#2566
+2
Erastei
Participant
0p

Czy ateizm jest jedyną drogą do szczęścia…? Hm, dosyc ciężko jest mi się z tym zgodzic. Wymieniłeś argumenty przeciwko kościołowi, o jego ucisku, bardzo się cieszę. Tylko, że z punktu widzenia ludzi przynależących do KK sytuacja wygląda zgoła inaczej, mam oczywiście na myśli tych, którzy traktują swą wiarę poważnie, a nie tylko „udają”, chodzą do kościółka, byle dla świętego spokoju, bo co kto powie. Niektórzy ludzie potrzebują miec tą świadomośc, że ktoś nad nimi czuwa, opiekuje się, troszczy i kocha ich. Ludzie również chcą się identyfikowac z pozostałymi, o podobnych poglądach, należec do grupy, a nie byc tymi „innymi” i zostac – co gorsza – odrzuconym, niezaakceptowanym. Są tacy, którzy mają wyrąbane na czyjąś opinię i spokojnie wiodą żywot ateistycznych indywidualistów, czy laveyańskich satanistów, dążąc do rozwoju. Niestety, niewielu tak potrafi. Nie można ich za to winic. Nie mogą, bądź boją się myślec inaczej, niż tak, jak im ktoś pokaże, bez wskazówek, danych wytycznych. Muszą się na czymś opierac, muszą miec jakiś autorytet. Pisząc „autorytet”, mam na myśli Boga. Wielu ludzi Go potrzebuje, bo bez Niego czują się zagubieni. Potrzebują, bo myśl o samotności ich przeraża. Jeżeli wiara ich uszczęśliwia, ja nie mam nic przeciwko, szanuję to. Dla mnie szczęście to baaardzo szeroko rozumiana i przede wszystkim indywidualna sprawa. Kościół, jako instytucja, żeruje na takich ludziach i to zupełnie inna sprawa, podchodząca pod antyklerykalizm, nie ateizm.