Czy postmodernizm jest gorszy od katolicyzmu?

Wczoraj (8 stycznia 2014) w ramach spotkania PSR Poznań w Teatrze Ósmego Dnia (ul. Ratajczaka 44) miałem pogadankę o, jak to ujął Jacek Tabisz: „drugim, obok agresywnej religijności zagrożeniu dla racjonalizmu”. Jest to oczywiście postmodernizm społeczno – polityczny, odrzucający odkrycia nauki, zrównujący nowoczesność z zabobonami, wspierający poprzez relatywizację postawy ultrakonserwatywnej. Z uwagi na „równorzędność narracji kulturowych” postmodernizm odrzuca na przykład biologiczną genezę człowieka, jego zachowań, jego psychiki… Niektórzy postmoderniści wręcz odrzucają cały ewolucjonizm nazywając go „neokolonialną narracją białego człowieka”.

postm

Temat okazał się trafiony; była ożywiona twórcza dyskusja. Przedstawiłem w mojej pogadance rozmaite własne teorie na temat tego czym jest postmodernizm, bo jak zauważył m.in. kolega Przemysław Wańtuch, nie ma on swej definicji. Otóż dla mnie postmodernizm to globalny konserwatyzm, to znaczy, że w warunkach globalnej wioski konserwatyści rozmaitych krajów i kultur muszą uznać się nawzajem i utworzyć sojusz przeciwko liberalnym i lewicowym reformatorom. Konserwatyzm, który nie jest doktryną uniwersalną w przeciwieństwie do np. chrystianizmu, liberalizmu czy socjalizmu, może tylko uznać strefy wpływów innych konserwatyzmów, a więc równorzędność tradycjonalistycznych narracji, i władzy kultur lokalnych nad ludźmi urodzonych w tych strefach; dlatego np. trybunał RFN w Karlsruhe pozwala stosować kary cielesne muzułmańskim ojcom w RFN, a władze brytyjskie oddają całe dzielnice miast (np. w Bedford) we władzę szariatowców. Alternatywą w globalizmie, dla konserwy lokalnej jest tylko fanatyzm i izolacjonizm, który praktykują Amisze, niektórzy baptyści, czy irańscy ajatollahowie.

Ten międzynarodowy postmodernistyczny sojusz konserwatystów, którzy udają nowocześniejszych od nas liberałów, dzięki przedrostkowi post przed słowem modernizm, przypomina trochę doktrynę racji stanu, czyli typową konserwatywną politykę wyrozumiałości i wspaniałomyślności wobec junt i kacyków, jeśli da się od nich np. kupić gaz czy ropę. Jest ta postmodernistyczna doktryna racji stanu w pełni kompatybilna z doktryną wielu cywilizacji, choć cywilizacja jest przecież tylko jedna – ludzka. Wobec wygłuszania liberałów, którzy chcą coś zrobić dla zwykłych Chińczyków czy Rosjan, czy innych ludzi, w ramach akcji UN, EU czy AI, coraz trudniejsza stała się zwykła praca filozoficzna, np. John Rawls musiał milion razy przeprosić zanim odważył się wystąpić z teorią reformy społecznej (nawiasem mówiąc jestem po stronie utylitarystów przeciw utopii Rawlsa, ale nie o to tu chodzi, lecz o wyciszanie wszelkiej myśli uniwersalno-reformatorskiej). Konserwatyści zawsze uznawali władzę kultury nad jednostką, więc sojusz postmodernistyczny powstał spontanicznie w reakcji na globalizację, co wyjaśnia dlaczego, jak celnie zapytał kolega Przemysław Wańtuch tak niewielu autorów czy „myślicieli” przedstawia siebie samych jako postmodernistów (w Polsce głównie Zygmunt Bauman).

Również kolega Przemysław Wańtuch zwrócił uwagę na to, że postmodernizm wiąże się z brakiem wiary w postęp, co on tłumaczy zmęczeniem cywilizacji samą sobie, a ja odrodzeniem romantyzmu, zawsze kompatybilnego z konserwą. Zresztą moim zdaniem postmodernizm i romantyzm to w dużej mierze to samo. Myśl sentymentalistyczna odnawia się w różnych epokach, podobnie jak racjonalistyczno-liberalni-reformatorska. Adam Mueller, konserwatysta niemiecki na pocz. XIX wieku mówił, że liberalizm i republikanizm to idee francuskie niezgodne z niemiecki duchem, dziś mamy Asian Values głoszone ex cathedra z Singapuru i Chin. Postmodernizm to magma pojęciowa, jest tak samo trudny do definicji jak konserwatyzm, bo jest pochwałą tego co jest. Kolega Piotr Gabrych uważa, że jest przez to bardziej niebezpieczny niż katolicyzm, bo podważa wszelki sens filozofowania i sporu ideowego w ogóle, kolega Szymon Mucha uważa jednak, że brak formalnej organizacji reprezentującej postmodernizm, czyni go potencjalnie twórczym, a na pewno mniej niebezpiecznym dla racjonalizmu niż katolicyzm. Ja myślę osobiście, że przeciw magmie i papce trudniej się zbuntować, niż przeciw katechizmowi, wydaje mi się, że dowiodła tego Corinne Maier w kontekście płynnego języka korporacji:

Ale oczywiście, każdy może przemyśleć sprawę dla siebie. Lewica nieinternacjonalna też często popiera postmodernistyczny multikulturalizm, bo nie rozumie, że prawa człowieka mogą być tylko osobiste i jednostkowe, a nie przywilejem jakichś grup kulturowych (czyli de facto ich elit z imamami i kapłanami; Melanie Philips w „Londonistanie” opisuje jaką szkodę postmodernizm poczynił w edukacji w UK). Wiele ideologii ma swoje skrzydła liberalne i postmodernistyczne obecnie, co przypisywałbym owej płynności i owej magmie. Kolega Paweł Krzyżaniak przypomniał o feministach uznających np. ewolucje i inne uznane teorie naukowe za część wrogiego kobietom męskiego dyskursu. Przypomina to nieco przykład jaki podał Jacek Tabisz, we wstępie do naszego wydarzenia. W sztuce (żałuję, ze nie było na spotkaniu mojego kolegi malarza) postmodernizm może być twórczy, ale pozostaje tak samo kontrowersyjny. Kolega Paweł Krzyżaniak, mówił, że jeśli szpadel może być dziełem sztuki, to czemu nie może nim być gaśnica przeciwpożarowa „wystawiona” w tym samym muzeum. Utylitarysta, za jakiego się uważam, powiedziałby, że skoro nie liczy się zamiar (jak chcą kantyści czy chrześcijanie), a wynik i czyn, to gaśnica jest tak samo dziełem sztuki jak szpadel wystawiony celowo jako dzieło, ale to już insza kwestia. Wszyscy zgodziliśmy się, że postmodernizm jest trudnym przeciwnikiem dla racjonalnej myśli, bez różnicy czy jest on konserwatywnym neoromantyzmem, zwątpieniem anty-progresywnym czy filozofią osobną.

Tu jeszcze kilka filmów na temat postmodernizmu:


Dla katolików postmodernizm też oznacza zagrożenie, bo nakazuje mu rolę partii a nie monopolisty:

, ale mylnie byłoby brać postmodernizm za sprzymierzeńca, bo liberalizmowi i racjonalizmowi czy scjentyzmowi, nakazuje takie samo miejsce. Katolicyzm – wiadomo, czego chce i przy czym obstaje, postmodernizm zmienia się w zależności od ststus quo i rozmaitych kaprysów wyniosłych pseudointelektualistów, i technokratów – Wszystkie uniwersalizmy są załatwiane przez postmodernizm, a Ujgur czy inny Czeczen dalej cierpią…

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. Napoleon konserwatystą? Nie zgadzam się. Nie był rewolucjonistą , ale był też zdecydowanym przeciwnikiem rojalistycznych Burbonów. Podczas swoich rządów zwalczał zarówno jakobinów jak i rojalistów. Był też celem zamachów ze strony rojalistów. Pozostawił trójkolorowy sztandar i był Cesarzem Francuzów(a nie Francji). Ówczesny papież był przez kilka lat więziony z rozkazu Napoleona. Był człowiekiem o szerokich zainteresowaniach,oczytanym i o wybitnym intelekcie. Jego decyzje stworzyły podstawy francuskiego przemysłu(gdy w tym czasie dominowała W.Brytania). Był deiztom. Ja bym w nim widział raczej człowieka umiarkowanego centrum , a nie konserwatystę.

      1. Ja to jestem zakręcony. W pierwszej klasie podstawówki dzieci mówiły wróbelek, a ja mówiłem gróbelek. I tak mi już zostało.

  2. Sporo marszałków napoleońskich miało pochodzenia plebejskie. Gdyby Napoleon był konserwatystą to raczej elita wojskowa pochodzila by z arystokracji?

    1. Zaprosił arystokratów bo to było częścią jego pojednawczej polityki. Część z tego skorzystala , a inni nie i dalej go zwalczali. Po prostu zneutralizował część wrogów w ten sposób. W swojej polityce do układów przedrewolucyjnych wszak nie wrócił. Konkordat? Papież tu nie miał nic do powiedzenia. Wszak był więźniem Napoleona. W takiej sytuacji to była dominacja władzy świeckiej nad kościelną.Koronacja Napoleona na cesarza to scena symboliczna. Cesarz stojąc bierze z rąk papieża diadem i sam sobie włada na głowę.Nie klęczy przed papieżem i nie pozwala mu diademu umieścić . Napoleon raczej nawiązywał do idei starożytnego cesarstwa rzymskiego , co było widać na niektórych pomnikach wzniesionych na jego cześć(Napoleon w stroju rzymskiego cesarza),ten łuk triumfalny itp.itd. Jak dla mnie to polityk umiarkowany , a nie konserwatysta.

  3. Już obrazek budzi mój niepokój, ale idźmy dalej. Kolega mógł mieć rację, z tym brakiem definicji owego magicznego pojęcia w prezentowaniu poglądów. Bo czym jest tak rozmyta definicja jak:
    -„Zasadniczym zagadnieniem i tematem przewodnim w myśli postmodernistów jest przekonanie o płynnej względności i społecznym konstrukcjonizmie wszelkich idei.”
    Hmm, trudno się nie zgodzić ze społecznym kontekstem formułowania wszelkich myśli, jak i ich zmianą w czasie, zatem płynnością.

    -„Myśliciele z nurtu postmodernizmu przyjmują postawę opozycji wobec stabilnej nowoczesności”
    Czym jest „stabilna nowoczesność”? Czy nowoczesność bynajmniej nie polega na tym, że wciąż ulega redefinicji to, co jest określane mianem „nowoczesny”? Zatem co kryje się za pojęciem „stabilna nowoczesność”, trudno powiedzieć. Czy zatem np.Nowi Ateiści są nie do przyjęcia przez zwalczających „postmodernizm”? Zmienili wszak formułę postrzegania religii, z bardziej koncyliacyjnej, na obnażającą wady tych systemów, które w znaczący sposób szkodzą ludzkim umysłom.

    I dalej, J. Joyse-Ulisses, V. Wolf i J. Cortazar-Gra w klasy, na cenzurowanym ; )):
    -„Jedną z cech postmodernizmu jest zatem zabawa konwencją i eklektyzm form (źródeł tego nurtu można doszukiwać się w Ulissesie Jamesa Joyce’a), dzięki któremu samą formę da się wyodrębnić. Przekaz literacki ma formę intelektualnej gry z czytelnikiem (J. Cortázar, Gra w klasy). Postmoderniści pragną wolności od wszelkich prawd narzuconych z góry. Moralność musi być własnym wyborem. Owa wolność musi poprzedzić oczyszczenie z wszelkich zabobonów, dotarcie do ich prawdziwego sensu.” Jak dla mnie, takie samodzielne dociekanie prawd moralnych, jak i oczyszczenie własnych umysłów z wszelkich zabobonów, jest jak najbardziej pożądaną cechą rozwoju ludzkiego umysłu.

    Jeszcze taką „przesłankę” o postmodernizmie znalazłam:
    -„Relatywizm przejawiany przez postmodernistów prowadzi do tolerowania nietolerancji. Jeśli wszystko jest dopuszczalne, to także i niedopuszczenie oraz represje.” Co za bzdura. Dopuszczalne jest to, co nie jest zakazane prawem, wg mojej, ale też powszechnej opinii. Oczywiście znane są systemy prawne, bazujące na krzywdzących przesłankach, których przestrzeganie też prowadzi do krzywdy innego człowieka. Ale to już kolejny etap rozważania systemów prawnych.

    Tekst najeżony jest nieścisłościami. Oto piszesz, Piotrze:
    „Postmodernizm to magma pojęciowa, jest tak samo trudny do definicji jak konserwatyzm, bo jest pochwałą tego co jest. Kolega Piotr Gabrych uważa, że jest przez to bardziej niebezpieczny niż katolicyzm, bo podważa wszelki sens filozofowania i sporu ideowego w ogóle”
    Czy „pochwała tego co jest” imputuje podważanie sensu filozofowania”? W żadnej mierze. Nie ma tu najmniejszego związku przyczynowo-skutkowego.

    Dalej:
    „Ten międzynarodowy postmodernistyczny sojusz konserwatystów, którzy udają nowocześniejszych od nas liberałów, dzięki przedrostkowi post przed słowem modernizm, przypomina trochę doktrynę racji stanu, czyli typową konserwatywną politykę wyrozumiałości i wspaniałomyślności wobec junt i kacyków, jeśli da się od nich np. kupić gaz czy ropę.”
    Jaki i czyj to miałby być sojusz, w jaki sposób ukonstytuowany, by tak nazywać go? „Racja stanu”- czyja? (najczęściej pojęcie to dot. państwa, tutaj totalnie nietrafione). Dalej, zrównywanie „doktryny racji stanu”(całkowicie niedookreślonego pojęcia) z „typową konserwatywną polityką wyrozumiałości i wspaniałomyślności wobec junt i kacyków”, czyni to zdanie całkowicie niezrozumiałym. Jakaś doktryna (racji stanu) miałaby być równoznaczna z „konserwatywną polityką”… Rozumiem, że jest to chęć wykazania, iż to, co określane jest mianem „postmodernistyczny”, wpisuje się w skrajny konserwatyzm poglądowy. Ale tutaj znowu jest b. trudno się z tym zgodzić, bo czy postawa otwartości i potrzeby ciągłej redefinicji pojęć i poglądów (jak rozumiem na podstawie najczęstszych zarzutów wobec tego, wg mnie, sztucznego tworu, jakim jest „postmodernizm”) jest chociaż w najmniejszym stopniu konserwatywna? ; ))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *