#840
spell
Participant
0p

„A jeśli chodzi o popieranie czyichś praw, to wydaje mi się, że deklaracja taka oznacza jedynie stwierdzenie, że niektórzy są dyskryminowani, choć nie ma ku temu podstaw.” Pisze Sol.

Dyskryminowanie wyróżniających się jednostek człowiek odziedziczył jeszcze po dalekich przodkach. W zasadzie każdy może być z takiego czy innego powodu dyskryminowany (ubiór, tusza, fryzura, ozdoby ciała, nieporadność, ton głosu, wzrost, zainteresowania – tzw. hobby).

Kultura ograniczyła zarówno wachlarz środków służących gnębieniu jednostek „innych”, ale też wpierniczyła się z butami w naturalne zachowania człowieka. Weźmy dla przykładu te małżeństwa. Dlaczego państwo zechciało regulować to z kim i na jakich zasadach ktoś się z kimś wiąże?

Wracając do środowisk LGBT… Wie Pan, Panie Sol co ja uważam w tym temacie za najbardziej bulwersujące?

Aby to uwypuklić zastosuję parabolę:

Ląduje na bezludnej wyspie grupa ludzi. Powiedzmy… z jakiegoś rozbitego Boeinga. Na samych kokosach ciężko przeżyć, więc grupa postanawia kogoś zarżnąć i poporcjować. Kiedy aktu już dokonano i przyszła pora odbioru ochłapów, jeden mężczyzna wstaje i krzyczy:

– To niesprawiedliwe!

„Cóż jest niesprawiedliwe”, patrzą na niego pytająco.

– Kobiety dostają mniejsze porcje!

– Brawo! – Krzyczą rozbitkowie. – Nawet w takiej sytuacji potrafi walczyć o równouprawnienie.

I godzą się wspólnie na równe podzielenie zamordowanego, o nim samym zapominając w walce o równe prawa.

Jak już wspomniałem wyżej – każdy praktycznie podlega dyskryminacji z takich czy innych powodów. Taka ludzka natura. Jeśli ktoś gdzieś postanowi z jakiegoś tematu zrobić kategorię, to ludzie będą dzieleni wedle tej kategorii. Tzw. walka o prawa LGBT to tylko próba dodania jakichś obwarowań do i tak wadliwego systemu. Za to wszystkie nierówności da radę zrównać z ziemią w sposób prosty i bezkosztowy – wywalając małżeństwo w ogóle.