Martha Argerich w NFM

No i stało się, wielka pianistka zawitała w końcu do jednej z najlepszych sal koncertowych w Europie, która wciąż celebruje swoją „kropkę nad i” czyli wielkie organy. Argerich jest jednakże, jak wszyscy wiemy, mistrzynią innego instrumentu klawiszowego, jakim jest fortepian. Przed koncertem (19.04.23) słuchałem wielu płyt pianistycznych i bez większego zdziwienia odkryłem, że fortepian jest dominującym instrumentem w moich zbiorach, choć należę do melomanów lubiących muzykę klasyczną „po całości” bez względu na epokę czy stosowane instrumentarium. Ciekaw jestem czy nawet melomani zaangażowani przede wszystkim w wielkie głosy operowe odkryją, że i u nich na płytach króluje niepodzielnie fortepian. Ja sądziłem, że kładę duży nacisk na muzykę orkiestrową, organową i chóralną. A jednak fortepian wygrał zostawiając wszelkie głosy, smyczki i flety daleko w tyle.

Czy jest zatem Martha Argerich pianistyczną królową naszych czasów? Z pewnością należy wymienić jej nazwisko obok największych żyjących pianistów, obok Sokołowa i Kissina. Wiele jest też płyt artystki, często z młodymi, dopiero budującymi swoją sławę muzykami. Temu chyba służą dla melomanów festiwale w Lugano i dziesiątki płytowych kompletów w tekturowych pudełkach, gdzie czasami brakuje już pomysłów na opis i okładkę. Na płytach z Lugano powtarzają się utwory, ale dzięki kreatywnemu podejściu Marthy Argerich i wciąż nowym gościom w muzycznym królestwie nie ma na tych płytach rutyny. Jest może wyjątkowy, charakterystyczny styl latynoskiej pianistki, który w jakimś sensie ujednolica te wykonania i nadaje im bardziej osobistą i nieco mniej uniwersalną perspektywę.

A jak było we Wrocławiu? Oto program:

M. Ravel Pawana dla zmarłej infantki

C. Saint-Saëns II Koncert fortepianowy g-moll op. 22 (fortepian: Theodosia Ntokou)

L. van Beethoven I Koncert fortepianowy C-dur op. 15 (fortepian: Martha Argerich)

C. Saint-Saëns Karnawał zwierząt (partie fortepianów: Martha Argerich i Theodosia Ntokou)

Wrocławskimi Filharmonikami dyrygował Patrick Fournillier i grali znakomicie. Wyraziście, z ogromną precyzją, barwnie i ekspresyjnie. W Karnawale zwierząt urzekły mnie wspaniałe solówki kontrabasu, oraz dętych i wiolonczeli. Wrocławski zespół stanowił godną oprawę dla pianistycznej gwiazdy i jej gościa, tak jak w Lugano.

Samodzielny kunszt dyrygenta i orkiestry usłyszeliśmy w Pawanie dla zmarłej infantki. To dzieło rzeczywiście niezwykłe. Bliskie jeszcze stylowi Debussy’ego, tajemnicze i niemal ezoteryczne. Można się zastanawiać, czym jest śmierć którą Ravel przedstawił w ten sposób. To raczej czerń na melancholijnych obrazach Diego Velasqueza, niekoniecznie ponura i tragiczna, raczej niosąca w sobie odbicia światów, do czego zresztą nawiązał w swoim późnym malarstwie Picasso. I to wszystko było w tym krótkim wykonaniu tego arcydzieła, a ja zdecydowanie nabrałem apetytu na więcej koncertów z  Maestro Patrickiem Fournillierem. Ten francuski dyrygent wiązany jest przez melomanów przede wszystkim z operą francuską a zwłaszcza twórczością Masseneta. Instrumentalna subtelność tego francuskiego romantyka okazała się być dobrą szkołą do przedstawiania słuchaczom muzyki instrumentalnej, lecz oczywiście rodem z Francji. Choć akompaniament w koncercie Beethovena też był niczego sobie. Miękki, plastyczny, a jednocześnie jasno i przejrzyście zakreślony.

Martha Argerich & Theodosia Ntokou / fot. Adriano Heitman/ ze stron NFM

Gdy wpisałem w wyszukiwarki nazwisko greckiej pianistki Theodosii Ntokou odnalazłem przede wszystkim jej najnowszą chyba płytę, gdzie towarzyszy Marcie Argerich. Po wnikliwszym śledztwie odnalazłem też samodzielne płyty artystki z Wysp Jońskich, a także ślady koncertowania również w naszym kraju, gdzie grała chyba nawet Szymanowskiego.

Camille Saint-Saëns to jeden z moich ulubionych kompozytorów z grona tych mniej znanych, bo nie da się oczywiście nie cenić tych największych i szczęśliwie bardzo znanych – Bacha, Beethovena, Chopina, Mozarta, Liszta, Wagnera, Monteverdiego, Palestriny etc. Ale istnieją też kompozytorzy, z którymi często się spotykamy, a jednak nie są tak znani i nie mówi się o nich zbyt wiele w dokumentach czy płytowych recenzjach. Ucieszyłem się zatem, że program koncertu jest zdominowany przez dzieła tego francuskiego romantyka, który przeżył wiele epok w swoim trwającym niemal wiek istnieniu i zawsze zaskakiwał i zachwycał swoją własną, niepowtarzalną wizją muzyki romantycznej. Jest ona, jak przystało na Francuza, mocno osadzona w racjonalnym oświeceniu, cieszy się przejrzystą formą i muzycznym konceptem. To żywioł bliski Haydnowi, Mozartowi a nawet momentami królowi romantyzmu, czyli Lisztowi. Z drugiej strony jest u Camille’a Saint-Saënsa coś co nazwałbym tajemniczością nowoczesności, zagadką modernizmu. Nie jest to już świat Wolnego strzelca Webera czy nawet Latającego Holendra Wagnera, to raczej świat piramid, pierwszych znakomitych powieści podróżniczych i fantastycznych. To muzyka czasów Verne’a i Lovecrafta, Conana Doyle’a i Konrada. Muzyka, która powinna być nam wszystkim bardzo bliska, a jednak wielu melomanów nie zna jej za dobrze, co jest wielką szkodą.

Theodosia Ntokou bardzo mnie zaskoczyła swoją grą. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Martha Argerich wypromowała wielu znakomitych muzyków, dziś bardzo znanych, ale trafiała też oczywiście na słabsze talenty. Nie znając sztuki wykonawczej Ntokou nie wiedziałem, jakiego Saint-Saënsa usłyszę. Prawda okazała się zaskakująca. Pianistka zagrała wspaniałym, wielkim dźwiękiem, z dużą ekspresją i porywającą wirtuozerią w wielu momentach. Z drugiej jednak strony wiele charakterystycznych efektów sonorystycznych tworzących świat Saint-Saënsa ukazała zupełnie inaczej. Nie wiedziałem i do teraz nie wiem, czy była to chęć ukazania tego utworu w zupełnie innym, nieco jednak kontrowersyjnym świetle, czy jednak pewne niedociągnięcia techniczne, które jednak też byłyby czymś dziwnym przy ogólnej, bardzo znakomitej jakości wykonania. Koncerty fortepianowe Saint-Saënsa należą do najpiękniejszych przedstawicieli swojego gatunku, są też trudne. Pianistce zdarzyło się na pewno kilka potknięć, które były po prostu potknięciami. Jednak rozłożenie akcentów, zupełnie inna dynamika charakterystycznych dla tego dzieła pasaży – nie wiem, na ile było to w pełni świadoma reinterpretacja zastanej tradycji wykonawczej, a na ile jednak coś innego. Muszę poznać więcej wykonań Theodosii Ntokou aby rozwiązać dla siebie te zagadki. Na pewno była to gra nieprzeciętna, nietuzinkowa i świeża.

Druga część koncertu przyniosła wreszcie wyczekiwany przez publiczność kontakt z Marthą Argerich. Artystka zaprezentowała jeden z najbliższych sobie utworów, którym debiutowała na koncercie w wieku ośmiu lat. Był to I Koncert fortepianowy Beethovena. Okazało się, że pianistka od wielu dekad rozmawia z tym arcydziełem, ono w niej po prostu żyje. Dawno już nie słyszałem tak świeżej, ekspresyjnej i błyskotliwej interpretacji muzyki! Miałem wrażenie, że na sali, wśród nas, siedzi sam Beethoven i słucha tego z uśmiechem (w XXI wieku wyleczono by prawdopodobnie jego niedosłyszenie). Wszystko było wspaniałe, a najwspanialsza chyba część środkowa, gdzie muzyka sięgnęła szczytów wielowymiarowości, barwności i subtelności. Z kolei część ostatnia była pyszną zabawą, ale w dobrym guście, przypominającą o tym, że we wczesnych opusach Beethoven stał estetycznie blisko Haydna, by wkrótce pójść dalej, znacznie dalej…

Na koniec znów był Saint-Saëns i jego Karnawał zwierząt, którego twórca długo nie uważał za swoje oficjalne, publiczne dzieło, ale za zabawkę napisaną dla własnej rozrywki. W tym dziele Saint-Saëns jest już modernistą i zapowiada francuski neoklasycyzm (szkoda, że nie żył jeszcze sto lat, znacznie bardziej bym wtedy lubił francuski neoklasycyzm). Fortepiany są tu użyte jako instrument w orkiestrze raczej, niż jako solowe instrumenty koncertowe. Tym niemniej wykonanie było doskonałe, a sam utwór bardzo ciekawy, choć oczywiście słychać, dlaczego to koncerty fortepianowe były dla francuskiego kompozytora dziełami oficjalnie publicznymi.

Był to bez wątpienia jeden z najlepszych koncertów jakie odbyły się w NFM. Gwiazdą centralną była Martha Argerich, ale nie należy zapominać o wspaniałej pracy dyrygenta i orkiestry a także o bardzo ciekawej Theodosii Ntokou, która zaskoczyła mnie do tego stopnia, że czekam na więcej aby wyrobić sobie zdanie. Na razie tylko zgaduję, po omacku szukam odniesień. Jeśli uznamy, że sztuka wykonawcza powinna nas przede wszystkim poruszać, już jest bardzo dobrze… No, ale Argerich, Argerich, Argerich – to było wspaniałe! Brawo!

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *