#31309
Orionis
Participant
0p

Alvercie, jak to się mówi, muszę się dziś napić. Po prostu „muszę”. Jesteś tam? :)) Masz jakiś trunek, żeby napić się ze mną? :))
Ja dziś piję piwo. Strong, bo piwo to ja piję tylko strong. A, tak. O piwie powiem potem.

Jak jest dokładnie z wpływem alkoholu na człowieka? Jest toksyną po prostu. Znaczy – alkohol, dla jasności :)) No, człowiek też czasem potrafi być jak toksyna, choć nie każdy :)) Działanie zależy od dawki, jak słusznie zauważyłeś, jest taka dawka, która jest już śmiertelna. Mniejsze dawki mają działanie stopniowo zaburzające pracę mózgu i nie tylko. Oczywiście masz rację, działanie odizolowanego czynnika (w tym przypadku samego alkoholu) można potwierdzić czasem z tak dużym prawdopodobieństwem, że zostaje ono uznane za pewność. Wiadomo, że nauka musi przyjąć jakieś metodologiczne pewniki, by móc działać, inaczej za każdym razem od nowa musiałaby zajmować się udowadnianiem swoich podstaw. Oczywiście zgadzam się, że są takie twierdzenia, które w świetle przyjętej metodologii są pewne. Kluczem jest ta przyjęta metodologia, bez niej wszystko pozostaje względne. Nauka musi przyjąć jakąś metodologię, czyli – chwała filozofii! :))

My pierwotnie mówiliśmy nie o działaniu samego alkoholu, a o działaniu wina na ludzkie zdrowie. A to jednak trochę inny temat. Wino zawiera alkohol, ale nie tylko, zawiera całe mnóstwo innych składników. Sam alkohol jest toksyną, choć i on w małych dawkach miewa w niektórych przypadłościach działanie korzystne. Natomiast wino, zwłaszcza czerwone zawiera wiele substancji bardzo korzystnych. Kieliszek czerwonego wina zawiera niewiele alkoholu, a wiele np. antyoksydantów. Szkodliwość niewielkiej dawki alkoholu jest niewielka :)) (mówimy o zdrowym człowieku), a korzyści jakie dają pozostałe zawarte w winie substancje są spore. Można uznać, że wino miewa korzystny wpływ na zdrowie niektórych ludzi (podkreślam MIEWA i NIEKTÓRYCH). Jednak właśnie obecność alkoholu częściowo niszczy wiele z tych cennych składników, więc mamy trochę taką sytuację, którą nazywano dawniej „skórka za wyprawkę”, minusy niwelują plusy. Może nie całkowicie, ale jednak obecność alkoholu ma swoje złe skutki. Np. taką samą jak kieliszek wina albo i większą ilość flawonoidów dostarczy nam garść świeżych ciemnych winogron czy innych owoców lub warzyw. Wcale nie musimy pić wina, by dostarczyć organizmowi te składniki.
Jednak wino to nie tylko „środek spożywczy”, nie tylko napój. Wino ma także inne oblicza. Już samo tworzenie wina jest sztuką. Oczywiście w swej podstawowej wersji jest po prostu rzemiosłem, ale jak każde rzemiosło zostało doprowadzone przez utalentowanych ludzi do rangi sztuki. W piciu wina może chodzić tylko o to, by spożyć alkohol, może chodzić też o to, by poprawić trawienie zjedzonego posiłku, ale może też chodzić o coś więcej, o pewien rodzaj przeżyć, jakich dostarcza wino, o emocje, które wywołuje, o rodzaj podróży, w którą dobre wino potrafi zabrać tego, który je pije. „Wino to nie napój, wino to dzieło sztuki.” Ja się z tym zdaniem zgadzam. Oczywiście nie każde wino jest sztuką, ale zdarzało mi się pić wina, które uważam do dziś za dzieła sztuki i wiem, że stworzenie ich wymagało prawdziwego geniuszu, prawdziwej twórczej fantazji oraz wielkiej biegłości warsztatowej. I tu wcale nie chodzi o cenę, jasne, że najtańsze wina raczej nie są produktem twórczej inwencji, ale już wśród win o całkiem przeciętnej cenie można znaleźć prawdziwe perełki.

A piwo… Piwo lubię tylko takie mocne w smaku, więc pijam tylko typu strong lub ciemne.
Piwo jest doskonałym napojem izotonicznym, uzupełnia np. elektrolity, więc po upalnym dniu może całkiem dobrze człowiekowi zrobić (znów mówimy oczywiście o zdrowym, dorosłym człowieku). I oczywiście znów mamy tę samą sytuację, że zawartość alkoholu niestety niweluje korzystne składniki, ale nie całkowicie, więc bywa, że i tak piwo jest „opłacalne” po upalnym dniu. Ideałem byłoby pić piwo bezalkoholowe, ale przyznaję, żadne z piw dostępnych w wersji bezalkoholowej mi akurat nie smakuje, więc pijam te zawierające alkohol i to nawet więcej niż „zwykłe” piwa. Nikogo nie namawiam, tylko piszę o swoim guście co do smaku. Większa ilość alkoholu w piwie to i tak tylko kilka procent, np. 6,5% zamiast, 3,5%, to znacznie mniej niż zawiera wino. Jednak alkohol to zawsze alkohol i zawsze należy pamiętać, że nie można go pić bezkarnie, zawsze ma swoje działanie na organizm, i nie należy tego lekceważyć. (Musiałam to napisać, żeby nie było :)) że zachwalam substancje odurzające nie ostrzegając o ich negatywnych skutkach :)) Ostrzegłam. A teraz muszę się jeszcze napić, otwieram drugą puszkę.)

Alvercie, znasz się na czarnych dziurach? Wyjaśnij, proszę.