#2952
+2
maceox
Participant
0p

Rozumiem Jacku, że nawiązujesz do „Samolubnego genu”. Mimo to – tak ściśle rzecz biorąc nie jestem zwolennikiem stwierdzenia, że cokolwiek – akurat np. gen, a nie coś innego, np. organizm – MA przetrwać.

Ewolucji podlega cała poznawalna rzeczywistość wraz z wszystkimi jej elementami i fakt, że genom udaje się przetrwać dłużej niż organizmom, jeszcze nie znaczy, że jeden wyselekcjonowany element biologiczny „MA” przetrwać w przeciwieństwie do jakiegoś innego.

Mutacje genetyczne prowadzą do zmian cech u poszczególnych osobników, a dobór naturalny skutkuje selekcją w ten sposób, że więcej przeżywa tych, którzy lepiej sobie radzą z otoczeniem, a zatem rzadziej i później giną pozostawiając w związku z tym większą ilość potomstwa od innych, którzy z otoczeniem radzą sobie gorzej. Z tego – elementarnego – punktu widzenia to jednak właśnie osobniki, a także gatunki są głównymi podmiotami ewolucji biologicznej, gdyż to na nie działa dobór naturalny.

Geny są zwyczajną chemią i jak mają szczęście, to się przewożą przez przeróżne osobniki bardzo długo, ale, że one akurat „MAJĄ” przetrwać? Mają przetrwać tak samo jak wszystko inne – niekiedy dłużej, niekiedy krócej.

W ogóle w przyrodzie nie istnieje „MA” (nigdzie w przyrodzie, poza ludzkimi dążeniami, nie ma żadnego celu, a przynajmniej nic o nim nie wiemy), istnieje natomiast materia ulegająca permanentnym przeobrażeniom, które są determinowane prawami fizyki (choć to determinowanie wcale nie jest dookreślone we wszystkich skalach szeroko pojętej materii).

Oczywiście kultura również ulega ewolucji, choć jednak w nieco inny sposób, gdyż umysł i jego wytwory oraz ich przekazywanie to jednak trochę inna para kaloszy, nawet jeśli nazwie się je memami.

Wracając do Waszej wymiany zdań z Nitschem powyżej w tym wątku – sądzę, że sednem Waszej niezgody jest zdefiniowanie „korzyści”, a także kto ją ma zyskiwać. Religijne memy są ewidentnie trwałe – jakkolwiek by się nie przeobrażały i oznacza to, że suma sumarum co najmniej nie przeszkadzają swym nosicielom w przetrwaniu. Wiara i religia służą chociażby konsolidacji społeczeństw i motywacji do walki w imię idei (nawet w przypadkach idei maksymalnie abstrakcyjnych są one jednak identyfikowane z daną grupą). Z tego punktu widzenia są „korzystne” dla celów przetrwania – również dla całych grup ludzi, choć oczywiste zasadne jest pytanie o poziom etyczny tych osobników.

Oczywiście rozumiem, że Ty Jacku dokonujesz właśnie od razu oceny etycznej z punktu widzenia wolności osobistej, a zatem i wolności od ideologii. Osobiście sądzę, że sceptycyzm i racjonalizm jest korzystny nie tylko ze względów etycznych, ale również do celów praktycznych i to w skali globalnej. Jest to jednak takie trochę tylko moje „credo”, gdyż jestem świadom, że rozwój nauki może być szybszy od rozwoju humanizmu i gdy nowoczesne środki niszczenia wpadną w ręce osobników fundamentalnie religijnych, wówczas skończy się rozważanie korzyści i niestety prawdopodobnie również przetrwanie.

W tym wątku interesuje mnie jednak zasadniczo historia religii. Należałoby zacząć od jej genezy i tu pierwsze mini-tropy już zostały wskazane, np. w twoim przykładzie z gołębiami. Proszę o więcej pomysłów. Skąd się wzięła religia?