- Ten wątek ma 96 replies, 3 głosów i był aktualizowany 7 lat, 4 miesięcy temu przez Orionis.
- AutorWpis
Od 14 roku życia jestem ateistą, chociaż wychowałem się w katolickiej rodzinie, więc jak Kościół i nasi politycy zaczęli na punkcie religii szaleć, to postanowiłem pisać. Sam nie byłem religią dręczony, ani nie ucierpiałem. Uważam, że nie wystarczy antyklerykalizm, trzeba propagować także ateizm, krytykować wiarę religijną jako taką.
Wiesz co, mam propozycje techniczną, nie pisz odpowiedzi pod postami, tylko tak ogólnie odpowiadaj „na końcu”, bo to sie zaczyna mieszać. OK?
Teraz już chyba mogą pisać szybciej, bo początkowo musiałem cofać się to forum i wchodzić w nasz temat, bo inaczej Twoje wpisy była niewidoczne (pokazywały się natomiast w poczcie). Ale może już OK.
Co sądzisz o takim cichym konflikcie między propagowaniem antyklerykalizmu albo ateizmu?
Co do możliwości uderzenia jakiegoś ciężkiego przedmiotu w naszą Ziemię, to jest to możliwe, ale tym bardziej zadziwiają mnie opowieści o tym, jaki to ład panuje w przyrodzie i wszechświecie całym.
Moja historia jest skomplikowana, naprawdę skomplikowana.
Ja odróżniam religię w wymiarze społecznym od religijności w wymiarze osobistym. To nie chodzi o to, że bronię jakichś konkretnych wierzeń, ale o to, że każdy ma prawo przeżywać swoje życie tak jak chce. Problemem jest dopiero tworzenie doktryny, narzucanie jej i „robienie” polityki z religii. No, wiadomo, o co chodzi. Prywatne intuicje ludzi, że być może istnieje coś, czego nie widać, nie są złem, złem jest dopiero twierdzenie, że to nie są jakieś intuicje czy marzenia, ale pewność i wszyscy powinni to uznać za pewność. Do samej wiary trudno miec większe pretensje, przynajmniej społeczne, co innego z religią instytucjonalną, która narzuca swoją doktrynę.
Co dokładniej masz na myśli z tym cichym konfliktem, bo nie wiem, czy rozumiem ?
Także sądzę, że może istnieć „coś”, jakaś prarzeczywistość odmienna od naszej, nawet pisałem kiedyś o tym. Problem w tym, dlaczego nazywać to „coś” bogiem? Wydaje mi się, że to „coś” nie ma i nie powinno mieć nic wspólnego z bogiem, a w szczególności z Bogiem. Bóg/bóg to pojęcie mitologiczne, nic więcej.
Ład w kosmosie? A skąd!
Tak ogólnie to bardzo ciekawy temat, jak ten chaos materii przechodzi do jakichś form uporządkowania tymczasowego, a jednocześnie cały czas dąży do tego chaosu. To jest bardzo podstawowe pytanie i dla fizyki i dla filozofii. Oczywiście słowa „chaos” używam właściwie umownie, bo trudno w ogóle mówić o jakimś chaosie, jeśli praktycznie nie można mówić o porządku. To tylko dwa przybliżone określenia różnych stopni uorganizowania materii, ale nie istnieje żaden absolutny porządek, ani absolutny chaos, to kwestia naszego postrzegania, zależna od punktu wyjścia.Myślę, że „Bóg” ma wiele wspólnego z samotnością człowieka. Nadzieja na to, że jest ktoś, kto uczestniczy w naszym życiu, komu „opowiadamy” nasze istnienie…
Miłosz o tym świetnie napisał. Zaraz znajde ten wiersz (jeśli pamiętam, w ktorym tomiku jest)Materia zawsze musi być jakoś uorganizowana, bo inaczej nie mogłaby chyba istnieć. A religijni fizycy mówią, że to Bóg stworzył prawa przyrody, taki demiurg platoński miałby to być.
„Komu opowiadamy co zdarzyło się nam na ziemi, dla kogo ustawiamy wszędzie wielkie lustra w nadziei, że napełnią się i tak zostanie?
Zawsze niepewni czy to byliśmy ja i ty, Annalena, czy kochankowie bez imion
na tabliczkach z basniowej emalii.”(„Annalena”, tom „Nieobjęta Ziemia”
Rozumiem , że >„Bóg” ma wiele wspólnego z samotnością człowieka<, rozumiem potrzebę posiadania kogoś bliskiego. Ale po co zastępować kogoś bliskiego jakimś wyimaginowanym Bogiem? Na tym żerują później różni oszuści religijni, tworzą religię, i zamiast kogoś bliskiego, mamy jakiego teologicznego koszmarka, jakim jest w istocie Bóg stworzony przez kapłanów od starożytności po dzień dzisiejszy.
No, właśnie tak to wygląda, że materia chyba manifestuje sie dla nas jako istnienie tylko wtedy, gdy stanowi jakąś forme uogranizowania i/lub odzizaływania, czy w sumie też jakiegos uorganizowania, na jedno wychodzi. A może to my potrafimy postrzegać istnienie materii tylko w tej formie, tzn. poprzez związki.
Wiadomo, że fizyka może badać materie tylko poprzez jej wzajemne oddziaływania, ale czy w ogóle materia tak istnieje, czy tylko my nie posiadamy innego sposobu jej obserwowania. Znowu podstawowe pytanie :)) o to, czym jest materia. Już sie zwierzałam z tych myśli, gdy pisałam o hipotezie powstawania nowych wszechświatów za horyzontem zdarzeń czarnej dziury :))Kiedyś zacytowałem Tuwima, wiersz nieco kabaretowy, ale ciekawy. Poprzedziłem go komentarzem brzmiącym antyromantycznie i z trochę zmienioną perspektywą (ale już chyba czas spać?):
> Czasami z nostalgią mówi się, że racjonalne myślenie i nauka odczarowują świat, niszczą wyobrażenia zakorzenione w religii i magii. Nie ma czego żałować. Lepiej mówić o odfałszowaniu, i nie żałować odczarowania. Obraz świata, który kreśli nauka, jest bardziej ekscytujący, ciekawszy i ma walor prawdy.
Strofy poetyckie czasami ujmują problem lepiej niż jakakolwiek analiza. Dlatego naukowcom, skłonnym dziś jeszcze wierzyć w boga lub transcendencję, polecam alegoryczny wiersz Juliana Tuwima (skróty i tytuł pochodzą od A. Janna):
SEN O TRANSCENDENCJI
Pomnę dzieciństwa sny niewysłowne
Baśń lat minionych wstaje jak żywa
Bajki czarowne, bajki cudowne
Opowiadała mi niania siwa
O złotym smoku, śpiącej królewnie
O tym jak walczył rycerzy huf
A gdy skończyła, płakałem rzewnie
Prosząc, nianiusiu, mów dalej mów
Mów dalej, mów dalej, mów jeszcze
Aż usnę i dalej śnić będę
Niech we śnie spokojnym wypieszczę
Złocistą tajemną legendę
Złóż z marzeń wzorzystą mozaikę
Niech przyjdą rycerze tu do mnie
Mów dalej czarowną swą bajkę
Ja bajki tak lubię ogromnie <
- AutorWpis
- You must be logged in to reply to this topic.