Panie Zawisza, jestem pod wrażeniem. Napisał pan „Ruscy byli ateistami i sami zobaczcie, co z tego wynikło… To jeden z dowodów na to, że Pan Bóg rzeczywiście istnieje i karze takich jak Wy. I ciężko się Mu dziwić.” Zapytałem więc, co niby miało wyniknąć i co to ma wspólnego z jakimiś dowodami, a pan na to że dowodów_na_ateizm_Stalina_jest_wiele, choćby burzenie cerkwi. I zaczęto z się z panem nawet o to spierać 🙂 A ja wciąż pytam o te dowody na istnienie Boga i sposoby karania nas, bo chyba Bóg nie karze nas burząc zabytkowe cerkwie rękami stalinistów?
Co więcej, znam wielu nieagresywnych ateistów, sam staram się takim być. Jak chyba większość tutaj. Pustkę zostawię może w spokoju, chyba że potrafi ją pan konkretnie zdefiniować. Ostatniej wypowiedzi Hartmana nie czytałem, poszukam.
Ale jednocześnie zgodzę się z panem, a nie z częścią tu piszących, szkodliwość religii i ateizm był postulowany przez komunistów (tylko proszę z tego nie wyciągnąć wniosku, że komunizm jest propagowany przez ateistów, to była jedynie grupa ludzi owładnięta nieracjonalną ideą, której konsekwencją było krzywdzenie ludzi).
Nie podoba mi się nadmierne rozszerzanie definicji religii. Z kilku powodów, ale głównie dlatego, że już teraz zdarza mi się spotykać z poglądami, że ateizm w ogóle to rodzaj religii a np. inscenizacja śmierci Łyszczyńskiego jest religijnym rytuałem. Dla mnie o religii jest mowa tam, gdzie są bogowie, przynajmniej jeden, nie tylko idee czy „wybitne” jednostki. Komunizm ma pewne cechy religii, o których może kiedy indziej. Ale religią nie jest, należy jedynie do tej samej grupy nieracjonalnych idei. Bo można, niestety, być nieracjonalnym ateistą, choć nie da się być racjonalnie religijnym.