Kościół nie głosi już, że Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, uznał to za metaforę. Ale nadal naucza, że „powtórne przyjście Chrystusa będzie (…) absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu”. W podręczniku do religii, który zacytowałem, czytamy też: „Według religii chrześcijańskiej Bóg Stwórca jest zarazem Wybawicielem i Tym, który doprowadza historię do celu”. Przed końcem świata ma nastąpić zmartwychwstanie wszystkich ludzi i sąd ostateczny: „Zmartwychwstanie człowieka dokonuje się przy końcu świata, bo jego źródło tkwi w zmartwychwstaniu Chrystusa”. „Dla wierzących Paruzja (tak nazywane jest powtórne przyjście Chrystusa) nieodłącznie oznacza sąd Boży. Kościół naucza, że jedynie Bóg zna czas sądu i tylko On decyduje o jego nadejściu” (cytaty powyższe pochodzą z podręcznika dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia; w innych podręcznikach jest podobnie).
Nigdzie nie pisze się, że to przenośnie. Opisany w Piśmie Świętym i podręcznikach koniec świata ma nastąpić realnie.
W teologii katolickien przedstawione wyżej wizje końca świata oznaczają koniec istnienia człowieka na Ziemi lub nawet koniec istnienia kosmosu. Czasami twierdzi się, że nastanie nowy, lepszy kosmos. Ponieważ wizje te zakrawają na nonsens, niektórzy teolodzy poszukują nowych interpretacji. Nie zmienia to faktu, że nadal jest to religijna mitologia, a nie wartościowa wiedza o świecie.
Można spodziewać się, że młodzież przyjmuje kościelne nauki ze zdrowym poczuciem humoru. Ale powstaje pytanie, czy ten opis powinien być nauczany w szkołach jako prawda o przyszłości świata? A tak jest obecnie.
Trzeba powiedzieć wyraźnie. Chrześcijańskie mity o końcu świata powinny być prezentowane w ten sam sposób jak mitologia grecka. Należą one do kultury europejskiej i dobrze co nieco o nich wiedzieć. Ale sposób, w jaki robią to podręczniki do religii, jest skandalem. Archaiczne mity, pochodzące sprzed 2-3 tys. lat, przedstawiane są jako wiedza prawdziwa.
Mity różne
Mity końca i zagłady świata nie są tylko domeną Pisma Świętego. Nie tak dawno w internecie duże zainteresowanie budziła wiadomość, że według mitologii Majów świat, w którym żyjemy, zakończy się kataklizmem w 2012 r. Według Azteków świat ulega cyklicznie zagładzie, a następnie się odradza. W mitologii staroegipskiej bóg Atum stworzył świat i każdą istotę, i on przypuszczalnie spowoduje koniec świata. Można go od tego powstrzymać zaklęciami i darami. W starożytnej Grecji wierzono, że świat jest wieczny, ale byli też filozofowie, którzy głosili, że cyklicznie ulega zagładzie i odradza się. W islamie, który dużo zaczerpnął z Biblii i chrześcijaństwa, koniec świata wygląda podobnie jak w chrześcijaństwie, ale bez udziału Chrystusa. Buddyzm przewiduje stopniowe zanikanie świata, a opis podany jest za pomocą skomplikowanych pojęć.
Nauka
Co mówi nauka? Nie ma w tej chwili dostatecznie uzasadnionej teorii, która pozwalałaby powiedzieć, jaka będzie przyszłość wszechświata. Pewniejsza jest przyszłość Ziemi. Za około 6 miliardów lat wygaśnie Słońce, bo naszej gwieździe zabraknie paliwa, którym jest wodór. Dużo wcześniej, ale z ludzkiej perspektywy w niewyobrażalnie odległym czasie, na Ziemi zapanują warunki uniemożliwiające istnienie żywych organizmów. Czy ludzie zdołają przenieść się w inne rejony naszej galaktyki? Bierze się pod uwagę taki scenariusz.
W sumie przyszłość nie wygląda dobrze, ale można spać spokojnie. Człowiek jako tako wolny od zaburzeń psychicznych nie będzie zamartwiał się tak odległymi perspektywami końca świata.
Czy Chrystus przyjdzie ponownie?
Jeżeli ktoś bardzo chce, może wierzyć, że Chrystus w bliżej nieokreślonym czasie ponownie zstąpi na Ziemię, osądzi ludzi, po czym nastąpi koniec świata. Na rzecz tego przekonania nie można przytoczyć żadnego argumentu poza tym, że tak mówi Pismo Święte, które według Kościoła zawiera prawdę, bo zostało spisane pod bożym natchnieniem. Jak zaznaczałem w poprzednim artykule, także autorzy podręcznika piszą wprost: „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. A nie ma żadnych innych możliwości sprawdzenia prawdziwości religijnych wierzeń, nie ma żadnych argumentów rozumowych, logicznych lub rzeczowych przemawiających na ich rzecz. Dlatego nie ma podstaw, by jakiekolwiek wierzenia religijne uznawać za prawdziwe. Można je przyjąć wyłącznie >na wiarę<. Dotyczy to także powtórnego przyjścia Chrystusa i związanego z tym końca świata.
Jezus mógł być postacią rzeczywistą, mógł nauczać i jak wielu kaznodziei zyskać grono wyznawców. Ale to, że był synem bożym, a jego powtórne przyjście będzie „absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu” – to są religijne mity pozbawione jakichkolwiek argumentów przemawiających za ich prawdziwością.
Kościół głosi, że nie ma sprzeczności między nauką a religią katolicką. To nieprawda. To, co o przyszłości świata może powiedzieć nauka, jest całkowicie sprzeczne z tym, co głosi Kościół.
Apokalipsa
Wydarzenia związane z sądem ostatecznym i końcem świata są tematem obszernej księgi znanej pod nazwą Apokalipsy św. Jana, wchodzącej w skład Nowego Testamentu. Jest to obłędna halucynacja przypisywana apostołowi Janowi. Zawiera rzeczy dziwaczne i straszne, a jej treść – o ile potraktować ją poważnie – musi budzić przerażenie. Sąd ostateczny poprzedzony jest budzącymi grozę kataklizmami sprowadzonymi na ziemię i ludzi przez Boga. Kościół katolicki współcześnie próbuje pomijać i łagodzić te opisy. Teolodzy wyjaśniają, że to tekst metaforyczny, pełen symboliki, nie należy go brać dosłownie. Podręczniki pomijają kompromitujące treści.
Oto ilustracja apokaliptycznych zwidów. Po wielu niesamowitych zdarzeniach do dzieła przystępują aniołowie:
„I pierwszy zatrąbił. A powstał grad i ogień – pomieszane z krwią, i spadły na ziemię. A spłonęła trzecia część ziemi i spłonęła trzecia część drzew, i spłonęła wszystka trawa zielona” (Ap 8; 7). „I zostali uwolnieni czterej aniołowie, gotowi na godzinę, dzień, miesiąc i rok, by pozabijać trzecią część ludzi. (…) I tak ujrzałem w widzeniu konie (…) a z pysków ich wychodzi ogień, dym i siarka. Od tych trzech plag została zabita trzecia część ludzi” (Ap 9; 15-18).
Powstaje pytanie, czy te obrazy bestialstwa, nawet jeżeli mają charakter symboliczny a nie dosłowny, dobrze świadczą o Kościele, który te teksty uznaje za święte?
Millenaryzm
Od wieków opisy Apokalipsy pobudzały niezdrowo wyobraźnię chrześcijan. Co jakiś czas wiernych ogarniało wielkie poruszenie. Z dnia na dzień spodziewano się przyjścia Chrystusa, wyznaczano daty. Do dziś powstają tu i ówdzie kościoły, ruchy i grupy oczekujące rychłego końca świata. Religioznawcy nazywają to millenaryzmem lub chiliazmem (od łac. mille lub gr. chilioi – tysiąc). Bo według księgi Apokalipsy, przed końcem świata diabeł zostanie uwięziony i nastanie tysiącletnie panowanie Chrystusa na ziemi: „ujrzałem anioła, zstępującego z nieba (…) pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat (…) by już nie zwodził narodów". Sąd ostateczny ma nastąpić dopiero "gdy się skończy tysiąc lat" (Ap 20;1-7).
W religioznawstwie pojęcie millenaryzmu/chiliazmu odnosi się nie tylko do chrześcijaństwa lub religii odwołujących się do Biblii. Jest to owocujące ruchami religijnymi poczucie upadku lub oczekiwanie zagłady istniejącego świata, połączone z nadzieją na lepszy, rajski świat, na zbiorowe zbawienie. Ruchy millenarystyczne/chiliastyczne związane są z mitami końca świata, z poczuciem ogólnego upadku, z lękami doświadczanymi przez ludzi w różnych czasach i kulturach.
Chrześcijanie oczekiwali rychłego ponownego przyjścia Chrystusa od początku istnienia wyznania. Na podstawie Pisma Świętego starali się przewidzieć datę. Ale mijały wieki i tysiąclecia – i nic. Nawet Świadkowie Jehowy po kilkakrotnych nieudanych próbach zadowalają się dziś stwierdzeniem, że nastąpi to wkrótce. Niektóre kościoły nastrój oczekiwania bardzo eksponują, np. Adwentyści Dnia Siódmego, Świadkowie Jehowy, kościoły baptystyczne i ewangelikalne w USA. Powstają też mniejsze charyzmatyczne ruchy, skupione wokół proroka, guru, animatora, oczekujące przyjścia Chrystusa lada dzień. Księga Apokalipsy, zapowiadane tam kataklizmy, sąd ostateczny – to ulubione tematy Świadków Jehowy, ale nie stroni od nich także Kościół katolicki, teolodzy i portale katolickie.
Kościół katolicki nastrój oczekiwania świadomie pobudza (widać to także w podręczniku), ale jednocześnie stara się nie eksponować nadmiernie, żeby się nie ośmieszyć.
Millenaryzm w podręcznikach
Oczekiwanie „ostatecznego spełnienia Bożych obietnic”, paruzja, zmartwychwstanie ciał, sąd ostateczny, królestwo Boże, to główne tematy ostatnich rozdziałów podręcznika. Czytamy m.in: „Chrześcijanie nie tylko wierzą, że w Jezusie Chrystusie przyszedł do ludzi Mesjasz, by ich zbawić, ale oczekują też Jego powtórnego przyjścia w chwale”, tj. w dniach apokalipsy. Tematy te upodabniają szkolną katechezę do nauk Świadków Jehowy i nadają jej sekciarskie oblicze. Autorzy podręcznika i ogólnopolskiego programu nauczania religii są, jak można zauważyć, pod wrażeniem Świadków Jehowy. Nawet podręcznikowi nadano tytuł „Drogi Świadków Chrystusa w świecie”, a program ogólnopolski nosi tytuł „Świadek Chrystusa w świecie”. Zamiast Świadków Jehowy (tj. Świadków Boga nazywanego w Biblii Jahwe), mamy Świadków Chrystusa. Znaczny sukces Świadków Jehowy w zdobywaniu wyznawców (w Polsce 122 tys., ale od lat nie ma już wzrostów) pobudza wyobraźnię ludzi Kościoła.
Zanim rodzice zdecydują się na udział dziecka w lekcjach religii, warto zapoznać się dokładniej z podręcznikami i zastanowić się, czy warto, by córce lub synowi wtłaczano do głowy obłędne treści. Zastanowić powinna się także młodzież, czy chce w tym uczestniczyć.
Na zakończenie
mała porcja humoru. Oto nius. W małym miasteczku w Teksasie grupa charyzmatyczna dowiedziała się od kościelnego animatora, że najbliższej nocy nastąpi koniec świata. Niektórzy wypili z tej okazji za dużo drinków. Rano przecierając oczy spotyka się przed domem dwóch wyznawców polskiego pochodzenia:
– Ale pierdolnęło – mówi jeden.
– O kurwa, nie zauważyłem – odpowiada drugi.
…………………………………………………………………………………………..
Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – http://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/
Na blogu są jeszcze dwa artykuły z cyklu „Podręczniki do religii”:
„Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne?”
„Pismo Święte bez taryfy ulgowej”
Swietnie napisales.
Czytajac m ialem wrazenie ze czytam biuletyn miejscowego domu wariatow.
Masz racje ze powinno sie unikac podanie takich tekstow dzieciom. Bajka o Czerwonym Kapturku jest rozsadniejsza.
Pozdowienia,
Janusz
„The mythical psychopath from the sky” , ale również i autor, którego „dzieło ” do dziś zatruwa młode umysły i jak długo to będzie trwało? Ja sie pytam, Co? To jeszcze potrwa – Błeee !!! zwomitowałem, ale mam na szczęście wiaderko. Idę poczytać na odtrutkę mity greckie.
Te podręczniki będą tak długo jak religia będzie mieć przewagę nad ateizmem i sceptycyzmem czyli pewnie jeszcze dość długo. Wszędzie jest demokracja Jeśli lud w to wierzy – jest w podręcznikach. Zupełnie mnie to nie dziwi ani nie szokuje. Dziwiłbym się gdyby było inaczej
W odpowiedzi Piotrowi Napierale: W Polsce różne archaiczne wierzenia, które są w podręcznikach, wcale nie są tak szeroko uznawane przez ludzi, jak sadzisz. Także na tym portalu przytaczano chyba kilkakrotnie wyniki badań, wielokrotnie potwierdzanych, z których wynika niedwuznacznie, że archaiczny kanon wiary nie jest w wielu punktach przez wielką cześć albo nawet przez większość dorosłych Polaków akceptowany. To episkopat i koniunkturalni politycy utwierdzają irracjonalne wierzenia religijne. No ale jeżeli nawet racjonaliści uznają, że nie ma sprawy, bo biskupi i jakaś część naszych obywateli jest zachwycona, to radzę Ci zacząć chodzić do kościoła, jak nasi światli politycy. Może się mylę, ale Twoją wypowiedź odbieram jako chęć przyklepania tego, co jest, bo rzekomo nasz lud tak chce.
To nie „racjonaliści uważają” ale Piotr. Ma swoje zdanie. Ja się z nim często nie zgadzam. Mamy różne stanowiska. Racjonaliści nie mają jednej doktryny
To jeden z polskich mitów: „my fajni tylko Ci okropni: politycy, księża, kibole, cykliści etc.” (niepotrzebne skreślić). W naszej szkole było wielu ludzi kultury, mediów, akademików, aktywistów etc. Na co dzień deklarowali otwartość i tolerancję. Po czym, kiedy przyszedł czas komunii lub rekolekcji uciszali się, grzecznie kładli uszy po sobie … a my zostawaliśmy prawie sami. No, ale jak się potem poczytało tych samych ludzi w internecie, to aż trudno było uwierzyć, że kościół w ogóle w Polsce istnieje. To była szkoła prywatna, na zewnątrz tej hipokryzji było jeszcze więcej.
Zgadzam się, że winni są nie tylko politycy, kler, cykliści, ale także zwykli obywatele i – nie zapomnijmy wymienić – duża część tzw. elity naukowej, kulturalnej itp. Jednak im wyższa pozycja, tym większa odpowiedzialność, niestety. W sprawie podręczników do religii to właśnie ci ostatni powinni być aktywni, a nic nie słychać.
I tutaj to ja się zgadzam, bo tzw. elity wykazują często godną pożałowania uległość w kwestii rozdziału państwa i kościoła. Inna sprawa, że polskie „elity” to wciąż nie całkiem elity, to dopiero świeżo wyłoniona klasa potransformacyjna (porewolucyjna), wciąż zagubiona, niepewna swojej pozycji. Czytałem (jeszcze w Polsce) ciekawe opracowanie, z którego wynikało, że w Polsce są zaczątki klasy wysokiej, ale jako taka jeszcze nie istnieje.
Lud jest religijny wiem co mówię
W odpowiedzi Piotrowi Napierale: Nie doceniasz stopnia i zakresu laicyzacji społeczeństwa polskiego. Segment zagorzałych ludowych religiantów jest niewielki, ale w wyborach liczy się bardzo nawet 3-5 %, stąd wrażenie znaczenia religijności. Porażkę Platformy na pewno nie spowodowało to, że Polacy są strasznie religijni ( SLD i Kwaśniewski wygrywali mimo że religijnością nie pachnieli i nie z powodu braku religijności stracili na znaczeniu). A co do podręczników, to reprezentują one religijność bardziej archaiczną niż wierzenia znacznej większości Polaków. Na pewno nie rzekomo głęboka religijność naszego ludu jest powodem, że podręczniki są jakie są, a kler się panoszy. Przyczyna jest inna – politycy z powodów koniunkturalnych pozwolili episkopatowi na ekscesy, a zwykli ludzie (lud?) – jak to zwykle bywa – zachowywali się konformistycznie.
Kwaśniewski który żałował że nie ma laski wiary i który podpisywał konkordat? Ok…
ALVERT JANN (odpowiadam w tym miejscu, bo pod komentarzem już się wyczerpały możliwości): Podpisanie konkordatu przez Kwaśniewskiego, to jest właśnie ten przesadny koniunkturalizm, który wytykam politykom. Wyborcom nie przeszkadzało, że Kwaśniewski wraz z Siwcem kpili sobie z JP2 (pamiętasz pewno, ile było spotów mających tą sceną kpiny skompromitować Kwaśniewskiego – i nic). Kwaśniewski konkordat podpisał a KK i tak na niego wypiął się, podobnie jak obecnie na Rzeplińskiego, któremu nie pomogło wcześniejsze spolegliwe wspieranie Kościoła. Nie od religijności własnej i wyborców zależą losy polityków w Polsce. – Alvert Jann
To w co wierzy aktualnie wiekszosc ludzi to powinno byc w podrecznikach. Brawo. Prosze tu dalej siedziec, odwala pan swietna robote panie Piotrze 😀
W odpowiedzi Adamowi: Jak już napisałem w odpowiedzi Piotrowi, większość ludzi w Polsce nie wierzy w te dość zabawne i niemądre wierzenia, które zawiera omawiany podręcznik.
Większość na ale wielu ludzi wieży w wiarę jak mowil Daniel Dennett
Jednym z powodów, dla których się nam śpieszyło z wyjazdem, była właśnie polska edukacja podstawowa. Nawet w „niepublicznej” szkole z ideami zapożyczonymi z tzw. „wielkiego świata” było duszno, a religia była wszędzie obecna (nasze dzieci nie chodziły, byliśmy w mniejszości). Jeżeli dodać do tego przekłamaną w dużej mierze polską historię wraz z narodowymi mitami, których nikt nie kwestionował plus system „rządzenia” (nauczyciel w polskiej szkole udaje partnera po zachodniemu, ale i tak próbuje rządzić po wschodniemu) to całość była małym koszmarkiem. Zgadzam się z Piotrem, że ten klimat tworzą głównie ludzie, nawet ci z warszawskich korporacji, którzy do kościoła nie chodzą. Kościół umiejętnie to wykorzystuje.
„Zanim rodzice zdecydują się na udział dziecka w lekcjach religii,” – dlatego wole Ataturka, ktory siła rozdzielił miejsca gdzie sie uczyło matematyki i fizyki od tych gdzie opowiadano mity.
Były szkoły bez religii, a obok 300 m dalej meczety gdzie wolno było opowiadac mity. Polacy jeszcze do tego nie dorosli, A Turcja Erdogana sie dzisiaj mentalnie cofa w rozwoju.
Kazdy młody Polak w wieku szkolnym powinien co miesiac dostawac ulotke, ze to co ksiadz czy katechetka wciska na religii to piramidalne bzdury. Niech przynajmniej młodziez bedzie dokładnie poinformowana, regularnie, jak ktos nie potrafi wyprowadzic prestidigitatorow ze szkoł publicznych.
W ogóle nauczanie katechizmu w szkołach to błąd, tym bardziej, jak się przeanalizuje ksościelne interpretacje tych mitów, które nie są zgodne z żadnymi faktami, o których wiemy z archeologii, historii, literaturoznastwa itd. Np. arka Noego — to nawet nie jest mit żydowski tylko (nie pamiętam w tej chwili dokładnie) babiloński. A jego interpretacja, jakoby poza Kościołem Rzymsko-Katolockim nie było zbawienia kompletnie anachroniczna i niemająca żadnych podstaw.