Ateiści z Bogiem w sercu. A. Dominiczak i J. Hańderek


Ateiści w Boga nie wierzą, twierdzą, że nie istnieje, lub nawet walczą z ideą Boga i religijną mitologią. W czasach pandemii okazuje się jednak, i to nie po raz pierwszy w historii, że wielu z nich, choć przestało wierzyć w Boga chrześcijan, wciąż nosi „boga w sercu”; wciąż go pragnie i lęka się, a tym samym wierzy, i to żarliwie, w istnienie niewidzialnych sił i wyimaginowanych potęg, które decydują o naszych losach i zagrażają naszemu istnieniu.

Ateizm, jeśli ma być sobą, czyli życiem „bez boga”, musi być wolny od wiary, ale i od uczuć religijnych, inaczej bowiem, podświadomie, zawsze będzie szukał nowej wiary i nowego boga.

Zapraszamy serdecznie!

O autorze wpisu:

  1. W przypadku ateistów podłożem uznania irracjonalnytch "teorii spiskowych", a także negowania istnienia epidemii koronawirusa, może być uogólniony sceptycyzm. Winę za to ponoszą także niektórzy filozofowie  i naukowcy. Skorzy są powtarzać , że np. każde twierdzenie naukowe jest zawodne, nie ma twierdzeń całkowicie pewnych. Uchodzi to za najwyższą mądrość, a jest głupstwem. Duża w tym "zasługa" filozofii nauki Poppera. 

    Także na racjonaliścieTV spróbujcie napisać w tekście podejmującym kwestie elementarne, że są twierdzenia całkowicie pewne. Np. że Ziemia jest kulista i w Układzie Słonecznym krąży wokół Słońca, a natychmiast odezwą się dowcipnisie, że to zależy od punktu odniesienia (nawiasem mówiąc, to wyjątkowo głupi argument, ale niejeden ateista może pomyśleć, że to słuszny sceptycyzm). Racjonaliści i humaniści powinni propagować nie tylko sceptycyzm, ale w sensowny sposób wskazywać, że są twierdzenia i teoria całkowicie pewne.

    Najlepiej byłoby w ogóle sceptycyzm – pojmowany popularnie jako wątpienie we wszystko – zostawić w spokoju jako ideę nieporadną i fałszywą, a propagować krytycyzm uznający jednak, że wbrew "filozoficznym mędrkom" nauka dostarcza w bardzo dużym zakresie wiedzy całkowicie pewnej. 

      1. Michale, nie masz racji. Piszę – co zostało jasno powiedziane – o dowodzeniu kulistości Ziemi i tego, że w Układzie Słonecznym orbituje wokół Słońca. A tego nie dowodzi się na podstawie matematyki, tylko obserwacji (empirii) z wykorzystaniem matematyki. To, co napisałeś, wskazuje tylko, że sama matematyka – bez empirycznych danych – w poznawaniu świata do niczego dobrego nie prowadzi. Nie próbuj być dowcipny i nie wprowadzaj ludzi w błąd, co robią różni "matematycy" z bożej łaski. 

  2. Alvercie, to nie jest uogólniony sceptycyzm. Przecieza za niewiarą w epidemię albo szczepioknę stoi wiara w wielki, ogólnoświatowy spisek, taki lub inny w treści, parareligijny w formie.   

    1. Andrzeju, ale przecież niewiara w epidemię lub szczepionkę, a wiara w ogólnoświatowy spisek u jako tako wykształconych ateistów jest możliwa dlatego, że uogólniony sceptycyzm pozwala nie wierzyć we wszystko, co mówi nauka/naukowcy, bo żadne twierdzenia naukowe nie są pewne. Nie mówią, że jest to główna przyczyna, ale częsta. 

      1. Ostatnie zdanie powinno brzmieć: Nie mówię, że jest to główna przyczyna, ale częsta. Albo raczej, że uogólniony sceptycyzm jest – jak napisałem wcześniej – podłożem pozwalającym odrzucać  twierdzenia nauki, a w to miejsce przyjmować irracjonalne "teorie spiskowe".

  3. To nie jest sceptycyzm, tylko irracjonalna lub naqwet lekko paranoiczna nieufność, podszyta i karniona jeszcze bardziej irracjhonalną wiarą w istnienie jakies tajeminczej grupy, ktota spiskuej przeciw ludzkosci przy pomoc milionów lekarzy, dziennikarzy itd. . 

    1. OK, różnimy się poglądami. Ja jednak sądzę, że nadmierny sceptycyzm wobec nauki, zawiniony po części przez filozofów i naukowców, przyczynia się do akceptacji irracjonalnych przekonań i teorii spiskowych.   

      1. Z tym zdaniem się zgadzam, choć oczywiście powstaje pytanie o podłoże tego nadmiernego sceptycyzmu. Z pewnością sprzyjają mu niektórzy filozofowie – ostatnio zwlascza tzw. lewica postmodernistyczna. są jednak inne przyczyny.  

        1. Andrzeju, wpływ tzw. lewicy postmodernistycznej na polską inteligencję i racjonalistów jest bardzo niewielki. Natomiast duży i szkodliwy jest wpływ filozofii nauki Poppera, czy też jej uproszczonej interpretacji. Dojrzałe dziś pokolenie filozofujących inteligentów skłonne jest powtarzać, że indukcja jest zawodna, bo nie można wykluczyć, że oprócz białych łabędzi odkryje się łabędzia czarnego (ta popperowska fraza pojawia się także na racjonaliścieTV).

          Podważa to skutecznie zaufanie do całej wiedzy empirycznej (empiryczna, oparta na wnioskowaniu indukcyjnym, jest fizyka, biologia itd). Mówiąc o indukcji i „czarnym łabędziu” zapomina się dodawać, że są jednak twierdzenia i teorie naukowe całkowicie pewne we właściwym im zakresie. Nie mówi się też, że matematyka i logika nie dostarcza żadnej wiedzy o świecie i człowieku, a jest narzędziem służącym badaniu rzeczywistości (za pomocą logiki i matematyki nie udowodni się, że istnieją lub nie istnieją słonie, potrzebna jest empiria i indukcja). Wielu ludzi utożsamia cenną wiedzę z matematyką i logiką, co jest naiwnością. Często utożsamia się też dowód z dowodem dedukcyjnym, formalnym, nie zdając sobie sprawy, że dowodzenie takie to abstrakcyjne operacje oparte na aksjomatach lub na wcześniej ustalonych twierdzeniach empirycznych, opartych na indukcji.

          Popperyzm, oparty na idei czarnego łabędzia, bywa słusznie przedmiotem kpiny wśród naukowców, którzy opierają swoją wiedzę na empirii, indukcji. Dodam, że wielu naukowców ma słusznie filozofię w tzw. głębokim poważaniu. Pozwala to filozofom wywyższać się i zarzucać naukowcom brak wykształcenia filozoficznego. Ale to bardzo dobrze, że naukowcy nie traktują filozofii poważnie, bo inaczej nauka doznałaby poważnych szkód.

          Są na szczęście także filozofowie, którzy odnoszą się krytycznie do filozofii i jej roszczeń. Jak wiesz, pani profesorka Stanosz, filozofka, była przeciwna powszechnemu nauczaniu filozofii na uniwersytetach. I słusznie!

          A na koniec. Profesor Henryk Szarski, wybitny biolog, w zakończeniu do bardzo dobrego akademickiego podręcznika, dotyczącego ewolucji i genetyki, pisze: „Jesteśmy przekonani, że dinozaury wymarły. Czy można to udowodnić? Zgodnie z logiką, fakt że nikt nie widział żywego dinozaura nie jest wystarczający. Nie słyszałem co prawda, aby ktoś upieral się przy istnieniu żywych dinozaurów, ale są przecież ludzie wierzący w istnienie potwora z Loch Ness i himalajskiego yeti. Logika nie może obalić tych przekonań”.

          No właśnie, wiedza naukowa opiera się na empirii i indukcji. A w nauce mamy twierdzenia całkowicie pewne i prawdziwe, oparte na empirii i indukcji. Zapominają o tym przemądrzali „filozofowie” i popperyści od czarnego łabdzia. (Dodam jeszcze, że prof. Szarskiemu idzie o dinozaury właściwe, a nie o ptaki, które są ich szczególną ewolucyjną kontynuacją).

          Andrzeju, przepraszam za łopatologiczny charakter tego komentarza, ale traktują go jako zarys artykułu, który kiedyś chyba napiszę (na te tematy zresztą pisałem już). Mam też nadzieję, że pani profesorka Hańderek nie obrazi się z powodu uszczypliwości pod adresem filozofii i filozofów. Proszę przyjąć moje szczere słowa uznania! Uszczypliwiści nie dotyczą wszystkich filozofów.

          Andrzeju, wpływ tzw. lewicy postmodernistycznej na polską inteligencję i racjonalistów jest bardzo niewielki. Natomiast duży i szkodliwy jest wpływ filozofii nauki Poppera, czy też jej uproszczonej interpretacji. Dojrzałe dziś pokolenie filozofujących inteligentów skłonne jest powtarzać, że indukcja jest zawodna, bo nie można wykluczyć, że oprócz białych łabędzi odkryje się łabędzia czarnego (ta popperowska fraza pojawia się także na racjonaliścieTV).

          Podważa to skutecznie zaufanie do całej wiedzy empirycznej (empiryczna, oparta na wnioskowaniu indukcyjnym, jest fizyka, biologia itd). Mówiąc o indukcji i „czarnym łabędziu” zapomina się dodawać, że są jednak twierdzenia i teorie naukowe całkowicie pewne we właściwym im zakresie. Nie mówi się też, że matematyka i logika nie dostarcza żadnej wiedzy o świecie i człowieku, a jest narzędziem służącym badaniu rzeczywistości (za pomocą logiki i matematyki nie udowodni się, że istnieją lub nie istnieją słonie, potrzebna jest empiria i indukcja). Wielu ludzi utożsamia cenną wiedzę z matematyką i logiką, co jest naiwnością. Często utożsamia się też dowód z dowodem dedukcyjnym, formalnym, nie zdając sobie sprawy, że dowodzenie takie to abstrakcyjne operacje oparte na aksjomatach lub na wcześniej ustalonych twierdzeniach empirycznych, opartych na indukcji.

          Popperyzm, oparty na idei czarnego łabędzia, bywa słusznie przedmiotem kpiny wśród naukowców, którzy opierają swoją wiedzę na empirii, indukcji. Dodam, że wielu naukowców ma słusznie filozofię w tzw. głębokim poważaniu. Pozwala to filozofom wywyższać się i zarzucać naukowcom brak wykształcenia filozoficznego. Ale to bardzo dobrze, że naukowcy nie traktują filozofii poważnie, bo inaczej nauka doznałaby poważnych szkód.

          Są na szczęście także filozofowie, którzy odnoszą się krytycznie do filozofii i jej roszczeń. Jak wiesz, pani profesorka Stanosz, filozofka, była przeciwna powszechnemu nauczaniu filozofii na uniwersytetach. I słusznie!

          A na koniec. Profesor Henryk Szarski, wybitny biolog, w zakończeniu do bardzo dobrego akademickiego podręcznika, dotyczącego ewolucji i genetyki, pisze: „Jesteśmy przekonani, że dinozaury wymarły. Czy można to udowodnić? Zgodnie z logiką, fakt że nikt nie widział żywego dinozaura nie jest wystarczający. Nie słyszałem co prawda, aby ktoś upieral się przy istnieniu żywych dinozaurów, ale są przecież ludzie wierzący w istnienie potwora z Loch Ness i himalajskiego yeti. Logika nie może obalić tych przekonań”.

          No właśnie, wiedza naukowa opiera się na empirii i indukcji. A w nauce mamy twierdzenia całkowicie pewne i prawdziwe, oparte na empirii i indukcji. Zapominają o tym przemądrzali „filozofowie” i popperyści od czarnego łabdzia. (Dodam jeszcze, że prof. Szarskiemu idzie o dinozaury właściwe, a nie o ptaki, które są ich szczególną ewolucyjną kontynuacją).

          Andrzeju, przepraszam za łopatologiczny charakter tego komentarza, ale traktują go jako zarys artykułu, który kiedyś chyba napiszę (na te tematy zresztą pisałem już). Mam też nadzieję, że pani profesorka Hańderek nie obrazi się z powodu uszczypliwości pod adresem filozofii i filozofów. Proszę przyjąć moje szczere słowa uznania! 

          Uszczypliwości nie dotyczą wszystkich filozofów.

          1. Nie wiem, dlaczego komentarz zamieścił się w podwójnej formie. Jeżeli można, proszę o usunięcie powtórzenia.

          2. To chyba David Hume zaprzeczał indukcji? Trudno nazwać go postmodernistą.

            Niemniej, kiedy po raz kolejny słyszę że wszystkiemu winni są postmoderniści jako propgatatorzy jakiegoś tajemniczego postmodernizmu to myślę że przydałby się wszystkim kurs właśnie postmodernizmu, który by podważył ten scpetycyzm do takiego twierdzenia.

  4. Już myślałem żeście pomarli na covid. Tak długo nic się tu nie działo.

    Ateizm jest nie tyle efektem "czystego rozumu" ale rodzajem kulturowej ekspresji i postawy. Co może i jest oczywiste jeśli uznajemy że religia to też nic innego jak kultura. Ta oczywistość nie jest dla wielu osób oczywistością bo zarówno wyznawcy kultu religijnego widzą to co robią jaką "prawdę" która wykracza poza zwykłą kulturę (np dotyczy absolutu, twórcy) jak i ateistów, którzy wierzą, że ich postawa jest wytworem wysiłku własnego rozumu, przy pomocy którego "obalają" prawdy religijne. Nie ma więc uzasadnienia teza że "ateizm kulturowy" czyli postawa niemal domyślna dla ogromnej rzeszy ludzi współczesnych żyjących np w Europie, jest emanacją racjonalnego "rozumu"  Przekonują do tego np. fakt, że w okresie średniowiecza tak mało było ateistów. Pomimo, że ludzie nie byli mniej rozumni od ludzi współczesnych. Tak jak wtedy, rozumnie było wierzyć w Boga (zawęźmy to już do "naszych" bogów – bez konieczności nazywania obiektów kultu religijnego z innych kultur) bo kultura otaczała nas niezliczonymi "dowodami" jego istnienia, tak i współcześnie kultura wytworzyła ikony i cały system indoktrynacji przekonującej o braku bogów. Niewątpliwie wierzymy że Ziemia nie jest płaska pomimo tego, że niemal nikt z nas nie miał możliwości zaobserwowania tego faktu samodzielnie. To produkt kulturowy, otoczeni jesteśmy nim na co dzień i na wyciągnięcie ręki mamy "dowody" na to że Ziemia nie jest płaska w postaci zdjęć i ilustracji. 

    Naukizm czyli rodzaj ideologii argumentowania swoich przekonań używając autorytetu nauki był i jest podstawowym narzędziem retorycznym dyskursu społecznego. Niezależnie od tego, że w ogromnej większości niemal nikt z nas nie jest w stanie autorytatywnie przedstawić wiarygodnie i własnoręcznie zweryfikowaną teorię naukową, lub zespół faktów, to niemal zawsze rzucamy argument "wg nauki" Ten naukizm retoryczny stał się elementem kultury i jest niemal obowiązkowo wykorzystywany przez wszystkich, również przez ludzi od religii. 

    Dość łatwo oskarżać o ignorancję czy o głupotę nadmiernie sceptycznych, zachowując dla siebie przywilej rozsądnego sceptycyzmu. Ale chyba za dużą rolę przywiązujemy do znaczenia i skutków ideologii supersceptyków. To raczej fenomen medialny ale i jednocześnie sprowokowany uwarunkowaniami społeczno-ekonomicznymi kształtowanymi przez współczesne realia. Gdybym miał spekulować bez podawania szczegółowej argumentacji to szukałbym przyczyny w nadmiernej ekspozycji kultury indywidualizmu. Rodzaj negatywnej reakcji na tą kulturę.

  5. Benbenku szanowny, postmodernizm w ogole nie jest tajemniczy. Jest zupelnie jawny i wojujący, tyle ze głownie na wydzialach tzw. humanistycznych i spolecznych uniwersytetów. Zwalcza naukę równeiż jawnie, jako formę władzy lub dążenia do władzy. Zwlacza samo pojęcie prawdy, gdyż "każdsy ma swoją prawdę" itd, itp. Najbardziej ze wszytskiego zwalcza osychologię ewolucyjną, bo w ogole odrzuca ewolucjonizm. Od lat 90. XX wieku jest w tym bardziej aktywny niż kk, bo jp2 uznał ewolucję w pewnym sensie. Zlaczam link do tekstu, ktorego lewicowi, postmodernistyczni ateisci nie chcili opublikować, bo autorka twierdzi, ze ie ma sprzecznosci między feminizmem, a ewolucjonizmem. A redakjro naczelny pisma jezuickiego chcoial opublikować. To tylko jeden przyklad, ale takich sa tysiace, zwlaszca w USA. To po prostu wojująca ideologia. Oczywiscie w ostatnich latach i miesiącach w Polsce, w USA czt w Bułkagrii problemem numer jeden jest zupelnie inna idelogia, którąnazywam narodowym katolicymem, wspolzcesna odmianą faszyzmu, a także  – rownolegle – idelogizacja wszytskiego (taka lub owaka), no i oczywiście ogólny antyintelektualizm, jak w III Rzeszy, ale na uniwersytetach postmodernizm, zwlaszca w feminizmie jest nadal wpływowy. Widac go np. w jezyku i deczyjach politycznych ostatniej fali feminizmu tożsamościowego. A to tekst: http://www.humanizm.net.pl/griet79.htm   

  6. Trudno się z tym zgodzić. Wybiega to poza temat pogadanki (ale może nie aż tak bardzo, co się jeszcze okaże. Mam wrażenie że to wynik nieporozumienia lub co najmniej pomieszania pojęć. 

    Nie jestem filozofem zawodowym nie wykładam oczywiście na uniwersytecie, nie mam niezbędnego autorytetu uczonego ale mam swoje spostrzeżenia oparte na własnym badaniu filozofii i postmodernizmu w rezultacie czego nie mogę zgodzić się że postmodernizm to jakaś aberracja filozofii i rzeczywistości. Wprost przeciwnie, to bogaty wkład w rozwój filozofii i myśli ludzkiej w ogóle.

    Postmodernizm (ps; PM w skrócie, będę używał pojęcia modernizm zamiast polskiego terminu nowoczesność) to nie jest myśl filozoficzna o charakterze postulatu, propozycji. To rodzaj obserwacji i opisu stanu epoki, która odsłania się po modernizmie i na jej skutek. Jean-François Lyotard pisząc Kondycja ponowoczesna (La condition postmoderne) to bardziej konstatacja stanu rzeczy uwarunkowań jakie wyłaniają się w następstwie modernizmu. Dotyczy to nie jedynie czystej myśli filozoficznej, metafizyki czy dialektyki, ale przede wszystkim relacji społecznych, ekonomicznych, nastających ideologii, motywacji, ludzkiego "psyche" i ogólnie sposobu widzenia świata. Tym samym wszyscy stajemy się objęci postmodernizmem bo wszyscy w jakimś równym stopniu podlegamy podobnym uwarunkowaniom. 

    Jest gigantycznym nieporozumieniem powszechne twierdzenie (zarzut taki pada również w tym wątku) że PM postuluje niemożliwość ustalenia "prawdy" że wszystko jest względne i dlatego każdy ma rację. Do tego stopnia, że nie można stwierdzić że Ziemia krąży wokół słońca. Nie istnieje astronom współczesny który by tak twierdził nawet jeśli ten astronom ma postmodernistyczne zapatrywania. Tak samo jak nie istnieje filozof twierdzący, że współczesna astronomia nie może ustalić czy Ziemia krąży wokół Słońca. Carl Sagan pisząc "Pale Blue Dot" i formułując  zawartą w niej myśl filozoficzną wpisuje się zarówno w postmodernizm a poprzez kontynuację w inną przewodnią "metanarrację" zapoczątkowaną znacznie wcześniej. Postmodernizm Sagana polega na ukazaniu Ziemi z innej postmodernistycznej perspektywy dezawuującej antopocentryzm. Tak jak Kopernik zmienił wcześniejszą metanarrację "likwidując" geocentryzm. Trudno nazwać Carla Sagana postmodernistą pomimo tego że jego popularna powieść jest napisana dokładnie w tradycji PM i w czasie PM. 

    W pewnym sensie postmodernizm jest tym dla mitu modernizmu czym sceptycyzm/racjonalizm dla religii. Mit epoki modernizmu, jej ideologii musiał zostać zdemaskowany wraz z obrastaniem tej epoki w mityczne legendy założycielskie. 

    Jeśli mowa o demaskowaniu modernizmu to nie oznacza to intencjonalnego działania jakiejś grupy szubrawców ale raczej o nastaniu uwarunkowań narastających i ostatecznie nabrzmiałych przez sukces epoki nowoczesności. Wbrew pozorom okres jej trwania i mnogość ideologii liberalnych które się w tym czasie zrodziły i z sukcesem trwały to niewątpliwie niezaprzeczalne osiągnięcie. Ale wszystko ma swój koniec. Postmoderniści nie zniszczyli modernizmu a jedynie wskazali palcem "cesarz jest nagi". Przed tym nieuchronnym końcem ostrzegali inni "modernistyczni" filozofowie. Na przykład Nietzsche. 

    Postmodernizm (uwarunkowania epoki post-nowoczesnej) obejmuje wszystkie dziedziny życia społecznego, a rzeczywiści filozofie postmodernizmu zadają istotne pytania. Nie można mylić tych dwóch rzeczy, nawet jeśli wyrażamy sprzeciw wobec narastającym uwarunkowaniom epoki post-nowoczesnej. Można oczywiście nie zgadzać się w całości z diagnozą filozofów PM o następującej właśnie zmianie epok ale to inna para kaloszy. Postmoderniści (filozofowie) po raz kolejny wskazują na uwarunkowania rozwoju życia społecznego jaki niesie za sobą współczesność i ich wpływ na nas. To pytanie jest ściśle "naukowe" a nie postmodernistyczne w kwestii powszechnie (i nieprawdziwie) rozumowanego "postmodernistycznego bełkotu" PM nie uchyla się od tego typu pytań. Zainteresowanie problemem wolnej woli, świadomości, problemu ideologii (czym jest ideologia) jaki obserwuje się w ostatnich latach to między innymi "dziedzictwo" PM. 

    Współcześnie mamy do czynienia z przesuwaniem się perspektyw (co między innymi jest tematem tego filmu RTV) i poszukiwaniem przyczyn. Donald Trump jest przecież symptomem tych zmian i jeśli by sprawiedliwie go ocenić to jak nic powinien być nazwany postmodernistą. Dlaczego nie jest? Ale gdy spojrzymy na problem post-modernizmu nie jako postulat ale jako zespół uwarunkowań to wtedy jak na dłoni widać, że Donald Trump jest emanacją postmodernistycznej postawy. Czyli reakcjonistą na schyłek epoki modernizmu. A przecież nie dlatego że w młodości zaczytywał się Deluze. Być może jedną z odpowiedzi na ustępujący modernizm jest faszyzm i Trump? Tego typu konwulsje i reakcjja mogą być przejawem nastawania tych uwarunkowań ale nie dlatego że faszyzm explicite jest atrakcyjną ideologią, ale może dlatego że to modernizm implicite daje przestrzeń do wypełnienia osiągnąwszy szczyt swojego oddziaływania.

  7. Pan Alvert reprezentuje swego rodzaju odmianę pozytywizmu (bliski jest neopozytywizmowi) oraz scjentyzmu.
    Choć uważam, że pod tym względem jego podejście jest dość kontrowersyjne i paradoksalne.
    Jako zdecydowany ateista i, jak sądzę, także materialista naturalistyczny, pan Alvert jednak chyba uznaje jakieś poglądy metafizyczne, pomimo iż naukowo („pozytywnie”) rzecz biorąc brak na takie poglądy jednoznacznych dowodów.
    Z filozofią pozytywizmu, która cechuje się negacją metafizyki, nie można wiązać materializmu, który jest ostatecznym (metafizycznym) poglądem na rzeczywistość i tym czym ona jest.
    Pozytywizm to po prostu absolutny agnostycyzm metafizyczny oraz poznawczy, pozostawiający wiele kwestii otwartych i nierozstrzygniętych.
    Jako agnostyk bliski jestem takiemu stanowisku, ale mam pozytywistom za złe, że pozostawiali wiele niedopowiedzeń i przez to nie wiadomo co naprawdę sądzili o świecie i niby z jakiej racji metoda empiryczna może być „dobra” skoro na dobro sprawy nawet nie wiemy „co” badamy i „po co”.
    I w tym miejscu czynię pokłony następcom pozytywistów – empiriokrytycyzmowi (Ernst Mach), pragmatyzmowi (William James) oraz filozofii analitycznej (Bertrand Russell) którzy opracowali nowy model tzw. monizmu neutralnego, w którym nie pozostawiali pustych niedopowiedzeń i nie popadali w prymitywny materializm, który jak mniemam, pan Alvert wyznaje.
    A pragnę zauważyć, że wszyscy ci wybitni filozofowie byli jednocześnie wielkimi uczonymi – Mach fizykiem, James psychologiem, Russell matematykiem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *