Teologia nie jest nauką!!

Teologia to – najprościej mówiąc – nauka o Bogu” – tak piszą jezuici na stronie rekrutującej studentów do Kolegium Bobolanum, nie podając żadnych wyjaśnień. W tygodniku „Niedziela” doktor teologii pisze: „Teologia zaś jest nauką o Bogu, człowieku i świecie, o całej rzeczywistości, widzianej w świetle Bożego objawienia”. 

Nazywanie teologii nauką, to strojenie jej w nieswoje szaty. Teologia nie jest nauką, teologia podszywa się pod naukę. Ma to podnieść jej prestiż, poprawić wizerunek. Służy też tworzeniu na uniwersytetach wydziałów teologii, finansowanych z budżetu państwa (no bo skoro teologia jest nauką, to jej miejsce jest na uniwersytetach). Powiedzmy wyraźnie, miejsce teologii jest w Kościele.

Ze względu na rolę, jaką odgrywa w Polsce Kościół katolicki, będę pisał tylko o teologii katolickiej. Ale teologie innych religii również nie należą do dziedziny nauki.

Czym jest teologia?

Według teologów, teologia jest nauką lub wiedzą o Bogu, człowieku, świecie, zasadach wiary religijnej i zasadach moralnych, opartą na objawieniu bożym, zawartym w Piśmie Świętym. Teologia przyjmuje, że w Piśmie Świętym Bóg objawił ludziom doniosłe „prawdy” – i teologia tych prawd docieka.

Jak pisze jeden z biskupów, profesor teologii: „Teologia bezpośrednio zajmuje się badaniem przekazu Objawienia. Zawiera się ono w Piśmie Świętym i Tradycji. (…) Teologia jest wysiłkiem zrozumienia Bożego Objawienia”. Zaznaczmy, że zwykle dla uproszczenia pomija się tradycję. Według Kościoła jest to przekaz ustny pochodzący z czasów, kiedy Nowy Testament jeszcze nie powstał, ale jest on z Nowym Testamentem ściśle związany.

Teologia nie spełnia wymogów stawianych nauce

1. Podstawowym wymogiem nauki jest empiryczne uzasadnianie twierdzeń. Twierdzenia w nauce nie muszą być całkowicie pewne – chociaż wiele jest całkowicie pewnych! – ale muszą na ich rzecz przemawiać wyniki badań empirycznych, tj. eksperymentów, doświadczeń, obserwacji, analizy zebranych materiałów badawczych różnego rodzaju (dotyczy to nie tylko nauk przyrodniczych, w tym fizyki, ale także społecznych i humanistycznych, o czym później).

Np. naukowa wiedza w dziedzinie astrofizyki jest dalece niepełna i w wielu punktach niepewna, ale jest uzasadniona badaniami empirycznymi. Co więcej, jest w znacznym zakresie potwierdzona w praktyce, bo pozwala na umieszczanie w kosmosie sztucznych satelitów i na loty międzyplanetarne. Potwierdza to jej wartość, wskazuje, że nie jest iluzją, złudzeniem.

Dodajmy, że nawet hipotezy naukowe (przypuszczenia) muszą opierać się na wynikach wcześniejszych analiz i badań empirycznych. Nie są całkowitą fantazją.

A co z teologią?

Twierdzenia teologii pozbawione są jakiegokolwiek uzasadnienia empirycznego. Może to będzie przykre dla osób religijnych, ale niestety, teologia i wierzenia religijne to czysta fantazja, fikcja. Spójrzmy na najważniejsze twierdzenia teologii: Istnieje Bóg osobowy, aniołowie i szatan (też istoty osobowe); Bóg dał człowiekowi duszę nieśmiertelną, dzięki czemu człowiek będzie żyć wiecznie po śmierci ciała; Bóg sądzi ludzi po śmierci i są oni zbawieni, potępieni lub przez pewien czas odbywają karę; Choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie; Przed końcem świata Chrystus ponownie zstąpi na ziemię, wszyscy ludzie zmartwychwstaną i odbędzie się sąd ostateczny; Pismo Święte zawiera boże objawienie, tj. „prawdy”, które zawarł tam sam Bóg.

Na rzecz powyższych twierdzeń nie przemawiają żadne uzasadnienia empiryczne, które na gruncie nauki można by uznać. Nie można też uznać, że zostały potwierdzone w praktyce. Nie ma dowodów, że np. przestrzegając kościelnych nakazów rzeczywiście można być zbawionym, a nie przestrzegając – potępionym.

Teolodzy twierdzą często wprost, że wierzenia religijne nie podlegają empirycznemu sprawdzeniu (tj. za pomocą obserwacji, doświadczeń, eksperymentów), bo dotyczą zjawisk nadprzyrodzonych. Coraz częściej mówi się też, że wiara religijna nie wymaga żadnego uzasadnienia, bo wiara polega właśnie na tym, że wierzy się bez dowodów. Jeżeli tak, to mamy dodatkowe potwierdzenie, że teologia, która te wierzenia głosi, nie jest nauką. Co więcej, stawia to teologię i wiarę religijną w trudnej sytuacji, bo odbiera im wiarygodność.

2. Teolodzy twierdzą, że zdobywają wiedzę w sposób nadprzyrodzony, tj. za pośrednictwem objawienia bożego i za pomocą wiary, którą zawdzięczają łasce bożej. Np. Jan Paweł II pisał, że „obok poznania właściwego ludzkiemu rozumowi … istnieje poznanie właściwe wierze” (idzie o wiarę religijną); „w pierwszym przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy wiary” (Encyklika „Wiara i rozum” 8-9).

Metodologia nauki nie uwzględnia nadprzyrodzonych metod zdobywania wiedzy. Dlaczego? Bo przekonanie, że metody te są czymś realnym i że można w ten sposób cokolwiek zbadać, jest niewiarygodne, pozbawione uzasadnienia, bezpodstawne. Teolodzy przypominają mistrzów magii.

3. Teologii nie można uznać za dziedzinę nauki także ze względu na przedmiot badań. Dlaczego?

Badania naukowe wymagają, by przedmiot badań istniał realnie. Tym przedmiotem jest przyroda, mikro i makrokosmos, organizmy żywe, psychika, życie społeczne, kultura, język, sztuka.

Brak natomiast argumentów pozwalających sądzić, że realnie istnieje przedmiot badań teologii. Nic nie wskazuje, że w Piśmie Świętym Bóg rzeczywiście cokolwiek objawił, oraz że rzeczywistość nadprzyrodzona istnieje realnie. Nic nie wskazuje, że badając Pismo Święte, badamy boże objawienie i możemy dowiedzieć się czegoś o Bogu.

Przedmiotem badań naukowych może być treść Pisma Świętego (zajmują się tym religioznawcy, historycy, filolodzy) oraz wierzenia i urojenia religijne dotyczące objawień, ale nie objawienie boże i rzeczywistość nadprzyrodzona jako takie. Podobnie przedmiotem badań filologicznych mogą być bajki o krasnoludkach, ale nie krasnoludki, bo ich realnego istnienia nie stwierdzono.

Teolodzy badają tekst Pisma Świętego, tj. zawartość starożytnych mitologicznych ksiąg, a mówią, że badają objawienie boże i zdobywają wiedzę o Bogu i sprawach nadprzyrodzonych. Teologia bada własne złudzenia, jest jak wąż, który karmi się własnym ogonem.

Dodajmy, że w publikacjach naukowych czasami pojawia się „objawienie” jako temat badań, ale idzie tam o coś innego niż w teologii. Psychologia/psychiatria zajmuje się poczuciem objawienia, doznaniem psychicznym doświadczanym przez niektórych ludzi, albo też omamami/halucynacjami, które nazywa się objawieniami. Zaś religioznawcy i etnolodzy opisują zjawiska religijne, nazywane często „objawieniami”, jakich doświadczają mistycy, szamani itp. Celem wymienionych badań nie jest jednak – inaczej niż w teologii – dociekanie, jakie to prawdy przekazuje Bóg, Matka Boska, siły wyższe czy duchy.

Co więcej, nie ma argumentów pozwalających uznać, że domniemany obiekt dociekań teologów, jakim ma być Bóg, istnieje. W związku z tym mówi się czasami humorystycznie, że teologia jest nauką, której przedmiot nie istnieje.

Przytaczane są oczywiście argumenty na rzecz istnienia boga, ale są one błędne i niewiarygodne. Podam jeden przykład. Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna.

Dlaczego?

Teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują, że Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony, że jest rzeczywistością ostateczna. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać. Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość wraz z prawami przyrody – nie musiał być stworzony.

W ten właśnie sposób na bezzasadność argumentacji teologicznej wskazywał Bertrand Russell (logik, matematyk, filozof,1872-1970) i wielu późniejszych krytyków religii.

Świat jest rzeczywistością niezwykłą. Jest bardzo możliwe, że w ciągle zmieniającej się postaci świat istnieje wiecznie (także przed tzw. wielkim wybuchem). Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest bezpodstawnym urojeniem, nie wytrzymującym logicznej, a tym bardziej empirycznej, krytyki.

Powyższe trzy punkty wystarczą, by stwierdzić, że teologia nie jest nauką.

Podsumujmy: Teologia nie jest nauką, bowiem:

1. Twierdzeniom teologicznym brak jakiegokolwiek empirycznego uzasadnienia, a uzasadnienie empiryczne jest wymogiem nauki.

2. Teolodzy mówią, że zdobywają wiedzę w sposób nadprzyrodzony, tj . za pośrednictwem objawienia bożego i wiary zawdzięczanej łasce bożej – nauka nie może uznać takiej metody.

3. Przedmiotem teologii jest objawienie boże zawarte w Piśmie Świętym. Zasady, obowiązujące w nauce, nie pozwalają uznać, że Bóg rzeczywiście cokolwiek tam objawił. Nie ma też argumentów pozwalających uznać, że istnieje Bóg.

Teologia i duch Poppera

Teolodzy, chcąc osłabić zarzut, że ich ustalenia nie są wsparte badaniami empirycznymi, zwracają uwagę, że także twierdzenia nauk przyrodniczych nie są całkowicie pewne i ustalone raz na zawsze. W efekcie nowych badań bywają zmieniane lub odrzucane. W szczególności metody indukcyjne, powszechnie stosowane w nauce, nie prowadzą do twierdzeń całkowicie pewnych (najkrócej mówiąc, metody te polegają na formułowaniu twierdzeń na podstawie wielu zbadanych przypadków, tj. na uogólnianiu, co może być zawodne). Wiadomo też, że procedury weryfikacji twierdzeń nie gwarantują, że twierdzenie nie będzie obalone w przyszłości.

Ulubieńcem teologów jest dziś często Karl Popper (1902-1994), filozof zajmujący się problematyką nauki, który w publikacjach z połowy XX w. akcentował właśnie, że twierdzeń naukowych nie można traktować jako całkowicie pewnych.

Dziś, po ponad półwiecznej dyskusji, okazuje się, że problem niepewności wiedzy naukowej nie jest tak ważny, jak początkowo się wydawało. Można nieco prześmiewczo powiedzieć:

No i co z tego, że wiedza naukowa nie jest całkowicie pewna? Nic. Wystarczy, że – po pierwsze – jest uzasadniona wynikami badań empirycznych. I po drugie, jest dostatecznie pewna, by skutecznie sprawdzać się w praktyce, by na jej podstawie skutecznie leczyć ludzi, konstruować samoloty, umieszczać w kosmosie sztuczne satelity i sondy, zorganizować błyskawiczną telekomunikację w skali globu, podejmować loty międzyplanetarne, na razie bezzałogowe. Wiedza naukowa nie jest iluzją. Ponadto wiele twierdzeń naukowych jest całkowicie pewnych.

A teologia? Jej ustalenia nie mają żadnego wsparcia w badaniach empirycznych. I o ile ustalenia nauki nie są całkowicie pewne, to ustalenia teologii są całkowicie niepewne (zero pewności). Wiarygodność wiedzy naukowej, uzasadnionej empirycznie i potwierdzonej w praktyce, jest wysoka, wiarygodność teologii – żadna.

Trzeba też powiedzieć zdecydowanie, wbrew przesadnym sceptykom, że wiedza naukowa jest w znacznym zakresie całkowicie pewna. Twierdzenie, że w Układzie Słonecznym planety krążą wokół Słońca, a nie Słońce wokół Ziemi, jest całkowicie, absolutnie pewne. Taka jest rzeczywistość. Nie jest to złudzenie, ani wytwór naszych zawodnych zdolności poznawczych. Ludzki mózg jest wytworem przyrody i w znacznym zakresie potrafi mówić prawdę o otoczeniu, które go wytworzyło. Wiadomo też, że nauka potrafi przekraczać kolejne bariery poznawcze, sięgać, gdzie wzrok nie sięga.

Sam Harris, biolog i propagator ateizmu, wypowiedział garść cierpkich słów pod adresem „nieuważnych zwolenników” Karla Poppera i Thomasa Kuhna, fizyka i historyka nauki (1922-1996), który podnosił szczególnie kwestię zmienności teorii naukowych. Harris nie zgadza się ze spotykanym czasami poglądem, że nauka jest dziedziną dyskursu równoważną z literaturą piękną czy religią. Akcentuje, że wiedza naukowa jest uzasadniona wieloma badaniami empirycznymi, co – przypomnijmy – w przypadku teologii i wierzeń religijnych w ogóle nie ma miejsca. Wiemy dziś – pisał jako biolog – że DNA jest podstawą genetycznej dziedziczności i szanse na to, że okaże się to całkowicie nieprawdziwe, są w rzeczywistości zerowe. Inaczej mówiąc, wiedza na temat dziedziczności będzie się zmieniać, ale rola DNA nie zostanie całkowicie zakwestionowana (Sam Harris, Koniec wiary, s. 84-85).

Dodam dużo prostszy przykład z dziedziny nauk historycznych: Badania wskazują, że istniały starożytne cywilizacje – egipska, grecka i inne. Jest to całkowicie pewne, chociaż wiedza o nich będzie się w wielu punktach zmieniać.

Z problemów pewności i zawodności wiedzy naukowej warto zdawać sobie sprawę, ale nie są trafne wypowiedzi sugerujące, że wszelkie dyskursy – nauka, mitologia, religia, literatura – są równoważne, lub że wszelka wiedza naukowa jest niepewna, albo że wszystko jest możliwe.

Podsumowując:

1. Wiedza naukowa jest wprawdzie w wielu punktach niepewna, ale jest uzasadniona badaniami empirycznymi i sprawdza się w praktyce. To wystarczy.

2. Wiele ustaleń nauki ma charakter całkowicie pewny, wraz z postępem nauki zasób tych ustaleń wzrasta. Trzeba to przypominać, bo niektórzy zapominają.

3. Wiedza naukowa jest bez porównania bardziej wartościowa poznawczo niż mitologia, literatura piękna, religia i teologia, ezoteryka itp. (z wymienionych tylko niektóre rodzaje literatury pięknej mają w pewnym zakresie wartość poznawczą).

Teologia a nauki humanistyczne i społeczne

Często porównuje się teologię do nauk humanistycznych, albo wręcz traktuje jako naukę humanistyczną. Niesłusznie. Podobieństwo jest powierzchowne, różnice fundamentalne. Potwierdzają, że teologia nie jest nauką.

Na czym polega podobieństwo?

Teolodzy, badając Pismo Święte i historię tamtego okresu, korzystają z metod badawczych i osiągnięć językoznawstwa, filologii, nauk historycznych (historia jest nauką społeczną), religioznawstwa. Teolog, podobnie jak badacz reprezentujący wymienione dziedziny nauki, analizuje źródła historyczne, bada biblijne języki, znaczenie słów i pojęć występujących w biblijnych księgach, interpretuje teksty.

Dlaczego mimo to nie można uznać, że teologia jest jedną z nauk humanistycznych, lub że wykazuje daleko idące do nich podobieństwo?

Bo nauka i teologia należą do zasadniczo odmiennych dziedzin ludzkiej kultury, pozostających ze sobą w głębokim konflikcie, w sprzeczności.

1. Nauki humanistyczne i społeczne, tak jak nauka ogólnie, nie dociekają objawienia bożego. Ich celem jest zdobycie wiedzy o człowieku i o kulturze. Natomiast głównym celem teologii jest dociekanie, co też Bóg w Piśmie Świętym przekazał. Z punktu widzenia współczesnej metodologii nauk humanistycznych i społecznych jest to cel iluzoryczny, pozbawiony uzasadnienia i sensu. Nauki te badają tekst Pisma Świętego, wierzenia i wyobrażenia religijne, ale nie badają zawartego tam objawienia bożego, bo nic nie wskazuje, że objawienie boże to zjawisko realne.

2. Wbrew temu, co się czasami sądzi, współczesne nauki humanistyczne i społeczne mają charakter empiryczny. Ustalenia tych nauk – tak jak nauki ogólnie – są uzasadniane wynikami badań empirycznych, analizą tekstów źródłowych, badaniami archeologicznymi, obserwacją życia społecznego ludzi, analizą statystyk, badaniami opinii publicznej.

Przykład z dziedziny filologii: Jeżeli filolodzy twierdzą, że Mickiewicz był poetą romantycznym, uzasadniają to empirycznie wskazując na treść jego utworów. Również pojęcie romantyzmu, przyjęte w badaniach kultury i literatury europejskiej, jest uzasadnione empirycznie przez wskazanie odpowiadających mu idei i cech utworów artystycznych.

Natomiast ustalenia teologii (twierdzenia teologiczne, „prawdy wiary”) są pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia empirycznego. Można oczywiście stwierdzić, że w Piśmie Świętym występuje potężna, niewidzialna postać nazywana Bogiem, oraz aniołowie i szatan. Można stwierdzić, że według Biblii Bóg stworzył świat, sądzi ludzi po ich śmierci itd. Nie ma jednak żadnych wiarygodnych badań empirycznych, które nawet w niewielkim stopniu potwierdzałyby rzeczywiste istnienie tych postaci oraz realność sądu bożego po śmierci, zbawienia, potępienia itp.

3. Inny głęboki konflikt, to religijna stronniczość w przeciwieństwie do bezstronności. Teologia jest stronnicza, zaś nauki humanistyczne i społeczne przyjmują zasadę bezstronności. Na czym to polega?

Teologię cechuje wyznaniowe, religijne traktowanie Pisma Świętego. Jest to dla teologii dokument wyjątkowy, ma przymioty nadnaturalne, zawierać ma jedyną prawdę objawioną przez Boga. Zaś teksty innych religii są w tym rozumieniu fałszywe. Również jedna tylko religia, chrześcijaństwo, jest – według teologii – prawdziwa, a inne są fałszywe.

Taki pogląd na Pismo Święte i religię pozostaje w sprzeczności z zasadami współczesnych nauk humanistycznych i społecznych. Nie wartościują one jednych ksiąg religijnych jako zawierających rzeczywiście boże objawienie, a innych jako nie zawierających objawienia. Nie wartościują też jednych religii jako prawdziwych, a innych jako fałszywe. Dlaczego? Bo przekonanie, że jedne religie zawierają rzeczywiste boże objawienie i są prawdziwe, a inne nieprawdziwe, jest pozbawione jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia empirycznego i racjonalnego (rozumowego, logicznego). Jest to przekonanie całkowicie dowolne, oparte wyłącznie na wierze religijnej, a nie na wiarygodnych argumentach.

Teologia a nauki formalne/dedukcyjne

Jest jeden bardzo szczególny i ważny rodzaj nauk. To nauki formalne, dedukcyjne, a właściwie matematyczno-logiczne (matematyka i logika). W odróżnieniu od nauk przyrodniczych, społecznych i humanistycznych, nie są to nauki empiryczne, nie zajmują się badaniem otaczającej nas rzeczywistości. Opierają się na logicznie uzasadnionych aksjomatach i wyprowadzaniu z nich twierdzeń. Są to nauki bardzo ważne w badaniach empirycznych, pozwalają liczyć, tworzyć modele matematyczne, wyciągać zasadnie wnioski. Ale matematyka i logika nie badają wprost rzeczywistości.

Czy teologię można zaliczyć do nauk formalnych/dedukcyjnych?

Nie można. Teologia opiera się na przekonaniu, że Pismo Święte zawiera boże objawienie. Nie jest to aksjomat, który można porównać do aksjomatów matematyki i logiki. Objawienie boże to religijne wyobrażenie, a nie formalny, matematyczno-logiczny aksjomat. Nauki formalne/dedukcyjne nie polegają na tym, że można przyjąć jakikolwiek aksjomat i już mamy naukę. Aksjomat musi mieć poważne logiczne uzasadnienie. Nie stworzymy formalnej/dedukcyjnej nauki o krasnoludkach przyjmując aksjomat, że istnieją, bo tak mówią bajki o krasnoludkach.

Również istnienia Boga nie można uznać za racjonalnie/logicznie uzasadniony aksjomat formalny. Np. rozumowanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, więc musi istnieć pierwsza przyczyna, którą jest Bóg, nie może pełnić roli logicznie uzasadnionego aksjomatu. Nawet jeżeli uznamy, że pierwsza przyczyna musi istnieć, to pozostaje całkowicie nieuzasadnione przekonanie, dlaczego tą pierwszą przyczyną ma być Bóg – i to Bóg, o którym mówi teologia, tzn. osobowa istota duchowa, opiekująca się ludźmi, karząca ich za grzechy itp. A ponadto nie wynika z tego, że istnieją aniołowie, szatan, sąd boży po śmierci, zbawienie i potępienie.

Teologia a filozofia

Wskazuje się często na podobieństwo między teologią a filozofią, bo filozofia również nie spełnia kryteriów stawianych nauce współczesnej. Są to podobieństwa powierzchowne, a próby łączenia filozofii z teologią dają w rezultacie hybrydę, twór niespójny, eklektyczny. Wygląda to jak łączenie wiary w duchy z racjonalnymi rozważaniami.

Filozofia od zarania swoich dziejów (VI w. starej ery) była próbą wyjaśnienia świata zrywającą z mitologią religijną, w której głównymi postaciami byli bogowie. Do dziś rdzeniem filozofii są rozważania i analizy racjonalne, bez odwoływania się do objawienia bożego i Pisma Świętego.

Zaś dzisiejsza teologia jest kontynuatorką starożytnej mitologii zawartej w księgach Starego i Nowego Testamentu.

Najkrócej mówiąc, teologia docieka, co też Bóg objawił ludziom w Piśmie Świętym. Zaś filozofia docieka spraw świata i człowieka wyłącznie w oparciu o ludzkie zdolności myślenia, o ludzki rozum. Teologia ma opierać się na źródłach nadnaturalnych, na objawieniu bożym i poznawaniu za pomocą wiary danej przez Boga – zaś filozofia na naturalnych, ludzkich zdolnościach poznawczych.

Czasami mówi się, że teologia, tak jak filozofia, posługuje się metodami spekulatywnymi, tzn. rozumowaniem nie opartym na empirii. Jednak podobieństwo jest tu powierzchowne. Spekulacje teologiczne i filozoficzne mają głęboko odmienne podstawy. Spekulacje teologiczne opierają się na bożym objawieniu, zaś źródłem spekulacji filozoficznych ma być ludzka zdolność myślenia, bez czerpania ze źródeł nadprzyrodzonych. Filozofia współczesna ma charakter racjonalnych przemyśleń i refleksji dotyczących świata, człowieka, kultury, nauki, etyki i wartości. Natomiast teologia nieuchronnie skazana jest na powielanie religijnych wyobrażeń wywodzonych z Pisma Świętego.

Teologia nie jest wiedzą

Teologia nazywana jest często wiedzą, ale nie jest to określenie trafne.

Współcześnie najczęściej definiuje się wiedzę jako zasób sprawdzonych informacji z jakiejś dziedziny. Wiedzą w tym rozumieniu jest nie tylko wiedza naukowa, ale także wiedza praktyczna z różnych dziedzin, począwszy od ludowego ziołolecznictwa po przepisy kiszenia kapusty; od znajomości zasad ruchu drogowego po wiedzę potrzebną do konstruowania komputerów.

Teologia nie jest wiedzą, bo jej tezy nie są w żadnym stopniu uzasadnione wynikami badań empirycznych i nie są w sposób wiarygodny sprawdzone praktycznie. Teologia nie dostarcza twierdzeń, które mogą być na gruncie nauki uznane, ani wiedzy praktycznej, która byłaby w sposób wiarygodny sprawdzona. Np. nie ma dowodów, że wypełniając kościelne nakazy można być zbawionym, a nie wypełniając – potępionym. Nic bowiem nie wiadomo, by jacyś grzesznicy, innowiercy, heretycy i ateiści zostali potępieni, lub by osoby religijne zostały zbawione. Nie ma też wiarygodnych dowodów, że Bóg rzeczywiście wysłuchuje ludzkich modlitw o zdrowie i pomyślność. Chyba dlatego osoby religijne nie są skore polegać tylko na modlitwie i na wszelki wypadek biorą leki.

Trzeba dodać, że pojęcie wiedzy używane bywa także w bardzo szerokim znaczeniu. Ma się wtedy na myśli każdy zasób informacji z jakiejkolwiek dziedziny, bez względu na wiarygodność i racjonalne, empiryczne lub praktyczne potwierdzenie.

Wiedzą nazywa się wtedy także np. znajomość magii i wróżbiarstwa, okultyzm, ezoterykę, mistycyzm, chociaż nie dostarczają żadnych sprawdzonych wiarygodnie informacji o czymkolwiek. Przy tak szerokim pojęciu wiedzy, również teologię można nazwać wiedzą.

Powstaje wtedy pytanie, do jakiego rodzaju wiedzy trzeba by teologię zaliczyć? Otóż do tego samego, co znajomość magii, wróżbiarstwa, czarów itp. Tę dziedzinę ludzkiej myśli można by nazwać (łącznie z teologią) wiedzą fantastyczną, iluzoryczną lub irracjonalną, chociaż najlepiej w tych przypadkach nie mówić o wiedzy, bo to zakrawa na nonsens.

Podsumowując: Teologia nie jest wiedzą z podobnych powodów, z jakich nie jest nauką: jej ustalenia nie zostały w żadnym stopniu wiarygodnie potwierdzone.

Czym teologia jest dziś naprawdę?

1. Teologia jest częścią religii, kultywuje i porządkuje wierzenia religijne, należy do dziedziny religii. Nie jest nauką, ani wiedzą. Badania naukowe dotyczące Pisma Świętego, prowadzone przez teologów – filologiczne, historyczne i religioznawcze – mają charakter jedynie pomocniczy. Gdyby teolodzy poprzestawali na nich, teologia przestałaby praktycznie istnieć. Stałaby się dziedziną religioznawstwa. Tak dzieje się na zachodnich uniwersytetach, gdzie nierzadko wydziały teologii tracą religijny charakter, przekształcają się w wydziały studiów nad religią. Jest to wtedy religioznawstwo, a nie teologia w dawnym rozumieniu.

2. Teologia pełni służebną rolę wobec władz Kościoła. Jako zasób wierzeń religijnych i instytucji jest ściśle podporządkowana interesom władz kościelnych. Mamy tu pełną analogię między rolą teologii i instytutów teologicznych, a rolą marksizmu-leninizmu i instytutów marksizmu-leninizmu w krajach byłego bloku komunistycznego. Jedni teolodzy są ekspertami od kościelnych wierzeń, inni propagandystami, jeszcze inni dydaktykami w szkolnictwie wszystkich poziomów. Teolodzy są dziś pracownikami frontu ideologicznego Kościoła (nazwa „front ideologiczny” używana była w PRL w odniesieniu do działań propagandowych i pracowników partyjnych działających w tej dziedzinie – analogia jest tu pełna).

3. W Polsce wydziały teologii, istniejące na kilku państwowych uczelniach, są ściśle podporządkowane władzy biskupa diecezjalnego. Pełni on funkcję  "wielkiego kanclerza". Wszystkie ważne decyzje muszą być przez niego zatwierdzone, również dotyczące zatrudnienia. Podstawą prawną jest konkordat oraz umowa między Rządem RP a Kościołem katolickim.

Możliwe są dwa wyjścia z tej niezdrowej sytuacji: albo usuniecie wydziałów teologicznych z państwowych uniwersytetów, albo taka  zmiana statutów, by nie były to wydziały podporządkowane władzom Kościoła, ale funkcjonowały na takich samych warunkach jak inne (czyli przekształcenie wydziałów teologii w wydziały religioznawstwa). – Alvert Jann

PS. O wydziałach teologii i uczelniach kościelnych finansowanych przez budżet państwa pisałem szerzej w: „Lekcje religii w szkołach wyższych”  – http://racjonalista.tv/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”http://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/  

……………………………………………………………………………………….

O autorze wpisu:

    1. Niektórzy racjonaliści-akomodacjoniści, pragnacy pogodzić naukę z religią/teologią, a także "nieuważni zwolennicy" Poppera i Kuhna,  mogą zapominać, że teologia nie jest nauką. Ponadto w Narodowym Centrum Nauki (państwowa instytucja finansujaca badania naukowe) teologia figuruje – niesłusznie – jako pełnoprawna dziedzina nauki. Usunięcie teologii nie oznaczałoby, że nie można finansować badań dotyczących np. Biblii itp., ale byłyby one finansowane w ramach badań historycznych, lingwistycznych, religioznawczych. Obecnie Narodowe Centrum Nauki nobilituje teologię do rangi nauki, co jest zabawne. A czym jest teologia, to napisałem.  

  1. Do nieporozumienia dochodzi, bo na zachodzie tzw wydziały teologiczne zajmuja sie religiami w sensie mitycznym. To znaczy studiuja rozne religie , ale bez konfesjonalnego podtekstu. Nawet ateista moze skonczyc studia i byc teologiem w sensie expertem od "krasnoludkow". Oczywiscie religijna wiara moze pomagac bo wtedy łatwiej przebrnac przez starodawne skrypty.  To cos takiego jak rozne specjalnosci psychiatryczne, jeden studiuje jakie urojenia ma schozofrenik, a drugi poglebia sie  nt. co w głowie swita paranoikowi. Osobiscie zapisałem sie na letni kurs koszałko-opalstwa (specjalizacja krasnoludkarstwo).  To nie jest dla kazdego, trzeba miec duzo zacięcia i to lubic.

  2. Już w drugim akapice tego elaboratu natrafiamy na anachroniczne zdanie: "teologia podszywa się pod naukę".
    Historycznie jest dokładnie naodwrót: teologia jest obecnie wypraszana z nauki, w której była od pierwszego momentu, gdy zaistniał ten rodzaj refleksji, który uważamy za praprapraprzodzka nauki. Z tym trzeba się pogodzić: bez teologii nie byłoby żadnej nauki, bo pierwsze pytania (i odpowiedzi) wprowadzające ludzi do jakiegokolwiek myślenia teoretycznego i abstrakcyjnego były natury teologiczno-filozoficznej. Innej drogi najprawdopodobniej nie było.
    Ta pionierska rola teologii już dawo się wyczerpała (choć nie aż tak bardzo dawno, jak by sie mogło zdawać). Wiele uczelni obywa się bez wydziałow teologii, ale nadal całkiem sporo uniwersytetów z pierwszej setki listy Szanghajskiej takie wydziały posiada. Najwidoczniej świat naukowy wciąż akceptuje, albo przynajmniej toleruje teologię w swoim gronie.
    .
    Zawsze można pojęcie nauki zdefiniować tak, aby nie zaliczyć do niej akurat to, co chcemy zdyskredytować. Wiele z tego nie wynika.
    Czy – jak chce autor – miejsce teologii jest w kościołach a nie na uniwersytetach?
    A czy np. miejsce teorii muzyki jest na salach koncertowych a nie na wyższych uczelniach? Czy muzyka (literatura, malarstwo, teatr, sport,czy nawet prawo albo ekonomia) na pewno istnieje obiektywnie? Przecież muzyka istnieje tylko dlatego, że ktoś ją wykonuje, a ktoś inny jej sobie słucha. Bez tego nie ma muzyki – obiektywnie więc ona nie istnieje. Jej istnienie zależy od naszej woli i świadomości.
    Wszystko, co czlowiek robi w sposób w miarę masowy i zorganizwowany potrzebuje pewnej podbudowy teoretycznej.
    Nauka nie tylko dostarcza wiedzy o obiektywnie istniejący świecie, ale także konstruuje pewną podbudowę teoretyczną. Dopóki więc istnieją duże zorganizowane kościoły, będzie zapotrzebowanie na podbudową w postaci teologii, a dopóki ludzie chcą grać i słuchać muzyki – będzie zapotrzebowanie na teorię muzyki.
    .
    A finansowanie? Jeśli wydziały teorii muzyki nie są finansowane z akcyzy, która jest nałożona na bilety do filharmoinii lub na wydawnictwa fonograficzne (czyli wyłącznie przez słuchaczy muzyki), to czy teologia też musi być finansowana tylko przez same kościoły (czyli przez wiernych)?
    Czy na pewno byłoby to logiczne, konsekwentne i czy byłoby to to fair?
    Niekoniecznie.

    1. Historycznie jest dokładnie naodwrót: teologia jest obecnie wypraszana z nauki, w której była od pierwszego momentu, gdy zaistniał ten rodzaj refleksji, który uważamy za praprapraprzodzka nauki.

      .

      Alchemia też została wyproszona z nauki. Chiromancja, frenologia, astrologia też.

      1. …a teologia jeszcze nie.

        Alchemia czy astrologia były namiastką wiedzy o przyrodzie z warsztatem poznawczym nie spełniajcym nowoczesnych kryteriów naukowości – przestała spełniać oczewkiwaną od niej rolę.

        .

        Teologia jest – podobnie jak filozofia – dziedziną spekulatywną i nie przestała spełniać oczekiwanej od niej roli, nadal dobrze służy pewnym społecznym instytucjom i środowskom.

        1. Teologia nie spełnia nowoczesnych kryteriów naukowości. Nie jest też podobna do filozofii, gdyż nie dostarcza nowych idei. Natomiast spekulacje i owszem, na przykład spekulują jak nie przestrzegać 10 przykazań, aby je przestrzegać.  

          Teologia to szukanie igły w stogu siana, a kiedy się już ją znajdzie, zostaje się ateistą.

          1. Kryteria naukowości spełniają w pełni tylko nauki przyrodnicze.
            W naukch społecznych trzeba te kryteria mocno poluzować, bo inaczej niczego by nie można było w nich przyjąć za naukowe. Tzw. "dowody historyczne" z punktu widzenia fizyki czy biologii (o matematyce nie wspominaąc) to śmiech na sali.
            .
            Teologia oczywiście dostarcza nowe idee, tak samo jak filozofia – natomiast ani jedna ani druga nie dostarcza obiektywnej wiedzy.
            .
            Ale rolą nauki jest nie tylko dostarczanie wiedzy, ale też systematywowanie i porządkowanmie myślenia.
            Chyba że zdefiniujemy naukę inaczej, ale przecież nie jest ważne jak co się nazwie, tylko co i jak się robi. Teologowie coś jednak robią (tak samo jak np, teoretycy muzyki) i jest to jakiejś części społeczeństwa do czegoś potrzebne.

    2. Z tego co wiem na owych uniwersytetach to są raczej studia religioznawcze(taki bardziej rodzaj antropologii) albo literackie czy historyczno literackie (pism zwanych świetymi). Ew. w ramach historii ideii i filozofii.

      1. Są studia religioznawcze ale są też teologiczne.
        Kiedyś podjąłem trud sprawdzenia ofert uczelni z pierwszych dwóch setek listy Szanghajskiej. Nie zawsze jest to proste, bo same nazwy wydziałów bywaja mylące i niejednoznaczne, ale bardziej szczegółowy program studiów pozwala uzyskać jasność. Niektóre uczelnie oferują w prost studia dla przyszłych "ministers" czyli duchownych.
        Nawet czołowe uczelnie z niektórych bardzo świeckich krajów oferują studia teoloogiczne, np. Uniwesrsytet Karola w Pradze albo Uniwersytet w Uppsala (w Szwecji). W Niemczech jest to normą na niemal wszystkich uniwersytetach (zwykle jest teologia katolicka i ewangelicka).

        1. W Niemczech jest to normą na niemal wszystkich uniwersytetach (zwykle jest teologia katolicka i ewangelicka).

          .

          Co najlepiej pokazuje, że to nie jest nauka, tylko szamaństwo. Teologia katolicka, teologia ewangelicka, teologia taka, siaka. A matematyka jest jedna na całym świecie, fizyka, biologia też.

          1. matematyka jest jedna, ale np. ekonomia już nie
            podobnie psychologia albo historia, czy inne nauki społeczne
            są różne teorie w obrębie tych nauk i być może nigdy nie zastanie ostatecznie udowodniona ta jedyna słuszna
            .
            porównywanie teologii z naukami przyrodniczymi jest nieracjonalne, bo tego porównania nie wytrzymują żadne nauki społeczne

          2. są różne teorie w obrębie tych nauk i być może nigdy nie zastanie ostatecznie udowodniona ta jedyna słuszna

            .

            A zatem są to hipotezy, a nie teorie. W nauce jest wiele współistniejących hipotez, to normalne.

  3. Nauka badając świat zadaje pytania i szuka na nie odpowiedzi. Teologia robi dokładnie na odwrót: teologia zna odpowiedzi na pytania i usiłuje znaleźć „naukowe” uzasadnienie dla tychże odpowiedzi.

  4. Bez teologii nie byłoby żadnej nauki, a wiatr jest symbolem ducha świętego.

    Gdyby była do dyspozycji emotikonka "greenzzz", to bym ją tu umieściła, bo ona najlepiej wyraziłaby mój stan  :)))

    Duch ogólnie wieje, kędy chce, ale głównie przez wydziały teologiczne.

    Przeciąg taki, że sutanny podwiewa.

     

  5. @ Tomek Świątkowski: Już w drugim akapice tego elaboratu natrafiamy na anachroniczne zdanie: "teologia podszywa się pod naukę".

    ————————————————

    Pan Tomuś, jak zawsze, choć wie niewiele, to gdy coś na tematy z religią zaraz z wyjaśnieniami spieszy. Może zobaczmy najpierw czym jest teologia:

    W maju 2010 roku napisałem: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,332808#w332869 Uważam, że warto się zastanowić czy teologia jest nauką i jaka jest jej rola na świeckich /państwowych/ uczelniach oraz czy i ile dzięki temu nasze uczelnie zyskują na światowej reputacji naukowej.

    Mam w swojej bibliotece "Wprowadzenie do teologii" Jose Moralesa”. W rozdziale I książki pt. Teologia autor zaczyna od wyjaśnienia "Znaczenia i natury działalności teologicznej":

    "Teologią nazywamy działanie wierzących, mające na celu głębsze zrozumienie Słowa Bożego oraz przedstawienie go w sposób uporządkowany i usystematyzowany, w oparciu o Pismo Święte, Tradycję Kościoła i rozum ludzki oświecony przez wiarę.

    Teologia zakłada wiarę w Boga Żywego, Boga Objawienia judeochrześcijańskiego, który jest Bogiem Abrahama, Izaaka, i Jakuba, a nade wszystko Bogiem i Ojcem Jezusa Chrystusa. Opiera się ona na zdolności rozumu ludzkiego do przybliżania tajemnic objawionych, kontemplowania ich i wykładania z możliwie największą ścisłością i religijnym szacunkiem na jakie zasługują.

    Teologia jest refleksją nad Słowem Bożym. Jest wiarą poszukująca rzeczywistości i racji. Jej tworzywem jest Objawienie. Do teologii przynależy zarówno wierzenie, jak i myślenie. Bez obydwu tych czynności – wierzyć i myśleć – złączonych w tym samym akcie chrześcijanina nie sposób mówić o teologii"

    I tak dalej przez 400 stron, a każde słowo na wagę złota i dlatego tu dodam jeszcze troszkę wywodów na temat teologii według Moralesa:

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,527000#w527790

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,527000#w527807

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,527000#w527812

    Jak widać w Polsce XXI wieku teologia to nie jest jakiś tam "głupi marksizm", to prawdziwa uniwersytecka nauka. Uprawiana na wolnych uniwersytetach.

    Dziekan Wydziału Teologicznego PAT w Krakowie prof. dr hab. ks. Jan Daniel Szurek w recenzji Książki Moralesa:

    Autentyczna teologia katolicka może w pełni się realizować tylko w Kościele katolickim, tzn. gdy uwzględnia wszystkie możliwe aspekty nauki Kościoła i pozostaje lojalna wobec rozstrzygnięć doktrynalnych jego Urzędu Nauczycielskiego. Teologia nie jest 'prywatną refleksją teologa', ale ma służyć Kościołowi i dobru ludzi"

    ***

    @ Tomek Świątkowski: Czym jest nauka?

    —————————-

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,15/s,711671#w712484

    ***

    @ Tomek Świątkowski: Jakie stosuje narzędzia poznania?

    ———————————

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,18/s,562660#w565198

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,16/s,556927#w557469

    ***

    @ Tomek Świątkowski: W jak szerokim obszarze nauki może uczyć uniwersytet?

    ————————————

    Jak uczy nas historia, w ogromnym, trudno znaleźć bzdury uwarunkowane jakąś wiarą aby gdzieś, kiedyś na jakim uniwersytecie nie były nauczane.

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,670755/z,0/d,5#w673630

    ***

    @ Tomek Świątkowski: Jak szeroki obszar wiedzy może być przedmiotem uniwersyteckiego nauczania?

    —————————————-

    Obszar – moim zdaniem nie powinien być ograniczony, ale metody ograniczone do naukowych.

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,527000#w527779

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,691062/z,0

    Ale co tam, żyjemy nareszcie w wolnym kraju wszystko nam wolno. To może obok teologii wprowadzić wróżbiarstwo, demonologię, satanizm, kabałę praktyczną?

    Magister kabały praktycznej, czy prof. dr hab. demonologii stosowanej, to przecież dopiero godne XXI wieku tytuły naukowe.

    ***

    @ Tomek Świątkowski: Historycznie jest dokładnie naodwrót: teologia jest obecnie wypraszana z nauki,

    ———————————————

    Może gdzieś tak się dzieje, ale nie w moim kraju, gdzie na siłę dąży się do ogłupiania społeczeństwa, a teologia jest tu też dobrym narzędziem.

    ***

    @ Tomek Świątkowski: w której była od pierwszego momentu, gdy zaistniał ten rodzaj refleksji, który uważamy za praprapraprzodzka nauki.

    ——————————————

    Według mnie nauka rozumiana współcześnie zaczęła się rodzić w XVII wieku w Europie, a o jej sukcesie przesądziło szczególne połączenie myślenia matematycznego z metodycznymi i starannymi metodami.  http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,474426/z,0/d,3#w475843 http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,655079#w655111

     

    ***

    @ Tomek Świątkowski: Z tym trzeba się pogodzić: bez teologii nie byłoby żadnej nauki, bo pierwsze pytania (i odpowiedzi) wprowadzające ludzi do jakiegokolwiek myślenia teoretycznego i abstrakcyjnego były natury teologiczno-filozoficznej. Innej drogi najprawdopodobniej nie było.

    ——————————————

    Może przez jakieś tam kłopoty innej drogi przed Panem nie było i możliwy do osiągniecia pułap wiedzy i zrozumienia został zamknięty, ale inni mogli i chcieli się uczyć i zrozumieli na przykład to: http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,2/s,577088#w577335 Jeżeli mówimy o prapoczątkach nauki, to była nimi magia, a nie teologia.

    Wikipedia: Termin „teologia” został po raz pierwszy użyty przez Platona, który w celu de-mitologizacji poetów greckich, użył tego słowa na określenie filozoficznego poznania (λόγος) bogów. Arystoteles słowem teologia nazwał dział filozofii, który wyjaśnia zasady funkcjonowania świata (kosmos) w odniesieniu do jego Pierwszego Poruszyciela.. Filozof ten podzielił teoretyczną filozofię na mathematike, phusike i theologike. Ta ostatnia odnosiła się właściwie do metafizyki.

    Czerpiąc ze źródeł greckich, pisarz łaciński Varro wyróżnił trzy formy dyskusji teologicznej: mitycznej (dotyczy mitów o bogach greckich), racjonalnej (analiza filozoficzna bóstwa i kosmologii) i cywilnej (dotyczy rytuałów i publicznych obrzędów).

    Chrześcijaństwo

    Ponieważ terminu teologia stosowano do kultu państwowego starożytnej Grecji, był on odrzucany przez pierwszych autorów chrześcijańskich. Wraz z nasilaniem się grup gnostyckich w obrębie chrześcijaństwa, Orygenes (185–254 r.) sięgnął po słowo teologia, by nazwać nim chrześcijańską refleksję nad rozumieniem Boga i wyodrębnić ją z samej wiary. W zmaganiach z Arianizmem, teologią nazwał Atanazy Wielki wyjaśnianie tajemnicy Boga, Jego jedności Osób w Trójcy, jako odrębny dział w stosunku do refleksji na temat Bożego planu zbawienia ludzkości w Chrystusie – nazywanej ekonomią Bożą[26]. Pseudo-Dionizy używał tego słowa na określenie mistyki.

    Zachodni Ojcowie Kościoła rzadko używali tego słowa. Podobnie jak wcześniej uczynił to Tertulian[28] (150–240), Augustyn z Hippony (354–430 r.) w księdze VI dzieła Państwo Boże (rozdz. 5) skrytykował sformułowany przez stoików podział teologii na: fizyczną, mityczną i teologię kultu państwowego. Uznał teologię meta-fizyczną za prawdziwą. Używał jednak nazwy łac. doctrina christiana – doktryna, nauka chrześcijańska.

     

     

     

    *************************************************

    Głośno zepsuć powietrze na racjonalistycznym forum to Pan Tomuś potrafi i czyni to nader często, ale wyjaśnić bzdury, które tu z uporem wciska wymagają już trochę czasu dla napisania i trochę mniej dla przeczytania ze zrozumieniem, czego już Pan Tomuś zupełnie nie potrafi, ale chętnym zrozumienia więcej polecam otworzenie linków i przeczytania całości, gdy będą jakieś pytania to chętnie dopowiem.

    ***

    Trafną jest tu też kpina pana Nietsche: I teraz można rozpocząć dyskusję o Ariuszu, Konstantynie, Tertulianie, Augustynie i in. O preegzystencji, adopcjanizmie itp. Zapraszam. http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,527000/z,0/d,1#w527900

    ***

  6. Chciałbym dodać, że w Polsce wydziały teologii na państwowych uczelniech są ściśle podporządkowane władzy biskupa diecezjalnego, który pełni funkcję "wielkiego kanclerza". Wszystkie ważne decyzje muszą być przez niego zatwierdzone, również dotyczące zatrudnienia. Podstawą prawną jest konkordat oraz umowa między Rządem RP a Kościołem katolickim. Możliwe są dwa wyjścia z tej niezdrowej sytuacji: albo usuniecie wydziałów teologicznych z państwowych uniwersytetów, albo taka  zmiana statutów, by nie były to wydziały podporządkowane władzom Kościoła, ale funkcjonowały na takich samych warunkach jak inne (czyli przekształcenie wydziałów teologii w wydziały religioznawstwa).

              O wydziałach teologii i uczelniach kościelnych finansowanych przez budżet państwa pisałem szerzej w: „Lekcje religii w szkołach wyższych”http://racjonalista.tv/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/  

    1. Wydział teologiczny na uczelni to policzek dla świata nauki. I jeszcze ci szarlatani się doktoryzują i habilitują z niepokalanych poczęć.

    2. Wydziały teologii w Polsce zazwyczaj pełnią rolę czegoś w rodzaju "szkoły zawodowej" dla katechetów, (podobnie jak kierunki nauczycielskie) dlatego są podporządkowane instytucji, dla której mają pracować absolwenci tych wydziałów.

        1. Zadaniem wyższych uczelni nie jest wyłącznie kształcenie przyszłych naukowców, ale przede wszystkim praktycznych użytkowników wiedzy (i umiejętności). Są to nauczyciele, fizjoterapeuci, inżynierowie, muzycy, lekarze, tłumacze, pielęgniarki, menadżerowie, piloci, plastycy, aptekarze, księgowi, trenerzy sportowi, psychoterapeuci, wojskowi, urzędnicy, dziennikarze, prawnicy, geodeci, technolodzy, weterynarze itd.itp.

          Dotyczy to także nauczycieli religii, albo duchownych.

          Aby adepta takiego zawodu wykształcić, należy usystemtyzować pewien zakres wiedzy i tym również zajmuje się nauka.

  7. „nauka, która bada wiarygodność chrześcijaństwa jako religii objawionej oraz pojęcia wiary i Objawienia, dając ogólne podstawy naukowe teologii"

    Piękny oksymoron. Istnieje coś takiego jak teologia krytyczna, zwana też historyczno krytyczną, która należy do religioznawstwa. Pierwsza część wyżej cytowanego zdania zdradza chyba chęć podszycia się pod tę naukę. Niestety rezultaty teologii krytycznej jasno pokazują kompletny brak wiarygodności chrzescijaństwa (oraz brak podstaw naukowych teologii, rozumianej klasycznie). Każdy katolik powinien chociaż raz przeczytać np. "I znowu zapiał kur" (by Karheinz Deschner), żeby wiedział na czym stoi. Teologia naukowa, która bada wiarygodność chrzescijaństwa, całkowicie zdyskredytowała chrzescijaństwo. Prowadzi to do dziwnej zgodności konkluzji nauk ścisłych i humanistycznych w sprawie pozagrobowo-boskich mżonek oszukiwanego przez księży ludu.

  8. @ Alvert Jann: „Teologia to – najprościej mówiąc – nauka o Bogu” – tak piszą jezuici na stronie rekrutującej studentów do Kolegium Bobolanum, nie podając żadnych wyjaśnień.

    —————————————————–

    Nauka o czym? O Bogu? A co to jest Bóg? Tu należałoby zacząć od naukowej definicji tego ludzkiej wyobraźni stwora, gdyż inaczej jest pseudonaukowe pieprzenie o Szopenie, a nie żadna nauka.

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,640660/z,0/d,33#w643122

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,31/s,635357#w638359

    ***

    http://racjonalista.tv/dyskurs-nauki-i-wiary/

    http://racjonalista.tv/bog-bogowie-bostwa/

    ***

  9. Fajny tekst, ale sprawa tego czy ziemia krąży wokół słońca, czy słońce wokół ziemi to tylko kwestia wyboru układu odniesienia. 😉 

    1. Ba! A nawet kwestia tego, jaką wybierzemy geometrię do opisu (np. jakąś nieeuklidesową) i jaką logikę (np. jakąś niefregowską). 

      😉 🙂

        1. Panie Alvercie, ale chyba nie umieszcza Pan geometrii nieeuklidesowych i logik niefregowskich w tej samej kategorii, co wiedzę magiczną? Nie ma przecież czegoś takiego, jak jedynie słuszna matematyka, nauka dokonała takiego a nie innego wyboru co do języka (lub inaczej mówiąc – co do "słownictwa" w używanym przez siebie języku) i posługuje się nim, to wszystko. …Ale pewnie Pan tak nie myśli, tylko specjalnie się drażni…

          🙂  😉 

           

           

          1. Ależ nie umieszczam w tej samej kategorii, tylko zastosowałem przykładowo zasadę pełnego relatywizmu poznawczego, którą skądinąd zwalczam. 

          2. No ale geometrie nieuklidesowe nie są dobrym przykładem realtywizmu poznawczego, tylko przykładem użycia innego języka opisu.
            Nawiasem mówiąc dla Kopernika model heliocentryczny też był tylko innym sposobem opisu mechaniki nieba – wygodniejszym i bardziej przejrzystym, upraszczającym obliczenia.

    2. Jednak nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że "sprawa tego czy ziemia krąży wokół słońca, czy słońce wokół ziemi to tylko kwestia wyboru układu odniesienia". Układ składający się ze Słońca i kilku planet został wytworzony przez naturę (podobnie jak przez naturę został wytworzony układ krwionośny Alverta Janna i Rafała Gardiana – i krew tam krąży w określony sposób). W ramach układu Słońca i planet to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie.  

      1. W fizyce definiuje się ruch jako przemieszczenie ciała względem pewnego układu odniesienia, który uznajemy za nieruchomy. I w tym sensie, sprawa co porusza sie względem czego jest względna i zależy od przyjętych założeń. Uznanie, że słońce porusza się wokół ziemi skomplikowałoby obliczenia i pewnie z teorią geocentryczną nigdy nie dotarlibyśmy w kosmos. Względy praktyczne i brzytwa Ockhama decydują o tym, że uznajemy że to ziemia się porusza a nie uznanie prawdy absolutnej. 

        1. Zostawmy żarty na boku. Sprawa definicji ruchu i obliczeń to jedno, a rzeczywistość to drugie. O ile wiem, to astronomowie jednak uznają, że Ziemia obraca się wokół Słońca, a nie odwrotnie. Nie jest to tylko kwestia metody obliczeń. Piszę, bo nie daj Boże jacyś fizycy-teiści Panu uwierzą, fronda opublikuje i będzie wielka sensacja w internecie.

        2. "Względy praktyczne i brzytwa Ockhama decydują o tym, że uznajemy że to ziemia się porusza a nie uznanie prawdy absolutnej."

          Ruch Ziemi i Słońca nie jest sprawą "względną  i zależną od przyjętych założeń", ponieważ jest to ruch przyspieszony, a Słońce ma znacznie większą masę od Ziemi. Sugerowana frywolność w określaniu co się porusza dotyczy ruchów jednostajnych prostoliniowych.  Środek Ziemi jest znacznie gorszym przybliżeniem nieprzyspieszonego (inercjalnego) układu odniesienia niż środek Słońca. Dlatego stwierdzenie, że to Ziemia orbituje wokół Słońca (a nie na odwrót) ma sens absolutny.

          1. "Środek Ziemi jest znacznie gorszym przybliżeniem nieprzyspieszonego (inercjalnego) układu odniesienia niż środek Słońca."

            Racja, ale… czy ogólna teoria względności nie mówi o równoważności wszystkich (także nieinercjalnych) układów odniesienia?

          2. OTW też odróżnia układy odniesienia inercjalne od nieinercjalnych, tylko definicja inercjalności jest inna niż newtonowska. Mi chodziło zaledwie o to, że jak napiszemy newtonowskie równanie ruchu dla Ziemi: a_z=F/m_z

            oraz dla Słońca: a_s=F/m_s, to widać, które z ciał jest "bardziej ruchliwe",

            ponieważ a_z >> a_s. Można też polecieć na Proximę Centauri i nakręcić film

            z Układem Słonecznym w roli głównej.

          3. Proszę przeczytać co pisze na ten temat A. Einstein wraz z L. Infeldem w The Evolution of Physics.

             

            "Can we formulate physical laws so that they are valid for all CS (=coordinate systems), not only those moving uniformly, but also those moving quite arbitrarily, relative to each other? If this can be done, our difficulties will be over. We shall then be able to apply the laws of nature to any CS. The struggle, so violent in the early days of science, between the views of Ptolemy and Copernicus would then be quite meaningless. Either CS could be used with equal justification. The two sentences, “the sun is at rest and the Earth moves", or "the sun moves and the Earth is at rest", would simply mean two different conventions concerning two different CS. Could we build a real relativistic physics valid in all CS; a physics in which there would be no place for absolute, but only for relative, motion? This is indeed possible!" "    

                    Nie będę się upierał, bo przyznaję, że pierwszy komentarz  napisałem dla żartu, żeby spokurować dyskusję. Później jednak coś mi zaświtało o wnioskach z OTW (równoważności nie tylko inercjalnych układów odniesienia), więc zabrałem się za obronę stanowiska na serio. Czy jednak dwaj wielcy fizycy napisaliby takie coś jak powyżej, gdyby wierzyli w to, że rozstrzygnięcie które ciało "spoczywa", a które się względem niego porusza miało sens absolutny?

                   Odpowiadam (Alvert Jann): Oczywiście, że ani Słońce ani Ziemia nie "spoczywa". Można natomiast nakreślic orbity, po których krąży Słońce, Ziemia i inne planety – i z takiego obrazka wynika, że Ziemia orbituje wokół Słońca, a nie odwrotnie. Nie sądzę, żeby wielcy fizycy, których Pan przytacza, temu przeczyli. Panie Rafale, wypijmy wódkę przez internet. – Alvert Jann

             

          4. Panie Alvercie, ja też nigdzie nie zaprzeczyłem temu, że ziemia orbituje wokół słońca! Wariatem nie jestem. 🙂

            Chodzi mi  tylko o to, że OTW dopuszcza opis ruchu w dowolnych układach odniesienia, więc czemu za układ odniesienia nie możnaby było obrać ziemi? A skoro możnaby wziąc ziemię, to można opisywać zmianę położenia (ruch) słońca względem niej. 

            A co do wódki, to zdrówko 🙂

          5. Panowie piją przez internet? A czy oprócz tej wódki mają może jakieś bardziej damskie trunki, wino np.?, bo bym się przysiadła, jeśli wolno…  :)))  Lubie internetowe imprezy! Zwłaszcza dyskusyjne!  (Najlepsze jest to, że na drugi dzień głowa w ogóle nie boli  :))) )   

          6. Wypowiedź dwóch wielkich fizyków dotyczy stosowalności zapisu praw fizycznych. Tzn. nieważne czy swój układ odniesienia zaczepię na Słońcu, czy na Ziemi, dostanę prawidłowe rozwiązanie ruchu Ziemi/Słońca, bo "równania zadziałają". Mogę tez uzyć jeszcze innego układu, rozważyć kawałek czasoprzestrzeni zawierający obydwa ciała i obejrzeć jak zakrzywiaja przestrzeń i ewoluują. Ale to nie zmienia faktu, że Słońce zakrzywia czasoprzestrzeń znacznie bardziej niż Ziemia więc od ręki mogę wskazać Słońce jako bardziej nieruchome. Różnica mas w ujęciu newtonowskim  odpowiada różnicy w zakrzywieniu czasoprzestrzeni w OTW, i pozwala w obydwu przypadkach wskazać kto w czyim polu grawitacyjnym się porusza.

        3. Ale to nie zmienia faktu, że Słońce zakrzywia czasoprzestrzeń znacznie bardziej niż Ziemia więc od ręki mogę wskazać Słońce jako bardziej nieruchome. Różnica mas w ujęciu newtonowskim  odpowiada różnicy w zakrzywieniu czasoprzestrzeni w OTW, i pozwala w obydwu przypadkach wskazać kto w czyim polu grawitacyjnym się porusza.

           

          To mnie przekonuje! Dzięki za wyjaśnienie.

          Czyli konkluzję można wysnuć taką: owszem, można, przynajmniej w teorii, poprawnie opisywać matematycznie wzajemną zmianę położenia słońca i ziemi (czy ogólnie mechanikę nieba) zakładając (sztucznie) nieruchomość ziemi, ale nie jest to dostateczna przesłanka, by odrzucić absolutny sens stwierdzenia o obiegowym ruchu ziemi.

    3. "to tylko kwestia wyboru układu odniesienia" pod warunkiem że ograniczymy się wyłącznie do opisu geometrycznego (tak to analizowali jeszcze Kopernik albo Kepler)
      Ale w świetle teorii grawitacji – dociekającej natury materii, a nie tylko kształtu torów ruchu –  jest już ewidentne, że to Ziemia krąży wokół Słońca.

  10. A w ogóle to chcę się tu podzielic luźnymi spotrzeżeniami. Znam różnych ludzi, najróżniejszych, także teologów lub niedoszłych teologów. Pewna moja dawna koleżanka, wierząca katoliczka, postanowiła swego czasu studiować teologię. Gdy pytałam, dlaczego, wyjaśniła mi, że odczuwa potrzebę dogłębnego poznania swojej wiary, zdobycia jak najlepszej znajomości przedmiotu tej wiary, czyli Boga, no i chce możliwie najlepiej znać Biblię. W tamtym okresie często rozmawiałyśmy. Już w pierwszym roku jej studiów zauważyłam zmiany w jej myśleniu o religii i ogólnym stosunku do kościoła. Podczas drugiego roku powiedziała mi, że studiując teologię można stracić wiarę, jeśli nie w Boga, to z pewnością w wartość instytucji kościoła, religii w formie doktryny i całej tej zewnętrznej organizacji religijności w społeczeństwie ludzkim. Po zakończeniu drugiego roku porzuciła teologię i odeszła od wiary katolickiej. Pozostała przy wierze w "coś", w jakiegoś osobiście rozumianego Boga, ale od katolicyzmu trzymała się z dala. Pytałam, co na tej teologii sprawiło, że tak zmieniła zdanie. Mówiła, że kilka rzeczy na to się złożyło. Podczas tych zajęć dotarł do niej podstawowy absurd, na którym opiera sie cała piramida pozostałych. Podstawowym założeniem całej wiary i teologii jest założenie, że Biblia jest podyktowana przez samego Boga i stąd płynie jej prawdziwość i autorytet. Jednocześnie podczas studiów teologicznych na każdym kroku student spotyka sie z najbardziej oczywistymi dowodami na to, że tak nie jest i, co lepsze, że sama teologia o tym doskonale wie, a mimo to dalej to głosi jako niezaprzeczalny fakt, oczywiście jakoś tam pokrętnie to przykrywa jakimiś formułami, które niby mają to wyjaśniać, ale nie wyjaśniają i student jasno widzi tę sprzeczność logiczną i obłudę w zachowaniach "badawczych". Ogólnie podsumowała, że przekonała się, że teologia nie jest nauką, tylko ja udaje.  Wśród innych przyczyn wymieniała też rzucający się w oczy brak wiary wielu wykładowców, brak przestrzegania zasad głoszonej moralności wśród wykładających duchownych, brak elementarnej uprzejmości wobec studentów, zwłaszcza wtedy, gdy stawiali niewygodne pytania o podłożu logicznym.  Ja myślę, że dla niej to po prostu nie mogło sie skończyć inaczej, bo jest osobą inteligentną i dociekliwą. Musiała się tym okrutnie "udławić". Cieszyłam sie, że tak sie stało, że jednak nie została stracona dla rozumu i poczytywałam sobie za maleńki sukces, że to przewidziałam. Znam, też inne przypadki. Np. faceta, który studiując teologię katolicką nigdy nie postawił sobie takich pytań jak tamta koleżanka. Nigdy nie przyszło mu do głowy, by zadać sobie pytanie "a co, jeśli Biblia nie jest tekstem podyktowanym przez Boga, tylko wymyślonym przez ludzi?" Gdy zadałam mu to pytanie w normalnej, spokojnej, uprzejmej rozmowie przy kawie w grupie znajomych, doznał takiego szoku emocjonalnego, że nie był w stanie dalej rozmawiać. Serio. Po prostu go "zatkało".   Jeszcze inny przypadek, który znam, to osoba, która wiedziała, że na żadnych studiach sobie nie poradzi postanowiła pójść na teologię, bo tam "sobie poradzi". No i sobie poradziła. Została katechetką w wiejskiej szkole i cieszy się "należnym szacunkiem", o który jej chodziło, uważa się za światłego, wykształconego człowieka. Po co opowiadam te historyjki? Ano myśle, że jest korelacja między inteligencją a tolerancją na założenia a priori. Jednak i tu nie mam żadnej pewności, co do mechanizmów, którym podlegają w tej sprawie ludzkie umysły, bo znałam też niezwykle intelegentną osobę, która nigdy teologii i wiary nie zakwestionowała, a we wszystkim innym wydawała sie zupełnie logiczna i racjonalna. Juz nie żyje, więc wiadomo, że nigdy nie zmieniła poglądów. Czyli był jeszcze inny czynnik, psychologiczny oczywiście.  Można powiedzieć, że przykład pierwszy jest "wymarzony". Wierzących, u których widać zdolność krytycznego myślenia i uczciwość, warto posyłać na studia tologiczne, to im otworzy oczy i sprawi, że przestaną popierać absurdy i absurdalne instytucje  🙂  😉

               PS. Miało być oczywiście twierdzenia a priori, a nie założenia a priori, przejęzyczenie, ale i tak wszyscy wiedzą o co chodzi. (Przeniosłem Pani poprawkę w to miejsce, bo jako osobny post jest mało czytelna – Alvert Jann)     

    1. Na najblizszym zjeździe Związku Nauczycielstwa Polskiego w takim razie trzeba będzie podjąć i rozwiązać poważny problem: "Jak udoskonalić lekcje religii, aby bezbożne myśli krytyczne nie pojawiały się u studentów aż do zakończenia studiów teologii."

      Może wystarczy dołożyć trzecia godzinę religii? 

    2. Też znam wielu teologów i absolewntów studiów teologicznych i sam kiedyś zrobiłem jeden kurs z teologii. Wśród studentów krązyła taka parafraza słów apostoła Pawła : "teologię ukończyłem, wiarę zachowałem"
      .
      Fakt, że niektórzy pod wpływem studiów teologiocznych tracą wiarę jest najlepszym dowodem na to że teologia jednak jest nauką. W przeciwnym razie każdy absolwent teologii miałby 100 razy bardziej fanatyczną wiarę, niż absolwent szkółki niedzielnej.
      .
      Myślę, że wielu ludzi ma problemy z wiarą pod wpływem studiów teologicznych dlatego, że oczekują do nich utwierdzenia w naiwnych  wyobrażeniach, jakie dają zwykle tzw. "lekcje religii", które często mają formę prymitywnej indoktrynacji.

      1. @ Tomek Świątkowski: Też znam wielu teologów i absolewntów studiów teologicznych i sam kiedyś zrobiłem jeden kurs z teologii.

        ——————————————————-

        Bardzo ciekawy jestem po jakim kursie teologicznym można się wykazywać tak wielką teologiczną niewiedzą, chyba iż to był „kurs podyplomowy”. Po dyplomie ukończenia szkoły podstawowej.

        ***

  11. Miało być oczywiście twierdzenia a priori, a nie założenia a priori, przejęzyczenie, ale i tak wszyscy wiedzą o co chodzi.

     

     

  12. Panie Alvercie, tam, gdzie zadał Pan pytanie, nie mam możliwości odpowiedzenia, więc odpowiadam tu, zwykłym komentarzem.

    Zawsze mam ten dylemat, białe czy czerwone?  Czerwone zdrowsze, zwłaszcza dla serca i układu krążenia, ale białe jest delikatniejsze, no i dla żołądka łagodniejsze, bo nie ma tanin i garbników… Jednak to nie kolor jest najistotniejszy, ale jakość i po prostu to "coś", co sprawia, że to konkretne wino smakuje konkretnemu człowiekowi.

    Odpowiadam więc – wszystko jedno, może być też różowe (choc akurat "różowe" wino to nie tyle inny kolor, co inna metoda tworzenia, ale to inny temat).

    🙂 🙂

     

     

     

     

    1. Wobec tego dziś o 24.00 pijemy przez internet dobre, czerwone, francuskie. Dopraszamy do towarzystwa Rafała Gardiana. Jako przyśpiewkę proponują: żeby Polska, żeby Polska, żeby Polska była świecka. 

  13. @ Tomek Świątkowski: porównywanie teologii z naukami przyrodniczymi jest nieracjonalne,

    ————————————-

    A dlaczego? Przecież można porównywać np. Bogusławskiego i pana Świątkowskiego. Nieracjonalny może być sposób tych porównań i uzależniony od tego sposobu wynik.

    ***

     @ Tomek Świątkowski: bo tego porównania nie wytrzymują żadne nauki społeczne

    —————————————–

    Jakiego porównania? Weźmy Bogusławskiego i p. Świątkowskiego obaj mogą w coś bardzo wierzyć i przychodzi zweryfikowany przez nauki przyrodnicze dowód, iż jest to nieprawda i co wtedy się dzieje? Bogusławski natychmiast zmienia poglądy w tym zakresie, a pan Świątkowski pozostaje przy wierze.

    Dokładnie tak samo jest przy zestawieniu teologii z naukami społecznymi. Teologia bez wiary obejść się nie może, zaś w naukach społecznych im więcej jest wiary/ideologii, tym mniej są one naukowe. Dorobek nauk przyrodniczych, tam gdzie wkracza w nauki społeczne, jest natychmiast przez afideistycznych uczonych przyjmowany.

    Dlatego np. wiele nauk społecznych podporządkowanych różnym wyznaniom, tylko o tyle jest prawdziwymi o ile ich wyniki są zgodne, a jako minimum nie sprzeczne z dogmatami sponsorującej ich instytucji. Dotyczy to nie tylko klasycznych religii, ale także różnych religii politycznych. Sponsor płaci i wymaga.

    ***

  14. "Impreza" wczoraj (dziś :)) )  nie wyszła, ale z tym, żeby "pić" w dziale "Zdrowie i medycyna", to był żarcik. Potem pomyślałam, że może warto byłoby przy tej okazji napisać coś o faktach i mitach o wpływie wina na zdrowie.

    Docelowo wątek "do picia" to raczej powinien być gdzieś w dziale "rozrywka i żarty", żeby wszystko było jasne i żeby przypadkiem ktoś czegoś nie zrozumiał źle.   

    1. Mam na myśli picie przez internet także soków owocowych, jak najbardziej odpowiednie w dziale "Zdrowie i medycyna". Dłuższy artykuł o wpływie alkoholi i innych płynów na zdrowie też jak najbardziej. 

  15. Faktycznie, Pan Tomasz próbuje udawać pobożnego chrześcijanina, lecz jego pseudo-teologia

    raczej zostałaby wyśmiana przez prawdziwych chrześcijan (ultrasów).

    Nie za bardzo rozumiem, czego on w ogóle broni, skoro, mówiąc o teologii, iż odwraca ona od wiary, stwierdza, że jest to nauka, a sam ponoć wierzy w Chrystusa…

    To jest pseudonauka, podobnie jak turbosłowianie czy kreacjoniści i nikt tego nie zmieni.

    Teologia może być co najwyżej pewnym elementem filozofii, lecz z pewnością nie nauki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *