#3273
+1
maceox
Participant
0p

Mam na mojej płycie komputerowej. Gdy mi powiesz jak wgrać pdf-tekst to ci to wgram.

Może na jakiejś pamięci wirtualno-internetowej? Ale niestety nie znam się na tym za bardzo.

Twoja argumentacja przypomina mi trochę w sposobie argumentacji niejakiego imć Elapsa.

Wywodom Elaspa poświęciłem trochę czasu mojego życia, a z jakim się wdajesz takim się stajesz. Teraz liczę na to, że Ty mnie wyprowadzisz na ludzi.

Po starej znajomości zacytuję Ci klasyka

To trzeba koniecznie pociągnąć jeszcze – sich es auf der Zunge zergehen lassen:

Podstawa irreligijnej krytyki jest taka oto: człowiek tworzy religię, nie zaś religia – człowieka. Religia jest to mianowicie samowiedza i poczucie samego siebie u człowieka, który bądź siebie jeszcze nie odnalazł, bądź już znów zagubił. Ale człowiek – to nie jest istota oderwana, istniejąca gdzieś poza światem. Człowiek – to świat człowieka, państwo, społeczeństwo. To państwo, to społeczeństwo stwarzają religię, odwróconą na opak świadomość świata, są one bowiem same odwróconym na opak światem. Religia jest ogólną teorią tego świata, jego encyklopedycznym skrótem, jego logiką w popularnej formie, jego spirytualistycznym point d` honneur, jego entuzjazmem, jego sankcją moralną, jego uroczystym dopełnieniem, jego ogólną racją bytu i pocieszeniem. Jest urzeczywistnieniem istoty ludzkiej w fantazji, dlatego że istota ludzka nie posiada prawdziwej rzeczywistości. Walka przeciw tej religii jest więc pośrednio walką przeciw owemu światu, którego duchowym aromatem jest religia.

Jeżeli hipoteza genu religijnego zyskałaby rangę uznanej teorii naukowej, wtedy w państwie teistycznym lub państwie budującym teizm jakim jest Polska, znajdą się lekarze którzy kierując się sumieniem wiary podejmą się próby korektury genów, celem pomocy w zbawieniu naturalnie.

Od uznanej teorii naukowej do umiejętności celowego mieszania w genach, by uzyskać określone cechy psychiczne, to jednak daleka droga.
Poza tym to najpierw religia zostałaby całkiem ewidentnie zdemaskowana jako zjawisko w pełni naturalne zwyczajnie zapisane w genach. Spodziewałbym się wówczas odwrotnych zapędów – by geny religijne wycinać.

Ponadto nie zauważyłeś że doświadczenia religijne zdarzają się w państwach arcy kościelnych. Madonna nie chce płakać w Skandynawii

Nie miałem na myśli cudów, tylko okołomedytacyjne stany umysłu, a także takiego zwykłego zachwytu nad światem w poczuciu harmonii. Nowoczesny, niewierzący człowiek właśnie takich stanów wciąż szuka. Dzisiaj to można mieć bez religii, choć jakieś tam rytuały zawsze mogą pomóc.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem że człowiek już prawie nie ewoluuje, jedynie w sensie kulturalnym.
Znaczyłoby że sfera duchowa jest niezwiązana z siecią neuronalną, jest bytem niezależnym. Stąd moje pytanie o dualizm.

Przepraszam, a co ma „już nie ewoluuje” do sieci neuronalnej? O jaką ewolucję tu chodzi? Albo mówimy o ewolucji w sensie zmiany i wtedy jej istnienie w przyrodzie jest oczywiste na każdym kroku i to już dla Heraklita z Efezu, albo mamy na myśli ściśle ewolucję biologiczną. W tym drugim przypadku mamy – tak ogólnie – różne gatunki, w tym homo sapiens, powstałe wskutek mutacji genetycznych i doboru naturalnego. Na przykład nasz mózg wykształcił się w wyniku ewolucji, ale biologicznie nieszczególnie zmienił się od czasu, kiedy jeszcze lataliśmy po lasach za zwierzyną. Na dalszą ewolucję gatunku w klasycznie biologicznym sensie trzebaby dłużej poczekać, o ile jest ona w ogóle możliwa ze względów, o których pisał prof. Dzik.
Co innego z ludzką kulturą, która zmieniła się totalnie w ciągu zaledwie 10 tysięcy lat.
Chyba, że wykażesz, że kulturę – opartą na współpracy naszych mózgów – dziedziczymy genetycznie? Wydawało mi się jednak, że przed chwilą byłeś przeciwny takiemu stanowisku.

Jestem monistą, ale jednak czym innym jest świat fizyczny, a czym innym świat umysłu i kultury. Są one ze sobą połączone, ale jednak jeszcze nie wiadomo tak w każdym calu w jaki sposób.