Widok 15 wpisów - od 1 do 15 (z 32 wszystkich)
  • Autor
    Wpis
  • #2897
    +2
    maceox
    Participant
    0p

    Chciałbym poprosić szanownych racjonalistów o pomoc w odtworzeniu zjawiska ewolucji religii począwszy od czasów możliwie najdawniejszych do dzisiaj.

    Mam świadomość, że jest to temat GIGANT, dotyczący prawie że WSZYSTKIEGO, ale:
    – liczę na to, że trochę nas to interesuje,
    – mamy czas prawie że nieograniczony,
    – nie musimy od razu ujawniać wszystkiego,
    – możemy odsyłać do gotowych opracowań (przy czym poza odesłaniami do książek, których zapewne nie można pominąć, preferowałbym linkowanie do krótszych form, np. artykułów, czy wykładów – niekiedy dostępnych np. na you tubie)
    – proponowałbym podejście do tematu na zasadzie od ogółu do szczegółu, tzn. może moglibyśmy zacząć od nazwania najistotniejszych nurtów w historii religii, by następnie przyglądać się im bardziej szczegółowo.
    – jednocześnie liczę również na wymianę zdań. W związku z tym – przynajmniej z doświadczenia – szybko powinien się zrobić w tym wątku totalny galimatias (choć wcale nie jestem pewien, ilu znajdzie się chętnych do współpracy?). Jednak mimo spodziewanego galimatiasu – a również dzięki niemu – liczę na wzbogacenie wiedzy w tym temacie.

    Może jeszcze – zanim zacznie się siwy dym (na co jednak liczę) – wskażę zagadnienia, które interesują mnie najbardziej:

    – koncepcje genezy religii (czy jej elementy można już dostrzec przed homo sapiens – rytuały?)
    – rola rewolucji neolitycznej
    – idee z żyznego półksiężyca
    – rozwój monoteizmu
    – jakie idee wpłynęły na rozwój chrześcijaństwa?
    – i ogólnie – jak krzyżowały się i wpływały na siebie wzajemnie główne religijne nurty?

    Jak już wspomniałem temat dotyczy w zasadzie prawie WSZYSTKIEGO, więc dygresje na tematy pokrewne – od archeologii po neuronauki są mile widziane. Głównie jednak interesuje mnie – jako temat wiodący historia religii ze szczególnym uwzględnieniem związków pomiędzy różnymi nurtami tego zjawiska.

    Zapraszam 🙂

    #2920
    +1
    Jacek Tabisz
    Keymaster
    1p

    Uważam, że początki błędu poznawczego, który doprowadził do powstania postaw religijnych widać już u innych zwierząt. Choćby sławny eksperyment z gołębiami, którym dawano wpierw ziarno po określonym sygnale. Później jedzenie zaczęło się pojawiać przypadkowo, zaś gołębie powielały gest, który akurat wykonywały w trakcie przypadkowego wysypywanie się jedzenia.

    #2928
    Nietsche
    Participant
    0p

    Nikt poważny nie kwestionuje dziś tezy że religia jest produktem ewolucji. Religia rozumiana jako wiara w nadprzyrodzone siły była narzędziem przydatnym w rozwoju człowieka. „Narzędzie” wiary reagowało na zmieniające się warunki życia zmianą zawartości wierzeń od religii naturalistycznych poprzez politeizm do monoteizmu. Bóg starotestamentowy masowe morderstwa nie tylko pochwalał ale wręcz zalecał, podczas gdy takie zachowanie u boga nowotestamentowego było największym grzechem. Z perspektywy wiary w istotę nadprzyrodzoną zachowanie takie jest bezsensowne gdy bóg zmienia nagle swoją istotę. Z perspektywy naukowo-ewolucyjnej która widzi religię jako naturalny element ewolucji, zmiana taka była logiczna i konieczna, wymuszona zmieniającymi się warunkami życia. Wymóg nowych zachowań osiągano poprzez zmianę obrazu boga. Tego aspektu niestety Dawkins nie uwzględnił w swoich pracach. Rację mają ci którzy twierdzą że Dawkins nie zna Kanta. Stwierdzenie że religia jest „witzem kosmicznych wymiarów” oznacza że religia jest błędem ewolucyjnym. Ewolucja nie utrzymuje niczego co jest bez korzyści dla dalszego rozwoju i bezsensowne. Dlatego trzeba szukać korzyści które dawała religia w rozwoju człowieka.

    #2930
    Jacek Tabisz
    Keymaster
    1p

    Nie do końca rozumiesz ewolucję Nietsche. Ewolucja równie dobrze rozwija rzeczy korzystne dla organizmu, jak i rzeczy przypadkowe, czy szkodliwe. W naszym genomie jest wiele niepotrzebnych genów. Niepotrzebnych dla organizmu, natomiast potrzebnych z punktu widzenia głównego motoru ewolucji, jakim jest gen. To gen ma przetrwać, nie organizm. Gen nie myśli o dobrze organizmu. Organizm jest wypadkową efektów rozwoju różnych genów dążących na ślepo do trwania. Stąd są pasożyty, wirusy i stąd można traktować religię jako wirusa percepcji.

    #2951
    Nietsche
    Participant
    0p

    Nie znam się w szczegółach ewolucji ale też mi tego nie wyjaśniłeś.
    Ograniczasz ewolucję do genów a ewolucja to geny, środowisko, przypadek.

    W naszym genomie jest wiele niepotrzebnych genów. Niepotrzebnych dla organizmu, natomiast potrzebnych z punktu widzenia głównego motoru ewolucji, jakim jest gen.

    Skąd to wiesz? My wiemy ile genów zawiera nasz genom natomiast o funkcji większości genów na dzień dzisiejszy nie wiemy nic. Skąd wiesz które są niepotrzebne dla organizmu?

    Gen nie myśli o dobrze organizmu

    Gen jest niczym innym jak tylko zapisanym kodem. Jeżeli się mylę możesz mnie sprostować.

    To gen ma przetrwać, nie organizm

    Gen bez organizmu nie może przetrwać dlatego twoje stwierdzenie jest nielogiczne.

    Organizm jest wypadkową efektów rozwoju różnych genów dążących na ślepo do trwania.

    Czy tych niepotrzebnych też? Brak spójności w tym co piszesz.

    Stąd są pasożyty, wirusy i stąd można traktować religię jako wirusa percepcji.

    Postawiłeś pasożyty na równości z genami. Pchła wodna jest pasożytem a w swoim genomie posiada więcej genów niż człowiek. Nie wiem jak to poukładać żeby razem pasowało do siebie.
    Religię można traktować jak komu się żywnie podoba podoba. To nie wyjaśnia jednak skąd wzięła się religia.
    Hipotezy o wirusie religii i memach są dla mnie fantazjowaniem bez żadnego empirycznego odniesienia. Ponadto przyjęcie obu hipotez prowadzi do dualizmu który Dawkins zwalcza.

    #2952
    +2
    maceox
    Participant
    0p

    Rozumiem Jacku, że nawiązujesz do „Samolubnego genu”. Mimo to – tak ściśle rzecz biorąc nie jestem zwolennikiem stwierdzenia, że cokolwiek – akurat np. gen, a nie coś innego, np. organizm – MA przetrwać.

    Ewolucji podlega cała poznawalna rzeczywistość wraz z wszystkimi jej elementami i fakt, że genom udaje się przetrwać dłużej niż organizmom, jeszcze nie znaczy, że jeden wyselekcjonowany element biologiczny „MA” przetrwać w przeciwieństwie do jakiegoś innego.

    Mutacje genetyczne prowadzą do zmian cech u poszczególnych osobników, a dobór naturalny skutkuje selekcją w ten sposób, że więcej przeżywa tych, którzy lepiej sobie radzą z otoczeniem, a zatem rzadziej i później giną pozostawiając w związku z tym większą ilość potomstwa od innych, którzy z otoczeniem radzą sobie gorzej. Z tego – elementarnego – punktu widzenia to jednak właśnie osobniki, a także gatunki są głównymi podmiotami ewolucji biologicznej, gdyż to na nie działa dobór naturalny.

    Geny są zwyczajną chemią i jak mają szczęście, to się przewożą przez przeróżne osobniki bardzo długo, ale, że one akurat „MAJĄ” przetrwać? Mają przetrwać tak samo jak wszystko inne – niekiedy dłużej, niekiedy krócej.

    W ogóle w przyrodzie nie istnieje „MA” (nigdzie w przyrodzie, poza ludzkimi dążeniami, nie ma żadnego celu, a przynajmniej nic o nim nie wiemy), istnieje natomiast materia ulegająca permanentnym przeobrażeniom, które są determinowane prawami fizyki (choć to determinowanie wcale nie jest dookreślone we wszystkich skalach szeroko pojętej materii).

    Oczywiście kultura również ulega ewolucji, choć jednak w nieco inny sposób, gdyż umysł i jego wytwory oraz ich przekazywanie to jednak trochę inna para kaloszy, nawet jeśli nazwie się je memami.

    Wracając do Waszej wymiany zdań z Nitschem powyżej w tym wątku – sądzę, że sednem Waszej niezgody jest zdefiniowanie „korzyści”, a także kto ją ma zyskiwać. Religijne memy są ewidentnie trwałe – jakkolwiek by się nie przeobrażały i oznacza to, że suma sumarum co najmniej nie przeszkadzają swym nosicielom w przetrwaniu. Wiara i religia służą chociażby konsolidacji społeczeństw i motywacji do walki w imię idei (nawet w przypadkach idei maksymalnie abstrakcyjnych są one jednak identyfikowane z daną grupą). Z tego punktu widzenia są „korzystne” dla celów przetrwania – również dla całych grup ludzi, choć oczywiste zasadne jest pytanie o poziom etyczny tych osobników.

    Oczywiście rozumiem, że Ty Jacku dokonujesz właśnie od razu oceny etycznej z punktu widzenia wolności osobistej, a zatem i wolności od ideologii. Osobiście sądzę, że sceptycyzm i racjonalizm jest korzystny nie tylko ze względów etycznych, ale również do celów praktycznych i to w skali globalnej. Jest to jednak takie trochę tylko moje „credo”, gdyż jestem świadom, że rozwój nauki może być szybszy od rozwoju humanizmu i gdy nowoczesne środki niszczenia wpadną w ręce osobników fundamentalnie religijnych, wówczas skończy się rozważanie korzyści i niestety prawdopodobnie również przetrwanie.

    W tym wątku interesuje mnie jednak zasadniczo historia religii. Należałoby zacząć od jej genezy i tu pierwsze mini-tropy już zostały wskazane, np. w twoim przykładzie z gołębiami. Proszę o więcej pomysłów. Skąd się wzięła religia?

    #2968
    +2
    Jacek Tabisz
    Keymaster
    1p

    Na wstępie musisz mi wybaczyć lapidarność wpisów, bo jestem głównym montażystą w tej telewizyjnej kuchni… Ludzki mózg nie służy zrozumieniu świata, ale przetrwaniu. Świadomość jest niedoskonałym naddatkiem, lecz przypadkowo okazało się, że ludzkość może wiele z nią dokonać. Świadomość owocuje licznymi błędami percepcji. Szukamy na przykład szybkich wyjaśnień różnych zjawisk niekoniecznie po to, aby je zrozumieć, ale aby je jakoś oswoić. Dlatego też pierwotni ludzie, nie mając wiedzy o niczym, budowali sobie wyjaśnienia ad hoc, po to, aby czuć się lepiej, a nie żeby rzeczywiście wiedzieć. Odkryli też, że starczy wierzyć w to, że się wie 😉 Do tego doszła też inna ułomność naszego umysłu. Czyli skłonności do personalizowania wszelkich zjawisk, oraz wpisane w naszą psyche uzależnienie od „teorii spiskowych”… 😉 Owe „teorie spiskowe” to po prostu przekonanie, że we wszystkim, co nam się przytrafia musi być jakiś sens i jakiś cel. Na przykład, gdy nasz szałas się rozpadł, a szałas sąsiada nie, to podejrzewamy, że ktoś to musiał zrobić. Nie mógł ot tak NAM się rozpaść… Gdy katastrofa jest za duża, abyśmy mogli podejrzewać sąsiada (albo gdy go nie mamy), mózg dla naszego komfortu emocjonalnego podpowiada nam jakieś niewidzialne byty, które można przekupić ofiarą. Nawet jeśli nie da się owych wyimaginowanych bytów przekupić, to mamy jakieś zajęcie, które nam pozornie porządkuje świat i „wyjaśnia”, dlaczego ślepy los uwziął się na nasz szałas, a nie na szałas sąsiada. Chciałbym napisać, że tak myśleli ludzie pierwotni, ale po krótkim namyśle obserwuję, że niewiele się od tych praszczurów zmieniliśmy. Gdyby nagle zniknęły wszelkie religie, oraz pamięć o nich, niestety większość ludzi wymyśliłaby coś nowego. Jedynym zabezpieczeniem jest tu racjonalne myślenie, polegające w dużej mierze na odrobinie dystansu do nas samych. Na przekonaniu się, uzmysłowieniu sobie, że nie jesteśmy pępkami świata, że wiele rzeczy, że większość rzeczy dzieje się bez naszego wpływu i w dużej mierze przypadkowo… (jednak trochę się rozpisałem, bo jak zwykle fajnie się z Tobą rozmawia).

    #2983
    +1
    Nietsche
    Participant
    0p

    Jacek Tabisz
    Świadomość owocuje licznymi błędami percepcji. Szukamy na przykład szybkich wyjaśnień różnych zjawisk niekoniecznie po to, aby je zrozumieć, ale aby je jakoś oswoić.

    To co piszesz jest logiczne i może być prawdziwe, nie wyjaśnia jednak pochodzenia religii. W każdym razie przeniosłeś pochodzenie religii z poziomu genów do poziomu neutronowego i tutaj jestem zgodny. Stamtąd pochodzi religia rozumiana jako wiara w nadprzyrodzone byty.

    #2984
    maceox
    Participant
    0p

    Dziękuję Jacku za Twoją obszerną odpowiedź. Fajnie, że znajdujesz czas dla forum. W zasadzie się zgadzam z tym co napisałeś, ale śmiem twierdzić, że to jeszcze nie wyczerpuje tematu.

    Na razie tylko podpunkty, które może coś podpowiadają, jeśli chodzi o genezę religii:
    – strach przed śmiercią w powiązaniu z pytaniem skąd wziął się świat i ja (powiedzmy sobie szczerze, że ewolucja, nawet ewolucja wszechświata tylko odsuwa to pytanie w czasie)?

    – nabycie wyprostowanej postawy i związany z tym inny punkt widzenia – sprzyjający „zaglądaniu za horyzont”.

    – nabycie umiejętności abstrakcyjnego myślenia (do czego już w zasadzie nawiązywałeś)

    Tu zacytuję sam siebie (jak się okazuje, ten wpis zamieściłem niegdyś w starym wątku Nitschego – jak to historia lubi się powtarzać :-)):

    „Kiedyś na podstawie przemyśleń związanymi z lekturami (w tym również postów niektórych mądrych ludzi na forum) sformułowałem taką tezę dotyczącą genezy religii:

    Dla powstania religii istotne są następujące elementy:

    – rytuały pochodzące wprost z biologii (takie jak rytuały godowe u zwierząt), które utrzymały się u homo sapiens (sądzę, że nalezy do nich np. taniec)

    – rozwój świadomości i samoświadomości u homo sapiens, a wraz z nim powstanie refleksji, woli zrozumienia otaczającej rzeczywistości, a w tym także pytań filozoficznych w rodzaju „skąd jestem” lub „dlaczego jest raczej coś, niż nic?”

    – rozwój spontanicznej twórczości artystycznej, która inspirowała się wskazanymi rytuałami i refleksjami

    w wyniku przemieszania aktywności na tych trzech polach uzyskano w toku długiej ewolucji wizję „sensu istnienia” w postaci wiary religijnej.

    Warto może również zwrócić uwagę na szczególne stany psychiczne przy modlitwie i kontemplacji. Myślę, że dla zrozumienia fenomenu religii istotny jest opis tych subiektywnych (ale przecież możliwych do zakomunikowania) odczuć.”

    Dzisiaj dodałbym do tego bigosu chyba jeszcze coś o ludzkiej emocjonalności… A i tak jakieś zbyt to uproszczone i niepełne mi się wydaje.

    Oczywiście natrafiamy tu na poważny problem, a mianowicie taki, że w zasadzie siłą rzeczy jesteśmy skazani na spekulacje. Im dalej w przeszłość, tym mniej wiemy o naszych przodkach. Ale nawet gdyby stali tu przed nami (jak i zresztą żyją jeszcze na ziemi zbieracze i łowcy), to czy uzyskalibyśmy od nich odpowiedź na pytanie, skąd wzięła się religia?

    Aha – jest jeszcze coś, żeby już namieszać całkiem:

    – religijność jako pewna skłonność zapisana w genach…

    Pozdrawiam

    #2989
    +1
    maceox
    Participant
    0p

    Nitsche:

    […] religia rozumiana jako wiara w nadprzyrodzone byty

    Tak w ogóle byłbym za tym, aby jednak odróżniać religię od wiary. Zakładając wątek o historii religii miałem na myśli zasadniczo ewolucję idei i rytuałów religijnych (choć oczwyiście bez wiary one by chyba nie istniały, ani nie przetrwały).

    Wiara to tylko … przyjmowanie za prawdziwe twierdzenia nieuzasadnionego empirycznie, a także postawa antysceptyczna, najczęściej wtłaczana do umysłów w dzieciństwie w procesie indoktrynacji.

    Sądzę, że mogą istnieć – i chyba istnieją – ludzie religijni (uczestniczący w rytuałach i doznający doświadczeń religijnych), ale słabo wierzący, a może i w ogóle niewierzący, podobnie jak mogą istnieć ludzie głęboko wierzący w Boga, ale niebardzo religijni.

    Tak więc moim zdaniem krytyce zasługuje w pierwszym rzędzie antysceptyczna postwa psychologiczna, jaką jest WIARA, a religia to tylko element ludzkiej kultury. Oczwyiście prawdą jest też, że religia bez wiary by nie istniała, więc tak prosto oddzielić się tych dwóch pojęć nie da.
    Pozdrawiam

    #2994
    Nietsche
    Participant
    0p

    maceox
    Mutacje genetyczne prowadzą do zmian cech u poszczególnych osobników, a dobór naturalny skutkuje selekcją w ten sposób, że więcej przeżywa tych, którzy lepiej sobie radzą z otoczeniem, a zatem rzadziej i później giną pozostawiając w związku z tym większą ilość potomstwa od innych, którzy z otoczeniem radzą sobie gorzej.

    „Lepsze jest wszędzie wrogiem dobrego. Gdy przez małą, samą w sobie przypadkową zmianę jakiś organ jest odrobinę lepszy i wydajniejszy, to nosiciel tego organu i jego potomstwo będzie dla wszystkich z jego gatunku bez tych zdolności konkurencją, do której oni nie dorośli. W krótszym lub dłuższym czasie znikną oni z powierzchni globu. To wszechobecne wydarzenie nazywa się naturalnym doborem hodowlanym lub selekcją.” (Lorenz, Konrad – Das sogennante Böse)

    religijność jako pewna skłonność zapisana w genach…

    Gdyby tak było, skłonność ta byłaby dziedziczna. Tego nie stwierdzono. Co z agnostykami, są skażeni wirusem czy wolni od niego? Co z londyńskimi ateistami odprawiającymi coniedzielne nabożeństwa ateistyczne?
    To wydarzenie nie znalazło komentarza w filmie o którym mówi Jacek w innym miejscu? Czym różni się Regentanz Dawkinsa od tańców i śpiewów tych londyńskich ateistów? Tu chciałbym usłyszeć jakąś sensowną odpowiedź.

    Tak w ogóle byłbym za tym, aby jednak odróżniać religię od wiary.

    W literaturze używa się pojęcia religii w rozumieniu wiary religijnej.
    W rozpoczęciu wątku wspomniałeś żeby podchodzić do tematu peu à peu, dlatego na razie ustalamy definicje i próbujemy usadowić wiarę (religię) w jej ośrodku.
    ps. Wykryłeś już jak można wprowadzać korektury do wysłanego postu? W innym miejscu napisałem neutrony, chodziło oczywiście o neurony.

    #2995
    Nietsche
    Participant
    0p

    Jacek Tabisz

    Świadomość owocuje licznymi błędami percepcji.

    To miało, ma i będzie mieć miejsce. Moje pytanie dotyczy handicapu ewolucyjnego religii. Gdyby takiego nie było, musiałby w procesie ewolucyjnym powstać lud,plemię, wolne od religii. Okazuje się że wszystkie ludy bądź plemiona miały swoją religię( dla maceoxa napiszę wiarę).

    #3029
    maceox
    Participant
    0p

    Nietsche:

    Gdyby tak było, skłonność ta byłaby dziedziczna. Tego nie stwierdzono.

    Muszę przyznać, że na dziedziczeniu (nie mówiąc już o ewolucji w ogóle) znam się niestety słabo. Po przeanalizowaniu dostępnych mi w obecnej chwili materiałów wygląda na to, że chyba rzeczywiście nauka raczej sceptycznie podchodzi do koncepcji „genu na religijność”.

    Co z agnostykami, są skażeni wirusem czy wolni od niego?

    Poza genami i skłonnościami dysponujemy jeszcze rzeczywiście neuronami oraz synapsami i poprzez pracę intelektualną potrafimy wyciągać różne dziwne wnioski zaskakujące pewnie nawet same geny.

    Co z londyńskimi ateistami odprawiającymi coniedzielne nabożeństwa ateistyczne?

    O co chodzi? Nie słyszałem o tym.

    To wydarzenie nie znalazło komentarza w filmie o którym mówi Jacek w innym miejscu?

    W jakim filmie? Nie wiem, o którą wypowiedź Jacka Ci tu chodzi.

    Czym różni się Regentanz Dawkinsa od tańców i śpiewów tych londyńskich ateistów? Tu chciałbym usłyszeć jakąś sensowną odpowiedź.

    Dokładniej się wypowiem, gdy dasz konkretne namiary, ale z tego co już napisałeś, to na razie powiem tyle, że właśnie czym innym są rytuały, a czym innym wiara. Religia jest zresztą jeszcze czymś innym. Akurat tu nie na darmo mamy różne słowa, gdyż każde z nich rzeczywiście oznacza coś innego.
    Czy można być racjonalnym ateistą i jednocześnie brać udział w rytuałach? A dlaczego by nie jeśli racjonalny ateista rytuały lubi? Ja bym sobie nawet chętnie dał założyć „hełm Boga”.
    http://pl.wikipedia.org/wiki/He%C5%82m_boga

    religia rozumiana jako wiara w nadprzyrodzone byty

    W literaturze używa się pojęcia religii w rozumieniu wiary religijnej.

    Bardzo jestem ciekaw tej literatury.
    To tak, jakby motoryzację definiować jako silnik spalinowy.

    Wiara to zjawisko psychiczne – postawa wewnętrzna.

    Religia to zjawisko kulturowe – społeczne – które na przestrzeni wieków dotykało swym zakresem praktycznie każdej dziedziny życia publicznego (np. rytuały, sztuka, architektura, język, władza, a i do nauki się zawsze wpieprzać chciało).

    Nie będę już tu wklejał linków do wikipedii do haseł „wiara” i „religia”. A jednak może warto do nich zajrzeć, czym się różnią.
    Religia to co najmniej – ale już tak naprawdę maksymalnie co najmniej – wiara i kult. Sama wiara nie wystarczy.

    Nie mówiąc już o tym, że silnik spalinowy może służyć w wielu dziedzinach, wcale nie koniecznie w motoryzacji, a i motoryzacja zaczyna się bez silnika spalinowego obchodzić…

    W rozpoczęciu wątku wspomniałeś żeby podchodzić do tematu peu à peu.

    Est-ce que on peut parler francais avec toi aussi? 🙂

    dlatego na razie ustalamy definicje i próbujemy usadowić wiarę (religię) w jej ośrodku

    Jestem za definiowaniem, ale bez przesady. Być może, gdy wystartujemy wreszcie z analizą historyczną, to te definicje się niejako przy okazji doprecyzują i na koniec zobaczymy, czy może warto je przeformułować.

    Poza definicjami mówiliśmy również o genezie zjawiska i tu proponuję przekrojowy i moim zdaniem dość ciekawy artykuł:
    http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=179
    Aczkolwiek może warto zaznaczyć, że chodzi tu o źródła religijności, a religijność to znów nie to samo, co religia.
    Ponieważ jednak mowa o kontekście psychologicznym, to moim zdaniem źródła religijności i religii praktycznie się ze sobą w tym zakresie pokrywają.

    #3117
    maceox
    Participant
    0p

    Mam nadzieję, że nam dyskusja nie zgasła całkiem. Pamiętam, że kiedyś na zaprzyjaźnionym forum kolega Nietsche zarzucił zaskakujący wątek, długo trzymał wszystkich w niepewności, a potem przedstawił tłumaczenie ciekawego tekstu. Tu mamy trochę inną dynamikę, a poza tym…

    Okazuje się że wszystkie ludy bądź plemiona miały swoją religię

    Łowcy zbieracze mieli swe rytuały i magię i były one tak wrośnięte w ich społeczeństwo i „duszę”, że w ogóle nie było mowy o jakiejś sferze profanum. Wszystko przenikał święty duch. Robert Wright przytacza na początku swej książki „Ewolucja Boga” słowa jednego z antropologów, wedle którego możnaby powiedzieć, że „to tak jak wilki wyją do księżyca”.

    (dla maceoxa napiszę wiarę)

    Odpowiedziałem już tu:

    Historia religii – ujęcie kompleksowe

    Nie wiem, na ile ta moja odpowiedź była wyraźna, gdyż chyba nie ma tu listy nowych postów. Dla lepszej przejrzystości forum może warto by je trochę przeorganizować. Choć faktem jest, że bez dyskutantów i woli dyskusji nawet najlepiej zorganizowane forum nie zadziała…

    #3129
    +1
    Nietsche
    Participant
    0p

    Łowcy zbieracze mieli swe rytuały i magię i były one tak wrośnięte w ich społeczeństwo i „duszę”, że w ogóle nie było mowy o jakiejś sferze profanum. Wszystko przenikał święty duch.

    Dla mnie religia ma wiele elementów magicznych. Kiedyś worek się oburzał z tego powodu na Jacka. big_zyd był zdania że „Złota gałąź” już nie obowiązuje, co może być prawdą ale mam dwie inne pozycje o magii katolicyzmie. Przytoczę kiedyś z nich więcej. Religie wyszły z natury i pierwsze religie były religiami quasi panteistycznymi. Systemy religijne powstały później. Dopiero w ostatnim stadium ubrano religię w „prawdy wiary”, przeszła z immanencji w transcendencję.

Widok 15 wpisów - od 1 do 15 (z 32 wszystkich)
  • You must be logged in to reply to this topic.