#3162
+1
maceox
Participant
0p

Przepraszam, ale nie mam ochoty kłócić się o słówka. Uważam wprawdzie, że precyzyjne określanie zjawisk pozwala na ich lepsze zrozumienie, ale znacznie ważniejsze od nadawania pojedynczych etykietek jest bardziej szczegółowy opis tego, co rzeczywiście się dzieje. Dlatego namawiałbym powoli do rozpoczęcia analizy historycznej.

Nie wierzę że jesteś ciekawy. Gdybyś był to swoją ciekawość byś zaspokajał. Wtedy natknął byś się na Feuerbacha, Marksa, Freuda i Co. Oni wszyscy używają terminu religia również w rozumieniu wiary. Nie inaczej jest u współczesnych że wspomnę tylko o Mynarku, Herrmannie i innych.

To może jakiś cytat byś zapodać raczył, tak aby podbudować Twoje stanowisko czymś więcej, niż tylko rzuceniem nazwiskami filozofów?

Poza tym ja z tym

używają terminu religia również w rozumieniu wiary

akurat się zgadzam.
Też używam terminu religia „również w rozumieniu wiary” i już tu o tym pisałem powyżej.
Silnik spalinowy jest niezbędnym elementem motoryzacji – bez niego motoryzacja by nie istniała i podobnie jest z wiarą w religii.

Weź jednak pod uwagę równocześnie, to co napisałem na początku tego postu, że o słowa nie mam zamiaru się kłócić. I jeśli „wiarę” rozumieć bardzo szeroko, jako zjawisko nie tylko psychologiczne, ale również psycho-socjologiczne, to wówczas – ze względu na szacunek dla Ciebie i Twej wiedzy – jestem w stanie ścierpieć, przynajmniej na chwilę, postulowane przez Ciebie postawienie znaku równości pomiędzy religią a wiarą. Zęby i kości mnie od tego bolą, ale powtarzam, że słowa to tylko etykietki i znacznie ciekawsze od naszych słownych przyzwyczajeń są same zjawiska i ich możliwie adekwatny opis nieograniczający się jedynie do dwóch słów, ale ukazujący bogactwo badanego wycinka rzeczywistości.

Mnie z kolei chodzi o to jaką rolę odegrała religia w ewolucji człowieka.

Biologicznie rzecz biorąc, to człowiek od co najmniej 100 tys. lat nie za bardzo wyewoluował. Jego kultura, to co innego.

Hipoteza genu religijnego jest bardzo niebezpieczna. Aż dziwi mnie że tak wielu powtarza ją bez żadnej refleksji. Na istnienie takiego genu nie ma żadnego dowodu.

Być może, ale ja akurat odnosiłem się w tym miejscu do wypowiedzi Jacka, w której stwierdził on, że „to gen ma przetrwać, nie organizm”. Tu nic nie pisałem o genie religijnym.

Miałby człowiek, dlaczego też nie zwierzę, roślina? z powodu biologicznych predyspozycji wierzyć genetycznie, podobnie jak zmuszony jest genetycznie do przemiany materii, miałby genetycznie zakodowaną religię. Z natury nie mógłby nie przyjąć boga lub wielu bogów.

Zakodowana w genach skłonność jeszcze nie musi koniecznie prowadzić do jej urzeczywistnienia. Mamy jednak również rozum. Ja na przykład mam w jakimś tam zakresie pewną podatność zarówno na kierowanie się autorytetami, jak i na „religijność”. A jednak mój proces socjalizacji i własne przemyślenia doprowadziły mnie do sceptycyzmu.

świta Ci do czego może to prowadzić?

Ale co? Że ktoś takie teorie o „genetycznie zakodowanej religii” wygłasza i na tym tle wizje przyszłości snuje?