna.
      .
      Nowy ateizm ma źródło tylko i wyłącznie w zamachach na WTC – gdyby nie one nie byłoby tego ruchu. I to wiele mówi o jego charakterze

    2. Z tego, co kojarzę, określenie wojujący ateiści spopularyzowali bolszewicy. Poza tym rozróżnianie postawy radykalnej i umiarkowanej zawsze będzie kontekstowe, relatywne, więc nie bardzo rozumiem, z czym autor ma problem. Wojujący ateizm i antyteizm to synonimy i nie czarujmy się w świecie wypełnionym nieskrępowaną, nieznającą umiaru niechęcią do religii, najprawdopodobniej jej już nie będzie.

  2. „O co chodzi tym ateistom uważanym za wojujących? Nie o to, by wszyscy na świecie byli ateistami, ale by wszyscy ateiści na świecie mogli nimi być, nie obawiając się do tego przyznać. I przy okazji, by ciemnota i zabobon mogły być swobodnie krytykowane.” – bardzo trafne i dziękuję za ten tekst. Jak w ogóle można mówić o ateistach wojujących w epoce ISIS? ISIS wojuje. Najbardziej nawet głośny ateista jest głośny. Mówi głośno. Walczy o swoje i innych prawa, do czego ma prawo, a nawet obowiązek… Jak się pomyśli, co się dzieje z ateistami z państw muzułmańskich, można śmiało stwierdzić, że niestety 99% ateistów ze świata Zachodu schowało głowy w piasek i każda głowa ponad piaskiem jest dla nich „wojowaniem”…

  3. Poniekąd wszyscy są ateistami – jeżeli tzw. wierzący należy do takiej a takiej zorganizowanej religii lub sekty, to z reguły są mu obrzydliwe doktryny wszystkich pozostałych. Weźmy przykład mahometanina – jego bóg jest bytem osobowym męskim, przy czym jego bardzo istotną cechą (wśród innych śmiesznych atrybutów bóstw), jest jedyność, bardzo podkreślana przez jego wyznawców. Wobec powyższego, mahometanin przenigdy nie pomyśli, że może istnieć bóg chrześcijan, który jak wiadomo jest jeden, ale składają się na niego trzy komponenty w postaci samego boga, jego syna i dodatkowo ducha co to lubi podfruwać tam i tu. Dla mahometanina będzie to czystej wody politeizm i potworna herezja – jest więc ateistą w stosunku do boga chrześcijan. Przykłady można by mnożyć – wszak bóstw, bogów i boginek wielka rozmaitość. Oczywiście abstrahuję tu od pozareligijnego tzw. boga filozofów, często będącego przedmiotem dyskusji, zarówno przez wierzących jak i niewierzących. Bóg ten dla zorganizowanych religii, prócz niezaprzeczalnej zalety, kiedy wszyscy dyskutanci zakładają choć na chwilę, że istnieje, posiada jednak szereg wad. Przede wszystkim relatywizuje kwestie wiary i czystości doktryny, pozwalając owieczce na samodzielne myślenie i wyciąganie wniosków. Może to prowadzić do jakże szkodliwego odstępstwa i jeżeli nie całkowitego ateizmu, to do tworzenia własnych wyobrażeń boga. Jest to co prawda ten rodzaj boga, który niejako łączy wszystkich tzw. wierzących, no bo, mówią: „wszyscy tak naprawdę wierzymy w tego samego boga”, zapominając jednak o fundamentalnych różnicach doktryn, na straży których stoi przecież płatny personel, któremu może być nie w smak taka konstatacja. Gdyby przestudiowali szczegółowo korpus swoich zasad religijnych, wtedy zrozumieliby, że są nie tylko ateistami w stosunku do zapomnianego Zeusa i innych bóstw religii politeistycznych o światowym zasięgu, ale także nawet w stosunku do bogów religii monoteistycznych. Wtedy wreszcie cała ludzkość mogłaby „poczuć się” w swoim ateizmie, gdzie każdy, nie tylko ci zdeklarowani ateiści, ale także ci religijni ateiści w stosunku do innych bogów, byliby wszyscy wreszcie w jednym domu. Niektórzy na 100%, a większość na 99%. Ateizm przestałby się wreszcie kojarzyć z outsajderstwem, a zyskałby należny szacunek i poważanie, i to bez żadnego wojowania

    1. Tak. dowiedzieliby się, że byli już tacy co zmartwychwstawali, byli w trzech osobach i.t.p.,że ich religia nie jest niczym wyjątkowym, że to najczęściej kompilacja rożnych mitów i nie byłoby czego bronić. Nie byłoby etykietki wojujący ateista.

      1. Pani naprawdę wyznaje teorię zapożyczeń?
        Racjonalista nie powinien wierzyć w tą XIX-wieczną antysemicką bzdurę.
        A wiedziała pani, że tą propagandę wymyślono ją po to, żeby „odżydowić” Chrystusa?

  4. A teraz jeszcze „wierszydełko” od” wojującej ateistki” ,humanistki stawiającej na wiedzę i refleksję.Uznającą wolność słowa. Z góry przepraszam za wulgaryzm, ale pasował mi. Pamiętam , jak z siostrą się cichrałam,
    gdy klęcząc z babcią , modlić się musiałam:
    „nie będziesz pożądał domu bliżniego twego
    nie będziesz pożądał żony bliżniego twego,
    ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy,
    ani jego wołu, ani jego osła…(ks.wyj.20.17).
    Teraz, gdy dostatecznie dorosłam,
    widzę jego wszechwiedzę,
    co nie sięgała dalej niż za miedzę.
    Niewolnictwa oficjalnie już nie ma
     „Boże” przykazanie – ściema.
    „Nie będziesz kradł” (Ks.wyj.20.15)
    a parę stron wcześniej podstępny jad,
    „Jestem Który Jestem” Mojżesza poucza
    jak Egipcjan złupić (Ks.wyj.3.13-22).
    I tak ludzie dają się ogłupić.
    Młodzi o tym nie słyszeli,
    starsi zapomnieli,
    pamiętać i myśleć nie chcą.
    Zabiegani, zastraszeni,
    nie czytają .
    Bezrefleksyjnie poddają się katolickiej ideologii.
    „Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł,
    z ziemi egipskiej, domu niewoli”
    ile to jeszcze lat, tak będą pierdolić?.

    1. „Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł,
      z ziemi egipskiej, domu niewoli”
      ile to jeszcze lat, tak będą pierdolić?.
      -Obawiam się że na wieki wieków…no do końca trwania ludzkości lub religii.

    2. I naprawdę uważa Pani że osoby wierzące są idiotami bo wierzą w cokolwiek? Pani nikt idiotka nie nazywa i to jest doprawdy śmieszne że takie coś jak „pierdolić” pojawia się tutaj na forum „racjonalistycznym” . Humanistka a jednak nie do końca. Skoro uznaje pani wolność słowa to dlaczego nie daje jej Pani nam wierzącym? Racjonalizm to szeroko pojęte zagadnienie i dla mnie w tym wypadku najbardziej racjonalnym rozwiązaniem jest po prostu odcięcie się od „religijnego zabobonu”. Po co Pani traci czas na drwienie z wierzących skoro można w tym czasie robić znacznie ciekawsze rzeczy? Jeśli Panią to interesuje to mam skończoną medycynę i również stawiam w pełni na wiedzę a jednak jestem wierzący lecz nie fanatyczny.

  5. Bywali ateiści którzy chcieli całkowicie wytępić religię jak Hodza w Albanii. Ateiści niekoniecznie są bardziej tolerancyjni po prostu zwykle są słabsi liczebnie a argumenty są bronią słabych.

    1. Argumenty (wiedza) dają pewność tego co się mówi, a nie słabość. Gdyby pan nie nie miał odpowiedniej wiedzy historycznej ,to jak mógłby pan rozmawiać z innymi historykami? Argumentować swoje zdanie ?Przy pomocy krytyki wyglądu , czy może może inwektyw, a może użyłby pan siły fizycznej?To słabi używają siły muskuł , a nie siły mózgu.

      1. Piotrowi chodziło chyba o to, że ci za którymi stoi państwowy aparat przemocy nie muszą się silić na intelektualne argumenty.
        Pozostali nie maja innego wyjścia.

        1. Pan,”chyba” wszystko wie.Co pan Piotr miał na myśli, co Doda chciała osiągnąć, kim ja jestem i że nic nie mam do powiedzenia.W większej liczebności, tym bardziej można znaleźć ludzi, którzy jak to się mówi chcą udowodnić „wyższość Świąt Wielkanocnych na świętami Bożego Narodzenia”. Tam gdzie nie ma siły argumentów, zaczyna się argument siły. Ja na przykład nie zachwycałabym się tak Lutrem (j.w), bo luteranie stworzyli odłam chrześcijaństwa, który też ma łapki umazane we krwi , a nie tylko katolicy. Kopernik to miał siłę mózgu – „wstrzymał słońce, ruszył ziemię” i jest to fakt ,który akceptują ,religie,naukowcy wszelkiej maści , ateiści którzy wiedzą że był księdzem . Nikt tego nie neguje i nie zabija się o to.Ignorancja połączona ze strachem prowadzi wielu ludzi do przemocy.

          1. napisałem „chyba”, a to oznacza w polskim języku, że się domyślam, a nie że wiem

          2. A Lutrem „zachwyca się” kolega Jarek Dobrzański i już zdążyłem mu nawet zwrócić uwagę, ze niektóre zasługi Lutra są raczej nieuświadomione i niezamierzone przez niego samego. Co nie zmienia faktu, że Reformacja zmieniła pozytywnie Europę w stopniu porównywalnym do przewrotu kopernikańskiego.
            Rewolucja Francuska, którą fani świeckości fetują wielkimi paradami na Polach Elizejskich, była imprezą, podczas mordercza orgia sięgnęła rozmiarów niespotykanych wcześniej. Ewangelicy nie robią defilad w święto Reformacji.

  6. Jacek ma racje.
    Nam nie chodzi o przekonywanie wierzacych ze ateizm jest rozsadniejszym podejsciem do zycia. To na ogol konczy sie niepowodzemiem.Strata czasu.
    Chodzi nam o to aby mozna bylo otwarcie i uczciwie dyskutowac religie tak jak dyskutuje sie inne ludzkie sprawy. Religia jest zakazanym tematem w kazdym towarzystwie. Negatywna uwaga o bogu powoduje albo potepienie albo obraze.
    Ateisci chca byc tolerowani a nie uwazani za sprawcow wszelkiego zla .Wystarczy poczytac niektore komentarze w naszych dyskusjach aby ujrzec ze slowo ateista
    znaczy hitlerowiec lub stalinista .Kilka lat temu byla sonda
    opinii publicznej o roznych typach ludzi i okreslenie ateista wyladowalo tuz przy gwalcicielu i moralnym dekadencie .Koscioly zdolaly w ciagu wiekow przekonac ludzi ze bez religii nie moze byc moralnosci. To przekonanie jest popularne wsrod ludzi z kazdej warstwy spoleczenstwa. Tzw wojujacy ateista chce tylko aby
    uznano ze moralnosc to ludzki produkt przywlaszczony przez religie.
    Byc moze ze nieracjonalne myslenie takie jak aprobata egzorcyzmow lub cudownych uzdrowien jest cecha czlowieka i nigdy nie zniknie .Ludziebeda podrozowali na wakacje na Marsa ale ciagle wierzyli ze trzeba wypedzac zle duchy z glowy . Bez uzycia MRI Magnetic Resonance Imaging.
    Juz teraz sa ludzie uzywajacy satelitarna komunikacje do rozmowy a w przerwie tanczacy aby wyprosic u bogow deszcz.Nasz wspolczesny mozg uksztaltowal sie okolo 100,000 lat temu i pewne cechy rozumowania ciagle
    odnosza sie do tych dalekich czasow.Religia ma tradycje tysiecy lat. Technologia jaka uzywany na codzien ma 100.

    1. Koscioly zdolaly w ciagu wiekow przekonac ludzi ze bez religii nie moze byc moralnosci. To przekonanie jest popularne wsrod ludzi z kazdej warstwy spoleczenstwa. Tzw wojujacy ateista chce tylko aby uznano ze moralnosc to ludzki produkt przywlaszczony przez religie.
      -Właśnie o to chodzi. O to też czasami „wojuję”, z tym że to zazwyczaj reakcja, czyli nie posiadam tzw. misyjności.

  7. Ateiści nie powinni się obruszać na określenie „wojujący ateista” z dwóch powodów:
    1. Wymyślili ją ateiści.
    2. Przymiotnik „wojujący” jest synonimem zaangażowanego, aktywnego, nieobojętnego. To ktoś taki, kto ma pasję i chce się nią dzielić z innymi.
    Nie ma nic złego w misyjności jako takiej, bo jak ktoś uważa, że jego światopogląd, przekonania, wartości, sposób na życie są źródłem szczęścia i harmonii, to powinien się tym podzielić, aby inni mogli to świadomie odrzucić lub przyjąć. Poza tym prawda jest wartością samą w sobie, więc jeśli ktoś uważa, że coś jest prawdą, to czemu nie miałby do niej przekonywać innych?
    Brak misyjności nie jest przejawem tolerancji, tylko egoizmu.
    .
    Myślę, że ludzie, którzy krytykują misyjność, to tacy, którzy mają słabe podstawy intelektualne dla swoich przekonań. Boją się konfrontacji, która może prowadzić do wątpliwości.

  8. Proszę, przeczytajcie poniższy fragment.

    „Nam nie chodzi o przekonywanie wierzacych ze ateizm jest rozsadniejszym podejsciem do zycia. To na ogol konczy sie niepowodzemiem.Strata czasu. Chodzi nam o to aby mozna bylo otwarcie i uczciwie dyskutowac religie tak jak dyskutuje sie inne ludzkie sprawy. Religia jest zakazanym tematem w kazdym towarzystwie”

    O co chodzi panu Januszowi? O swobodę wypowiedzi? Naprawdę? Przecież na tym portalu jest pełna swoboda wymiany argumentów? Chodzi o cos innego. Pan Janusz, i trochę też Jacek, chcą mieć tę swobodę w towarzystwie wierzących. Ale to jest właśnie ukryte pragnienie konfrontacji. Po drugiej stronie jest inny pan Janusz, też wykształcony, może nawet matematyk, który pragnie tego samego. Czy coś w tym złego? Absolutnie nie. Ale jest konsekwencja. Otóż pan Janusz z drugim panem Januszem, swoim wierzącym, symetrycznym wizerunkiem z drugiej strony, nigdy nie dojdą do porozumienia, ani żadnego kompromisu. To kłótnia, albo wojna na wieczność. Ale consensus jest możliwy, głównie zawarty na polu prawnym. I obowiązuje w wielu państwach, chyba najbardziej przykładnie w USA. Z tym, że ten kompromis, wzajemny szacunek – jeżeli zostanie kiedykolwiek osiągnięty w Polsce – to ponad głowami obu panów Januszów. Z powodów – jak wyżej. Ale ponownie – co złego w tym, że ktoś ma konfrontacyjną naturę? Nic. Do momentu, jeżeli ja nie znajdę się w jego polu działania. To bowiem, czego pan Janusz wyraźnie nie może pojąć, i nieraz Jacek, to fakt, ze ludzie nie tyle, że mają prawo wierzyć w co chcą, ale również maja prawo ochrony przed misjonarzami, którzy chcą ich intelektualnie uszczęśliwić swoją mądrością. Tylko tyle. To kwestia bardziej kultury osobistej niż intelektualnej powinności.

    1. Nieprawda. W osiąganiu kompromisów uczestniczą strony, które wiedzą, czego chcą, nie nakładają na siebie autocenzury etc. To, że uważam, iż ateizm lepiej tłumaczy rzeczywistość niż hinduizm czy chrześcijaństwo, nie oznacza ani trochę, że nie cenię osób, które obok innych swoich cech są chrześcijanami czy hinduistami. Nie pukam też do ich drzwi jak jakiś Świadek Jehowy. Jeśli chcą ze mną porozmawiać o „sensie wszystkiego” wtedy gadamy. Zaś to, co piszę i nagrywam jest dostępne dla osób chcących się z tym zapoznać. Nie ma przymusu czytania moich artykułów czy oglądania moich filmów. Osoby uprawiające autocenzurę nie nadają się do zawierania kompromisów, bo okłamują środowiska, które reprezentują.

      1. Tak jak pan, panie Jacku potrafi odróżnić krytykę wiary od krytykowania ludzi wyznających taką czy inną religię lub w ogóle nie wyznających, jest mało na tym portalu i w realu również. Też podobnie mówię – nie chcesz czytać nie czytaj, nie chcesz usłyszeć odmiennego zdania nie zaczynaj. Niektórzy ,chcą się przypodobać wszystkim ,pokazać jacy to oni są tolerancyjni. Ktoś im w oczy pluje a oni twierdzą , że Odra wylała, albo inna rzeka i w oczy im chlapnęło.

      2. Dariusz Wiśniewski po prostu nie zrozumiał tekstu i co gorsza żadnego z rysunków. Może ten pierwszy, najprostszy, najwięcej znaczy w temacie, czyli kto jest konfrontacyjny i kiedy ateista jest zmuszony do konfrontacji…słownej! Zmuszony oczywiście nie jest, jeśli nie posiada poczucia własnej godności.

        1. No ale pierwszy rysunek przedstawia sytuację urojoną.
          .
          Dla wszystkich tych propagandowych obrazków można narysować lustrzane odbicie, i też będzie pokazywać jakiś wycinek rzeczywistości.
          We Francji zakazano billboardów ze słowem „chrześcijanin”, (mimo faktu, że padło ono w kontekście pomocy prześladowanym chrześcijanom, a nie jakiejś propagandy). U nas billboardy zachwalające ateizm wisiały sobie spokojnie.

  9. Konfrontacyjnej naturze nie zależy na kompromisie. Wypowiedź pana Janusza wyraźnie wskazuje na konfrontacyjność. Która jest dozwolona, ale mnie nie po drodze, głównie z tego powodu, że zamiar konfrontacji w stylu p. Janusza jest w moim przekonaniu negatywny. To mnie odrzuca. To w zasadzie esencja mojego wpisu. Apropos; nic nie pisałem o autocenzurze. To zupełnie inna sprawa.

    1. „Konfrontacyjnej naturze nie zależy na kompromisie. Wypowiedź pana Janusza wyraźnie wskazuje na konfrontacyjność.”
      Wszystkie pana wypowiedzi tez wskazują na konfrontacyjność. Czyli można być konfrontacyjny wobec ateistów, a wobec wierzących nie wypada? I rzeczywiście nie o kompromis mi tu chodzi, bo nie mówię o jakimś prawie zapisanym w konstytucji, KK itd. tylko o zwyczajowym prawie, by każdy pogodził się z faktem, że każdemu wolno mówić swoją prawdę. A im więcej kompromisu, tym mniej prawdy. Wypowiadasz się, musisz się liczyć z odpowiedzią, która ci się nie spodoba. Krytykujesz, oceniasz, moralizujesz? Będziesz krytykowany i oceniany. To nie ateiści mają z tym problem tylko wierzący, bo przywykli do tego, że zawsze przy każdej okazji, bezkrytycznie mogą wciskać swoją religijną ciemnotę jako wielkie wartości moralne.

      1. Była akcja billboardowa „ateizm jest sexy”?
        Była
        Była rekonstrukcja stracenia Kazimierza Łyszczyńskiego?
        Była
        „Bóg urojony” (i wiele innych tego typu pozycji) został wydany?
        Tak
        Ktoś zamknął za to kogoś do więzienia?
        Nie
        To może chociaż ukarał grzywną?
        Nie
        Zatem ateiści też mogą „wciskać” co tylko zechcą.
        Widocznie za rzadko im się chce.
        .
        Irracjonalna konfrontacja od racjonalnego dialogu różni się przede wszystkim ilością obelżywych epitetów. W racjonalnym dialogu ich nie ma.

  10. Jeszcze jedno. Kompromis w przypadku światopoglądów czy różnych religii nie polega na jakimś wspólnym stanowisku, bo takie jest często nieosiągalne, ale na prawie przestrzeganym przez obie strony. To jest ten niby-kompromis. Prawo takie jest konieczne właśnie z uwagi na gorące pragnienie konfrontacji – intelektualnej i fizycznej. Po obu stronach. W myślowym skrócie – może trochę krzywdzącym dla p. Janusza – można wyrazić to tak: prawo to zostało stworzone dla pana Janusza, nie dla mnie, ale obowiązuje wszystkich. Z tego też powodu i ja ponoszę skutki jego przestrzegania.

  11. „Zatem ateiści też mogą „wciskać” co tylko zechcą.
    Widocznie za rzadko im się chce.” – uważam ,że to jest duże uproszczenie. Po pierwsze jest nasz dużo mniej.Po drugie najczęściej spotykamy się z ludźmi , których zainteresuje coś z alternatywnego światopoglądu albo w swoim gronie. Bilbordy,miały uzmysłowić ludziom ,że jesteśmy i nie jesteśmy „cywilizacją śmierci” jak wielu nas nazywa.Po trzecie nie mamy własnej telewizji na multipleksie, a do innych stacji kiedyś nas rzadko zapraszano , a teraz to będzie jeszcze trudniej albo wcale. Nie prowadzimy agitacji.No i bardzo ważna sprawa – sprawa finansów. Religie mają zawsze jakieś dotacje od państwa a ateiści niestety nie.

    1. To nie jest uproszczenie – to jest fakt.
      Nikt ateistom niczego nie zabrania.
      A że jest was na mało, to niby kto miałby wam na to coś poradzić i jak?
      Protestantów jest jeszcze mniej.

        1. no raczej nie ateiści
          co za brak rozsądku: „to jest niesprawiedliwe, że jest nas mało”
          jak dzieci…

  12. Wojowniczosc ateistow podobnie do wierzacych jest na ogol bezskuteczna.
    Chodzi nam tylko o to aby dyskusja o religiach stala sie tak normalna jak dyskusje na inne tematy. Obecnie temat religii jest zakazany w towarzystwie. Uwaga o niestnieniu boga wywoluje potepienie lub obraze.
    Drugim celem jest przeciwdzialanie wobec koscielnej propagandy ktora utrzymuje ze ateisci sa gorszymi ludzmi od wierzacych .Na przyklad kandydat na prezydenta w Polsce mialby zerowe szanse wyborczego sukcesu gdyby oswiadczyl oficjalnie ze jest ateista.

    1. Ale zmyślasz!!!
      Zdeklarowany agnostyk Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory prezydenckie dwa razy z rzędu. Za drugim razem wygrał je nawet w pierwszej turze, Do tej pory ani jedno, ani drugie nie udało się żadnemu z katolickich kandydatów na prezydenta.
      .
      Ateizm nie jest w PL żadnym tabu.
      Ostatnio np. dwaj bardzo popularni dziennikarze Hołownia i Prokop (katolik i ateista) wydali książkę w której bez owijania w bawełnę dyskutują na temat wiary i ateizmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *