- Ten wątek ma 96 replies, 3 głosów i był aktualizowany 7 lat, 5 miesięcy temu przez Orionis.
- AutorWpis
Temat ten służy wymianie opinii oraz piciu przez internet
Wino Bordeaux Chatean Les Reuilles jest OK.
„Coś” to także jedno z imion potężnej, niewidzialnej postaci występującej w Biblii.
…Czyli wiara w „coś” i …coś do picia… 🙂
Generalnie wszystko, co postrzegamy, to dla nas jakieś „coś”.To Bordeaux niezłe jest, znam to wino.może nie jest to jakieś moje ulubione, ale ja w ogóle lubię Bordeaux, więc prawie każde mi mniej lub bardziej smakuje. Co Pan powie o tym winie, jakie wrażenia? Nie chodzi mi o żadne „fachowe” określenia 🙂 tylko, co Pan poczuł, nosem, na języku, co Pan pomyślał.
Najpierw powiem o sokach. Bardzo dobry jest „Sok 100% tłoczony prosto z Jabłek i Mango – duża ilość miąższu” /Hortex/. Mam go właśnie przed sobą, doskonały po ćwiczeniach sportowych itp. Moim zdaniem może stanowić samodzielny posiłek, a nie tylko picie – jest w stanie zastąpić tradycyjną zupę. Ma smak mango, chociaż jabłko dodaje trochę cierpkości. Łagodniejsza wersja to napój „Mango. Owoce świata” /Tymbark/.
Teraz o winie bez szpanu i snobizmu. Bordeaux Chatean Les Reuilles ma wiele zalet smakowych. Intensywny ale łagodny smak, porównać można do intensywnie bordowej powierzchni, ale matowej, bez agresywnego połysku, no i bez cienia goryczy. Dobrze pasuje do bluesa (chociaż język francuski do bluesa chyba nie pasuje, to według mnie wino francuskie pasuje, bo samo nie śpiewa).
A co z Chianti…?Oczywiście, że o winie bez szpanu i snobizmu. To taki stereotyp, jeśli ktoś zna się na winie albo nawet tylko potrafi cokolwiek o nim powiedzieć, to jest zaraz podejrzany o snobowanie się. Jasne, że są tacy ludzie, którzy są snobami, ale są też tacy, którzy po prostu lubią wino i ewentualnie mają o nim jakąś wiedzę. Kluczem jest jednak jest to, że lubią. Ja nie jestem żadnym znawcą (jakoś nie odczuwam potrzeby, by koniecznie mówić „znawczynią”, ta część „praw kobiet” jest mi obojętna, może to nielogiczne, może niepoprawne, ale… ), po prostu lubię wino, wiem o nim to i owo, ale naprawdę bardzo niewiele. Wiedza (i umiejętność) jest stopniowalna, jak wiadomo, ta o winie też. W porównaniu z kimś, kto kompletnie nie ma o winie pojęcia, ja coś wiem, w porównaniu z prawdziwym fachowcem nie wiem nic. Ja przede wszystkim za rzadko piję, żeby mieć szansę „wyrobić się” :)) Dla dobra wiedzy powinnam pić więcej :)))
A Pan bardzo ciekawie i przyjemnie opisał swoje wrażenia. I o to chodzi, o to, co czujemy i czy nam smakuje, reszta się nie liczy.
Matowe… Ma Pan rację, właściwie każde Bordeaux jest matowe.
Chianti? Nie otworzyłam go w ogóle, leży w korytarzu (tam chłodniej).
A co z tym bluesem?Miałem na myśli nie szpanowanie i nie snobowanie się przy wyborze wina. Bordeaux Chateau Les Reuilles jest winem dla ludzi, a nie dla snobów. Fakt, że w Polsce samo zamówienie wina, a nie wódki, bywa traktowane jako snobizm, jako nienarodowe, niepisowskie, podobnie jak nie całowanie kobiety i księdza w rękę. A przecież w Biblii wino pije się co i rusz, więc katolicy powinni też zmierzać w tym kierunku.
Co do bluesa, to jest to jeden z cudów świata, doskonały w wielu okazjach nie mających nic wspólnego ze smutkiem. Blues Brothers to nie był/jest film na smutno. Tabisz mógłby coś o bluesie napisać.
A co z wpływem wina na zdrowie? Czy naukowcy zbadali to już z całą, absolutną pewnością, tak jak ruch obrotowy Ziemi wokół Słońca? Słyszałem, że fizycy badają już nie tylko ciemną materię, ale i czarne dziury. Nie jest podobno prawdą, że z czarnej dziury nic się nie może wydostać. Jest teoria, że do czarnej dziury coś z jednej strony wpada, ale z drugiej wychodzi. Jak z człowieka. Wiele można się w ten sposób dowiedzieć o czarnych dziurach.Zwyczaj całowania księdza w rękę to już nie jest aktualny w kościele, tylko biskupów w pierścień całują klękając przy tym uniżenie.
A pewnie, że w Biblii piją wino, tylko katolicy to Biblii nie czytają, więc skąd mają wiedzieć :))
Bluesa lubię słuchać, ale rzeczywiście przy Panu Jacku to lepiej się nie będę odzywać ;):) No, może powiem tylko, że w tym filmie to nie jest prawdziwy blues. Choć oczywiście wiem doskonale, że to tak samo precyzyjne określenie, jak „prawdziwe wino” albo „prawdziwy mężczyzna”, „prawdziwa kobieta” itp… Każdy coś sobie myśli, gdy to słyszy, ale precyzji to w tym nie ma żadnej :))
Z tą absolutną pewnością, to żarcik taki, prawda? :)))
(Skoro jesteśmy na forum, to wypada przejść automatycznie na „ty”. Sama postulowałam, ale potem jakoś inaczej wyszło i teraz mam niejasność obyczajową :)) Do jednych per „Pan”, do innych per „Ty”… Alvercie, to internet, więc jesteśmy per „ty”, OK? )
Sprawdzasz mnie, czy jak? :)) A jakim cudem nauka mogła zbadać z absolutną pewnością wpływ czegokolwiek na zdrowie człowieka? Wiadomo całkiem sporo i stopień prawdopodobieństwa jest wysoki, ale nigdy nie wiadomo wszystkiego i nigdy nie wiadomo z absolutną pewnością. Niedawno np. zmieniły się nieco poglądy w medycynie na temat tego, jaka jest dzienna nieszkodliwa dawka alkoholu. Wydawało sie, że wiadomo, a niedawno, po nowych odkryciach, okazało się, że jednak nie było wiadomo i dziś już wiadomo coś innego :)) Niestety okazało się, że ta dopuszczalna nieszkodliwa dawka jest mniejsza niż wcześniej uważano. Pech! :))))
Inne potwierdzenie tego, że nie możemy zbadać z absolutną pewnością wpływu czegoś na nasze zdrowie, to ciekawostka, którą gdzieś niedawno przeczytałam. Jacyś botanicy (nie pamiętam szczegółów, ale są do odnalezienia) odkryli, że pewna roślina, którą badali, potrafi transportować światło z liści do korzeni czymś w rodzaju kwantowego światłowodu. Czegoś takiego nawet nie podejrzewano do tej pory. Skoro tak mało wiemy o roślinach, które jemy, to cóż można powiedzieć pewnego o wpływie tych roślin na nas…
Tak czarne dziury „parują”, tak to można nazwać (Hawking przegrał zakład). Natomiast nie wiadomo, czy to, co wchodzi w nie „z przodu”, wychodzi „z tyłu” :)) Są takie pomysły, że to jest jedna z możliwości, że tam „z tyłu” ta cała „wessana” materia wychodzi i powstaje nowy wszechświat, ale wiedzy o tym nie ma żadnej. Ja zadaję sobie w tym miejscu pytanie o ilość tej materii potrzebnej do powstania nowego wszechświata. Czy tyle, ile „wciąga” nawet supermasywna czarna dziura, to jest wystarczająca ilość materii, by powstał wszechświat, czy jest jakaś masa krytyczna, aby pojawiła sie nowa, „osobna” rzeczywistość. No i czy prawa fizyki tej nowej rzeczywistości będą takie same, jakim podlegała materia, z której ewentualnie powstanie. Ewentualnie, bo przecież nie wiadomo, czy faktycznie tam, „z drugiej strony” czarnej dziury coś „wychodzi”. No i też czy ta „zdematerializowana” za horyzontem zdarzeń materia, to jest jeszcze dalej ta materia czy już nowa materia? (Pojechałam, co? :)));) )
A ciemną materię to naukowcy raczej starają się „wybadać” :)) bo badać to jeszcze nie bardzo mają jak. Temat jest szalenie ciekawy i pobudza wyobraźnię do czerwoności. No i jest dobry na wstępną pogawędkę, jeśli jest jakaś nadzieja, że rozmówca wie, o co chodzi :))) Czyż nie?To jak jest dokładniej z wpływem alkoholu?
Na czarnych dziurach znam się dobrze, a moim ulubionym czarnym bluesmanem jest John Lee Hooker.
Oczywiście, że jesteśmy na „Ty”, forma na „Pan/Pani” hamuje w internecie agresję, ale nie powinniśmy mieć z tym problemu.Orionis, co do wpływu alkoholu na zdrowie człowieka, to charakter absolutny ma np. twierdzenie, że wypicie w ciągu godziny przez jednego osobnika beczki mocnego alkoholu ma skutek śmiertelny.
Alvercie, jak to się mówi, muszę się dziś napić. Po prostu „muszę”. Jesteś tam? :)) Masz jakiś trunek, żeby napić się ze mną? :))
Ja dziś piję piwo. Strong, bo piwo to ja piję tylko strong. A, tak. O piwie powiem potem.Jak jest dokładnie z wpływem alkoholu na człowieka? Jest toksyną po prostu. Znaczy – alkohol, dla jasności :)) No, człowiek też czasem potrafi być jak toksyna, choć nie każdy :)) Działanie zależy od dawki, jak słusznie zauważyłeś, jest taka dawka, która jest już śmiertelna. Mniejsze dawki mają działanie stopniowo zaburzające pracę mózgu i nie tylko. Oczywiście masz rację, działanie odizolowanego czynnika (w tym przypadku samego alkoholu) można potwierdzić czasem z tak dużym prawdopodobieństwem, że zostaje ono uznane za pewność. Wiadomo, że nauka musi przyjąć jakieś metodologiczne pewniki, by móc działać, inaczej za każdym razem od nowa musiałaby zajmować się udowadnianiem swoich podstaw. Oczywiście zgadzam się, że są takie twierdzenia, które w świetle przyjętej metodologii są pewne. Kluczem jest ta przyjęta metodologia, bez niej wszystko pozostaje względne. Nauka musi przyjąć jakąś metodologię, czyli – chwała filozofii! :))
My pierwotnie mówiliśmy nie o działaniu samego alkoholu, a o działaniu wina na ludzkie zdrowie. A to jednak trochę inny temat. Wino zawiera alkohol, ale nie tylko, zawiera całe mnóstwo innych składników. Sam alkohol jest toksyną, choć i on w małych dawkach miewa w niektórych przypadłościach działanie korzystne. Natomiast wino, zwłaszcza czerwone zawiera wiele substancji bardzo korzystnych. Kieliszek czerwonego wina zawiera niewiele alkoholu, a wiele np. antyoksydantów. Szkodliwość niewielkiej dawki alkoholu jest niewielka :)) (mówimy o zdrowym człowieku), a korzyści jakie dają pozostałe zawarte w winie substancje są spore. Można uznać, że wino miewa korzystny wpływ na zdrowie niektórych ludzi (podkreślam MIEWA i NIEKTÓRYCH). Jednak właśnie obecność alkoholu częściowo niszczy wiele z tych cennych składników, więc mamy trochę taką sytuację, którą nazywano dawniej „skórka za wyprawkę”, minusy niwelują plusy. Może nie całkowicie, ale jednak obecność alkoholu ma swoje złe skutki. Np. taką samą jak kieliszek wina albo i większą ilość flawonoidów dostarczy nam garść świeżych ciemnych winogron czy innych owoców lub warzyw. Wcale nie musimy pić wina, by dostarczyć organizmowi te składniki.
Jednak wino to nie tylko „środek spożywczy”, nie tylko napój. Wino ma także inne oblicza. Już samo tworzenie wina jest sztuką. Oczywiście w swej podstawowej wersji jest po prostu rzemiosłem, ale jak każde rzemiosło zostało doprowadzone przez utalentowanych ludzi do rangi sztuki. W piciu wina może chodzić tylko o to, by spożyć alkohol, może chodzić też o to, by poprawić trawienie zjedzonego posiłku, ale może też chodzić o coś więcej, o pewien rodzaj przeżyć, jakich dostarcza wino, o emocje, które wywołuje, o rodzaj podróży, w którą dobre wino potrafi zabrać tego, który je pije. „Wino to nie napój, wino to dzieło sztuki.” Ja się z tym zdaniem zgadzam. Oczywiście nie każde wino jest sztuką, ale zdarzało mi się pić wina, które uważam do dziś za dzieła sztuki i wiem, że stworzenie ich wymagało prawdziwego geniuszu, prawdziwej twórczej fantazji oraz wielkiej biegłości warsztatowej. I tu wcale nie chodzi o cenę, jasne, że najtańsze wina raczej nie są produktem twórczej inwencji, ale już wśród win o całkiem przeciętnej cenie można znaleźć prawdziwe perełki.A piwo… Piwo lubię tylko takie mocne w smaku, więc pijam tylko typu strong lub ciemne.
Piwo jest doskonałym napojem izotonicznym, uzupełnia np. elektrolity, więc po upalnym dniu może całkiem dobrze człowiekowi zrobić (znów mówimy oczywiście o zdrowym, dorosłym człowieku). I oczywiście znów mamy tę samą sytuację, że zawartość alkoholu niestety niweluje korzystne składniki, ale nie całkowicie, więc bywa, że i tak piwo jest „opłacalne” po upalnym dniu. Ideałem byłoby pić piwo bezalkoholowe, ale przyznaję, żadne z piw dostępnych w wersji bezalkoholowej mi akurat nie smakuje, więc pijam te zawierające alkohol i to nawet więcej niż „zwykłe” piwa. Nikogo nie namawiam, tylko piszę o swoim guście co do smaku. Większa ilość alkoholu w piwie to i tak tylko kilka procent, np. 6,5% zamiast, 3,5%, to znacznie mniej niż zawiera wino. Jednak alkohol to zawsze alkohol i zawsze należy pamiętać, że nie można go pić bezkarnie, zawsze ma swoje działanie na organizm, i nie należy tego lekceważyć. (Musiałam to napisać, żeby nie było :)) że zachwalam substancje odurzające nie ostrzegając o ich negatywnych skutkach :)) Ostrzegłam. A teraz muszę się jeszcze napić, otwieram drugą puszkę.)Alvercie, znasz się na czarnych dziurach? Wyjaśnij, proszę.
Orionis, znów nie wyszło z piciem przez internet. Zajrzałem do poczty przed 24.00, a później po 2.00 i uznałem, że za późno.
Straszne rzeczy piszesz o alkoholu, pijam rzadko i w sposób nietypowy, nienarodowy, potrafię dolać kieliszek wódki do szklanki soku z mango, dobra rzecz. Ale z tego, co piszesz, to to również zażywanie trucizny. Strasznie brzmi.
Pozostaje czysty sok z mango. A rano i po południu kawa. Chyba to nie trucizna? Pijam 2-3 łyżeczki dziennie. W czasach studenckich pijało się mocną herbatę, teraz wolę kawę. Co o tym sądzisz?
Co do czarnych dziur, to był żart. Wątek tych dziur pojawił u mnie w „Coś do picia” pod wpływem przeczytania w tygodniku „Niedziela” relacji ze spotkania prof. Abramowicza, astrofizyka i zdeklarowanego katolika, z jezuitami, o ile dobrze pamiętam. Dowcipnie mówił właśnie o czarnych dziurach w kontekście wiary religijnej. Profesorowie Abramowicz, Meissner, Jacyna-Onyszkiewicz, astro/fizycy + Heller to moi ulubieńcy. Nawet swoją działalność na racjonaliścieTV zaczynałem od krytykowania Meissnera i Hellera, zaznaczając, że nie idzie mi o ich osiągnięcia w dziedzinie fizyki, tylko o wypowiedzi na temat spraw nadprzyrodzonych. Heller to jednak powielacz powtarzający osiągnięcia średniowiecznej teologii, że to Bóg stworzył prawa przyrody, bo mają charakter matematyczny (Heller nie pisze, że idzie tu o matematyczny opis rzeczywistości, tylko że istnieją matematyczne prawa tkwiące w przyrodzie, ustanowione przez Boga). Meissner to potrafi tylko powiedzieć słowo „transcendencja”, sugerując, że Bóg istnieje i ona jako fizyk jest o tym przekonany. Z czasem uznałem jednak, że lepiej zająć się przede wszystkim dokumentami kościelnymi, Biblią, teologia, Katechizmem, podręcznikami religii. To zajęcie mnie wciąga, chociaż mam za mało czasu.
Na razie!!Tak jest, znów nie wyszło. Może trzeba sie z wyprzedzeniem umawiać? Albo ustalić jakiś stały termin i zawsze w tym dniu pić? U króla były obiady czwartkowe, to może picia czwartkowe..? :))) Zresztą poczęstunek też można wirtualnie podać, nic nie stoi na przeszkodzie, mogą więc być kolacje czwartkowe.
Nie, no z tym alkoholem, to nie ma co się tak przerażać. Jeśli pije się sporadycznie i niedużo, a zdrowie w porządku, to nic strasznego się nie stanie. Niemniej jest faktem, że alkohol jest szkodliwy i nie ma co wybielać.
No, ale imprezy internetowe mają to do siebie, że niby są trunki „na stole”, a w rzeczywistości wszyscy popijają rumianek :)))
Czy kawa jest trucizną? Zależy dla kogo :)) Jeśli ktoś ma problemy z sercem albo wysokie ciśnienie, albo problemy gastryczne, to kawa może zaszkodzić, ale dla zdrowego człowieka 2-3 łyżeczki dziennie to nie jest szkodliwa dawka. Mocna czarna herbata jest już gorsza, bo zawiera dużo garbników, może działać drażniąco na żołądek, zwłaszcza, gdy jest długo zaparzana, ją lepiej parzyć dość krótko, zresztą wtedy ma działanie pobudzające, natomiast parzona długo działa „nasennie”.
Oprócz kawy i czarnej herbaty są jeszcze inne możliwości. Dziś wymienimy roibos. Herbata z czerwonokrzewu afrykańskiego jest cenna bo nie zawiera wcale kofeiny, więc bez przeszkód można ją pić wieczorem, przed snem. za to jest bogata w minerały, np. magnez w bardzo dobrze przyswajalnej postaci.
Idę spać, dość racjonalizmu :)) czas na sny, niech mi się przyśnią jakieś fajne niedorzeczności :)) czego i Tobie życzę!Rooibos przez internet, to mi się bardzo podoba. Czwartki też, o 24.00 ?? Czy wiesz, jak i gdzie najlepiej nabyć rooibos? Przeglądałem internet, są bardzo różne firmy i mieszanki, wolałbym czystą postać i dobrą firmę. Są też chyba rooibosy zielone i czarne, fermentowane – które lepsze?
A jaki jest wpływ rooibosu na moce umysłowe? Rooibos uspokaja, OK, ale czasami trzeba się pobudzić. Idzie mi o coś działającego podobnie jak kawa. Czy rooibos rozjaśnia umysł, czy czy tylko uspokaja? Spróbuję oczywiście popraktykować, ale czy masz jakieś doświadczenia?
Do usłyszeniaCzwartki, 24.00. Idealna pora na imprezy internetowe :)))
Będziemy pić i omawiać lektury. Typowe, dzikie, nocne rozrywki racjonalistów.
Rooibos nie działa uspokajająco, po prostu nie ma kofeiny, więc nie działa pobudzająco. Czy rozjaśnia umysł? Jakoś spektakularnie – to nie, ale oczywiście zawarte minerały, przeciwutleniacze i inne zdrowe składniki z pewnością są korzystne dla umysłu.
Działają np.: żeń-szeń, cytryniec chiński i… i… nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć nazwy, ale stosowałam osobiście w kryzysowych momentach i trzeba powiedzieć, że efekty były odczuwalne. Później sprawdze, jak to się nazywa. Żeń-szeń trzeba brać systematycznie, żeby działał, jednorazowa dawka nie daje większych efektów. Dwie informacje o żeń-szeniu. Jeśli ktoś ma nadciśnienie, nie powinien go brać. Należy go przyjmować długotrwale, aby skutkował, ale co jakiś czas trzeba robić przerwy.
Roibosy piłam różne, nawet takie prosto z Południowej Afryki przysłane, jedne bardziej mi smakowały, inne mniej, ale mam jeden ulubiony i zdziwisz się może. Jest to rooibos w torebkach dostępny w wielu zwykłych sklepach. No, nie wiem, czy powinnam tu podawać nazwę, bo to będzie jak reklama… Zielono-czerwone pudełko,zafoliowane (torebki też zafoliowane, więc nie wietrzeje), nazwa firmy zaczyna się na „A”. To delikatny, ale aromatyczny rooibos, często zawiera dodatek kwiatów (zależnie od pory zbiorów), co daje lekką miodową nutę. Normalnie rooibos parzy się kilka minut, ale polecam parzyć torebkę króciutko, wtedy naprawdę bardzo przyjemnie pachnie i delikatnie smakuje. Oczywiście parzona dłużej będzie zawierała więcej składników, bo „naciągnie”, ale już niestety wtedy straci ten aromat, który ja osobiście bardzo lubię i polecam spróbować.
To tylko herbata w torebkach, ale dla mnie okazała się najlepsza.
(Aby delektować się naturalnymi walorami herbat, nie należy ich słodzić, to psuje smak. Ja właściwie niczego nie słodzę, ale nie jestem ortodoksyjna, gorąca czekolada jest wyjątkiem :));) Jeśli ktoś słodzi i chce przestać, to może zacząć od tej właśnie herbaty, bo ma odrobinę naturalnej słodyczy.)Dlaczego zainteresowala Cie historia Kościoła katolickiego? Rozumiem, że to kawał historii, że to warto znać, ale mnie to czasem przeraża. I poraża. Tyle ułudy i obłudy…
- AutorWpis
- You must be logged in to reply to this topic.